Psychoterapia
Re: Psychoterapia
...
Ostatnio zmieniony pn mar 04, 2024 3:11 am przez fifikse, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 1252
- Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm
Re: Psychoterapia
Nie bo po co?
Przecież psycholog do którego chodziłem przez kilka lat stwierdził że zdecydowanie nie mam depresji.
Czasem się nawet śmieje w pracy. Jak jestem u kuzynki zachowuje się normalnie jej zdaniem nie mam zaburzeń.
Mniej niż 5 godzin w nocy ale często całe popołudnie po pracy spędzam w łóżku bo jak zwykle nic mi się nie chce
Re: Psychoterapia
.
Ostatnio zmieniony ndz cze 19, 2022 4:58 pm przez Ari, łącznie zmieniany 3 razy.
Re: Psychoterapia
...
Ostatnio zmieniony pn mar 04, 2024 3:10 am przez fifikse, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 1252
- Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm
Re: Psychoterapia
Nie wierze w poprawę.
Nie tego nie powiedział jednak obecnie się powtarzają identyczne stany które z przerwami pojawiały się też w latach terapii.
Rok temu skończyłem ostatecznie bo nie widziałem żadnych efektów.
A trwało z przerwami od 2013 czyli prawie 6 lat.
U niego widać to tylko pozory a ja wewnętrznie nie czuje się cały czas źle.
Jednie często nie widzę możliwości poprawy moje sytuacji.
Nie mogę tez jej bezwarunkowo akceptować pozostając pasywnym ze względu na czynniki zewnętrzne które wymusza konfrontacje. Stad właśnie bezsilność i myśli o S.
Próbuje nie spać popołudniami i często się udaje.Przez jakiś czas na początku roku spałem normalnie.
Ostatnio nastąpił nawrót takich sytuacji.
Najgorsze ze myślenie i pamięć się bardzo pogarszają
-
- Posty: 1252
- Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm
Re: Psychoterapia
Myślę że nie mam depresji tylko jestem po prostu źle przystosowany przez błędne wychowanie do dzisiejszego świata i częściowo obecnie patologiczne środowisko.Ari pisze: ↑czw sie 15, 2019 7:50 pmMniej więcej tak widzę Twoją sytuację:
https://www.youtube.com/watch?v=-4EDhdAHrOg
Ten gwóżdż to depresja.
-
- Posty: 1252
- Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm
Re: Psychoterapia
Nie jestem stereotypowa kobietą potrzebująca pocieszenia.
Potrafię analizować sytuacje. Wiem w czym mam problemy i potrafię odnajdywać rozwiązania jednak żadne z nich nie znajduje zastosowania w praktyce.
Potrafię analizować sytuacje. Wiem w czym mam problemy i potrafię odnajdywać rozwiązania jednak żadne z nich nie znajduje zastosowania w praktyce.
Re: Psychoterapia
...
Ostatnio zmieniony pn mar 04, 2024 3:10 am przez fifikse, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Psychoterapia
Ja zawsze też wychodziłem a priori z takiego założenia i nigdy nie byłem u psychiatry. Zakładałem też, że psychiatra to obcy człowiek, którego w gruncie rzeczy nie obchodzę; człowiek, który z racji zawodowych ma zadanie "naprawy problemu" - i tu wchodzi w grę definiowanie problemu - czy jest nim to co on widzie jako problem, czy to, co dla mnie jest problemem. I jeśli on chce naprawić to, co on widzi jako problem, to zastosuje leczenie objawowe - czyli głównie prochy (albo zastosuje jakiś tam uproszczony model terapii wg. swoich tabelek) - i będzie miał satysfakcję zawodową z "naprawy pacjenta" wpłynąwszy (niejako wymusiwszy) za pomocą sztucznych środków zmianę zachowania/nastroju pacjenta (lub jedynie zewnętrznych objawów stanu pacjenta). Psychiatria kojarzyła mi się z ubezwłasnowolnieniem, hierarchiczną władzą nad drugim człowiekiem, ingerencją zewnętrznej siły w autonomię procesów myślowych ( choć w aspekcie teoretycznym psychiatria mnie interesowała, tj. książek i wiedzy - więc wychodzi na to, że ta niechęć/lęk dotyczyła rzeczywistej, fizycznej organizacji i ludzi ).
Znałem kiedyś osobę, która miała do czynienia z psychiatrami, szpitalami i nasłuchałem się kilku strasznych historii (nie jej własnych) z psychiatryka. Nie wiem, może od tego czasu coś się zmieniło, chociaż nadal czasem w mediach wypływają informacje o różnych patologiach z takich miejsc. Widziałem też kiedyś filmik o psychiatryku gdzieś na wschodzie Rosji, filmik nie utrzymany w konwencji "demaskatorskiego dokumentu" ,raczej był utrzymany w takim oficjalnym, nawet nieco cukierkowatym tonie; jednak pod podszewką widziałem ludzi naszpikowanych neuroleptykami snujących się po korytarzu jak zombi, a doktorek opowiadał, że "większość stanowią stali pacjenci, którzy nigdy nie opuszczą szpitala"... czyli ludziom tam nie pomagano wrócić do życia, ale utrzymywano ich w stanie wegetacji w imię "pomocy medycznej". Jakkolwiek to przykłąd z dalekich stron to jest emanacją pewnego podejścia w psychiatrii, z którym ja nie chciałbym się spotkać.
Ja generalnie mam kiepską opinię o polskiej służbie zdrowia (chociaż zdarzają się dobrzy lekarze) i ograniczone zaufanie do lekarzy - tych od somy, nie psyche. Jeżeli mam problem ze zdrowiem to staram się sam o tym nauczyć jak najwięcej i przyjść do lekarza przygotowanym. Pobyt w szpitalu źle znoszę ( choć i tak już trochę lepiej niż kiedyś, ze względu na mniejszą fobię społęczną ), czuję się "upupiony" ,a zwłaszcza gdy lekarz prowadzacy nie jest zbyt wylewny (albo go nie ma) i nie mogę się dowiedzieć na temat mojego stanu zdrowia to czuję brak kontroli nad tym, co ze mną się dzieje.
A lekarze "od głowy" zajmują się dziedziną, w jakimś sensie, znacznie bardziej inwazyjną.
~~~~~~~
Myślę, że duża część problemów psychicznych bierze się z REALNYCH problemów, przeszłych lub obecnych oraz reakcji na nie. Reakcji, które w przeszłości były w jakimś sensie nawet "naturalną" obroną psychiki przed niekorzystnym środowiskiem / stresem i pomagały się dostosować/przetrwać - a potem weszły w nawyk i stały się skryptami myślenia, skojarzeń, lęków funkcjonującymi nawet z dala od tamtego środowiska i tamtych wydarzeń (jakie to proste w teorii...) To nie jest tak, jak w przypadku problemów zdrowotnych, że powód jest wewnątrz ciała (zmiana jakaś, czy patogen) i można zapisać leki, żeby to wyleczyć (bo jakaś klepka przeskoczyła i ktoś nagle zaczął sobie coś roić) . No, ok mogą doraźnie wyleczyć jakiś ostry stan psychiczny, ale na dłuższą metę niczego nie wylecza.
Natomiast psychoterapia chyba zajmuje się rozwiązywaniem właśnie problemów pacjenta, w sensie jego "zmaganiem" ze światem zewnętrznym i rzeczywistością (i niczym innym).
---------
Nie wiem, czy to ,co napisałem w sekcji pierwszej nie jest jakąś racjonalizacją, służącą temu, żeby nic z sobą nie zrobić.
Z drugiej strony, pozwolenie na to, żeby ktoś mnie zmieniał wymaga sporego zaufania; no i nie wiem czy ja chcę się prosić kogoś o pomoc / kupować jego czas, bo jaki to ma cel , przecież nikt za mnie życia nie przeżyje...
Ok, koniec wypracowania.
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości