jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Ogólnie o osobowości schizoidalnej.
osa
Posty: 10
Rejestracja: sob sie 11, 2018 2:05 pm

jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: osa » sob sie 11, 2018 2:29 pm

Witajcie :D znalazłam się tu ze względu na podejrzenie u pewnej bliskiej mi osoby (choć niekoniecznie z wzajemnością bliskiej :lol: ) posiadania osobowości schizoidalnej i tak sobie myślę, że możecie mi pomóc. Chciałabym go zrozumieć i się do niego zbliżyć na akceptowalną przez niego odległość, co biorąc pod uwagę moją wylewność i szybkie przyzwyczajanie się do ludzi, wychodzi mi tragicznie :roll: Osoba ta przekazała mi wiele sygnałów, które wskazują, że może posiadać ten typ osobowości (skłonność do samotnictwa, niechęć do ludzi poza wybranymi jednostkami, wyjątkowo racjonalno-logiczne podejście do świata, nieprzyzwyczajanie się do ludzi i brak trwałych związków damsko-męskich, osłabianie kontaktu po okazywaniu przeze mnie ciepłych uczuć i próbie zbliżenia emocjonalnego, ogólny dystans do spraw materialnych tego świata, minimalizm ubraniowy i życiowy). Moja diagnoza może być na wyrost, niemniej jednak intuicja układa mi wszystkie elementy w jedną całość i dotarłam do osobowości schizoidalnej. Proszę Was zatem Drodzy o pomoc - co Was skłoniłoby do nieodrzucenia i niewycofania się z relacji z drugim człowiekiem, któremu na Was zależy.

Iluminacja

Re: jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: Iluminacja » wt sie 14, 2018 2:40 am

.
Ostatnio zmieniony wt sie 21, 2018 10:51 pm przez Iluminacja, łącznie zmieniany 2 razy.

zima
Posty: 292
Rejestracja: ndz mar 27, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Malbork
Kontakt:

Re: jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: zima » wt sie 14, 2018 2:18 pm

Nie wydaje mi się, żeby osa chciała go zmienić, zresztą nikogo nie da się ani nawet nie powinno zmieniać pod siebie. W sumie masz trochę racji w tym, że nie zrobi się z niego uczuciowa maskotka, niemniej można próbować, bo kto nie ryzykuje, ten nie żyje i nie uczy się z nowych doświadczeń. Poza tym, że każdy przypadek jest inny, może w tym akurat się uda.
Osa, moim zdaniem mogłabyś spróbować być dla niego przyjacielem, okazać mu dużo zrozumienia, ale absolutnie nie możesz być nachalna. Po sobie wiem, że nachalność działa mocno odpychająco, nie tylko na schizoidów, ale na nich chyba jednak najbardziej. Za to pozostałe zachowania są całkiem na miejscu. Schizoid potrzebuje raczej dużo czasu, żeby się z kimś oswoić, więc zalecam też cierpliwość. No i na koniec, tak jak już gdzieś tu pisałam - albo się uda, albo się nie uda. Grunt to próbować.

osa
Posty: 10
Rejestracja: sob sie 11, 2018 2:05 pm

Re: jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: osa » wt sie 14, 2018 4:10 pm

Droga Iluminacjo dziękuję za Twój głos rozsądku, jest dla mnie ważny, równoważący moje skłonności. Ale też chcę powiedzieć, na usprawiedliwienie :roll: , że nie chodzi mi o to by go zmieniać ani broń Boże robić z niego słodkiego przytulaka (w końcu przecież podoba mi się jego obecny styl bycia :D ). Nie wiem sama czego chcę, szczególnie mając świadomość tego o czym piszesz, ale ja go po prostu polubiłam. Na pewno jest prawdą to, że mimo "niebezpiecznych" sygnałów nie uciekłam, wynika z pewnego rodzaju mojej skłonności do masochizmu i wchodzenia w czarne, ciemne piwnice, żeby się z nich potem wydostawać :mrgreen: ale chęć podjęcia tego ryzyka jest silniejsza ode mnie. Choć pomysł z psem jak najbardziej trafiony!

Tobie droga Zimo dziękuję za rady, będę się do nich ich stosować :D (rozumiem że chodzi o postawę "lubię Cię, akceptuję takim jaki jesteś i jak chcesz pogadać to dawaj cynk" :wink: )

Iluminacja

Re: jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: Iluminacja » śr sie 15, 2018 2:17 am

 
Ostatnio zmieniony śr sie 22, 2018 5:22 pm przez Iluminacja, łącznie zmieniany 1 raz.

Iluminacja

Re: jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: Iluminacja » śr sie 15, 2018 2:28 am

  
Ostatnio zmieniony śr sie 22, 2018 5:24 pm przez Iluminacja, łącznie zmieniany 2 razy.

anulacja
Posty: 8
Rejestracja: ndz sie 05, 2018 12:49 pm

Re: jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: anulacja » śr sie 15, 2018 8:58 am

A ja się dołączę do zdania Iluminacji. Nie jestem może tego tak pewna ale mi też się trochę wydaje, że o ile na razie twierdzisz, że nie chcesz go zmieniać to w przyszłości bardzo możliwe, że tak właśnie się stanie. Na początku być może tego nie widać - jest ta faza zauroczenia, fascynacji, druga osoba jawi się w samych superlatywach (pomimo widocznych na pierwszy rzut oka pewnych zgrzytów). Ale z czasem uważam, że jednak ten brak czułości z jego strony i dystans fizyczny jak i emocjonalny zacznie Ci przeszkadzać, i to bardziej niż myślisz. Sama napisałaś, że jesteś osobą wylewną, łatwo przywiązującą się i okazującą uczucia. Według mnie oznacza to, że jesteś uczuciową i towarzyską osobą. Więc podsumowując, reprezentujecie 2 skrajnie osobne światy, których nie da się ze sobą pogodzić. Prędzej czy później, ktoś musiałby się po trochu dostosowywać, żeby to przetrwało. Chyba, że świadomie zgodzilibyście się na takie życie, że niby jesteś z nim ale każdy żyje w swoim świecie czego Ci nie życzę.
u pewnej bliskiej mi osoby (choć niekoniecznie z wzajemnością bliskiej )
Tu też sobie odpowiedz sama sobie. Jak długo się znacie? Czy on dał Ci jakikolwiek sygnał, że jest Tobą choć minimalnie zainteresowany? Czy dał kiedykolwiek do zrozumienia, że Cię lubi?
Nie wiem sama czego chcę, szczególnie mając świadomość tego o czym piszesz, ale ja go po prostu polubiłam. Na pewno jest prawdą to, że mimo "niebezpiecznych" sygnałów nie uciekłam, wynika z pewnego rodzaju mojej skłonności do masochizmu
Wynika z tego na to, że po prostu się w nim zauroczyłaś jak na razie (skoro sama piszesz, że nie wiesz czego chcesz to zaczynam wątpić, żeby to było jakieś bardzo głębokie uczucie). Wcześniejsze pisanie, że nie chcesz go broń boże zmieniać, że Ci pasuje jak jest wydaje mi się to potwierdzać. Postawa typowa dla tego stanu, no on ma niby wady ale jakby tego nie dostrzegam, to się jakoś rozwiąże, jakoś to będzie, uda się nam itd.

To nie tak, że uważam, że na pewno Ci się nie uda. Po prostu tak mówi głos rozsądku - że lepiej nie pchać się w tą znajomość dalej, niż to konieczne. Chociaż możesz i również próbować - szansa zawsze jakaś jest. No i nie wiadomo w sumie do końca czy na 100% mamy tu do czynienia ze schizoidem czy przyczyna jego zamknięcia jest inna.

zima
Posty: 292
Rejestracja: ndz mar 27, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Malbork
Kontakt:

Re: jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: zima » śr sie 15, 2018 11:36 am

Osa, no tak nie całkiem o to mi chodzi, bo jak pozwolisz mu samemu zagadywać, kiedy będzie chciał, to nie zagada nigdy :P Raczej mam na myśli, żebyś rozmawiała z nim na początku o jakichś neutralnych rzeczach (w tym wspólnych zainteresowaniach), żadnej erotyki, nawiązań do romantycznych uczuć, bo możliwe, że jako osoba nieufna przybierze postawę obronną wobec kogoś, kto nie jest mu jeszcze bliski. Nie wyciągaj go na jakieś wypady we dwoje, chyba że dopiero później, kiedy będziesz widziała, że jest już Tobą zainteresowany. Cos w ten deseń.

Iluminacja, moim zdaniem nic na siłę, partner sam musi chcieć się zmienić, nie można go do tego zmuszać, bo może to przynieść opłakane skutki. To nie może wynikać z tego, że kobieta chce, tylko z tego, że facet widzi, że potrzebuje się zmienić albo pozostać takim, jakim jest (może to zauważyć sam, bez słów). Zresztą wiem, jak wygląda to zmienianie na siłę, człowiek się jeszcze bardziej upiera przy swoim, a jak już się zmieni (tak było w przypadku mojej osoby), to nagle przestaje się partnerowi podobać. Owszem, człowiek w związku się zmienia, ale z własnej woli i w tych kwestiach, w których jest w stanie to zrobić. O 180 stopni się nie obróci i rozsądna osoba o tym wie. I nie tylko kobiety próbują zmieniać facetów, ale i odwrotnie, wierzysz w to czy nie. I dalej jestem zdania, że schizoidzi są warci związku, bo to nie jest wcale najgorszy typ osobowości ani najtrudniejszy do ogarnięcia. Kwestia przypadku.

x809
Posty: 28
Rejestracja: wt lis 24, 2015 12:00 am

Re: jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: x809 » śr sie 15, 2018 8:14 pm

Nie wiem na ile to będzie przydatne, ale postanowiłem podzielić się paroma refleksjami, które być może okażą się użyteczne.
Przy czym, uznałem, że raczej nie ma sensu skupiać się na optymistycznych scenariuszach, ponieważ - jak podejrzewam - te już zdążyłaś sama sobie wyobrazić (nie krytykuję Cię za to jakby co, jest to zrozumiałe). Dlatego będę bardziej skupiał się na zagrożeniach i raczej czarnych wizjach.

Kolejna sprawa - jeśli dobrze zrozumiałem nie wiemy na 100% czy on ma osobowość schizoidalną, ale ponieważ odezwałaś się akurat na takim forum, to aby móc pójść w jakimś konkretnym kierunku i napisać coś konkretnego, dalej będę pisał tak, jakby faktycznie coś takiego miał (i to raczej zakładając głębszy przypadek).

Jeszcze profilaktycznie dodam, że to wszystko co tutaj napisałem, to jedynie moje własne przemyślenia, spostrzeżenia, nie jest to żadna prawda absolutna i w taki sposób należy to postrzegać.

Tyle wstępu.

***

Tutaj będzie mocno pesymistycznie... mam nadzieję, że inni forumowicze nie poczują się urażeni.

Więc... być może to już wiesz skoro zainteresowałaś się tym tematem, ale warto zdawać sobie sprawę, że zaburzenie osobowości to nie jest cecha typu niebieskie oczy, ekscentryczny sposób bycia czy ciekawe rysy twarzy. To jest po prostu rodzaj upośledzenia, utrwalonych nieprawidłowych wzorców myślenia, postrzegania, nieprawidłowych zachowań itd. I osobowość schizoidalna nie jest tu ani lepsza ani gorsza od innych zaburzeń jak osobowość psychopatyczna, narcystyczna, borderline itd. Celowo zrobiłem tu zestawienie z zaburzeniami, które zazwyczaj budzą u ludzi negatywne skojarzenia... W skrócie chodzi o to, że... nie, to nie jest nic dobrego.

***

Oprócz tego warto cały czas pamiętać, że my sami mamy jedynie częściowy wpływ na przebieg relacji. I to akurat nie wynika w żaden sposób z jego zaburzenia. On też jest człowiekiem jak inni i jeśli nie pojawi się jego sympatia do Twojej osoby, nie poczuje, że chciałby spędzać z Tobą czas itd., to nie będzie Twoja wina, nie będzie to wynikać z tego, że zrobiłaś coś źle, coś powiedziałaś lub nie, że nie jesteś "wystarczająco jakaś" itd. Taka sytuacja może być przykra, ale wtedy jedyne co można zrobić to zaakceptować taki stan rzeczy. Niby jest to oczywiste, ale napisałem o tym dla równowagi, aby nie odlecieć w jakimś jednym "wyspecjalizowanym" kierunku (czyli np. zrzucać wszystko na zaburzenie lub obwiniać siebie samego/samą) tracąc ogólny ogląd sytuacji.

***

Jeśli dobrze zrozumiałem Twój post, to wspomniany mężczyzna nigdy nie był w trwałej relacji damsko-męskiej. Wiem, że może się wydawać, że "przecież z nim jest wszystko w porządku", on jest po prostu samotnym ekscentrykiem i nigdy nikogo nie chciał. Pewnie jest to po części prawda. Ale nie ma co się czarować - po części jest zapewne tak, że inne osoby szybko wyczuwały, że on nie nadaje się do znajomości. Czyli to co inne kobiety odstraszało, było sygnałem ostrzegawczym, Ciebie nie odepchnęło, a może nawet przyciągnęło.
Wspomniałaś o swoich skłonnościach masochistycznych. Często jest tak, że ludzie z różnymi zaburzeniami przyciągają się. Czyli w pewnym uproszczeniu:
- "normalni" znajdują sobie "normalnych",
- jeśli ktoś "normalny" trafi na kogoś mocno zaburzonego, to po prostu szybko się orientuje, że ta druga osoba nie za bardzo się nadaje do relacji i nic z tego nie wychodzi lub taka znajomość szybko się kończy,
- ale jeśli trafią na siebie dwie mocno "zaburzone" osoby to... może zacząć im się wydawać (albo przynajmniej jednej z nich), że właśnie znaleźli "boczną furtkę na życie" i zaczyna się jakiś rodzaj układu/relacji/czegoś i - niestety - zwykle nie jest to układ dobry dla żadnej strony (czyli to nie jest zdrowa, partnerska, zaspokajająca potrzeby obu stron relacja).

Często takie osoby dobierają się na zasadzie dopełnień np. osobowość zależna - narcystyczna albo właśnie... schizoid-masochistka.

***

Jak być może zdążyłaś się zorientować osoba schizoidalna postrzega dwa przeciwstawne "zagrożenia" odnośnie otoczenia:
- że będzie ono zimne, niereagujące czyli "emocjonalnie puste",
- że będzie ono pochłaniające, ingerujące, przez co utracą oni swoją indywidualność i niezależność.

Czyli takie osoby znajdują się pewnym sensie "między młotem, a kowadłem". Najogólniej chodzi o to, że osoby takie pragną zbliżenia kiedy czują się odizolowane, ale kiedy takie zbliżenie następuje, to nie są w stanie go przyjąć i często same pod wpływem nagromadzonego napięcia odrzucają drugą stronę.
Więcej na ten temat, można znaleźć np. tutaj:
http://www.psychoterapia-silesia.org.pl ... yklad9.pdf (od strony 18 na skanie, 28 w PDF-ie, tam zaczyna się dział o osobowości schizoidalnej)

Często więc takie osoby szukają raczej płytkich, niezobowiązujących relacji, z których można się łatwo wycofać. Często te relacje mają charakter czysto seksualny, ale niekoniecznie. Chodzi głównie o to, że ideałem (w praktyce niemożliwym do osiągnięcia) dla schizoida jest sytuacja, w której jednocześnie są w relacji i... są poza nią. Stąd na przykład decyzja o wejściu w stały związek jest dla takich osób czymś bardzo trudnym. Często, nawet kiedy już uda im się uformować względnie trwałą relacje (co już samo w sobie nie jest łatwe), wolą pozostawać przy niesformalizowanych relacjach typu konkubinat czy nawet koleżeństwo, zamiast dążyć do oficjalnego związku czy tym bardziej do małżeństwa.

***

Wydaje mi się, że podstawową trudnością w takiej znajomości może być utrzymanie równowagi. Warto docenić, że chcesz włożyć wysiłek, chcesz lepiej zrozumieć swój obiekt sympatii, nawet - jeśli dobrze rozumiem - do pewnego stopnia dostosować się do niego i do jego indywidualnych braków. To wszystko jest bardzo pozytywne i w dużym stopniu pokazuje Twój stosunek do niego, ale... Tu jest też pewna pułapka, w którą można wpaść.

Prawdopodobnie w takiej sytuacji istnieje już pewna dysproporcja w zaangażowaniu i być może w poczuciu pewności siebie. I teraz jeśli druga osoba nadal będzie próbowała zbliżyć się do schizoida (przy jego oporze), a ten w końcu "ulegnie" (w znaczeniu: biernie zgodzi się na kolejne kroki), to istnieje obawa, że te dysproporcje z czasem pogłębią się jeszcze bardziej. Czyli osoba "zbliżająca się" będzie stawać się jeszcze mniej pewna siebie (wzmacniając swój lęk przed opuszczeniem, który będzie z czasem głównym motywem do "tkwienia w relacji"), a schizoid będzie tą pewność siebie pochłaniał (widząc, że na coraz więcej może sobie w relacji pozwolić) stając się "nadmuchaną, kruchą bańką". Nadmuchaną, ponieważ ta nabyta pewność siebie jest pozorna - w rzeczywistości taka osoba przeżywa w środku te same stany co wiele lat temu i granica pomiędzy przeszłością, a obecną sytuacją jest bardzo cienka. Jak być może dostrzegłaś... jest to klasyczny związek masochistyczny. Mniej więcej w taki sposób powstają relacje schizoid-masochistka, które można znaleźć w literaturze fachowej (i pewnie nie tylko takiej). Nie jest to coś czym warto się "chwalić"...
W najczarniejszym scenariuszu taka sytuacja może skończyć się tak, że jedna osoba (zbliżająca się) z czasem - mówiąc metaforycznie - odda wszystkie swoje karty jakie miała, zostanie "całkiem naga", nie zorientowawszy się, że ta druga nawet "nie zaczęła gry".

Myślę, że bardzo mądrą rzecz napisała w innym wątku użytkowniczka umarlazkotami pisząc o potrzebie choćby minimalnego dostosowania się do drugiej osoby. Jeśli po drugiej stronie nie widać choćby minimalnej elastyczności w tym zakresie, to... no cóż... niezależnie od tego czy wynika to z braku umiejętności/możliwości czy ze świadomej woli - to nie jest relacja partnerska i dopóki to się nie zmieni nią nie będzie. Oczywiście nie znaczy to, że z takiego punktu nie ma żadnego wyjścia, ponieważ sytuacje z czasem mogą ulegać zmianie. Chciałem jedynie pokazać potencjalne zagrożenie, które niekoniecznie wynika ze złej woli, którejkolwiek ze stron.

***

Wiem, że napisałem dużo pesymistycznych wizji, więc na koniec spróbuję napisać coś dla równowagi. Jeśli przeczytałaś to wszystko i nadal nie zmieniłaś zdania, że chcesz spróbować pogłębić tą znajomość, to to co przychodzi mi do głowy:

- nie traktuj go jak "kosmity" lub kogoś "niezwykłego", może się okazać, że znacznie lepszy "efekt" może przynieść pokazanie, że to zupełnie normalne i zwyczajne, że utrzymujesz z nim kontakt (i Wasz kontakt też jest zwyczajny),

- unikaj bezpośredniego okazywania uczuć np. przez słowa albo prezenty, jeśli kiedykolwiek dojdziecie do takiego poziomu to dużo lepiej mogą się sprawdzić najbardziej podstawowe formy jak dotyk, sama fizyczna obecność czy ton głosu,

- zamiast próbować znaleźć co możecie razem robić, zainteresuj się jak spędza czas samemu i spróbuj się do niego dołączyć nawet jako bierny obserwator,

- nie próbuj nakłaniać go do zacieśniania kontaktu z innymi ludźmi (np. chodzenie do knajp, klubów jeśli tego nie lubi, spotykania w większym gronie itd.) - jeśli to jest dla Ciebie nieakceptowalne, to prędzej czy później może się to okazać barierą nie do pokonania,

- nie oczekuj bezpośrednich deklaracji uczuć, może się okazać, że polubienie Cie może znaczyć dużo więcej niż wyznanie wielkiej <tu dziwne słowo na M>,

- stosuj raczej wzmocnienia pozytywne niż negatywne, zamiast "ganić", krytykować za dystans/chłód, staraj się wyłapywać momenty kiedy dystans się naturalnie zmniejszył (ale lepiej nie opisuj tych zdarzeń jako jakieś niezwykłe doznania, bo możesz go tym wystraszyć),

- nie próbuj go "zwabić", "uwieść" licząc na przejęcie inicjatywy, że on sam do Ciebie zagada, zaprosi Cię gdzieś itd., to się prawdopodobnie nie stanie nigdy, a może wręcz wywołać odwrotny efekt (odsunięcia się, lub zniechęcenia), znacznie lepiej może sprawdzić się potraktowanie go od początku jak równą sobie osobę "na identycznych prawach",

- nie próbuj zasłużyć na uczucie (tym co robisz, tym co dajesz) - jeśli widzisz, że dysproporcja w zaangażowaniu staje się niebezpiecznie duża, to znaczy, że to nie jest dobra relacja.

I jeszcze na koniec jeden link, który czasem się wala po tym forum, a który według mnie jest bardzo wartościowy:
https://opoka.org.pl/biblioteka/I/IP/ob ... ku_04.html

osa
Posty: 10
Rejestracja: sob sie 11, 2018 2:05 pm

Re: jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: osa » śr sie 15, 2018 11:14 pm

Iluminacja pisze:
śr sie 15, 2018 2:28 am
osa pisze:
wt sie 14, 2018 4:10 pm
Jak wyżej napisałem, w poście do Zimy, oczywiście chodzi Ci o jego zmianę , tylko o tym jeszcze nie wiesz. Teraz jest dla ciebie tak słodko podniecający i intrygujący – to dobry początek na pewno, lecz co potem? Związek ewoluuje z czasem, pojawia się potrzeba czułości, bezpieczeństwa, pewności że ktoś nie zostawi nas na lodzie i zostanie z nami do końca(nie ważne że brzmi to naiwnie i dziecinnie). Co dalej z uczuciami, słowami miłymi, bliskością, mówieniem ‘’kocham’’ itp.? Teraz nie jest ci to potrzebne ale w końcu zacznie i wtedy możesz natknąć się na niewzruszony głaz. Ciekawa jaka będzie Twoja mina jak będziesz chciała się przytulić do faceta a on Ci powie, że jest za gorąco i głowę zawracasz.
Iluminacjo, możesz mieć w tym dużo racji, chociaż się przed tym wzbraniam, ale tak, im większa bliskość i zaangażowanie tym większe marzenia. Słysząc głosy rozsądku często nie przyjmuję ich do wiadomości i mam zawsze naiwną nadzieję, że to co fioletowe można rozdrapać i stanie się zielone mówiąc w przenośni. Ale będąc tego świadoma i tak w większości przypadków siadam do tej rosyjskiej ruletki :roll: .
anulacja pisze:
śr sie 15, 2018 8:58 am
Wcześniejsze pisanie, że nie chcesz go broń boże zmieniać, że Ci pasuje jak jest wydaje mi się to potwierdzać. Postawa typowa dla tego stanu, no on ma niby wady ale jakby tego nie dostrzegam, to się jakoś rozwiąże, jakoś to będzie, uda się nam itd.


Oj tak Anulacjo, tu opisałaś dokładnie stan mojego umysłu
zima pisze:
śr sie 15, 2018 11:36 am
Osa, no tak nie całkiem o to mi chodzi, bo jak pozwolisz mu samemu zagadywać, kiedy będzie chciał, to nie zagada nigdy :P Raczej mam na myśli, żebyś rozmawiała z nim na początku o jakichś neutralnych rzeczach (w tym wspólnych zainteresowaniach), żadnej erotyki, nawiązań do romantycznych uczuć, bo możliwe, że jako osoba nieufna przybierze postawę obronną wobec kogoś, kto nie jest mu jeszcze bliski.
Zimo, dzięki:) dyskusje emocjonalne odstawić (chociaż gdzieś czytałam, że elementem "walki" z cechami osobowości schizoidalnej może być właśnie nazywanie uczuć/emocji, ale rozumiem też że największym lękiem napawają emocje związane z bliskością i relacją z drugim człowiekiem, więc tych należy unikać?)
x809 pisze:
śr sie 15, 2018 8:14 pm
Nie wiem na ile to będzie przydatne, ale postanowiłem podzielić się paroma refleksjami, które być może okażą się użyteczne.

***

Jak być może zdążyłaś się zorientować osoba schizoidalna postrzega dwa przeciwstawne "zagrożenia" odnośnie otoczenia:
- że będzie ono zimne, niereagujące czyli "emocjonalnie puste",
- że będzie ono pochłaniające, ingerujące, przez co utracą oni swoją indywidualność i niezależność.

Czyli takie osoby znajdują się pewnym sensie "między młotem, a kowadłem". Najogólniej chodzi o to, że osoby takie pragną zbliżenia kiedy czują się odizolowane, ale kiedy takie zbliżenie następuje, to nie są w stanie go przyjąć i często same pod wpływem nagromadzonego napięcia odrzucają drugą stronę.

***

- unikaj bezpośredniego okazywania uczuć np. przez słowa albo prezenty, jeśli kiedykolwiek dojdziecie do takiego poziomu to dużo lepiej mogą się sprawdzić najbardziej podstawowe formy jak dotyk, sama fizyczna obecność czy ton głosu,

***

I jeszcze na koniec jeden link, który czasem się wala po tym forum, a który według mnie jest bardzo wartościowy:
https://opoka.org.pl/biblioteka/I/IP/ob ... ku_04.html
X809, bardzo mi pomogłeś swoją wypowiedzią, dzięki, zastanawia mnie to co napisałeś o "wewnętrznej walce" (pragnienie bliskości i izolacji), choć bezsensownie jest generalizować, to rozumiem, że osoba z os. schizoidalną pragnie bliskości tylko coś wewnątrz niej na jej osiągniecie nie pozwala i dlatego ucieka? (natomiast nie jest to tak proste, że ona w rzeczywistości nie potrzebuje innych ludzi?)
..prezent już był...wszystko stracone :roll:
Oblicza lęku znam i potwierdzam, że ten fragment jest bardzo wartościowy.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: umarlazkotami » czw sie 16, 2018 11:15 am

x809 pisze:
śr sie 15, 2018 8:14 pm
I teraz jeśli druga osoba nadal będzie próbowała zbliżyć się do schizoida (przy jego oporze), a ten w końcu "ulegnie" (w znaczeniu: biernie zgodzi się na kolejne kroki), to istnieje obawa, że te dysproporcje z czasem pogłębią się jeszcze bardziej. Czyli osoba "zbliżająca się" będzie stawać się jeszcze mniej pewna siebie (wzmacniając swój lęk przed opuszczeniem, który będzie z czasem głównym motywem do "tkwienia w relacji"), a schizoid będzie tą pewność siebie pochłaniał (widząc, że na coraz więcej może sobie w relacji pozwolić) stając się "nadmuchaną, kruchą bańką".
Miałam coś w ten deseń napisać, ale x809 mnie uprzedził i bardzo mądrze i trafnie ujął obraz sytuacji.
Osa - abstrahując już od arcyciekawego obiektu Twojej uwagi i pomijając, czy jest on schizoidalny czy jakikolwiek inny, to dziwi mnie, że tak mocno dewaluujesz i pomniejszasz w tym wszystkim swoją osobę, próbując dostosować się i sprostać oczekiwaniom kogoś innego, rezygnując przy tym ze swoich potrzeb.
Pytasz się tutaj o sposoby 'jak się zbliżyć do schizoida' jakbyś szukała patentu na innego człowieka, a nie jesteś zainteresowana, jak i czy ta relacja zaspokoi Twoje potrzeby i oczekiwania (nie mówię o patologicznym masochizmie). Nie masz wymagań względem niego? To błąd. Po pierwsze wymagania i oczekiwania wobec innych świadczą o naszym poczuciu wartości i o tym, że jesteśmy sami dla siebie cenni i wartościowi i wiemy, co jest, czy tam co powinno być, dla nas dobre. Po drugie, jeśli komuś choć trochę zależy na naszej osobie, potrafi dokonać wysiłku jakiejkolwiek zmiany. Schizoid też. Oczywiście ma on swoje granice, ale pewna elastyczność jest możliwa. W relacji każdy człowiek (a schizoid to też człowiek) powinien dać swój wkład i włożyć jakąś pracę i fakt, że ktoś jest schizoidalny nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Taka osoba może Ci pewnych rzeczy dać mniej, inne rzeczy może dać w innym, może nie tak efektownym opakowaniu, ale nie powinna być bierna. Schizoid, gdy mu na kimś zależy, potrafi odwzajemnić zainteresowanie, uchylić do siebie furtkę.
Wiesz, zdrowy człowiek ma taki odruch, że jak wyciągnie do czegoś rękę i poczuje ból, to automatycznie ją cofa. I jest to naturalny, zdrowy mechanizm. Odrzucenie, lekceważenie z zasady bolą, ewentualnie dają sygnał, że nie dostajemy reakcji zwrotnej na nasze zainteresowanie, więc nasza inwestycja czasu, uwagi, energii psychicznej idzie w próżnię. Zastanów się, dlaczego traktujesz tak sama siebie wykazując taki masochistyczny mechanizm. Masochizm jest zajebisty w łóżku, oczywiscie z zaufanym partnerem, tak jest się przyjemnie zeszmacić( albo poznęcać się nad kimś) natomiast w życiu warto o siebie zadbać aby dostawać od innych to, co nas będzie budowało, rozwijało, a nie niszczyło i eksploatowało.
I tak jeszcze na marginesie - jesteśmy interesujący i atrakcyjni dla innych, gdy mamy jakiś swój kręgosłup, określone granice, wiemy czego chcemy, mamy swoją włąsną tożsamość. Gdy ktoś jest jak plastelina i formuje się masochistycznie pod oczekiwania innych, zupełnie rezygnując z siebie, zwyczajnie przestaje być interesujący, bo to nudne, płytkie, nieautentyczne. Pewność siebie innych jest rajcująca. Przynajmniej dla mnie.

Gbur
Posty: 641
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: Gbur » pt sie 17, 2018 3:52 am

umarlazkotami pisze:
czw sie 16, 2018 11:15 am
x809 pisze:
śr sie 15, 2018 8:14 pm
I teraz jeśli druga osoba nadal będzie próbowała zbliżyć się do schizoida (przy jego oporze), a ten w końcu "ulegnie" (w znaczeniu: biernie zgodzi się na kolejne kroki), to istnieje obawa, że te dysproporcje z czasem pogłębią się jeszcze bardziej. Czyli osoba "zbliżająca się" będzie stawać się jeszcze mniej pewna siebie (wzmacniając swój lęk przed opuszczeniem, który będzie z czasem głównym motywem do "tkwienia w relacji"), a schizoid będzie tą pewność siebie pochłaniał (widząc, że na coraz więcej może sobie w relacji pozwolić) stając się "nadmuchaną, kruchą bańką".
Miałam coś w ten deseń napisać, ale x809 mnie uprzedził i bardzo mądrze i trafnie ujął obraz sytuacji.
Zgadzam się z tym, że post x809 jest bardzo wartościowy. Poleciłbym jeszcze ten temat: viewtopic.php?f=2&t=2 bo jest w nim zawartych dużo przydatnych informacji.
O ile NAPRAWDĘ chcesz mu pomóc [autorko tematu], to proces tworzenia więzi z osobą z os jest chyba najlepiej opisany w materiałach dla psychoterapeutów.
Gdy ktoś jest jak plastelina i formuje się masochistycznie pod oczekiwania innych, zupełnie rezygnując z siebie, zwyczajnie przestaje być interesujący, bo to nudne, płytkie, nieautentyczne. Pewność siebie innych jest rajcująca. Przynajmniej dla mnie.
Z tym się akurat trochę nie zgodzę. Jeżeli to ma być zdrowa relacja, a w założeniach taka ma być - to raczej bycie dla kogoś "rajcującym" nie jest odpowiednią motywacją do jej nawiązania. To taka hedonistyczna ciekawość, która kiedyś się wypali. I raczej ciekawość bez zobowiązań.
Natomiast owszem, wydaje mi się, że przebić się przez tą schizoidalną skorupę może tylko osoba dojrzała - przy której schizoid nie będzie miał wrażenia, że jeżeli się otworzy i pokaże te wszystkie swoje emocje i traumy to ją tym przytłoczy i zniszczy, albo ona ucieknie. I w drugą stronę - da mu poczucie bezpieczeństwa, że wtedy ona nie zniszczy schizoida, który jej zaufał. I jednocześnie będzie na tyle silna by potrafiła te emocje i traumy wziąść na siebie i je rozwiązać bez uszczerbku dla siebie. Inaczej na którymś etapie to się rozleci.
Przynajmniej ta mi się wydaje.
osa pisze: choć bezsensownie jest generalizować, to rozumiem, że osoba z os. schizoidalną pragnie bliskości tylko coś wewnątrz niej na jej osiągniecie nie pozwala i dlatego ucieka?
Wewnętrznie - ciągła oscylacja pomiędzy ogromną potrzebą bliskości, a ogromnym strachem przed pochłonięciem przez tą drugą osobę (i brakiem doń zaufania).
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: umarlazkotami » pt sie 17, 2018 9:04 am

Gbur pisze:
pt sie 17, 2018 3:52 am
Gdy ktoś jest jak plastelina i formuje się masochistycznie pod oczekiwania innych, zupełnie rezygnując z siebie, zwyczajnie przestaje być interesujący, bo to nudne, płytkie, nieautentyczne. Pewność siebie innych jest rajcująca. Przynajmniej dla mnie.
Z tym się akurat trochę nie zgodzę. Jeżeli to ma być zdrowa relacja, a w założeniach taka ma być - to raczej bycie dla kogoś "rajcującym" nie jest odpowiednią motywacją do jej nawiązania. To taka hedonistyczna ciekawość, która kiedyś się wypali. I raczej ciekawość bez zobowiązań.
A jakie są pierwsze motywacje do tworzenia relacji? Dynamika związku opisana przez mądre psychologiczne głowy (Sternberg) wyznacza po kolei: namiętność, intymność, zaangażowanie.
Czyli na początku, w pierwsze fazie zapoznania, musi w drugim człowieku coś być dla nas pociągającego, i tu chodzi też o kwestie osobowościowe, nie tylko o ładne cycki. Wzajemna ciekawość siebie i namiętność jest czymś, co przyciąga i zespala i jest naturalnym, pierwszym etapem znajomości. A czy owa znajomość przejdzie na dalsze levele intymności i zaangażowania/zobowiązania, to już zależy od wielu czynników.


Gbur pisze:
pt sie 17, 2018 3:52 am
Natomiast owszem, wydaje mi się, że przebić się przez tą schizoidalną skorupę może tylko osoba dojrzała - przy której schizoid nie będzie miał wrażenia, że jeżeli się otworzy i pokaże te wszystkie swoje emocje i traumy to ją tym przytłoczy i zniszczy, albo ona ucieknie. I w drugą stronę - da mu poczucie bezpieczeństwa, że wtedy ona nie zniszczy schizoida, który jej zaufał. I jednocześnie będzie na tyle silna by potrafiła te emocje i traumy wziąść na siebie i je rozwiązać bez uszczerbku dla siebie. Inaczej na którymś etapie to się rozleci.
Przynajmniej ta mi się wydaje.
What?! Osoba dojrzała znajdzie dla siebie dojrzałego partnera, który się na nią otworzy i wejdzie z nią w dojrzałą interakcję uczuciową , a nie będzie się cackać z czyjąś schizoidalną skorupą, bo bycie w relacji na zasadach matka - dziecko nie będzie dla niej odpowiednie, bo to nie jej poziom. Przebijać 'schizoidalną skorupę' lubią osoby które same boją się bliskości i schizoid im ów bezpieczny dystans zapewnia, bądź masochistycznie lubią być odrzucane.
Poza tym, osoba 'dojrzała' nigdy nie będzie brała na siebie ciężaru czyichś traum i emocji. Czym innym jest przyjacielska pomoc w związku, a czym innym obarczanie kogoś swoimi 'traumami'. Jesteśmy od dawna dorośli i wymogiem dorosłości jest pracować nad sobą, aby inni mieli z nami w miarę znośny żywot, a nie jak przyklejeni rodzice niańczyli nasze traumy i je na dodatek 'rozwiązywali'. Nie można wymagać, aby inni nas terapeutyzowali i byli naszymi opiekunami. Bliska relacja dla schizoida może być zbawienna, może uruchamiać w nim jakieś nowe pokłady emocjonalne (pozytywne i negatywne), ale to on sam musi pracować nad sobą w tym wszystkim, a nie robić z siebie przed kims pacjetna. Jezu, jesteśmy od dawna dorośli.
I co to znaczy: " I jednocześnie będzie na tyle silna by potrafiła te emocje i traumy wziąść na siebie i je rozwiązać bez uszczerbku dla siebie. Inaczej na którymś etapie to się rozleci." ? Znaczy ten drugi, 'dojrzały' człowiek ma być filarem wszystkiego, bo biednemu schizoidowi nogi się rozjeżdżają? Uważam, że skurwysyństwem jest zrzucać tyle odpowiedzialności na innego człowieka. Można mieć wzajemną wyrozumiałość do swoich słabości, wspierać się, być przyjacielem, ale są granice wykorzystywania swoich ułomności do zrzucania winy i odpowiedzialności na innych. Schizoid też musi być filarem, bo w relacji dwójki osób filary są dwa.

Gbur
Posty: 641
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: Gbur » pt sie 17, 2018 2:32 pm

Użyłem słowa "pomoc", bo w związki nie bardzo wierzę. Bo schizoid nie da osobie nieschizoidalnej tego, czego ona potrzebuje. I mogą skończyć się tak: viewtopic.php?f=7&t=122
umarlazkotami pisze:
pt sie 17, 2018 9:04 am


I co to znaczy: " I jednocześnie będzie na tyle silna by potrafiła te emocje i traumy wziąść na siebie i je rozwiązać bez uszczerbku dla siebie. Inaczej na którymś etapie to się rozleci." ? Znaczy ten drugi, 'dojrzały' człowiek ma być filarem wszystkiego, bo biednemu schizoidowi nogi się rozjeżdżają?
Ależ taką właśnie rolę pełni psychoterapeuta.
Bliska relacja dla schizoida może być zbawienna, może uruchamiać w nim jakieś nowe pokłady emocjonalne (pozytywne i negatywne), ale to on sam musi pracować nad sobą w tym wszystkim, a nie robić z siebie przed kims pacjetna. Jezu, jesteśmy od dawna dorośli.(...)
Uważam, że skurwysyństwem jest zrzucać tyle odpowiedzialności na innego człowieka. Można mieć wzajemną wyrozumiałość do swoich słabości, wspierać się, być przyjacielem, ale są granice wykorzystywania swoich ułomności do zrzucania winy i odpowiedzialności na innych. Schizoid też musi być filarem, bo w relacji dwójki osób filary są dwa.
Nigdzie nie napisałem, że schizoid nie ma nad sobą pracować. Ale potrzebne jest zrozumienie drugiej osoby. Nie da się zrobić wszystkiego, nie da się stworzyć więzi zaufania z drugim człowiekiem bez udziału drugiego człowieka, to absurdalne.

"Zrzucanie winy i odpowiedzialności" to trochę takie ogólniki. [a o winie w kontekście tego co pisałem nic nie było]. Jaką odpowiedzialność ponosisz za rozwijane od dzieciństwa mechanizmy psychologiczne odnoszące się do innych ludzi ? Możesz je opanować? Jeżeli odczuwasz silny lęk przed drugą osobą związany w tym, że ona wejdzie Ci na głowę i jest zagrożeniem dla Twojej suwerenności - ale teoretycznie wiesz, że ten lęk wynika z pewnych mechanizmów związanych z zab. os. ,to jako odpowiedzialna osoba co zrobisz - zaufasz sobie,własnym emocjom, , teorii, wpadniesz w nerwicę, czy się rozerwiesz na strzepy i zniszczysz? Ile w takiej sytuacji ("gdy biednemu schizoidowi rozjechały sie nóżki") zależy od reakcji i zrozumienia tej drugiej osoby?

Oczywiście można udawać, że problemu nie ma, ale czy skurwysyństwem nie jest też, gdy schizoid spierdala paląc za sobą mosty, a druga osoba nie do końca rozumie co się stało, albo tym bardziej - gdy pozoruje powód rozstania ?
Piszę z własnego doświadczenia.
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: jak zbliżyć się do osoby z os. schizoidalną na akceptowalną odległość?

Postautor: umarlazkotami » pt sie 17, 2018 10:31 pm

Gbur pisze:
pt sie 17, 2018 2:32 pm
Ależ taką właśnie rolę pełni psychoterapeuta.
Psychoterapeuta ma płacone z naszego prywatnego portfela, tudzież NFZ, za każdą godzinę unoszenia i borykania się z naszymi ciekawymi traumami i emocjami, a po skończonej pracy ma na nas wywalone i wraca do własnego życia. I jest to relacja formalna, do której ma on dystans, a emocje jakie się pojawiają w takiej relacji nie są dla nikogo krzywdzące, ani obciążające, nie odbierają nikomu przestrzeni życia. (i terapeuta nie zawsze jest tak super dojrzały, bywa różnie, ten kto zna temat wie jak to jest). I jest to ok, w gabinecie psychologa można sobie pozwolić na wiele. Powyżej toczyłą się jednak dyskusja o relacjach osobistych, prywatnych, więc nie wiem, jaki ma sens przywoływanie tutaj argumentu relacji formalnej z jakimś terapeutą. Bo traktowanie partnera jak swojego terapeutę to ostre przegięcie.
Gbur pisze:
pt sie 17, 2018 2:32 pm
Jaką odpowiedzialność ponosisz za rozwijane od dzieciństwa mechanizmy psychologiczne odnoszące się do innych ludzi ? Możesz je opanować? Jeżeli odczuwasz silny lęk przed drugą osobą związany w tym, że ona wejdzie Ci na głowę i jest zagrożeniem dla Twojej suwerenności - ale teoretycznie wiesz, że ten lęk wynika z pewnych mechanizmów związanych z zab. os. ,to jako odpowiedzialna osoba co zrobisz - zaufasz sobie,własnym emocjom, , teorii, wpadniesz w nerwicę, czy się rozerwiesz na strzepy i zniszczysz? Ile w takiej sytuacji ("gdy biednemu schizoidowi rozjechały sie nóżki") zależy od reakcji i zrozumienia tej drugiej osoby?
Odpowiedzialności za dzieciństwo nie ponoszę, ale za swoją dorosłość już tak. I mogę zostawić siebie ukształtowaną przez to zjebane dzieciństwo, płakać nad sobą latami, chować się przed światem, obarczać sobą innych i wymagać, aby inni ludzie i świat traktowali mnie wybrednie i delikatnie, bo jestem tak niefortunnie zdeformowana nie ze swojej winy i w ogóle odpierdolcie się bo jestem biedny schizoid, który ma jednocześnie pretensje, że do świata nie pasuje. Można traktować swoje problemy i ułomności jako pewien rodzaj wymówki i usprawiedliwienia przed biernością, nie podejmowaniem zmiany, a można potraktować je jako materiał do częsciowej naprawy. Bo tu już nawet nie chodzi o efekty, lecz o samo nastawienie. Zmiany w życiu psychicznym to proces, na który trzeba lata, a który w zasadzie trwa całe życie. I ja w wieku 36 lat nadal ponoszę sromotne porażki (choć mam też małe sukcesy), ale staram się jednak pracować nad sobą, bo szkoda mi kurwa umierać jako takie zdeformowane dziecko-ofiara, które na dodatek obciąża ludzi wokół.
A co do 'zrozumienia' drugiej osoby, to powtórzę - czym innym jest zrozumienie, wyrozumiałość, przyjacielska pomoc, a czym innym 'branie na siebie czyichś traum i rozwiązywanie ich' o czym wyraźnie pisałeś w poprzednim poście.
Gbur pisze:
pt sie 17, 2018 2:32 pm
Oczywiście można udawać, że problemu nie ma, ale czy skurwysyństwem nie jest też, gdy schizoid spierdala paląc za sobą mosty, a druga osoba nie do końca rozumie co się stało, albo tym bardziej - gdy pozoruje powód rozstania ?
Skurwysyństw to jest chyba tyle na świecie, ile ludzi, bo każdy ma jakiś patent na swoje, więc nie ma się co licytować. Zresztą my sami też jesteśmy narażenie na skurwysyństwa innych, tutaj szala się równoważy. Ja uważam, że chodzi bardziej o to, aby próbować cokolwiek uzdrawiać, a nie zaslaniać się znowu swoimi 'skurwysyństwami' jak darmową wejściówką do świata nibylandii.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość