Cześć, jestem Wyleczony

Jesteś nowy(a) na forum? Przywitaj się, napisz krótki post o sobie.
Wyleczony
Posty: 6
Rejestracja: czw sty 03, 2019 7:50 pm

Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: Wyleczony » śr sty 09, 2019 7:02 pm

Cześć wszystkim!

Po sześciu latach walki wyleczyłem schizoidalne zaburzenia osobowości.

Odnalazłem to forum dopiero niedawno, bo te sześć lat walki było z demonami przeszłości i nie miałem pojęcia, że problem ma swoją nazwę. Zdiagnozowałem u siebie zaburzenia dopiero stosunkowo niedawno i, mając wypracowane narzędzia do pracy z psychiką, pozbyłem się ich, mam nadzieję, ostatecznie (a wszystko na to wskazuje).

Za wikipedią (pod czym mogę się podpisać):
Demontaż fałszywego “ja” „pozostawia słabe prawdziwe “ja” z możliwością rozwinięcia jego rzeczywistego potencjału”. Uporanie się przynosi unikalne efekty, spośród których najistotniejszym elementem jest rosnące poczucie, że jednostka ma fundamentalną, wewnętrzną potrzebę powinowactwa ze światem, którą można wyrażać na wiele różnych sposobów. „Jedynie pacjenci schizoidalni,” sugeruje Klein „którzy uporali się z depresją wynikłą z odrzucenia, zdają sobie ostatecznie sprawę, że potrzeba powinowactwa z rzeczywistością i życzenie takiego powinowactwa są integralną częścią struktury ich jestestwa, że są prawdziwie częścią tego, kim pacjenci są jako istoty ludzkie. To poczucie daje ostatecznie pacjentom schizoidalnym wrażenie najpierwotniejszego sensu istnienia związanego ogólnie z człowieczeństwem, a w szczególności z relacjami poszczególnych ludzi ze sobą. Dla pacjentów schizoidalnych, ten stopień pewności jest najbardziej wynagradzającym objawieniem, jakiego mogą doznać i wydatnym nowym organizatorem doświadczania siebie samego.”

Pomyślałem, że mogę założyć temat, w którym opiszę z grubsza swoją historię i będzie można mi zadawać pytania. Może komuś w ten sposób pomogę.

Dajcie znać czy chcecie takie AMA.

zima
Posty: 298
Rejestracja: ndz mar 27, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Malbork
Kontakt:

Re: Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: zima » śr sty 09, 2019 7:23 pm

Witam na forum :)
Chętnie bym poczytała Twoją historię, tak że pisz śmiało.

observer
Posty: 524
Rejestracja: sob kwie 15, 2017 3:02 pm
Lokalizacja: Bytom Odrzański

Re: Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: observer » czw sty 10, 2019 8:52 pm

Ja z kolei, im bardziej widzę jak podli i okrutni są ludzie, jak bezwzględny jest system, w którym żyjemy i jak bezsensowne ogólnie jest życie, z wiekiem mam coraz mniejszą ochotę na "powinowactwo z rzeczywistością" i "relacje z ludźmi".
Life is suffering.

Wyleczony
Posty: 6
Rejestracja: czw sty 03, 2019 7:50 pm

Re: Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: Wyleczony » czw sty 10, 2019 10:42 pm

zima pisze:
śr sty 09, 2019 7:23 pm
Chętnie bym poczytała Twoją historię, tak że pisz śmiało.
Myślę, że założę nowy temat w dziale "Leczenie". Muszę się zebrać i pomyśleć w jakiej by to miało być formie, jak głęboko wnikać i jakie szczegóły zdradzać.
observer pisze:
czw sty 10, 2019 8:52 pm
Ja z kolei, im bardziej widzę jak podli i okrutni są ludzie, jak bezwzględny jest system, w którym żyjemy i jak bezsensowne ogólnie jest życie, z wiekiem mam coraz mniejszą ochotę na "powinowactwo z rzeczywistością" i "relacje z ludźmi".
Doskonale Cię rozumiem. Ja całe życie żyłem między ludźmi, bo byłem mało asertywny i przebywałem z nimi (głównie z tymi samymi), mimo że się bałem i najczęściej chciałem wracać do domu, ale ukrywałem to, żeby "nie odgrywać scen". Na ostatnie prawie dwa lata zamknąłem się w domu, prowadziłem firmę internetową i ograniczyłem praktycznie wszystkie kontakty towarzyskie. Oczywiście cały czas prowadząc autopsychoterapię. Kiedy już wyleczyłem (chociaż w przypadku psychiatrii nazywa się to ponoć "remisją") zaburzenia, to zacząłem łaknąć ludzi. Najpiękniejsze w nowym świecie okazało się to, że przestałem wszystko intelektualizować i racjonalizować, a zacząłem współodczuwać z ludźmi.
Proste tematy okazują się ważne (oczywiście kiedy są wałkowane w kółko, to mnie to męczy), zaczyna Cię interesować czy będąc np. na weselu jedzenie było dobre (bo chcesz, aby Twoi znajomi dobrze się czuli, a smaczne jedzenie jest w tym przypadku istotne) i wiele, wiele innych.

Nie chcę się tutaj zbytnio rozpisywać, żeby nie powtarzać się później w specjalnie utworzonym ku temu temacie.

observer
Posty: 524
Rejestracja: sob kwie 15, 2017 3:02 pm
Lokalizacja: Bytom Odrzański

Re: Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: observer » pt sty 11, 2019 2:07 pm

Ja z kolei bardzo chętnie poczytam jakieś szczegóły o Twojej firmie internetowej, bo sam próbuję działać w tym kierunku, wpisz się proszę w temacie o utrzymywaniu się, o ile oczywiście masz ochotę :).
Life is suffering.

Wyleczony
Posty: 6
Rejestracja: czw sty 03, 2019 7:50 pm

Re: Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: Wyleczony » pt sty 11, 2019 2:35 pm

observer pisze:
pt sty 11, 2019 2:07 pm
Ja z kolei bardzo chętnie poczytam jakieś szczegóły o Twojej firmie internetowej, bo sam próbuję działać w tym kierunku, wpisz się proszę w temacie o utrzymywaniu się, o ile oczywiście masz ochotę :).
Firmę internetową niestety wraz z końcem roku zamknąłem, także już niezbyt jest o czym pisać ;) Szczególnie, że ciężko było się z tego utrzymać.

Ardealba
Posty: 71
Rejestracja: pt mar 16, 2018 10:11 am

Re: Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: Ardealba » pt sty 11, 2019 10:12 pm

Ja bym chętnie poczytala o Twoim samoleczeniu - jak w ogóle znalazłeś w sobie chęć leczenia/zmiany? Tu, na forum, dosyc czesto pojawia pewnego rodzaju duma, czy poczucie nobilitacji z posiadania cech schizoidalnych. A właśnie wszelki lęk przed zmianą czy podjęciem pracy nad sobą jest przykrywany intelektualną gładką, racjonalizacją itd. Ja sama jestem jakby w rozkroku pomiędzy chęcią/pozwoleniem sobie na pragnienia i potrzeby, uczucia, a stanem wycofania, trzymania siebie i innych na dystans, bycia zawsze w ryzach, "daleko idącej powściągliwości". Napisz o sobie więcej jeśli możesz.
Życie jest straszne, a potem się umiera.

Wyleczony
Posty: 6
Rejestracja: czw sty 03, 2019 7:50 pm

Re: Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: Wyleczony » pn sty 14, 2019 1:23 pm

Ardealba pisze:
pt sty 11, 2019 10:12 pm
Ja bym chętnie poczytala o Twoim samoleczeniu - jak w ogóle znalazłeś w sobie chęć leczenia/zmiany? Tu, na forum, dosyc czesto pojawia pewnego rodzaju duma, czy poczucie nobilitacji z posiadania cech schizoidalnych. A właśnie wszelki lęk przed zmianą czy podjęciem pracy nad sobą jest przykrywany intelektualną gładką, racjonalizacją itd. Ja sama jestem jakby w rozkroku pomiędzy chęcią/pozwoleniem sobie na pragnienia i potrzeby, uczucia, a stanem wycofania, trzymania siebie i innych na dystans, bycia zawsze w ryzach, "daleko idącej powściągliwości". Napisz o sobie więcej jeśli możesz.
Czekam aż zbiorę się w sobie, ustalę format mojej historii, żeby przy okazji była ciekawa i wtedy ruszę. Doskonale rozumiem ten świat, sam się przełamałem i dzisiaj patrzę bardziej emocjonalnie i nie racjonalizuję wszystkiego (co za ulga!).

Co do niektórych wypowiedzi na forum, szczególnie właśnie tych racjonalizujących, to mam podwójny odbiór - z punktu widzenia osoby schizoidalnej wszystko tam pasuje, jest logiczne i racjonalne i daje się zrozumieć ten punkt odniesienia i przy odpowiedniej dozie wyrozumiałości jest akceptowalne, że ktoś może mieć takie poglądy; natomiast z punktu widzenia osoby wyleczonej, kiedy czytam te wypowiedzi, to w mojej głowie pojawia się myśl: "Co to za pier****nie?!"

observer
Posty: 524
Rejestracja: sob kwie 15, 2017 3:02 pm
Lokalizacja: Bytom Odrzański

Re: Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: observer » pn sty 14, 2019 2:55 pm

Czy fakt bycia "wyleczonym" z zaburzeń schizoidalnych został potwierdzony przez lekarza psychiatrę, czy też jest to Twoje subiektywne odczucie?
Life is suffering.

Wyleczony
Posty: 6
Rejestracja: czw sty 03, 2019 7:50 pm

Re: Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: Wyleczony » pn sty 14, 2019 4:07 pm

observer pisze:
pn sty 14, 2019 2:55 pm
Czy fakt bycia "wyleczonym" z zaburzeń schizoidalnych został potwierdzony przez lekarza psychiatrę, czy też jest to Twoje subiektywne odczucie?
Nie, nigdy nie konsultowałem się z żadnym specjalistą, aczkolwiek z jednej strony myślę o konsultacji, żeby mnie fachowiec ocenił, z drugiej jednak strony jak czytam przygody forumowiczów, to mam obiekcje.

W każdym razie, widzę świat inaczej, źle się czuję w domu sam i czasem potrafię dostać szału, a kiedy wyjdę ze znajomymi na piwo/wódkę, bilard czy pizzę, nawet na trzeźwo, to jest mi dobrze z tytułu obcowania z ludźmi, uspokajam się wtedy. Kiedyś chciałem aby każde spotkanie towarzyskie jak najszybciej się skończyło, a sam nie chciałem wychodzić wcześniej, żeby nikt na mnie nie naciskał, bo wtedy bardzo zamykałem się w sobie. Najczęściej kończyło się to upiciem do nieprzytomności jako pierwszy...

Fragen
Posty: 257
Rejestracja: wt cze 12, 2018 8:29 am

Re: Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: Fragen » wt sty 15, 2019 5:04 pm

O jak ciekawie. Przyłączam się do grona zainteresowanych twoją historią tym bardziej, że w pierwszym poście, w cytacie odnalazłam magiczne słowo - odrzucenie. Od siebie bym napisała trauma wczesnodziecięcego odrzucenia.
W wyleczenie (bez stosownego potwierdzenia psychiatry) wierzę i tym chętniej czekam na wątek. Z przyjemnością też podyskutuję bo trauma odrzucenia u mnie również jest już w mocnym odwrocie.

W
Posty: 626
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: W » pt sty 18, 2019 4:08 am

Wyleczony pisze:
śr sty 09, 2019 7:02 pm
Za wikipedią (pod czym mogę się podpisać):
Demontaż fałszywego “ja” „pozostawia słabe prawdziwe “ja” ...

Zwróć uwagę na to, że cała ta koncepcja opiera się na założeniu, że w wyniku reakcji na niesprzyjające okoliczności doszło w dzieciństwie do wykształcenia zaburzonej osobowości, która później jest tylko zbędnym utrudnieniem. Tymczasem przyczyny zaburzeń osobowości nie są dobrze poznane i raczej są złożone, jeśli zaburzenie ma podłoże genetyczne, to trudno mówić o wyleczeniu, np. tutaj:
https://www.apa.org/topics/personality/ ... auses.aspx

Jeśli OS ma istotne podłoże biologiczne to proponowanie komuś leczenia na podstawie teorii z fundamentalnym założeniem jak powyżej może niewiele różnić się od proponowania zbawienia na podstawie starożytnych żydowskich mitów, co nie znaczy, że nie znajdzie się spora grupa zadowolona z odczuwalnej poprawy jakości życia po przyswojeniu różnych normatywnych wzorców, „wiara czyni cuda”. Takie podejście może nieść jakiś sens jeśli zaburzenie o podłożu biologicznym ujawnia się od dzieciństwa i przyczynia do traumy (pomijając inne, niezależne przyczyny takiej traumy). Np w przypadku schizofrenii raczej tak nie jest.

Zwróć też uwagę, że OS raczej nie jest przypadłością binarną i też niekoniecznie musi przebiegać w sposób jednostajny. Miałem w swoim, dorosłym, życiu okres, w którym niemal zdawało mi się, że idąc nie dotykam ziemi, a siłą woli mogę góry przenosić. Do mnie przemawia traktowanie OS jako mechanizmu obronnego, jest to kwestia techniczna, druga kwestia przed czym ten mechanizm broni, trzecia jakie są jego skutki uboczne i czwarta to uniwersalne problemy jak np. egzystencjalne. Podchodząc do OS w ten sposób może okazać się że taki mechanizm nie jest niczym niezwykłym i podobnie jak choćby epizody psychotyczne może pojawić się u różnych osób z różnych przyczyn w różnych momentach życia (np. podejrzewam, że schizoidalny mechanizm może mieć udział w wytrzymałości u zwierząt). Wyznacznikiem tego czy masz OS, czy jakiekolwiek inne zaburzenie osobowości, jest trwałe utrzymywanie się charakterystycznych cech, a problematyczne są ich skutki. Zgodnie z teorią i praktyką z osobowości się nie „wyleczysz”, może co najwyżej usprawnić swoje funkcjonowanie i opanować w jakimś stopniu niechciane konsekwencje.

Dlatego istotne jest dokładne zrozumienie przyczyn rozwoju osobowości w konkretnym przypadku.

Wyleczony pisze:
pn sty 14, 2019 1:23 pm
sam się przełamałem i dzisiaj patrzę bardziej emocjonalnie i nie racjonalizuję wszystkiego (co za ulga!).

Ot i cała magia. Wystarczy się nie męczyć i nie zadręczać, i skoncentrować na podstawowych czynnościach fizjologicznych.
Są dwie tradycje regulowania ludzkiego funkcjonowania: jedna mówi ci co masz myśleć, robić i jak reagować aby było dobrze; druga mówi żeby za bardzo nie myśleć, ani też za bardzo nie reagować, tylko skoncentrować na kontemplacji bieżącej chwili. Podejrzewam, że w Twoim przypadku oświecenie nie przyszło za sprawą medytacji, chociaż może miło mnie zaskoczysz.

Wyleczony pisze:
czw sty 10, 2019 10:42 pm
Proste tematy okazują się ważne (oczywiście kiedy są wałkowane w kółko, to mnie to męczy), zaczyna Cię interesować czy będąc np. na weselu jedzenie było dobre (bo chcesz, aby Twoi znajomi dobrze się czuli, a smaczne jedzenie jest w tym przypadku istotne) i wiele, wiele innych.

Może niektórzy, czy tego chcą czy nie, czy sobie z tym radzą czy nie, mają bardziej złożone życie wewnętrzne, ale ich znajomi są w stanie rozmawiać tylko o tym, czy jedzenie było dobre na weselu.

Wyleczony pisze:
pn sty 14, 2019 1:23 pm
z punktu widzenia osoby schizoidalnej wszystko tam pasuje, jest logiczne i racjonalne i daje się zrozumieć ten punkt odniesienia i przy odpowiedniej dozie wyrozumiałości jest akceptowalne, że ktoś może mieć takie poglądy; natomiast z punktu widzenia osoby wyleczonej ...

Czyli jak? z punktu widzenia osoby „normalnej” to co „jest logiczne i racjonalne i daje się zrozumieć ten punkt odniesienia i przy odpowiedniej dozie wyrozumiałości jest akceptowalne, że ktoś może mieć takie poglądy” jest nie do zaakceptowania bo… bo ja wiem, nie pochodzi od emocjonalnych reakcji? Możesz uzupełnić to zdanie?

Wyleczony pisze:
pn sty 14, 2019 1:23 pm
... to w mojej głowie pojawia się myśl: "Co to za pier****nie?!"

Głos „prawdziwego ja” jak sądzę. Zdaje się „prawdziwe ja” nie lubi poruszania konkretów w celu poddania ich dyskusji, za to lubi posługiwać się prostymi reakcjami. Tak, to bez wątpienia objaw zdrowia, czy też zdrowy objaw normalności.
Czy dla dobra mojego osobistego rozwoju mogę liczy na konkretny przykład tego co jest „pier****niem” i czegoś, co nim nie jest, z komentarzem dlaczego, tak dla porównania i wyciągnięcia budujących wniosków?

Wyleczony pisze:
pn sty 14, 2019 4:07 pm
Kiedyś chciałem aby każde spotkanie towarzyskie jak najszybciej się skończyło, a sam nie chciałem wychodzić wcześniej, żeby nikt na mnie nie naciskał, bo wtedy bardzo zamykałem się w sobie. Najczęściej kończyło się to upiciem do nieprzytomności jako pierwszy.

To raczej wygląda na jakiś lęk.

W
Posty: 626
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: W » pt sty 18, 2019 4:17 am

Ardealba pisze:
pt sty 11, 2019 10:12 pm
Tu, na forum, dosyc czesto pojawia pewnego rodzaju duma, czy poczucie nobilitacji z posiadania cech schizoidalnych.

Duma i poczucie nobilitacji z posiadanych cech obowiązują tylko w stosunku do cech uznanych przez społeczny ogół za godne i przysługuje jedynie osobom uznanym za takie. Cechy uzewnętrzniane przez osoby przynależne do kategorii zaburzonych to manifestacja czystego zła, a te przynależne do normy to czysta cnota.
Gdybyś tak konkretnie wskazała co, kto, gdzie i dlaczego źle, to byłoby o czym podyskutować, a tak, można na podobne zarzuty odpowiedzieć tylko pierdzieleniem.

Jedyne cechy, które mógłbym nazwać typowo schizoidalnymi to utrzymywanie stałego dystansu do własnych wrażeń i emocji oraz ludzi i ich burdelu, co do innych cech przejawianych przez o. s. nie określiłbym ich jako typowo schizoidalne, tym bardziej trudne do ogólnego potępienia. Istotne jest jednak, że taka osobowość predysponuje do podążania w kierunku pewnych ciekawych archetypów, ale oczywiście te są nieznane, zapomniane lub lekceważone przez wspaniale nam panującą kulturę (powszechną). Możliwe też, że kobiety nie aspirują do żadnych archetypicznych wzorców, ale to Ty musisz mi napisać jak z tym jest, bo ja na kobietach za bardzo się nie znam.

Ardealba pisze:
pt sty 11, 2019 10:12 pm
A właśnie wszelki lęk przed zmianą czy podjęciem pracy nad sobą jest przykrywany intelektualną gładką, racjonalizacją itd.

Świetnie, podyskutujmy o tym. Tak konkretnie gdzie widzisz ten lęk i racjonalizację? Żeby zmierzyć się z problemem przydałoby się najpierw zidentyfikować miejsce jego wystąpienia. Żeby odróżnić intelektualizację od zwykłej intelektualnej próby zrozumienia zjawiska, czy też innego bełkotu, musisz wykazać, że nastąpiło w tym procesie wyparcie emocji. Wskaż, proszę, konkretnie gdzie, przez kogo i jakie emocje zostały w ten sposób wyparte. Zakładam, że intelektualizacja jest zła a próby zrozumienia, choćby w sposób pokrętny, kwalifikują się jako praca nad sobą. Napisz też, proszę, co rozumiesz przez „pracę nad sobą”.
Nie pomożesz nikomu jeśli będziesz snuła mało konkretne sugestie.
Bez konkretów każdy tylko woła ze swojego miejsca w swoim własnym języku.

Ardealba
Posty: 71
Rejestracja: pt mar 16, 2018 10:11 am

Re: Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: Ardealba » pt sty 18, 2019 5:44 pm

W pisze:
pt sty 18, 2019 4:17 am
Ardealba pisze:
pt sty 11, 2019 10:12 pm
Tu, na forum, dosyc czesto pojawia pewnego rodzaju duma, czy poczucie nobilitacji z posiadania cech schizoidalnych.
W pisze:
pt sty 18, 2019 4:17 am
Duma i poczucie nobilitacji z posiadanych cech obowiązują tylko w stosunku do cech uznanych przez społeczny ogół za godne i przysługuje jedynie osobom uznanym za takie.
Noo, nie prawda. Poczucie dumy i poczucie nobilitacji jest doznaniem osobistym i indywidualnym. Odczuwa się w związku z posiadaniem cech, przymiotów, które we własnej opinii postrzega się za wartościowe (to, że „własna opinia” może być uwarunkowana kulturowo jest w tym wypadku podrzędne, bo wciąż pozostaje doznaniem subiektywnym). To się może wiązać, ale nie musi - zdarza się, nierzadko, że człowiek nie czuje dumy z posiadania cech powszechnie uznawanych za "godne", bo w jego osobistym odczuciu nie są wartościowe.
W pisze:
pt sty 18, 2019 4:17 am
Cechy uzewnętrzniane przez osoby przynależne do kategorii zaburzonych to manifestacja czystego zła, a te przynależne do normy to czysta cnota.
To Twoja opinia? Ty tak uważasz? Wyjaśnij proszę dlaczego.
W pisze:
pt sty 18, 2019 4:17 am
Gdybyś tak konkretnie wskazała co, kto, gdzie i dlaczego źle, to byłoby o czym podyskutować, a tak, można na podobne zarzuty odpowiedzieć tylko pierdzieleniem.
W, moja wypowiedź wiązała się z wyrażeniem zainteresowania postem autora wątku, nie miała na celu ani wywoływania dyskusji ani formułowania zarzutów, to było zachęcenie Wyleczonego do podzielenia się swoimi doświadczeniami. Wyartykułowałam własną opinię i spostrzeżenie. To nie jest debata oksfordzka żebym musiała każdą myśl argumentować i podawać przykłady. Ponadto wydaje mi się, że osobowe ("co, kto, gdzie?") i publiczne punktowanie poszczególnych uczestników forum za to co napisali byłoby obcesowe chociaż faktycznie znalazłam sporo przykładów.
W pisze:
pt sty 18, 2019 4:17 am
Jedyne cechy, które mógłbym nazwać typowo schizoidalnymi to utrzymywanie stałego dystansu do własnych wrażeń i emocji oraz ludzi i ich burdelu, co do innych cech przejawianych przez o. s. nie określiłbym ich jako typowo schizoidalne, tym bardziej trudne do ogólnego potępienia.
Po pierwsze nic nie mówiłam o ogólnym potępieniu, choć rzeczywiście z tonu mojej wypowiedzi można wnioskować, że postrzegam pozytywniej osoby, które wykonują pewien wysiłek aby poprawić swoją sytuację/stan (ma to szersze konotacje nie koniecznie związane ze schizoidią). Po drugie wydaje mi się, że próbujesz łapać mnie za słówka, co jest znacznie poniżej Twoich umiejętności prowadzenia rozmowy - z tego co zdążyłam zauważyć poziom wiedzy na temat tego jakie cechy "uważa się za schizoidalne" czyli np. na podstawie których diagnozuje się owo zaburzenie osobowości (w różnych klasyfikacjach i ujęciach) lub jakie to cechy/objawy obserwują u siebie uczestnicy tego forum jest tu jednak dosyć wyskoki więc wnioskuję, że adresaci mojej wypowiedzi nie mieli problemu z identyfikacją tych cech. To, że Ty uważasz inaczej nie implikuje w żaden sposób czyje zdanie jest bardziej prawdziwe ponieważ w obydwu przypadkach jest to tylko OPINIA.
W pisze:
pt sty 18, 2019 4:17 am
Istotne jest jednak, że taka osobowość predysponuje do podążania w kierunku pewnych ciekawych archetypów, ale oczywiście te są nieznane, zapomniane lub lekceważone przez wspaniale nam panującą kulturę (powszechną). Możliwe też, że kobiety nie aspirują do żadnych archetypicznych wzorców, ale to Ty musisz mi napisać jak z tym jest, bo ja na kobietach za bardzo się nie znam.
W, ja Tobie to nic nie muszę.
Nie mam jakichś najlepszych skojarzeń z hasłem „archetypiczne wzorce”, poza tym określenie „archetyp” chyba powinno się odnosić do jakiegoś podmiotu, zdarzenia, schematu – zatem o jakich archetypach mówisz? Archetypy jungowskie? Jestem ciekawa co konkretnie masz na myśli? Czy Ty podążasz w kierunku jakiegoś archetypu? Na podstawie czego wnioskujesz, że osobowość schizoidalna predysponuje do tego? Pytam, bo w literaturze nie wychwyciłam takiego wątku. W imieniu wszystkich kobiet nie mogę się wypowiedzieć ponieważ jestem tylko jedną kobietą w dodatku raczej mało reprezentatywną dla ogółu. Raczej daleko mi do archetypicznych wzorców kobiety i matki, a nad innymi się nie zastanawiałam.
Ardealba pisze:
pt sty 11, 2019 10:12 pm
A właśnie wszelki lęk przed zmianą czy podjęciem pracy nad sobą jest przykrywany intelektualną gładką, racjonalizacją itd.
W pisze:
pt sty 18, 2019 4:17 am
Żeby zmierzyć się z problemem przydałoby się najpierw zidentyfikować miejsce jego wystąpienia. Żeby odróżnić intelektualizację od zwykłej intelektualnej próby zrozumienia zjawiska, czy też innego bełkotu, musisz wykazać, że nastąpiło w tym procesie wyparcie emocji. Wskaż, proszę, konkretnie gdzie, przez kogo i jakie emocje zostały w ten sposób wyparte.

Obawiam się, że analizy wyparcia emocji może się podjąć raczej specjalista w bezpośrednim kontakcie i znów wskazywanie tu konkretnych wypowiedzi i osób byłby nie na miejscu, ale co do ogólnych zasad stosowania różnych obron (nie tylko wyparcia) to są one powszechnie znane (jeśli dla Ciebie nie są to uzupełnię o linki z literaturą), a ich zadaniem jest właśnie zmniejszanie m.in. lęku w sytuacjach odbieranych przez self/ja/ego jako zagrażających. Więcej o lęku osób schizoidalnych wrzucę poniżej jako cytat.
W pisze:
pt sty 18, 2019 4:17 am
Świetnie, podyskutujmy o tym. Tak konkretnie gdzie widzisz ten lęk i racjonalizację?
Pod wpływem Twojej nieco zadziornej wypowiedzi zaczęłam przeglądać forum i zauważyłam bardzo ciekawą sprawę – znaczna część osób tu aktywnych (i nie, nie będę podawała liczby ani procentów) – ale znacznie większa niż się spodziewałam podejmowała różne psychoterapie, konsultacje psychologiczne, psychiatryczne itp. (z różnych powodów, ale żadna dlatego, bo zbyt dobrze funkcjonuje w społeczeństwie) jednak wiele z tych osób dość szybko rezygnowały/przerywały terapię następnie dezawuując jakąkolwiek wartość takich działań. Argumentacja tych osób jest mało merytoryczna (czułem się jak głupek, matka mnie zmusiła, to było bez sensu, niczego tam się nie dowiedziałem etc.) lub jest kojarzona ze spadkiem motywacji lub jej brakiem. Można zatem wnioskować/ domniemywać, że rezygnacja mogła być powodowana właśnie lękiem i działaniami obronnymi (tu znów należy się odnieść do tego jak te mechanizmy działają). Z kolei osoby, które wytrwały więcej niż kilka, kilkanaście sesji zwykle uważały terapie/leczenie za coś korzystnego co może nie „wyleczyło” ich z zaburzeń osobowości, ale przyniosło pozytywne skutki m.in. w komunikacji z ludźmi, w rozumieniu siebie, zniesieniu objawów psychosomatycznych, wyleczeniu stanów depresyjnych, przepracowaniu traum dziecięcych.
W pisze:
pt sty 18, 2019 4:17 am
Napisz też, proszę, co rozumiesz przez „pracę nad sobą”.

Przez pracę nad sobą rozumiem różnego rodzaju próby zmiany swojej sytuacji, która subiektywnie jest odczuwana jako przykra/doskwierająca lub utrudniająca codzienne funkcjonowanie, starania zmierzające do wyjścia z pewnego nie do końca wygodnego, acz znanego przez co bezpiecznego (przynajmniej pozornie) status quo. Dla mnie w tym sformułowaniu może mieścić się wiele różnych form leczenia, psychoterapii, samoleczenia, rozwoju osobistego, prób głębokiego zrozumienia własnych działań i motywacji z następstwem podejmowania prób ich zmiany w celu poprawy własnego funkcjonowania oraz samopoczucia (i nie, nie uważam, że psychoterapia jest jedyną drogą, przeciwnie możliwości „pracy nad sobą” jest wiele). Myślę jednak, że punktem centralnym jest chęć zmiany czegoś w sobie/rozwój/przyrost (w przeciwieństwie do szukania źródła problemu/rozwiązania na zewnątrz – zatem w mojej opinii pracą nad sobą nie będzie zgłębianie teorii spiskowych, czy oddawanie się ideologiom skupiającym się na tym, że moje problemy istnieją dlatego, bo generuje je jakaś inna grupa osób).
W pisze:
pt sty 18, 2019 4:17 am
Zakładam, że intelektualizacja jest zła a próby zrozumienia, choćby w sposób pokrętny, kwalifikują się jako praca nad sobą.
Ja akurat nie użyłam określenia intelektualizacja tylko racjonalizacja, ale co do zasady mogę wyjaśnić tyle, że nie „jest zła” bo sama w sobie jest po prostu jakimś zjawiskiem psychologicznym, ale jeśli stanowi mechanizm obronny (a w takim znaczeniu jej użyłam) i się jej biernie poddamy to będzie to w jakiś sposób ograniczające dla self/ja/ego czyt. mało rozwojowe, zatem rzeczywiście nie mieści się w moim rozumieniu „pracy nad sobą”.
Osoby z „SZO najczęściej przejawiają pozabezpieczny styl przywiązania, charakteryzujący się stosowaniem strategii dezaktywacyjnych, nazywany przywiązaniem unikającym. Określony styl przywiązania warunkuje funkcjonowanie jednostki w sferze poznawczej, emocjonalnej i behawioralnej, wpływając na całościowy wzorzec osobowości osoby schizoidalnej. Matki osób unikających (z powodu własnych cech podmiotowych lub w odpowiedzi na specyficzne cechy temperamentalne dziecka) prawdopodobnie wycofywały się z kontaktu, kiedy wyrażało ono potrzebę bliskości, rzadko dążyły do fizycznego kontaktu z dzieckiem oraz przejawiały więcej złości oraz mniej pozytywnych emocji niż matki dzieci przywiązanych w sposób bezpieczny.
W późniejszym okresie, osoba dorosła całkowicie zaprzecza swojej potrzebie bliskości i więzi, pozostając pełną dystansu wobec świata społecznego (Król-Kuczkowska, 2008), unikając zależności oraz hamując wszelkie nieprzyjemne myśli i bolesne wspomnienia związane z figurą przywiązania. Taka strategia, nazywana obronnym wykluczeniem, ma na celu zapobiec ewentualnemu antycypowanemu odrzuceniu ze strony bliskiej osoby. W obliczu sytuacji zagrażającej osoby unikające silnie dystansują się od źródła cierpienia, zarówno w aspekcie poznawczym, jak i behawioralnym; badania wykazują jednak, że dzieje się tak tylko na świadomym poziomie. Również doświadczanie poszczególnych emocji osób unikających różni się od doświadczania ich przez osoby przywiązane w sposób bezpieczny lub pozabezpieczny, ale stosujących strategie hiperaktywacyjne. Wykazano na przykład, że osoby unikające odczuwają emocję, którą można określić jako „zdysocjowaną złość” (Mikulincer, 1998). Jednostka nie jest świadoma odczuwanej złości, ale ma tendencję do projektowania wrogości na otoczenie i odczuwania silnego nieprzyjemnego pobudzenia fizjologicznego. Okazuje się, że obronna projekcja własnych nieakceptowanych cech na inne osoby z otoczenia jest często stosowana przez osoby unikające i ma duże znaczenie dla utrzymywania się zniekształconego obrazu
siebie oraz innych osób, a także dla wzmacniania podziału między self a innymi ludźmi. Wiele z symptomów przypisywanych SZO znajduje swoje wyjaśnienie w opisanych wyżej mechanizmach dotyczących systemu przywiązania. Lęk przed bliskością i zależnością, strach przed odrzuceniem oraz problemy z regulacją emocjonalną, tak charakterystyczne dla osób schizoidalnych, mogą mieć swoje źródło w unikającym stylu przywiązania i stosowanych strategiach dezaktywacyjnych.” Za Cierpiałowska, Soroko „Zaburzenia osobowości. Problemy diagnozy klinicznej”
Życie jest straszne, a potem się umiera.

W
Posty: 626
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Cześć, jestem Wyleczony

Postautor: W » sob sty 19, 2019 7:52 pm

„Noo, nie prawda”

Ten pierwszy, mój akapit to cyniczna hiperbola. Za to mamy przykład niefortunnie nieudanego przepływu emocjonalnego ładunku przez używane przez nas w tym momencie medium. Co, jak uważam, tylko wzmacnia moje prośby o konkretne i szczegółowe adresowanie i wyjaśnienia budzących wątpliwości wypowiedzi.


„W, moja wypowiedź wiązała się z wyrażeniem zainteresowania postem autora wątku, ...”

Twoja uwaga dotyczyła osób trzecich, w ich obecności, i dotyczy ich emocjonalnych motywów. Gdyby to było zwykłe forum towarzyskie uznałbym ją za nieładne zachowanie, ale to nie jest zwykłe forum towarzyskie.
Nie chodzi o punktowanie kogokolwiek ani o oksfordzką debatę ale o otwarte i bezpośrednie odnoszenie się do innych osób i do tego co napisali.


„Po pierwsze nic nie mówiłam o ogólnym potępieniu, ...”

Sugerujesz w kontekście pracy nad sobą, że „duma, czy poczucie nobilitacji z posiadania cech schizoidalnych” są w jakiś sposób niewłaściwe. Po pierwsze mam wątpliwość czy trafnie dostrzegasz dumę i poczucie nobilitacji, po drugie akceptowanie i doszukiwanie się mocnych stron w cechach, które kształtują czyjeś całe życie i są ..nieusuwalne, ja uznaję za prawidłową pracę nad sobą. Dlatego potrzebne jest tutaj dokładniejsze określenie jakie cechy uznamy za „schizoidalne”, może uznajesz za cechy schizoidalne np. skłonność do depresji albo brak motywacji, ja nie, dla mnie są to skutki posiadania cech s., jeśli natomiast mówimy o np. „niezainteresowanie pochwałami i krytyką”, albo „pochłonięcie introspekcją”, albo „niewrażliwość wobec norm społecznych”, czy nawet „okazywanie chłodu emocjonalnego, dystansu lub spłaszczonej uczuciowości” to trudno, przynajmniej mi, uznać ja za jednoznacznie negatywne, nie posiadające pozytywnego czy praktycznego wymiaru i niegodne akceptacji, szczególnie jeśli pełnią jakąś realną, bieżącą funkcję.


„wydaje mi się, że próbujesz łapać mnie za słówka”

Łapię za to co mam przed oczami.


„co jest znacznie poniżej Twoich umiejętności prowadzenia rozmowy”

Wiesz, że tego typu zagrywki nie działają na schizoidów?


„W, ja Tobie to nic nie muszę.”

Zgadzam się z tym całkowicie. Z tym, że to był taki zwrot, podkreślający, że spełnienie warunku (w tym przypadku prowadzące do wyjaśnienia postaw kobiet) nie leży po mojej stronie. Jeśli źle użyłem tego zwrotu, to będziesz musiała mnie poprawić, albo przynajmniej wytknąć mi błąd.


„Nie mam jakichś najlepszych skojarzeń z hasłem „archetypiczne wzorce” ...”

Może niezupełnie prawidłowo posługuję się pojęciem „archetyp” i samo „typ” byłoby lepsze. Z pewnością archetypicznymi wzorcami pasującymi do OS będą jacyś pustelnicy albo mnisi (wśród tych są różne typy). Brzmi ekstremalnie? może, w kontekście obecnej kultury z pewnością, jednak tacy ludzie istnieją i istnieje masa kulturowej i filozoficznej literatury dot. takiego życia i jego wartości. Do tematu „ciekawych materiałów” wrzucałem coś o stoikach, albo współczesnych nomadach (miałem gdzieś filmik o dziewczynie samotnie żyjącej w jurcie, zdaje się w Kanadzie, ale gdzieś mi się zgubił). Zaraz wrzucę kolejne opracowanie Starduska, można się w nim doliczyć trzech „typów”: jeden reprezentowany przez omawianą fikcyjną postać, niezalecany, ale jak widać wart książki, filmu i opracowania, jeden prezentowany przez ..filozofię Starduska. Jego samego można potraktować jako trzeci wzór.
Sam podążam zdecydowanie w kierunku pustelnictwa, ale dość słabo mi to wychodzi.
Wnioski tutaj wyciągam z własnego rozumu i doświadczenia, jakoś trudno mi sobie wyobrazić solidnego schizoida, który po dniu zapieprzenia w obsłudze klienta wiezie gromadkę dzieci i zrzędzącą żonkę do galerii handlowej (chyba, że jest na mocnych psychotropach, ale wtedy nie powinien prowadzić).


„Obawiam się, że analizy wyparcia emocji może się podjąć raczej specjalista w bezpośrednim kontakcie”

W takim razie zostawmy specjalistom stwierdzanie, że mamy do czynienia z racjonalizacją, intelektualizacją, czy z byle czym. Warunkiem stwierdzenia racjonalizacji jest obrona i nielogiczność, intelektualizacji – obrona, jeśli nie możesz określić czy doszło do obrony to tylko rzucasz słowa na wiatr, albo usilnie próbujesz dowieść czegoś, czego dowieść nie możesz.


„Pod wpływem Twojej nieco zadziornej wypowiedzi ...”

Czyli, jeśli dobrze rozumiem, twierdzisz, że niezbyt tłumne uczęszczanie przez schizoidów na terapie oraz niska ich skuteczności wynikają z lęków (a nie np. z braku czegoś sensownego do zaproponowania przez terapeutę i jego metodę) i te lęki sprawiają, że intelektualne wysiłki takiego schizoida na forum muszą być intelektualizacją lub racjonalizacją. Dobrze rozumiem?


„Przez pracę nad sobą rozumiem różnego rodzaju próby zmiany swojej sytuacji ...”

Ogólnie nie mogę się nie zgodzić z tym fragmentem. Tylko zamiast próbowania powiedziałbym o dążeniu do zmiany. Zaliczam do takiej zmiany również zaprzestanie wprowadzania niekorzystnych zmian. Zwróć też uwagę, że środowisko życia ma duży wpływ na możliwości wprowadzania zmian, wliczając w to wpływ na zasoby psychologiczne. Na tym problem polega czy możesz wprowadzić zmiany czy nie. Gdyby każdy mógł swobodnie wprowadzać zmiany w swoim życiu to połowa psychologii i 3/4 materiałów samopomocowych nie istniałyby.
Czy takie zmiany nie prowadzą do bardziej stabilnego, bezpiecznego funkcjonowania?
Niezupełnie rozumiem co to jest „pozorne bezpieczeństwo”, to musi oznaczać, że istnieje jakieś realne zagrożenie, tak? cóż to za zagrożenie? że przykrość i codzienne funkcjonowanie będą jeszcze gorsze?
Zresztą sama napisałaś, że niezupełnie wiesz, w którym kierunku prowadzić własne funkcjonowanie. W moim przekonaniu każdy z OS musi sam się określić, czy raczej jest introwertykiem z problemami i bliżej mu do normalnego introwertyzmu, czy lepiej mu będzie po pustelniczej „schizoidalnej stronie mocy”, ale wtedy trudno żeby demonizował własną schizoidalność.
Niewłaściwe podejście może się skończyć tak:
(zwracam uwagę na wspomnienie w tej historii lęków)
https://www.nytimes.com/2006/11/21/heal ... 1case.html


„zgłębianie teorii spiskowych”

Nie wiem czy to aluzja do czegoś konkretnego czy tylko tak sobie.


„oddawanie się ideologiom skupiającym się na tym, że moje problemy istnieją dlatego, bo generuje je jakaś inna grupa osób”

Masa problemów, których ludzie doświadczają, wytwarzanych przez innych ludzi, jest przeogromna. Urodzenie się z cechami nie należącymi do „spektrum przeciętności” czy jakiegoś „spektrum akceptowalności” silnie predysponuje do doświadczenia takich problemów (np. w wielu przypadkach kolor skóry czy przynależność etniczna). Jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy? wynik pecha na loterii genetycznej całkowicie samodzielnie za to odpowiada?
To czy mogę obwinić moje środowisko życia za jego jakość, owszem, zależy od tego, jaki mam wpływ na tą relację ze swojej strony, ale co w sytuacji gdy mój wpływ na to jest ograniczony? Jeśli OS jest u mnie przyczyną np. anhedonii i braku motywacji czy nie mam prawa wypominać mojemu środowisku życia, że oferuje mi tylko monotonne zapieprzenie prowadzące mnie do depresji i ochoty na wskoczenie pod rozpędzoną ciężarówkę?


„Osoby z „SZO najczęściej przejawiają pozabezpieczny styl przywiązania ...”

Według tego wykształcenie się unikającego stylu przywiązania odpowiada za lęki w dorosłym życiu. Poza tym to jakieś pomieszanie z poplątaniem parę zdań o OS a reszta o osobach z unikającym stylem przywiązania. Identyfikujesz się z tym?
O problemem z rozszerzoną na dorosłych teorią stylów przywiązania już kiedyś wspominałem. Jeśli ludzie tworzą różne więzi, z różnymi stylami zarówno w dzieciństwie jak i dorośli, w danym momencie życia i w trakcie całego jego trwania, to teoria opierająca się na założeniu tworzenia/dominacji jednego stylu przywiązania przez całe życie po prostu pada na pysk. Nawet jeśli w przypadku zaburzonych dominuje pojedynczy styl to nie masz podstawy do stwierdzenia w którą stronę działa przyczynowość – styl jest przyczyną zaburzenia czy odwrotnie.
https://jonathannorton.wordpress.com/20 ... hotherapy/
https://www.psychologytoday.com/ca/blog ... d-no-steak
https://thepsychologist.bps.org.uk/volu ... ent-theory

A co powiesz o wspomnianej na górze teorii sztywnego „false self”?
Powinienem założyć ankietę z pytaniem z którą teorią się identyfikujecie.
No i oczywiście te lęki najważniejsze, lęki wszędzie. Lęk jest naturalną reakcją na zagrożenie czy przykrość. Najpierw musisz udowodnić, że lęk faktycznie się objawia a potem, że trwale dotyczy nieistniejącego zagrożenia .
Wiem kiedy odczuwam lęk, jeśli go odczuwam, takie emocje są dla mnie przeważnie dość intensywne i wyraźnie przykre. Ja nie mam wątpliwości, że w moim przypadku za OS stoi nadwrażliwość.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość