Gdy trafiłam do szpitala miałam klasyczne objawy choroby wszystkiego. Wszystko źle funkcjonowało. Różne narządy a to mnie bolały, a to miałam jakieś skurcze, traciłam przytomność, pojawiły się dziwne kłopoty ze wzrokiem (np zwężenie widzenia, zygzaki). Do tego bóle głowy, kłopoty z pamięcią, czasem z orientacją w przestrzeni, wolne myślenie. Najgorsze jednak było to tracenie przytomności. Zawsze rano i na czczo. Któregoś ranka czesałam córce włosy i nagle po prostu odpłynęłam. Nadal siedziałam, moje ciało nie zwiotczało, ale po prostu odcięło mi zasilanie.
Ona się wtedy przeraziła, a ja jeszcze bardziej bo żadna normalna matka nie chce narażać dziecka na takie przeżycie. To mi dało wtedy motywację, żeby ruszyć sprawę, bo tak sama dla siebie chyba bym się nie zebrała.
W szpitalu okazało się, że mój kortyzol, zwłaszcza ranny bije wszelkie rekordy. Nie dostałam żadnych wskazówek co z nim zrobić, ale jeden z takich przelotnych lekarzy (w szpitalu zawsze dużo ich się przygląda) zasugerował, że to może być przyczyna większości zdrowotnych kłopotów. Upłynęło potem trochę czasu nim do mnie dotarło, że straumatyzowane dzieci mają objawy stresu pourazowego i w pakiecie od dzieciństwa przekroczone dawki kortyzolu, więc nic dziwnego, że i ja tak miałam.
Nie trafiłam na lekarza, który by mnie jakoś poprowadził, ale doktor Google okazał się dobrym doradcą.
Kortyzol niczym bomba atomowa zmienia funkcjonowanie organizmu a gdy utrzymuje się na wysokim poziomie długi czas dosłownie go rujnuje. Upośledza wchłanianie witamin zwłaszcza z grupy B (odpowiedzialne za pamięć, koncentrację) A (oczy) D (Stawy kości) oczywiście magnezu no i zabija B12, a jej niedobory to już katastrofa. Gdy zbadałam B12 (poprosiłam lekarza o skierowanie) okazało się, że norma to mniej więcej 900 coś tam, a ja mam 98. Przez trzy miesiące brałam zastrzyki domięśniowe i problemy z zygzakami przed oczami, koncentracją, taką czapą na mózgu minęły jak ręką odjął. Teraz profilaktycznie robię sobie testy co jakiś czas i jest norma, dolna ale norma.
Druga sprawa to było uzupełnianie tego co kortyzol niszczy w organizmie czyli suplementy diety. Polecam. Ale nie polskie bo te mają małe dawki (ze 100 proc wchłania się kilkanaście) ale amerykańskie. Można kupić na Allegro, najlepiej firmy puritans pride. Kosztują po jakieś 30 zet. Ja biorę A, D, Bcomplex, żelazo (była anemia) magnez i wit C na kłopoty ze stawami. Do tego tran codziennie. Tran świetnie działa na bóle stawów itp
Można też, gdy nie ma za bardzo kasy po prostu jeść drożdże piekarskie zalane gorąca wodą (wit b) awokado (kwasy tłuszczowe potrzebne do wchłaniania wit z grupy B) zielone warzywa. Sok z marchewki to witamina a. Sok z buraka.
Efekty są: wzrok już nie leci ( a doszedł do -8), zaskoczyło mnie też, że skończyły wieczne problemy z zębami. Stawy ok, skończyły się skurcze łydek i wykręcanie palców.
Trzecia sprawa: kortyzol zaburza pracę jelit. W stresie i żołądek i jelita pracują fatalnie. Wzdęcia biegunki, refluks, brak apetytu. Gorzej pracuje wątroba i trzustka więc wchłanianie cukrów i tłuszczów jest zaburzone. Mi pomogła dieta. Nie jem prawie mięsa (wszystko mnie po nim bolało) mało owoców (źle toleruję fruktozę już, winogrona np to niezła pułapka) i nabiału. W sumie najlepiej wychodzę na kuchni hinduskiej. Ryż plus carry z warzyw lub ryby, tyle że nie pikantne. No i małe porcje częściej. Jelita to chyba największa ofiara kortyzolu i bardzo trudno je ustabilizować.
Czwarta sprawa: kortyzol kolokwialnie mówiąc odwadnia. Po miesiącach badań okazało się, że te moje utraty przytomności brały się z gigantycznego odwodnienia. Następny stopień to już była śpiączka. Wpadł na to co ciekawe nefrolog

Piąta sprawa czyli taniocha relaksacyjna z you tuba. Aby trochę ten poziom kortyzolu zbić polecam medytacje z you tuba. Fajnie się przy nich zasypia. Dobre są też filmy asmr.
Szósta sprawa relaks ciała. Fajną metodą jest napinanie wszystkich mięśni (ręce nogi korpus) jak najmocniej i puszczanie ich. To uspokaja. Dobre są też głębokie oddechy. Naprawdę relaksują. No i nic nie kosztują. Ja sobie zawsze robię te ćwiczenia wieczorem gdy oglądam jakiś serial na kompie. Pomaga także długa kąpiel, termofor, koc i herbata. Ciepło rozluźnia.
Wytestowałam te wszystkie rzeczy na sobie, sama sobie je dobierając i powiem wam, że różnica jest kolosalna. Zawsze wiem, gdy mnie stres łapie bo natychmiast się odwadniam i boli mnie głowa, a jak nie, to zaczynają się kłopoty typu ból jelit. Ale teraz to już naprawdę rzadko w porównaniu z tym co było.