Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Tematy dotyczące relacji z innymi ludźmi.
bloody death
Posty: 10
Rejestracja: śr wrz 07, 2016 3:18 pm

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: bloody death » czw wrz 22, 2016 8:06 pm

Nie mam potrzeby kontaktu z innymi ludźmi ale mogę na przerwie w szkole pogadać z koleżanką o anime itp. ale te rozmowy są płytkie, do niedawna potrafiłam się zwierzać każdemu ze wszystkiego ale teraz jak to robię mam wyrzuty sumienia i poczucie, że ten ktoś to wykorzysta przeciwko mnie. Najczęściej to marzę i w marzeniach gadam z ludźmi i to jest moja ucieczka.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: Gbur » pn wrz 26, 2016 8:33 am

Najczęściej to marzę i w marzeniach gadam z ludźmi i to jest moja ucieczka.
Na pewnym etapie życia zacząłem się dusić swoimi marzeniami, były zbyt nierealne jak na bardzo realne okoliczności rzeczywistości...;
zapragnąłem ukojenia rzeczywistego, ale nie było dokąd iść.

bar34
Posty: 11
Rejestracja: sob paź 15, 2016 8:49 am

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: bar34 » sob paź 15, 2016 8:13 pm

Odczuwam dużą potrzebę bycia z innymi ludźmi. Zaspokaja mnie internet - nie wiem czy w 100% bo jednak doświadczam też innych kontaktów - mam w pobliżu osoby do których mogę się odezwać z resztę studiuję i wystarczy bliska obecność wtopienie się w tłum ludzi by czuć się bardziej potrzebnym, spełnionym. Swego czasu uciekałem z liceum na wagary - przez 8h chodziłem po lesie czasem w deszcz i to był najgorszy moment, każda sekunda się dłuży, w pobliżu nie ma nikogo - jesteś tylko ty i chaos - trochę beznadziejne uczucie - tak po 4h spacerowania wstąpiłem jednak do KFC i bezstresowo jak nigdy ucieszyłem się z cywilizacji - uśmiech na ustach, bez spięć czy irytacji. Na przykład mówi się o kotach że mogą żyć same - ja się z tym nie zgodzę bo koty domowe przyzwyczaiły się do ludzi, mają swojego Pana który go karmi - dzieci wychowywane od małego przez np. wilki czy niedźwiedzie stają się naprawdę tymi zwierzętami :) I nie da się ich w jakikolwiek sposób zresocjalizować, nie potrafią się nauczyć więcej niż 10 słów - umierają szybko odcięte od stada wilków, niedźwiedzi. Obserwowałem koty dzikie na działkach i trzymają się razem.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: umarlazkotami » czw sty 05, 2017 12:43 pm

Potrzeba kontaktu pojawia się u mnie rzadko, bo kontakty z ludźmi nie są dla mnie zadowalające. Ludzie mnie nudzą, męczą, irytują i z każdym jest mi w pewien sposób niewygodnie, z nikim nie komponuję dobrej całości.
Jestem bardzo dobrą aktorką i potrafię się wpisywać w konwenanse międzyludzkie (niestety muszę pracować, więc swoim sztucznym dostosowaniem uzyskuję pewne zyski społeczne, których potrzebuję), jednak bardzo mnie to wyczerpuje. Ludzi unikam, bo wtedy odpoczywam. Czasem jednak pojawi się ktoś, z kim jestem w dużym stopniu kompatybilna i kto mnie przede wszystkim zainteresuje. Ale taka "zgrana' relacja jest dla mnie zagrażająca, bo może potoczyć się poza moją kontrolą (trudno kontrolować przyjemność, gdy ma się jej w życiu tylko namiastki) i doprowadzić do tej strasznej bliskości (czuję oczywiście deficyt tego, ale aż się wzdrygam na samą myśl, a co dopiero praktyka). Ostatnio przypadkiem natrafiłam w necie na chłopaka, z którym całkiem harmonijnie umiem współgrać. Przeprowadziliśmy prywatnie jedną, całkiem udaną merytorycznie i emocjonalnie rozmowę i bardzo mnie to przeraziło. W kolejnych rozmowach byłam już bardziej niedbała, przedstawiałam siebie głupszą niż jestem i ogólnie tak reżyserowałam sytuację, aby go do siebie zrazić.
Więc potrzeba (ale wybiórcza) czasem jest, gorzej z realizacją.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: Gbur » sob maja 06, 2017 9:44 am

Mam trochę...głupi problem. Otóż często, gdy chcę do kogoś napisać prywatnie osobistą wiadomość, to piszę do pewnego momentu...i przerywam nie napisawszy wszystkich myśli, które miałem przekazać [a zależy mi na tym] i zaczynam się zajmować jakąś czynnością zastępczą. Może dlatego, że ta czynność jest dla mnie dosyć stresująca. Następnie prokrastynuję dokończenie tej wiadomości...i to może trwać długi czas. Następnie, gdy wrócę do tej wiadomości chcąc dokończyć, to generalnie nie odpowiada mi poprzednia forma (a dokładniej - postrzegam ją jako nieadekwatną do obecnego stanu emocjonalnego), bo gdy ową wiadomość zaczynałem w czasie X miałem zupełnie inne nastawienie psychiczne, niż w chwili Y, gdy postanowiłem ją dokończyć (zazwyczaj tych edycji jest więcej niż 2). O ile poprzednio napisane myśli w warstwie merytorycznej, przekazywanych informacji są jak najbardziej ok, to sama forma, stan psychiczny, nastawienie emocjonalne mogą się różnić znacząco. I zastanawiam się, co robić z takim 'Frankensteinem' pozszywanym z emocji z kilku różnych dni ? Może on wprowadzić odbiorcę w niezłą konfuzję...Swego czasu stosowałem oddzielenie i podpisanie każdego fragmentu datą, ale to pewnie nadal jest konfundujące.
Czy ktoś z was ma podobne problemy ? :D

chudzielec
Posty: 1252
Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: chudzielec » sob maja 06, 2017 12:16 pm

Dość często mam podobnie. Szczególnie jak maila pisze na raty.

A gdy czytasz swoje stare posty nie pojawia się podobne odczucie?

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: Gbur » sob maja 06, 2017 12:55 pm

chudzielec pisze:Dość często mam podobnie. Szczególnie jak maila pisze na raty.

A gdy czytasz swoje stare posty nie pojawia się podobne odczucie?
Trochę też, ale mniej - bo na forum nie ma za bardzo tej osobistej formy.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: umarlazkotami » śr cze 21, 2017 12:37 pm

Zastanawiałam się kiedyś, jak częste są wasze codzienne interakcje z ludźmi, bo moje są okrojone do minimum. Po pracy (która jest ok, ale jednak to przymusowość) z nikim nie rozmawiam. Z wyboru (odpuszczę sobie tu już analizowanie, na ile jest ów wybór 'wolny'). Nie mam netowego przyjaciela. Kiedyś pisałam nieregularnie z pewnym chłopakiem, ale się pożegnałam. W zasadzie sama nie wiem czemu, bo nic mi nie zrobił. Po prostu było mi z nim jakby za ciasno. Nie mam nikogo bliskiego, z rodziną od lat kontaktu nie utrzymuję, spędzam sama święta. Czasem udzielam się na jakichś forach tematycznych, czy skomentuję coś na fb, ale to dotyczy moich zainteresowań, spraw czysto merytorycznych. To forum jest jedynym miejscem, na którym piszę coś osobiście i rozpoznaję nicki (odpowiada mi poziom dyskusji i brak meczących konfliktów personalnych). W ogóle to, ze w miejscu tego typu się udzielam i to aż przez pół roku, to już wielki sukces jak na moją aktywność.
Wybieram tylko samotnicze zajęcia, praktycznie nic nie robię wspólnie. Biegam, jeżdżę na rowerze – bo nie potrzeba do tego drugiego człowieka. Dążę do samowystarczalności (spoko, wiem jaką ignorancję tym przejawiam). Lubię miejsca, gdzie nie ma ludzi – las, prowincja, cmentarze (to ostatnie nie ma nic wspólnego z depresyjnością czy śmiercią, po prostu nie ma tam ludzi, a umarli są cicho i niczego ode mnie nie chcą). Nie znoszę sklepów, bo jest tam zawsze sporo osób, poza tym brzydzę się tym rozpasanym konsumpcjonizmem i chodzę tylko, kiedy muszę. Lubię niedziele, gdy na ulicach jest pusto. Nie lubię, gdy ktoś mnie odwiedza. W mieszkaniu zostaje jego zapach, kubek po kawie, przestawione krzesło i koty nienaturalnie chowają się po kątach. Nie mam w sobie potrzeby dobrowolnego kontaktu z innymi. Mam oczywiście jakichś tam dalszych, nieistotnych znajomych, ale podtrzymuję z nimi tylko sporadyczny kontakt, tak dla zasady, lub gdy wymuszą to na mnie okoliczności. A jeżeli już taki kontakt podejmuję, jest on podyktowany albo jakimś moim interesem, albo koniecznością. Mam ulubione hobby, mianowicie łażę po opuszczonych miejscach (urban exploration), robię zdjęcia, badam te obiekty historycznie. Oczywiście sama. Ale miałam kilkakrotnie niebezpieczne przygody (często stacjonują w takich miejscach jakieś kloszardy, a jak mam już umrzeć, to choć w spokojnej atmosferze i w miarę bezboleśnie, a nie zostać żywcem pokrojoną na plasterki przez jakichś psychopatów), więc na fb znalazłąm ludzi którzy robią to co ja, dołączyłam do grupy no i jeśli obiekt do którego idę jest 'ryzykowny', umawiam się z kimś. I często, po takim wypadzie urbexowym ludzie, którzy ze mną tam poszli, zapraszają mnie na spotkanie, jakąś imprezę itp. Dość obcesowo i niewdzięcznie jest odmawiać, gdy tak ochoczo poratowali mnie swoim towarzystwem, więc idę z nimi, ale traktuje to jako konieczność, taki koszt pozyskania korzyści i inwestycję na przyszłość. Oczywiście nie daje po sobie poznać, że czekam tylko na moment, gdy wejdę do domu i zrzucę zdjęcia na kompa, więc bawię się całkiem na luzie. Jest uśmiech szeroki jak wanna, iskierki w oczach i nadekspresja humoru i uciech. Bo ja nie jestem nieśmiała, nie boję się ludzi w powierzchownym kontakcie, bez problemu podchodzę do obcych na ulicy, jestem wyluzowana w obcym gronie, potrafię też ostro napyskować komuś, gdy mnie sytuacja zmusi. Ja po prostu patologicznie chcę być sama. Samotność (i to taka dosłowna, fizyczna) to moja uniwersalna stała i ja nie tyle godzę się na ten stały i niezmienny wariant, co jestem nim typologicznie obciążona, jak kolorem oczu. Wynajmowałam kiedys dom daleko za miasteczkiem, pod lasem. Mieszkałam tam 2 lata, pracowałam zdalnie przez neta. Raz na 2 tygodnie jechałam do biedronki na zakupy i ten zaściankowy horyzont mi wystarczał. Mieszkałabym tam do dziś dnia, gdyby właściciel domku go nie sprzedał (ludzie teraz wszystko sprofanują dla kasy). Teraz mam ludzi wokół, bo mieszkam już w mieście, ale za to pogłębiła mi się mocno emigracja wewnętrzna. Gdy idę ulicą, ludzi widzę jakby mieli założone pończochy na twarzy – są dla mnie nieokreśleni, nie zwracam na nich uwagi, jestem cały czas do wewnątrz, jakby mnie coś zasysało. Dopiero gdy ktoś głośno woła moje imię, lub do mnie podchodzi, wybudzam się. Choć często słucham, to nie rozumiem, mówię, ale się nie komunikuję, jestem za szybą, nieobecna (tylko w pracy mocno się wybudzam na ludzi i mój mózg aż trzeszczy). Taki tryb zycia przedstawia chyba dość ponurą scenerię (dla mnie oczywiście jest urokliwa, jak te cmentarze). I może dlatego, że moja codzienność jest tak ascetyczna w doznania, ludzi i interakcje, zdarzało mi się kilka razy w życiu otwierać w sobie szczelinkę i pozwalać sobie na – jak to ktoś z tego forum ładnie określił i kradnę – 'epizod emocjonalny'. Nie wiem do końca, czy to specyfika tych ciekawych ludzi sprawiła, że mnie tak rozognili, czy to ja się uchyliłam na innych. W każdym razie dobrze mi było od czasu do czasu (raz na kilka lat) zrobić sobie reset w postaci takiego epizodu. Taki punkt w przeszłości określa moją pamięć i utwierdza mnie w przekonaniu, ze byłąm, zaznacza mój byt. Bo życie bez wspomnień jest jakby fantomowe. I ten epizodyczny, chwilowo bliski człowiek jakby rekompensował tę wieloletnią pustynię bez matki, ojca, przyjaciół, bez nikogo. I co najciekawsze i najprzyjemniejsze, ta osoba przez te krótkie chwile był dla mnie przyjemnością i czymś naturalnym, jak słońce latem. Nie irytował mnie ten kubek po kawie, wręcz przeciwnie, potrafiłam tęsknić. Teraz nie potrafię się zresetować i to niczym. Nie mam żadnego instrumentu do jakiejkolwiek regulacji siebie. Nie wiem dlaczego. Jestem niby głodna, ale nie mogę nic przełknąć i tak od 5 lat. I nie wiem co ze sobą mam zrobić, bo już to wszystko się we mnie mocno przelewa. Pewnie dlatego na to forum trafiłam. Boję się, że już tak będzie zawsze, ze będę jak w windzie, kierunek góra -dół, życie jednowymiarowe.
Wiecie, że Kant mieszkał kilka kilometrów od morza, ale nigdy nie chciał go widzieć? Wszyscy mu mówili, jakie jest piękne, plaża, fale, a on na to, że po co ma tam jechać, skoro może sobie je wyobrazić. Kant nic nie czuł, zadowalał się reprezentacją czegoś w głowie, wytworem własnej fantazji. Mówił, ze doświadczenie jest produktem rozumu. Tylko on był ze sobą pogodzony. Ja też niby jestem, ale moja infrastruktura w głowie jednak szwankuje, bo czegoś jej brakuje. Chciałabym, aby coś się wydarzyło, ale jak gdzieś wyjdę, robię tylko kółka i nigdzie nie dochodzę. I czasem sobie myślę, że chciałabym, aby mnie znowu na pasach potrącił samochód, tylko już tak ostatecznie. Bo mnie już męczy myślenie, którego nie umiem wyłączyć, oddychanie i poranne podnoszenie powiek. Nie wiem, może się muszę jeszcze bardziej zestarzeć, aby się w sobie uspokoić na dobre i zmądrzeć. Bo niby metrykalnie mam 35 lat, ale jak siedziałam ostatnio w parku na ławce ze słuchawkami na uszach, podszedł do mnie policjant i robił mi problemy, ze niby jestem na wagarach. Dopiero jak mu pokazałam dowód, przeprosił i się pożegnał. Więc może mój umysł idzie w parze z moim niedojrzałym ciałem i moja dorosłośc jest tylko formalną atrapą. Jestem w takim momencie, że czuje się lekko skonfudowana, że jeszcze żyję, a moje obecne życie określam jako post - życie. Obawiam się, że u mnie już wszystko było. Nie interesuje mnie też np. moja emerytura (nie wierzę, że dożyję), jakieś tam ubezpieczenia, dalsza przyszłość. Czuję się w ogóle bardzo nierealnie, nie wiem dokładnie czy żyję, czy jestem tylko jakąś legendą miejską, bo w moim życiu wydarzają się tylko książki, myśli, sny i filmy. I co, jeśli poza tym nic więcej już nie będzie? A chciałabym czegokolwiek, nawet zapłakać, a czuję się jak pudrowany trup, albo martwa dziwka schowana w szafie po nocnym melanżu.
Tyle z depresyjnych smętów pensjonarki.

chudzielec
Posty: 1252
Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: chudzielec » śr cze 21, 2017 6:19 pm

umarlazkotami pisze:Zastanawiałam się kiedyś, jak częste są wasze codzienne interakcje z ludźmi, bo moje są okrojone do minimum. Po pracy (która jest ok, ale jednak to przymusowość) z nikim nie rozmawiam. Z wyboru (odpuszczę sobie tu już analizowanie, na ile jest ów wybór 'wolny'). Nie mam netowego przyjaciela. Kiedyś pisałam nieregularnie z pewnym chłopakiem, ale się pożegnałam. W zasadzie sama nie wiem czemu, bo nic mi nie zrobił. Po prostu było mi z nim jakby za ciasno. Nie mam nikogo bliskiego, z rodziną od lat kontaktu nie utrzymuję, spędzam sama święta. Czasem udzielam się na jakichś forach tematycznych, czy skomentuję coś na fb, ale to dotyczy moich zainteresowań, spraw czysto merytorycznych. To forum jest jedynym miejscem, na którym piszę coś osobiście i rozpoznaję nicki (odpowiada mi poziom dyskusji i brak meczących konfliktów personalnych). W ogóle to, ze w miejscu tego typu się udzielam i to aż przez pół roku, to już wielki sukces jak na moją aktywność.
Obiektywizujesz?

Wracam z pracy do domu. Później leże i czytam\przeglądam internet, oglądam filmy popularnonaukowe.
Czasem coś pisze na forum specjalistycznym albo na grupach FB w obrębie moich zainteresowań.

Ilościowo? Przez ostatnie 2 miesiące myślę że 6 godzin przebywałem/rozmawiałem z ludźmi z własnej nieprzymuszonej woli.
Choć właściwie to trochę sam się przymuszałem.W połowa tego czasu to rozmowy w związku z hobby. 40 % z reszty tez takie miało być ale wyszło inaczej nie z mojej woli. Pozostałe 10% to rozmowa na targach z kolega z pewnego specjalistycznego zamkniętego forum. Miałem sporo rozterek czy nie zostać w domu i odpocząć zamiast podejmować takie aktywności.

A byłbym zapomniał... czasem pomagam starszej prawie 90 letniej sąsiadce (wciąż wysłuchując historii jej życia) ale ona nie pamięta nawet jak mam na imię i co mówiłem poprzednio.

Świat nie obchodzę po śmierci babci już zupełnie. Wcześniej czasem ja odwiedzałem kilka razy w roku.
Na forach otwartych nie udzielam się poza tym. Na jednym zamkniętym czasem coś pisze ale tam są aktywne jeszcze tylko 2 osoby.

Czasem pisze z kolega na FB. On się odzywa gdy coś potrzebuje albo sam chce się wygadać co czasem jest nie do zniesienia.
Mam tez taka wieloletnia znajoma z która rozmawiam trochę na FB 2-3 razy w tygodniu. Zazwyczaj ona zaczyna pierwsza wylewanie swoich żali i problemów. Czasem bywało ze przez kilka miesięcy nie rozmawialiśmy.
Z poznana kilkanaście miesięcy temu kuzynką widuje się co 2 miesiące.
Z bratem przyrodnim 2-3 razy w roku na chwile czasem mniej.

Niestety nie można mnie nazwać człowiekiem bardzo samodzielnym. Podtrzymuje 2 powyższe znajomości głownie w celach utylitarnych.W przypadku dużego kryzysu liczę na choćby minimalne wsparcie.
Chociaż z drugiej strony wolałbym tego uniknąć na ile tylko się da.
umarlazkotami pisze:Wybieram tylko samotnicze zajęcia, praktycznie nic nie robię wspólnie
Ciężko mi przychodzą na myśl zajęcia do których potrzebuje innych ludzi.
umarlazkotami pisze:Mam ulubione hobby, mianowicie łażę po opuszczonych miejscach (urban exploration), robię zdjęcia, badam te obiekty historycznie. Oczywiście sama. Ale miałam kilkakrotnie niebezpieczne przygody (często stacjonują w takich miejscach jakieś kloszardy, a jak mam już umrzeć, to choć w spokojnej atmosferze i w miarę bezboleśnie, a nie zostać żywcem pokrojoną na plasterki przez jakichś psychopatów), więc na fb znalazłąm ludzi którzy robią to co ja, dołączyłam do grupy no i jeśli obiekt do którego idę jest 'ryzykowny', umawiam się z kimś.
Moja teoria jest tak że drugi człowiek służy zaspokojeniu rożnych potrzeb. W tym wypadku potrzeby bezpieczeństwa.
Jeśli nie ma się potrzeb do których zaspokojenia potrzebni są inni ludzie to się ich nie szuka bo po co?
To co opisujesz powyżej jest wybitnym tego dowodem.
umarlazkotami pisze: Dość obcesowo i niewdzięcznie jest odmawiać, gdy tak ochoczo poratowali mnie swoim towarzystwem, więc idę z nimi, ale traktuje to jako konieczność, taki koszt pozyskania korzyści i inwestycję na przyszłość. Oczywiście nie daje po sobie poznać, że czekam tylko na moment, gdy wejdę do domu i zrzucę zdjęcia na kompa, więc bawię się całkiem na luzie. Jest uśmiech szeroki jak wanna, iskierki w oczach i nadekspresja humoru i uciech.
Ja czasem tez wśród ludzi całkiem dobrze się czuje ale gdy wracam do domu to jest naprawdę ulga.
Kontakty z ludźmi mnie wyczerpują ale przecie to typowe przy wysokiej introwersji.
umarlazkotami pisze: Bo ja nie jestem nieśmiała, nie boję się ludzi w powierzchownym kontakcie, bez problemu podchodzę do obcych na ulicy, jestem wyluzowana w obcym gronie, potrafię też ostro napyskować komuś, gdy mnie sytuacja zmusi.
Dawniej wydawało mi się ze jestem nieśmiały. Teraz jakby widzę że ten problem przemija.
To chyba nieuchronna oznak starzenia się.
Kiedyś próbowałem chodzić na spotkania studentów w czasie których odbywały się rożne rozmowy i wykłady.
Zazwyczaj w małym gronie najwyżej kilkunastu osób. Przed wejściem często się stresowałem.
A z drugiej strony lubiłem się wtrącać i imponować wiedzą. Nawet kilka kobiet mnie pamiętało po jakimś czasie :wink:.
umarlazkotami pisze:Raz na 2 tygodnie jechałam do biedronki na zakupy i ten zaściankowy horyzont mi wystarczał.
Robiłem tak samo będąc przez dłuższy czas na bezrobociu. W domu zawsze musiałem mieć pakiet minimalny umożliwiający przetrwanie przez co najmniej kilkanaście dni bez wychodzenia.
umarlazkotami pisze: Nie lubię, gdy ktoś mnie odwiedza.
Gości nigdy nie przyjmuje. Zdarzało mi się udawać nieobecność.
umarlazkotami pisze:. Nie znoszę sklepów, bo jest tam zawsze sporo osób, poza tym brzydzę się tym rozpasanym konsumpcjonizmem i chodzę tylko, kiedy muszę.
Też nie lubię chociaż jakoś da się znieść.Zazwyczaj ciągle chodzę w te same miejsca.
Poza jedzeniem kupuje tylko to co niezbędne.

umarlazkotami pisze:Gdy idę ulicą, ludzi widzę jakby mieli założone pończochy na twarzy – są dla mnie nieokreśleni, nie zwracam na nich uwagi, jestem cały czas do wewnątrz, jakby mnie coś zasysało.
Ja zwracam uwagę na kobiety. Nawet czasem rozpoznaje te same.
Czasem mam pewien odruch. Widząc kogoś "znajomego"/sąsiada/dalszego współpracownika na ulicy albo w autobusie odwracam głowę udaje że nie widzę albo przechodzę na druga stronę.
umarlazkotami pisze:Wiecie, że Kant mieszkał kilka kilometrów od morza, ale nigdy nie chciał go widzieć? Wszyscy mu mówili, jakie jest piękne, plaża, fale, a on na to, że po co ma tam jechać, skoro może sobie je wyobrazić. Kant nic nie czuł, zadowalał się reprezentacją czegoś w głowie, wytworem własnej fantazji. Mówił, ze doświadczenie jest produktem rozumu
Wiedziałem gdzie mieszkał ale nie o tym morzu.

Nieskromnie powiem że myśle tak samo. Nie tylko nie widziałem morza ale nawet największych atrakcji turystycznych definicyjnych wręcz tożsamość całego regionu. A mam 30 minut autobusem. Ogólnie rzadko widzę coś więcej niż 4 ściany pokoju chyba ze oczami wyobraźni albo ... na filmie\zdjęciu.
umarlazkotami pisze:Chciałabym, aby coś się wydarzyło, ale jak gdzieś wyjdę, robię tylko kółka i nigdzie nie dochodzę. I czasem sobie myślę, że chciałabym, aby mnie znowu na pasach potrącił samochód, tylko już tak ostatecznie. Bo mnie już męczy myślenie, którego nie umiem wyłączyć, oddychanie i poranne podnoszenie powiek
Widać każdy (przynajmniej na forum) ma swojego Godota.

http://schizoids.pl/forum/viewtopic.php?p=484#p484

Polecam jeśli jeszcze nie znasz:
https://www.youtube.com/watch?v=x85NeG1jfQc

Ja czasem sobie wyobrażam ze jestem chory na raka. To zdejmuje ze mnie odpowiedzialność za dalsze życie, podejmowania decyzji branie odpowiedzialności za przyszłościowy.
umarlazkotami pisze: Obawiam się, że u mnie już wszystko było. Nie interesuje mnie też np. moja emerytura (nie wierzę, że dożyję), jakieś tam ubezpieczenia, dalsza przyszłość. Czuję się w ogóle bardzo nierealnie, nie wiem dokładnie czy żyję, czy jestem tylko jakąś legendą miejską, bo w moim życiu wydarzają się tylko książki, myśli, sny i filmy. I co, jeśli poza tym nic więcej już nie będzie?
Wiem to nie jest pocieszające:
http://schizoids.pl/forum/viewtopic.php?p=558#p558

Brittany
Posty: 11
Rejestracja: pn sty 07, 2019 3:56 pm
Lokalizacja: Znienacka :D

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: Brittany » wt sty 08, 2019 7:36 am

Ja potrzebuje kontaktu z innymi ludzmi, bo inaczej czuje sie samotna.

Natalia
Posty: 12
Rejestracja: ndz sty 27, 2019 11:47 am

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: Natalia » ndz sty 27, 2019 9:10 pm

Oczywiscie, ze mam taka potrzebe. Dziedziczna nadwrazliwosc emocjonalna, deficyt bliskosci prawdziwej a nie obowiazku przytulania rodzicow, brak nie tylko uznawiania, ale i znajomosci/sluchania moich potrzeb przez doroslych a nie imaginowania sobie ich oraz brak akceptacji mojej osoby przez rodzicow wytworzyl we mnie cenna, moim zdaniem, niezaleznosc od innych. To ja otaczalam opieka rodzicow, wykazywalam rozsadek i wciaz sie kontrolowalam pozostawiajac im zludzenie, ze to oni sa dorosli i maja nade mna wladze emocjonalna. Kiedy matka mnie lala ja mialam obowiazek ja przepraszac, ze zdenerwowalam ja tak, ze musiala mnie bic. Dzis to ja mam wyrzuty sumienia, ze jedyne co mnie z nimi laczy to poczucie obowiazku. W okresie dojrzewania odstawalam intelektualnie i emocjonalnie od rowiesnikow i nie wykazywalam zainteresowania plcia przeciwna wiec nie wytworzylam wlasciwych schematow do relacji z mezczyznami. Okres dojrzewania nauczyl mnie nakladania masek i wpasowywania sie w spoleczenstwo, co sprawia, ze w pracy funkcjonuje bardzo dobrze a niski poziom empatii pozwala na latwosc podejmowania kluczowych decyzji. Prywatnie unikam ludzi, przebieram sie w zupelnie inne ciuchy, chetnie zakladam kaptur, czytam, slucham, dowiaduje sie i choruje jesli mam jechac na zakupy i uzerac sie z kimkolwiek.

Owszem, mam potrzebe bliskosci, ale nie bylejakiej z byle kim. Wielu przyjaciol zniknelo z mojego zycia z przyczyn ode mnie niezaleznych (zmiana szkoly, niezdana matura, bialaczka, zdrada zony itd.), co nasililo te cechy, ktore pozwalaja mi sie bronic przed innymi. Nie trace czasu na relacje z ludzmi, ktorzy mnie nie akceptuja, np. Tego ze nie tancze, nie chodze obrzygana na czworakach pod stolem i nie ciesze sie kiedy ktos beka. Jesli ktos oczekuje ode mnie szalenstwa moze mnie namowic na skok ze spadochronem. Bedzie to dla mnie przynajmniej wyzwaniem. Utrzymuje kontakty oparte na mozliwosci wspolnego rozwoju, choc po wczesniejszych doswiadczeniach utrzymuje dystans i ograniczone zaufanie, ale cenie sobie wspolny spacer i wymiane pogladow. Unikam imprez, siedzenia na tylku, picia kawy i spedzania czasu na obgadywaniu wszystkich wkolo lub marudzeniu jak mi to nie idzie. Jak mi jie idzie to wiem, ze musze cos zmienic i dzialam. Dobrze sie dogaduje z mezczyznami, ale seksualnie przyciagam samcow beta pokladajacych nadzieje, ze ja sie nimi zaopiekuje a to ja oczekuje partnerstwa i rownego zaangazowania, nawet klasycznie z przewaga inicjatywy po stronie mezczyzny. Neurobiologicznie uwarunkowane jest, ze mysz kota nie goni. Nie imponuja mi, nie fascynuja, nie wzbudzaja zadnego zainteresowania seksualnego mezczyzni inteligentni, ale niezdecydowani, okazujacy brak pewnosci siebie. Ponizajace sa dla mnie i watpliwie uczciwe gierki kokieteryjne. Wierze w swoj wyidealizowany swiat, w ktorym staram sie o duza doze pokory i robienia miejsca na rzeczy wartosciowe poprzez szybka weryfikacje tego, co mi sluzy, rozwija czy jest mi potrzebne. Nie spotykam sie z ludzmi, ktorzy mi tylko troche pasuja, by nie marnowac ich i swojego czasu.

Ari
Posty: 1004
Rejestracja: pt maja 31, 2019 9:44 pm

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: Ari » sob cze 08, 2019 4:50 pm

.
Ostatnio zmieniony sob cze 18, 2022 4:18 pm przez Ari, łącznie zmieniany 1 raz.

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: W » wt cze 18, 2019 9:24 pm

WastedReincarnation pisze:
sob cze 08, 2019 4:50 pm
Teraz powoli zaczynam rozumieć swoje błędy i u mnie wychodzi na to, że potrzebuję jakiegoś kontaktu z ludżmi szczególnie poza pracą.

Przekleństwo. Jak masz kontakt z ludźmi potrzebujesz ciszy, samotności i niezależności, jak to dostaniesz zaczynasz odczuwać potrzebę bliższego kontaktu. Ani jedno, ani drugie nie może być zaspokojone, przynajmniej we względnie zdrowy, satysfakcjonujący sposób i w dostatecznym stopniu. Kwestia w tym, którą stronę jesteś w stanie lepiej znosić.

Ari
Posty: 1004
Rejestracja: pt maja 31, 2019 9:44 pm

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: Ari » śr cze 19, 2019 11:07 am

.
Ostatnio zmieniony sob cze 18, 2022 4:19 pm przez Ari, łącznie zmieniany 1 raz.

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?

Postautor: W » ndz cze 23, 2019 7:56 pm

WastedReincarnation pisze:
śr cze 19, 2019 11:07 am
Błogosławieństwo.

To chyba świadczy, że nie masz depresji ;).


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości