Pewne stany emocjonalne wywołują pewne odruchy ciała. Długotrwałe przebywanie w jakimś stanie może utrwalić postawę ciała; np. człowiek pod wpływem lęku czuje potrzebę skurczenia się w kierunku pozycji embrionalnej. No i potem taki przykurczony chodzi.
Ale jest też zjawisko odwrotnej psychosomatyki - manipulując postawą swojego ciała można wpływać na własne stany psychiczne, np.
https://www.youtube.com/watch?v=gmU23-s-Byo
Dlatego ja generalnie staram się prostować. I kompensować sygnały niewerbalne.
Sławek pisze:Uderzyło mnie to kiedyś podczas czytania książki o działaniach niemieckich łodzi podwodnych na Atlantyku.
Czytam sobie czytam i nagle sobie uświadomiłem że opisywani dowódcy tam maja po 30-33 lata a ja nawet nie mam prawo jazdy!
Aleksander Wielki w wieku 20 lat objął władzę w Macedonii, a mając 29 lat, władając największym imperium świata swojej epoki wyruszył na Indie. Poza tym myślał, że jest bogiem.
Czy był od nas dojrzalszy? Kiedy zdobył zbuntowane miasto Teby kazał 6 tys. mieszkańców wymordować, z 30 tys. zrobił niewolników, a samo miasto kazał zrównać z ziemią.
No cóż, kwestia wychowania.
No ale k... w tym wieku "normalni" ludzie zazwyczaj już z kimś sypiają, maja rodziny,znajomych,doświadczenie zawodowe jakiś plan na życie. Nie wyglądają i nie czują się jak 15 latkowie.
Ja też mam pewne problemy z odpowiedzialnością, chociaż próbuję je nadrabiać (abstrahując od rezultatu tych prób). Natomiast myślę, że moim głównym problemem jest brak punktu zaczepienia. Jak obserwuję moich rówieśników, to widzę, że oni mają jakieś korzenie, z których wyrośli. Np. na parapecie stoi w ramce zdjęcie mamy, taty; raz w tygodniu ,a czasem i codziennie telefonują do rodziny; wianuszek znajomych, jeszcze z podstawówki; dziewczyna poznana na jakimś etapie edukacji;
Ich życie jakby harmonijnie obrastało przez cały okres swego trwania w nowe warstwy kontaktów społecznych. I oni, jak mają jakiś problem, czy potrzebę to konsultują się z innymi, rozładowują emocje. Nie radzą sobie ze wszystkim sami - autonomicznie, tylko jako część, element składowy tej pierwotnej struktury, w której wyrastali.
Ja natomiast jestem jakby "wyrwany z kontekstu". Niepokoją mnie pewne potrzeby zupełnie elementarne, a konkretniej poczucie braku ich zaspokojenia, i przypuszczam, że to właśnie nie pozwala mi się skupić na kwestiach trywialnych,"życiowych" i brać na siebie odpowiedzialność.
fifikse pisze: to coś innego, jak sądzę (pogryźcie mnie) specyficzna głupota rysująca się na twarzy (nie.do.słownie.lub.jak.chcecie;)) to coś w rodzaju niewinności, upośledzenia, niech będzie, że na poziomie społecznym, ale jednak, tak czy siak rzuca się to w oczy i jest dostrzegalne tak samo jak upośledzenie intelektualne, tak samo też odmładzające (niech sobie facet/babka ma nawet 50 lat - wszyscy widzą i wiedzą, że to nadal DZIECKO).
Zgadzam się, to pewnie właśnie bardziej mimika, gesty, dobór słów czy jakieś sygnały niewerbalne świadczące o niepewności, niż budowa ciała, wpływają na taki odbiór 'delikwenta'.