Wydzielone z: Czy dobrze czujecie się w swojej roli?

Tu trafiają wiadomości usunięte z innych działów.
Iluminacja

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: Iluminacja » sob kwie 07, 2018 11:38 pm

umarlazkotami pisze:
sob kwie 07, 2018 5:02 pm
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
Dlaczego ’’wszyscy’’ tu myślą, że chcę im pomóc?
Może dlatego:
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
Chory/zaburzony umysł, nie rozpoznaje dobrej dla siebie drogi bo jego percepcja i sposób myślenia jest właśnie zaburzone.
Gdybym miał sprawczą moc, nie pytał bym się osoby chorej/zburzonej czego chce, tylko zrobił to co sam uznaję za stosowne wobec niej .
...… gdybym ją miał – ale nie mam. Deifikacja drugiego człowieka jest ‘’dobra’’ tylko dla bezradnych członków sekt. Jak miał bym kogoś ‘’zbawiać’’ i ratować, to zaczął bym od siebie. Rada, wsparcie, zrozumienie, może empatia, to nie to samo.
Sprawa hotaru to zwyczajny przypadek nie obierałem sobie żadnego ‘’celu do dręczenia’’, miałem zacząć właśnie od Ciebie, lecz jej wypowiedź akurat była ostatnia więc do niej nawiązałem nie chcąc cofać się do poprzednich wątków. W sumie to źle brzmi… że chciałem zacząć, tak jak bym miał coś złego na myśli i kierowały mną niskie pobudki. To nie moja wina, że hotaru pisze i myśli bez sensu, tak samo jak rzeczony 40 latek, szukający rozwiązania problemu którego faktycznie nie potrafi ustalić, bo to o czym pisze nie jest jego głównym problemem : ‘’Jeśli wytrwacie w moim Słowie, to istotnie jesteście moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.’’ J8:32 - to Jezus powiedział a nie ja jak by co :lol: . Jak coś można zmienić jeśli się nie widzi błędów w swym myśleniu i postrzeganiu?
Nie interesują mnie neutralne tematy, ale sami ludzie, to oni mnie ciekawią czy raczej zawartość ich umysłów, sposobu myślenia, sposobu wypaczania rzeczywistości, emocje, reakcje i cała resztą związana z ludzką psychiką i ogólnie umysłowością. Przyjmijmy, że grzebanie w umysłach to moja pasja – choć sam ludzi nie lubię raczej( nie szukaj tym logiki). Miałem wiele pasji, ta jest stała – człowiek to fascynujący wszechświat do poznawania. Drugim powodem dlaczego to robię jest realizacja swej natury, sprawia mi to przyjemność, satysfakcję , jest też w tym jakiś wyższy sens zmieniania świata na lepsze – powiedzmy, że udoskonalanie aktu kreacji. Analiza i zrozumienie drugiego człowieka wymaga wiele wysiłku intelektualnego i psychicznego, zaangażowania i to realnego a nie udawanego, czasami to spore wyzwanie.

Nie mam schizoidalnej postawy. Chyba to dość wyraziście widać.
umarlazkotami pisze:
sob kwie 07, 2018 5:02 pm
Jeśli ktoś żyje w jaskini i nie umie z niej wyjść, bo się boi, brak mu umiejętności i narzędzi, nie wie jak, czy też to jeszcze nie jego czas, to żadnymi perswazjami go stamtąd nie wyciągniesz. Jak ta jaskinia mu się znudzi, czy będzie niewygodą, sam zacznie poszukiwać drogę do wyjścia. Mnie osobiście jakoś byt innych, jakikolwiek jest, nie przeszkadza, dopóki nie narusza moich granic.
Taki ktoś stopniowo degraduje się, demoralizuje, coraz mocniej wypacza i z czasem nie będzie już w stanie nic samemu zrobić, nawet jak by chciał. To nie jest tak, że po iluś latach nagle coś go olśni i ruszy. Człowiek z czasem słabnie, kostnieje, coraz trudniej o zmiany i wyjście z jaskini. Jest pewien punkt w którym ktoś jest już zdany jedynie na pomoc innych bo sam nie jest już w stanie wyjść z własnego bagna. Podejrzewam ,że ten 40 latek i którym wspominaliśmy jest takim przypadkiem.
umarlazkotami pisze:
sob kwie 07, 2018 5:02 pm
No chyba, że są tutaj zupełni ślepcy, totalnie zdesperowani, może Ci zaufają i pokażesz im tę drogę do światłości. Może ktoś tu potrzebuje silnego kopa urojonego boga. Piszę poważnie.
Chyba nie doceniasz ludzkiego zaślepienia i ludzkiej desperacji - na szczęście, w przypadku os desperacji jest mało a zaślepienie jest ładnie opakowane w dość wysoki poziom intelektualny tym samy też nie rzuca się w oczy.
Zaufanie ? Eeee no to mi nie jest do niczego potrzebne, to jest wręcz obciążające psychicznie. Wolę wytykać błędy w myśleniu niż angażować się w jakieś tam zaufanie. Kopa zawsze chętnie sprzedam bynajmniej nie z powodu złośliwości. Moje doświadczenie netowe mówi mi, że ludźmi z pewnymi problemami trzeba wstrząsnąć i obejść się brutalnie( czasami subtelnie i delikatnie, nie ma ogólnej zasady) Ogólnie, nigdy nie miałem potrzeby by ludzie mi ufali - co dziwne, zawsze mi ufają... :o Akceptacja też nie jest mi potrzebna.
umarlazkotami pisze:
sob kwie 07, 2018 5:02 pm
Nie udawaj, że nie widzisz tego kija w mrowisko, który sam włożyłeś i którym cały czas szturchasz. Nie szkoda Ci energii na to, na ogniskowaniu się na innych i podsycaniu ognia? (dziwne jak na schizoida, nawet byłego)
Dla mnie takie zabiegi są zbędne. Idę po popcorn, siadam i oglądam to przedstawienie z boku.
Widzę, zawsze to widzę, zawsze tak się działo, kiedyś, kiedy działałem na forach lub na czatach. Taka reakcja wcale mnie nie dziwi. Jestem dość kontrowersyjny, dziwny, zawsze wzbudzam żywiołowe emocje, od szczerej nienawiści do entuzjazmu i fascynacji - ja nawet się nie staram takim być, wystarczy że piszę to co myślę( faktycznie to co piszę tutaj sam cenzuruję bo nawet osobowość schizoidalna mogła by nie przetrawić moich wypowiedzi). Mam też nieco inną, zmienioną świadomość od przeciętnego człowieka, to też pewnie widać lub będzie widoczne - to nie ma związku z zaburzeniami żadnymi. Ale nie, nie jestem zajebisty i wspaniały, prowadzę smutne nędzne życie,to co mam cenne jest tylko w moim umyśle.
Nudzi mnie pisanie o mnie, wyjdzie na to że cały świat kręci się wokół mnie. Jestem tu, by skupiać swoja uwagę na innych a nie na sobie a my tu robimy sobie delikatną wiwisekcję mnie samego. Rozumiem jednak że to taka konwencja, rozeznania się z kim ma sie do czynienia i czy warto mnie już teraz znienawidzić, czy jeszcze poczekać z tym :lol: Coś w stylu pokaż swoją gębę to i ja Ci pokaże( ta gęba Gombrowiczowska) Ja swej nie pokaże, nie jestem tu osobą, a świadomym umysłem.
umarlazkotami pisze:
sob kwie 07, 2018 5:02 pm
No dobra, to przejdźmy do sedna, bo ja jestem człowiekiem małej wiary i dopóki palca nie włożę gdzie trzeba, to nie uwierzę. Ty tak na poważnie z tym 'pozbyciem się'? Znaczy jak grzybicę stóp? (nie że sarkazm, ale podejrzliwość).
Bo jakoś nie widzę, abyś się tu z ludźmi zaprzyjaźniał, wręcz przeciwnie (czyli nadal dystans ). Po drugie, skoro os już Ci nie doskwiera, dlaczego nie używasz życia gdzie indziej, tylko marnujesz czas na tych słabych, marnych schizoidów? To takie powołanie, dobry uczynek, misja życiowa, jakaś forma samarytanizmu? (to też jakoś mało schizoidalne) Bo ja cały czas tego nie ogarniam. Jak ja mam fajne życie, nawet przez moment, to mi szkoda czasu na podobnych mnie przegrywów z forum i zajmuję się swoimi sprawami, bo to ciekawsze. No ale ok, zasady współżycia społecznego zalecają wzajemną pomoc, uznaję to. I mała rewolucja w tej cmentarnej atmosferze, jaka tu zawsze ma miejsce, może przynieść coś nowego. Dlatego może pochwalisz się konkretami, jakimiś sukcesami, drogą do uzdrowienia. Jako były schizoid nie powinieneś mieć problemu z otwartością. Jak wygląda takie zdrowe życie? Twoje się rozumie. Bo na razie to są tylko moralizatorskie orgazmy.
Tak, na serio pozbyłem się os. Czasami w chwilach nostalgii myślę sobie czy nie lepiej jest jednak żyć z os - świat to nie koniecznie przyjemne miejsce a os daje pewne korzyści. Do tej pory istnieją we mnie obszary odpowiadające za os, trzymam je w budzie na krótkim łańcuchu, czasami wypuszczam, kiedy tego potrzebuję, kiedy zdecyduję, każe wracać w zamknięcie niebytu. Ale to ja decyduje czy chcę wyłączyć sobie emocje czy nie. Używam tego jak narzędzia. Ogólnie, mój świat, i świadomość nigdy nie kręciła się wokół os, pozbyłem się tego, kiedy faktycznie zaczęło mi to przeszkadzać w znalezieniu szczęścia i spełnienia. Zapytasz jak? Moje droga na nic Ci się nie przyda, jestem inny niż Ty. Ogólna zasada to to, by całkowicie złamać swoja psychikę, rozwalić umysł, połamać wszystkie połączenia, pozwolić się zrosnąć na nowo w kształcie jakim się pragnie. To jak skok na główkę w przepaść w oczekiwaniu, że po upadku wszystko dobrze się w głowie poprzestawia. To wręcz boli łamać własną osobowość i psychikę, nieprzyjemne doświadczenie. Znów pytanie ale jak? Rób na przekór sobie, zmuszaj się do pewnych działań, reakcji, myśli w kierunku obranego celu - może nim być drugi człowiek, ekspresja emocji, otwartość etc. Wiem, ogólnikowe frazesy, nie będę jednak tu pisał książki na ten temat. To tylko zarysowanie tematu.
Nie zamierzam się z nikim tu zaprzyjaźniać. Ani tu ani gdzie indziej ta niechęć wcale nie wynika z os jej istnienia lub braku, tylko z pewnych wymagań względem ludzi. Po za tym, przyjaźnić sie z człowiekiem z os :lol: daj spokój, to już lepiej najeść się tłuczonego szkła i zażyć tabletkę przeczyszczającą :lol: Ludzie z takim typem osobowości są ..... :roll: no cóż, nie napisze tego bo dopiero rozpęta się tu afera i mnie zlinczują :lol:
Ludzi zawsze trzymam na odpowiedni dystans, taki jaki jest mi wygodny, różny dla różnych ludzi to nie ma nic wspólnego z os.

Nie mam potrzeby być otwarty, to zarezerwowane jest tylko dla osób mi bliskich. Strzegę swej intymności w przeciwieństwie do innych. Sprawy osobiste są tylko dla tych z którymi mam bliskie relacje. A sukcesy po wyjściu z os ... no tak, były. Było pewne uwieńczenie , powiedzmy że związek. Jak powiedziałem, os nie jest jakimś moim centrum problemów, mam też inne. ale jak to w życiu, zawsze jakaś katastrofa musi się zdarzyć. Może to dziwne, ale po raz 3 powtarzam, świat nie kręci się tylko wokół zaburzeń. Czasami to jak łatanie dziurawego statku, łatasz jedną potężną dziurę, zadowolony nie zauważasz, że powstało kolejnych 10. :wink:

Zdrowe życie? tylko dlatego, że nie ma os ? Rozejrzyj sie wokół, ludzie mają kupę problemów, bolączek, stresów, użerania się z rzeczywistością i bez udziału os. Po ''ozdrowieniu'' świat jest tak samo kijowy jaki był, tylko inaczej to odczuwasz. :D
umarlazkotami pisze:
sob kwie 07, 2018 5:02 pm
Obserwacja innych? 'Inni' mogą mieć inne potrzeby ode mnie, więc to niemiarodajne. Dlaczego 'inni' i jakaś ogólna norma ma być mianownikiem, przez który mam wyznaczać siebie? Znam ludzi, którzy w 'miłości i bliskości' mają tak spartolone życie, że nie zaminiłabym się z nimi za milion dolarów w złocie. A znam ludzi, którzy są szczęsliwi, ale na swój włąsny sposób. 'Inni' są dla mnie wątpliwym wzorcem.
Nie jesteśmy jednolici jak worek ziemniaków, dlatego 'my', 'wszyscy', 'każdy', 'inni', tracą w tej dyskusji jako rzetelny argument.
Istnieją generalne potrzeby człowieka, już o tym pisaliśmy, przyrodzone do jego gatunku; potrzeba bezpieczeństwa, potrzeba akceptacji, potrzeba uczuć, potrzeba przynależności grupowej itp... Istnieje pewna norma przez którą możesz sobie wyznaczać kierunek , ogólnoludzka norma, no chyba że nie jesteś człowiekiem. To że znasz ludzi którym się wydaje, że żyją w stanie bliskość i miłości, to nie znaczy ze tak jest - ja tam nie znam żadnego szczęśliwego związku. Może dlatego że miłość i bliskość nie są wartościami trwałymi? Lub może ludzie imaginują sobie że coś czują? Nie znam ale słyszałem o samotnych i spełnionych ludziach pełnych pasji i radości z życia, na co dzień uśmiechnięci .... którzy łykają prozac, ukrywają depresję, w końcu wieszają sie w piwnicy na drzwiach garażu :lol: , a potem wszyscy dziwią sie dlaczego ? Był taki zadowolony i ''szczęśliwy'' :lol:
umarlazkotami pisze:
sob kwie 07, 2018 5:02 pm
Luz, ale to są oczywiste truizmy. Ja znam swoje schematy myślowe. Np wiązanie się z mniej 'idealnym' partnerem, bo taka relacja nie powoduje zbyt silnej więzi i intensywnych uczuć, proponowanie otwartego związku (znaczy z innymi na boku), aby umniejszyć status relacji, stwarzanie konfliktów, dewaluacja partnera, bycie arogancką i wiele innych sprytnie przemyślnych posunięć. To jest raczej proste w obsłudze, bo łatwe do obserwacji i kontroli. I jeśli natrafiam na kogoś, kogo odmówić sobie jednak nie chcę, potrafię wejśc w relację bez tych mechanizmów odstraszajacych i pozwolić sobie na dostępnośc. Myśli są łątwe w obsłudze, to żaden wyczyn. Gorzej z emocjami i ich kontrolą. Bo w moim przypadku doświadczenia 'miłości' i bliskosći, nie jest jakimś lekkim, rajskim stanem. To jak jedzenie lodów waniliowych, ale z kolcami. Mnie jest ciężko unieść stan bliskości i w nim wytrwac. I tak, ponoć emocje można ćwiczyć, zgadza się, ale każdy ma swój indywidualny zasób narzędzi do ich obsługi.
Os u kobiet wygląda inaczej niż u facetów z przyczyn oczywistych. To że traktujesz tak partnera a nie inaczej nie musi mieć większego związku z os, a jedynie z tym, że jesteś kobietą... kobiety ogólnie, potrafią być cynicznie wyrachowane, sukowate do potęgi, interesowne i wykorzystujące facetów do swoich celów, lub też używające ich do określonych zadań typu seks, remont domu, przyniesienie zakupów, żyrowanie kredytu co tam sobie jeszcze wymyślisz. Absurdem było by sprowadzanie wszystkiego do os. Czasem kobieta zwyczajnie chce z kimś być na jakiś tam dystans jej wygodny, a jak się jej znudzi to pozbywa się faceta i tyle. Tu nie ma czego analizować. Nie twierdzę że Ty taka jesteś, jedynie zaznaczam, że to że masz os nie znaczy, że t o ona o wszystkim decyduje co robisz w życiu. Nie z każdym chce się dzielić pełną bliskość, czasami tylko jakąś tam.
umarlazkotami pisze:
sob kwie 07, 2018 5:02 pm
Wciskasz tą samotność między cierpienie i pustkę, ale ma ona też inne konotacje, pozytywne. Będzie podzbiór ludzi, którzy umiejscowią samotność między spokojem i odpoczynkiem. Stronniczo to wszystko przedstawiasz.
Sam lubię samotność, to też nie jest wyznacznik os ani zaburzenia. Lubię jednak taki rodzaj samotności gdzie mogę przez jakiś czas sam zostać z swymi myślami mając pewność, że jest gdzieś obok mnie kochająca osoba i jeden przyjaciel :) Bez tego samotność to synonim pustki, nawet jak zapełnisz ją błyszczącymi doznaniami z życia. Mam wrócić do kwestii natury człowieka i urzeczywistniania jego rozwoju ?
umarlazkotami pisze:
sob kwie 07, 2018 5:02 pm
Jasne, że introwertyzm nie jest zaburzeniem, to tylko temperament, z którym się w miarę zdrowo żyje. Ale autyzm, to już, jak sam napisałeś, poważny deficyt niemożliwy wręcz do uzupełnienia. Specjalnie zestawiłam te dwa pojęcia obok siebie, bo czemu bliżej jest os? Czy każde os jest takie samo, nie ma różnych skali głębokości? Czy nie ma deficytów nie do naprawienia? Czy jest tylko 'chorobą', czy trwałą niepełnosprawnością, a może trochę jednym, a trochę drugim? Czy czasami nie manipulujesz oddzielając to, co niedoskonałe, od rdzenia Twojego wyobrażonego ideału, bo zwyczajnie nie godzisz się z tym, czego nie potrafisz zmienić i wchodzisz w jakaś pokrętną dezintegrację?
Sam do końca nie rozumiem czym jest os, wydaje mi się że to utrata łączności z swym głębszym wnętrzem, tam gdzie sa emocje, uczucia i zdolność otwierania się na drugiego człowieka i inne fajne psychiczne zabawki służące uwznioślaniu naszej marnej egzystencji. Jednak w każdym schizoidzie te pokłady i miejsca są, tyle że zamknięte lub z ograniczoną dostępnością. Przecież człowiek z os wcale nie jest do cna pozbawiony uczuć i emocji, to zawiera się w pewnej skali w zależności od jednostki i od płci. Do końca chyba nie wiadomo dlaczego powstaje os i czy jest wrodzona. Na pewno większa cześć powstaje przez niekorzystne środowisko rozwoju - tak jak w moim wypadku - być może to jedyna przyczyna. Na pewno łatwiej zmienić to co jest nabyte niż to co jest nam przyrodzone od początku. Różnica miedzy autyzmem, to chyba jest taka, że autyści są pozbawieni tej sfery całkiem, lub ona jest okropnie zniekształcona, czyli to problem nie samego dostępu do emocji jak u os ale braku możliwości ich czerpania z źródła. Z tego rozumowania wychodziło by, że autyzm to niepełnosprawność emocjonalna , bo czegoś brakuje, określonych funkcji lub są immanentnie zdegenerowane - kalectwo. Os natomiast to zaburzenie, czy jak tam wolisz, typ osobowości pozbawiony pewnych sprawności mentalnych.
W kwestii skalowania os i autyzmu. W przypadku os to skalowani jest łatwe do rozeznania i polegało by jedynie na stopniu łączności z sferą emocji od stopnia 0 do iluś tam – czyli to kwestia ilościowa a nie jakościowa. W przypadku autyzmu skalowanie będzie nieco inne, bo istnieją autyści zupełnie bez emocji z urwanym kontaktem z światem i ludźmi czyli skala 0 dalej nie ma tu nic do skalowania dalszego, bo albo sfera emocji jest albo jej niema wcale. Istnieją też tacy którzy w miarę sprawnie poruszają się w otoczeniu , jednak jak myślę, ich emocje są okrojone , ubogie, oni sami ich nie rozumieją i źle nimi się posługują, lecz mają w sobie sferę zasobów tych emocji, tyle że ona jak wspomniałem jest zdegenerowana , tym samym stopień degeneracji można swobodnie już stopniować w dowolnej skali, ale nadal te emocje i uczucia będą wypaczone i nie gdy nie przybiorą normalnej formy jak u zdrowego człowieka. Człowiek z os jest w stanie w pełni posługiwać się pełnym zestawem emocji , rozumieć je w pełni , odczytywać etc( ja jako przykład) Taka jest różnica, jak mi się wydaje. Nie obstaje za moimi tezami, że są poprawne.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: umarlazkotami » ndz kwie 08, 2018 12:33 pm

Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
Taki ktoś stopniowo degraduje się, demoralizuje, coraz mocniej wypacza i z czasem nie będzie już w stanie nic samemu zrobić, nawet jak by chciał. To nie jest tak, że po iluś latach nagle coś go olśni i ruszy.


A jakim sposobem Ty cudownie 'ozdrowiałeś'? Znaczy jestem cały czas wątpliwa w Twoje 'ozdrowienie', bo nawet jak na byłego schizoida masz dość silną ekspresję - to też Ci się tak samo zmieniło? Mnie osobiście Twoja ekspresja dość męczy, schizoidzi są bardziej stonowani.
No ale jak to nastąpiło? Jezus podał Ci ręke i Cie z czeluści na światło wyciągnął ?
W życiu następują czasem momenty, które są bodźcami przełomowymi (niekoniecznie spotkanie iluminacji jezusa na forum, który nas oświeca). Czasem życie stwarza potrzebę, którą aby zaspokoić, trzeba wyjść ze swojej strefy komfortu, pokonać lęki, przezwycieżyć słabości. Jak napisałam wcześniej, budują i rozwijają nas doświadczenia. Nóż na gardle leczy wiele lęków i oporów. Chętnie bym się podzieliła pragmatycznymi doświadczeniami, to byłoby bardziej miarodajne niż teoretyczne frazesy. No ale Ty jak widzę nie masz tu odwagi pokazać swojej symbolicznej twarzy, tylko chowasz się za 'świadomym umysłem'.
Czasem bywa, że ludzie całe życie żyją w swojej jaskini i nie potrafią inaczej. Nigdy nikogo na siłę nie wyciągniesz. A jak się degradują i jest recydywa, to znaczy, że są za mało odporni na ten świat i inaczej rady nie dają. Nie wszystko da się zmienić. Każdy ma inny kapitał, strukturę psychiczną, uwarunkowania genetyczne, żyje w innym środowisku. Nie ma omnipotencji na drugiego człowieka.
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
Jest pewien punkt w którym ktoś jest już zdany jedynie na pomoc innych
Pytanie, czy tej pomocy chce. I czy w takiej formie, jaką tu oferujesz. Przecież tu są zwiewne i delikatne jak puch osobowości, a Ty ich pocierasz papierem ściernym. Myślisz, że to dobry patent?
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
Jak miał bym kogoś ‘’zbawiać’’ i ratować, to zaczął bym od siebie. Rada, wsparcie, zrozumienie, może empatia, to nie to samo.
Nie no, to jeżdżenie sarkazmem po słąbszych, to zajebiste wsparcie i empatia. Nie wiem, po co Ci to. Ja takiej rozrywki w życiu nie potrzebuję.
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
miałem zacząć właśnie od Ciebie

ale ja nie jestem zainteresowana być Twoją zabawką do obróbki.
Poza tym, osobiście uważam, że pewnym wyznacznikiem, czy jakieś metody są sprawdzone, jest fakt, jak wygląda czyjeś życie. Dlatego pytałam. A jako że z samotności i braku sensu buszujesz po necie i leczysz trędowatych (i boty), aby poczuć spełnienie, no to sorry, dla mnie to mało wiarygodne. Do tego ze 'świadomym umysłem', ale bez twarzy. Normalnie kosiarz umysłów w masce.
Na serio nie spelniasz się w niczym innym poza netem? Pytam poważnie.
I dlaczego zakładasz będąc facetem hetero (tak?), że wiesz, co czują homoseksualiści i kobiety?
Dlaczego w ogóle zakłądasz, że tyle wiesz. Mnie to ciekawi. Jak to jest mieć słąby dostęp do swojej niewiedzy. Ilumiancje są łatwe w obsłudze (boty też), realni ludzie już mniej.
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
Nudzi mnie pisanie o mnie, wyjdzie na to że cały świat kręci się wokół mnie
Nudzi? Jak włąsna osoba może nudzić, tym bardziej kogoś z tak zajebistym strumieniem świadomości, którym nas tu łaskawie oświeca.<
Po prostu zasłaniasz się zainteresowaniem innych, bo nie chcesz pokazać siebie. To dość infantylny mechanizm.
Gdybym ja bała się z ludźmi rozmawiać jak z partnerami, nie potrafiła ich zaakceptować, tylko pouczała ich z góry, to by znaczyło, że jestem bardziej samotna i problemowa niż obecnie, bo takimi zabiegami tylko mocniej się od nich odgradzam.
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm

Nie znam ale słyszałem o samotnych i spełnionych ludziach pełnych pasji i radości z życia, na co dzień uśmiechnięci .... którzy łykają prozac, ukrywają depresję, w końcu wieszają sie w piwnicy na drzwiach garażu <E>:lol:</E> , a potem wszyscy dziwią sie dlaczego ?
To selektywne upraszczanie znowu. Ja znam ludzi, którym małżeństwo odebrało życie. Bycie w zwiazku czy solo, nie jest wyznacznikiem normatywnego szczęścia, tu chodzi o coś głębszego. Człowiek musi leczyć sam siebie po to, aby poczuł się dobrze sam ze sobą, jako odrębna jednostka, a czy będzie z kimś, czy sam, to już sprawa drugorzędna. Nie można i nie da rady sie zaspokajajać i uzdrawiać innymi.
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
Os u kobiet wygląda inaczej niż u facetów z przyczyn oczywistych. To że traktujesz tak partnera a nie inaczej nie musi mieć większego związku z os, a jedynie z tym, że jesteś kobietą... kobiety ogólnie, potrafią być cynicznie wyrachowane, sukowate do potęgi, interesowne i wykorzystujące facetów do swoich celów, lub też używające ich do określonych zadań typu seks, remont domu, przyniesienie zakupów, żyrowanie kredytu co tam sobie jeszcze wymyślisz
Hm? Dlaczego, jak się robi bardziej skomplikowanie, to uciekasz do tanich stereotypów?
Wiązanie się z mniej 'idelanym' facetem, aby nie osiągnąć zbyt silnej bliskosci, to sukowatość? ( z ideałem to umowny kolokwializm, wiadomo, że ideałow nie ma. tzn są, dopóki ich bliżej nie poznamy)
Lubię siebie i zawsze szanowałąm ludzi, co chyba nawet tutaj jest widoczne dość wyraźnie. I tu jest właśnie kolejny szkopuł w mętnej granicy, gdzie kończy się schizoid. Czym innym jest charakter (swój bardzo lubię), a czym innym psychiczne uwarunkowania.
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
Lubię jednak taki rodzaj samotności gdzie mogę przez jakiś czas sam zostać z swymi myślami mając pewność, że jest gdzieś obok mnie kochająca osoba i jeden przyjaciel
To jest bardzo ok. Też mi to odpowiada. Tyle, że jeśli owej kochajacej osoby nie ma, czy też nie będzie (ja też mam dość szczególną percepcję i kryteria doboru ludzi wokół siebie), to chciałabym czuć się sama ze sobą dobrze.

Męczy mnie już ta atmosfera tu trochę. Za gesto się robi.
Ostatnio zmieniony ndz kwie 08, 2018 6:31 pm przez umarlazkotami, łącznie zmieniany 1 raz.

Iluminacja

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: Iluminacja » ndz kwie 08, 2018 6:24 pm

umarlazkotami pisze:
ndz kwie 08, 2018 12:33 pm
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
Taki ktoś stopniowo degraduje się, demoralizuje, coraz mocniej wypacza i z czasem nie będzie już w stanie nic samemu zrobić, nawet jak by chciał. To nie jest tak, że po iluś latach nagle coś go olśni i ruszy.


A jakim sposobem Ty cudownie 'ozdrowiałeś'? Znaczy jestem cały czas wątpliwa w Twoje 'ozdrowienie', bo nawet jak na byłego schizoida masz dość silną ekspresję - to też Ci się tak samo zmieniło? Mnie osobiście Twoja ekspresja dość męczy, schizoidzi są bardziej stonowani.
No ale jak to nastąpiło? Jezus podał Ci ręke i Cie z czeluści na światło wyciągnął ?
To chyba jeden z takich momentów w których wypada opowiedzieć rozczulającą historię swego życia, by potwierdzić że ja to ‘’swój’’. Indagujesz mnie o to po raz kolejny. Zacznijmy zatem od środka mojej drogi. Pewnego dnia, postanowiłem wyjść z tej metaforycznej jaskini na światło dnia, czując, że potrzebuję czegoś więcej do szczęścia niż swój własny umysł, zainteresowania, pasje, książki itp. Brakowało w tym innych ludzi, ale nie jakichkolwiek – randomowych , tylko ludzi wyjątkowych, pasujących do mnie, faktycznej bliskości a nie plotek z chłopakami w pracy i gadaniu z rodzinką o niedzielnym obiedzie. W moim otoczeniu takich nie było. Poszukałem ich na czatach. Spotkałem na czacie o szczególnej tematyce pewną dziewczynę. Jako facet nigdy bym się nie zainteresował – zupełnie nie była w moim typie. Łączyły nas jedynie pewne szczególne zainteresowania w pewnej dziedzinie. Sama nawiązała kontakt, stało się coś dziwnego, jak by odczucie wzajemnego połączenia, ale nic z fascynacji i zauroczenia i tym podobnych głupot – wtedy jeszcze nie miałem ochoty na takie relacje. Nastąpił zadziwiający zbieg okoliczności, miała bardzo poważny problem z którym nie umiała sobie poradzić, który zagrażał jej życiu. Zaufała mi bardzo szybko(choć sama jest bardzo nieufna) Byłem pierwszą osobą na świecie która się o tym dowiedziała. Znałem się na tym doskonale, wiedziałem jak jej pomóc – chciałem jej pomóc. Wiedziałem że nikogo innego nie znajdzie do pomocy. Złożyła mi swoje życie w moje ręce, przyjąłem je biorąc za nią odpowiedzialność. Dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie na co ja się zapisałem i jakie będą tego konsekwencje dla mnie. Doszło do mnie, że pomocą nie będzie moja wiedza, umiejętności mentalne, empatia – tą pomocą będę ja sam jako człowiek – reszta to tylko dodatek. Wycofać już się nie mogłem, klamka zapadła. Musiałem dla niej złamać swoją psychikę, zmienić reakcje, szybko w sobie wygrzebać emocje, uczucia, troskę, chęć opieki, czułość, zainteresowanie. Tu pojawia się poważny problem – to nie mogło być udawane, sztuczne, odgrywane jak to robią schizoidzi, ja to musiałem czuć naprawdę. Musiałem jej stworzyć wrażenie strefy bezpiecznego komfortu, kokonu z emocji i troski jakimi ją otoczyłem. Musiała mi bezwzględnie ufać, zdać się na moją ocenę, na moje słowa i słuchać sugestii i rad. To wręcz psychiczne ubezwłasnowolnienie. Zamknięcie człowieka w klatce przyjaznego ciepła i filtrowanie tego co ma odczuwać i myśleć z otaczającej rzeczywistości. To było wielkie wyzwanie dla mnie – skok w przepaść na główkę. Zadziałało dlatego, że była w tym czysta bezinteresowność. Pomógł bym jej tak czy inaczej, nawet nie mając w tym interesu dla siebie. Nie myślałem że pomagając jej, faktycznie pomagam też sobie samemu. Ona też mi pomogła, samym swym byciem i odwzajemnieniem mojej troski. Była normlana, nie miała zaburzonej sfery uczuć, wręcz była z natury bardzo czuła, emocjonalna, empatyczna. Na zasadzie symetrii, lustra, musiałem być taki sam, bez tego nie mogła by mnie zaakceptować i być blisko – wtedy nie mógł bym jej pomóc. Kto by chciał słuchać się myślącej maszyny . Można powiedzieć, że to jak przeznaczenie, właściwy człowiek w właściwym czasie. Wtedy odzyskałem pełną łączność z sferą swych uczuć i emocji w bardzo szybkim tempie. Wszystko dobrze się skończyło, ma rodzinę faceta i normlane życie. Pomogła mi w tym też moja jasna świadomość, wgląd w swój własny umysł i inteligencja. Ale to już sam sobie zbudowałem wcześniej. J a i ona, wzajemnie wyciągnęliśmy się na światło dnia, choć nie jest to historia romantyczna to i tak intrygująca. Była pierwszym człowiekiem( i w ogólności), którego przytuliłem na przywitanie i było to takie naturalne. Historia romantyczna to była potem z kim innym, grunt pod historię miłosną był już przygotowany.
Moja droga zatem, nikomu się nie przyda. Podejrzewam, że nikogo na tym forum nie było by stać na taki wydatek emocjonalny, intelektualny, psychiczny by osiągnąć to w tak szybkim czasie. Bo kto by miał ochotę totalnie przeorać swoją psychikę i umysł wzdłuż i wszerz? W dodatku rezygnując z swego egocentryzmu i ciągłego skupiania się na sobie. Ktoś ma ochotę skoczyć na główkę w przepaść w drugiego człowieka i ryzykować czy się nie rozwali na kawałki? Większości brakuje odwagi, sił, rozumu, ledwo co mogą wziąć odpowiedzialność za siebie a co tu gadać o odpowiedzialności za drugiego człowieka.
umarlazkotami pisze:
ndz kwie 08, 2018 12:33 pm
Pytanie, czy tej pomocy chce. I czy w takiej formie, jaką tu oferujesz. Przecież tu są zwiewne i delikatne jak puch osobowości, a Ty ich pocierasz papierem ściernym. Myślisz, że to dobry patent?
Powtarzam, ja tu nie oferuje żadnej pomocy nikomu. Pomocy w sensie prawdziwej pomocy a nie gadania o problemach, wsparcia, rady, sugestii - bo to nie jest prawdziwa pomoc. Pomoc to poświecenie własne dla drugiego człowieka. Z misji ratowania świata zrezygnowałem już dawno. Pomogłem wielu osobom w internecie(w innych problemach niż os). Już nie widzę w tym spełnienia ani potrzeby bycia potrzebnym. Nie mam też na to już energii, a pomaganie kosztuje jej bardzo wiele.
Nie wiem od kiedy to osoby z os są zwiewne i takie puchate, z innymi zaburzeniami to i owszem ale nie z os. Zresztą, jeśli bym uznał, że trzeba przeczołgać zwiewną i puchatą delikatność gębą po asfalcie, to zrobił bym to bez skrupułów. Czasami trzeba człowiekiem wstrząsnąć i dać mu ‘’ po mordzie’’ na ogarnięcie. Z częścią faktycznie trzeba delikatnie i subtelnie – kwestia indywidualna, trzeba wyczuć. Patentem jest własna empatia i rozeznanie z psychice delikwenta.
umarlazkotami pisze:
ndz kwie 08, 2018 12:33 pm
Nie no, to jeżdżenie sarkazmem po słabszych, to zajebiste wsparcie i empatia. Nie wiem, po co Ci to. Ja takiej rozrywki w życiu nie potrzebuję.
Po co mi? By sobie pogadać z ludźmi i pooglądać ich umysły. Pomyślałem, że na forum ludzi z os narobię najmniej ‘’szkody’’ bo większość jest odporna na kogoś takiego jak ja.

Ty jeszcze nie widziałaś co to znaczy jechać po kimś w moim wykonaniu, jeśli kogoś nie lubię i chcę mu dogryźć. W mojej skali ja jestem miły i uszczypliwy jedynie, staram się wyłuskać błędy w myśleniu i rozumowaniu forumowiczów, tak by mogli coś w sobie naprawić. Wytykanie błędów to też rodzaj ‘’pomocy’’. A empatia to nie tylko bycie miłym i sympatycznym ale przede wszystkim rozumienie uczuć i emocji ludzkich.
umarlazkotami pisze:
ndz kwie 08, 2018 12:33 pm
ale ja nie jestem zainteresowana być Twoją zabawką do obróbki.
Poza tym, osobiście uważam, że pewnym wyznacznikiem, czy jakieś metody są sprawdzone, jest fakt, jak wygląda czyjeś życie. Dlatego pytałam. A jako że z samotności i braku sensu buszujesz po necie i leczysz trędowatych (i boty), aby poczuć spełnienie, no to sorry, dla mnie to mało wiarygodne. Do tego ze 'świadomym umysłem', ale bez twarzy. Normalnie kosiarz umysłów w masce.
Na serio nie spelniasz się w niczym innym poza netem? Pytam poważnie.
I dlaczego zakładasz będąc facetem hetero (tak?), że wiesz, co czują homoseksualiści i kobiety?
Dlaczego w ogóle zakłądasz, że tyle wiesz. Mnie to ciekawi. Jak to jest mieć słąby dostęp do swojej niewiedzy. Ilumiancje są łatwe w obsłudze (boty też), realni ludzie już mniej.
Nie traktuję ludzi jak zabawki, nie wiem skąd ta ciągła insynuacja – kompleksy? To, to że Ty tym nie jesteś zainteresowana, to nie znaczy, że nie będę odnosił się do tego co piszesz na forum. Zawsze możesz zignorować moje riposty i nie wchodzić w zwady słowne ze mną. Tu nie ma przymusu, nie wiem czy tak się zastrzegasz jedynie czy bronisz siebie jak twierdzy do zdobycia, że mogę w Tobie coś naruszyć. Dumę? Godność ? Kto pisze ze mną poważnie , odwzajemniam tym samym. Kto stara się jedynie mi dopiec, spotyka się z odpowiednią reakcją.
Wyznacznikiem dobrych metod są dobre efekty działania a nie to kto jakie życie ma. Czyli faktyczne działanie sprawcze. Liczą się wyniki a nie to czy te wyniki mają prawo zaistnieć.
Samotność nie jest motorem pogaduszek tutaj teraz na forum. Samotność jest w moim życiu owszem, ale chyba tylko idiota pomyśli że szarpanie się z ludźmi na forach zniweluje samotność. Przeciwieństwem samotności jest bliskość - czyli coś czego nikt przytomny tu by tego nie szukał( jestem przytomny). Bliskości w świecie schizoidów??? Chyba jesteś … niepoważna. Za to, schizoidzi mają czasami piękne, symetryczne umysły, w pewnym sensie podobają mi się, są tak esencjonalnie intelektualne i logiczne, czyste w swej syntetycznej wizji świata.
Już pisałem, moje pasje które miałem znudziły mi się. Nawet czytanie książek. Wpadłem na to forum po paru latach nie udzielania się na necie. Czytanie ludzi jest ciekawsze i pozwala zdystansować się od własnego Ja – ono tez mi się nudziło. Takie ciągłe bycie samemu z sobą jest zwyczajnie nudne. Każdy umysł potrzebuje zmian i odbijania się w skrajnościach, od potrzeby bliskości do potrzeby samotności w ciągłej zmianie położenia skupienia świadomości.
Kumplowałem się z pewnym gejem( jestem hetero) na necie, potem real. Wiem z pierwszej ręki jak wygląda to środowisko, opowiedział mi bardzo wiele. Głęboka empatia pozwala na dość dobre zrozumienie ludzi, kobiet, mężczyzn homo i nie homo. Po za tym, będąc z kobietą, lepiej dobrze znać o czym myśli i jak myśli.
To, że nie chce pokazać siebie, nie ma nic do rzeczy. Pisałem, nie mam natury ekshibicjonisty. Zawsze byłem skryty. Nie rozumiem tego zarzutu. Obnażanie się jest dla Ciebie normą? Ja chcę tu rozmawiać a nie bratać się i zaprzyjaźniać czy otwierać się. Niby po o mi to i do czego? By dać się poznać? Nie widże w tym dla siebie interesu żadnego.
umarlazkotami pisze:
ndz kwie 08, 2018 12:33 pm
To selektywne upraszczanie znowu. Ja znam ludzi, którym małżeństwo odebrało życie. Bycie w zwiazku czy solo, nie jest wyznacznikiem normatywnego szczęścia, tu chodzi o coś głębszego. Człowiek musi leczyć sam siebie po to, aby poczuł się dobrze sam ze sobą, jako odrębna jednostka, a czy będzie z kimś, czy sam, to już sprawa drugorzędna. Nie można i nie da rady sie zaspokajajać i uzdrawiać innymi.
Kiedy osoba z os pisze mi o definiowaniu szczęścia i tym czy druga osoba może go dać i czy w pełni i czy samemu da też czuć się szczęście to ... i kiedy tak sama rozdrabniasz temat na szczegóły i przykłady z życia to... czasami mam wrażenie, że Ty piszesz o szarościach a ja o kolorach. W obu wypadkach da się jakoś pojąć powstały obraz, szarość też daje wyraźnie rozpoznawalny szkic. Mówiąc o jednym możemy myśleć o zupełnie innych obrazach. Nawet słowa będą takie same, tylko ich znaczenie zupełnie inne. Tak mnie zastanawia, czy Ty rozumiesz pojęcie szczęście ale nie przez semantyczne znaczenie.
umarlazkotami pisze:
ndz kwie 08, 2018 12:33 pm
Lubię siebie i zawsze szanowałąm ludzi, co chyba nawet tutaj jest widoczne dość wyraźnie. I tu jest właśnie kolejny szkopuł w mętnej granicy, gdzie kończy się schizoid. Czym innym jest charakter (swój bardzo lubię), a czym innym psychiczne uwarunkowania.
Tłumaczysz się jak by gdzieś w powietrzu wisiała sugestia, że ludzi z os to nie przyjazne potwory które powinny się wstydzić i kajać za swoje braki w psychice. Ja też się lubię - nic z tego nie wynika. Wychodzi na to, że to Ty z os jesteś ta dobra, miła, czuła i wrażliwa a ja ten bez os jestem potworem :lol:
Sprawa szanowania ludzi jest dość kontrowersyjna - tylko za to że są ludźmi? To za mało dla mnie.
umarlazkotami pisze:
ndz kwie 08, 2018 12:33 pm
Męczy mnie już ta atmosfera tu trochę. Za gesto się robi.
Przecież to tylko forum a nie zadymiona atmosfera w klubie. Gęsto od czego? Emocji? przecież os mało tego ma w sobie :lol: Od myśli? lubisz bezmyślność? Gęsta z mojego powodu??? :) Dziwne to, normalnie się z Tobą pisze i nagle wyskakujesz z czym tak dziwnym stwierdzeniem. Ach, zapomniałem, osobowość os... no tak :lol:

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: umarlazkotami » ndz kwie 08, 2018 10:38 pm

Historyjka rzeczywiście tkliwa i rozczulająca, no ale dla mnie osobiście to znowu oczywistość. Robisz jakąś atmosferę tajemnicy, a tu żadna nowa ameryka. No tak jest, że ktoś nas rozmiękcza i się rozbrajamy wewnętrznie. Przechodziłam to kilka razy. Dla mnie wyzwaniem jest nie tyle wejść w relację, co wytrwać w niej długoterminowo i unieść kryzysy.
Jak będziesz miał stałą partnerkę (a może też dziecko) to pochwal się po kilku latach sukcesem stażu i odpornością na kryzysy. Szczerze jestem ciekawa, jak w takim czymś funkcjonują podobni mnie.
W życiu są też relacje o większej wadze odpowiedzialności za drugiego człowieka, np rodzic - dziecko. Trudno wyważyć bardzo silną potrzebę autonomii i jednocześnie godzić ją z naturalnymi potrzebami osoby zależnej.
Są też pragmatyczne sprawy w funkcjonowaniu w życiu społecznym, ale to szeroki temat, a ja zmęczona jestem.
No i relacja bazowa w życiu, czyli samemu ze sobą. Kiedy się nie ma zaplecza ludzkiego w żadnej postaci, nawet rodzinnej, to trzeba mieć w sobie samym silny fundament.
Iluminacja pisze:
ndz kwie 08, 2018 6:24 pm
Podejrzewam, że nikogo na tym forum nie było by stać na taki wydatek emocjonalny, intelektualny, psychiczny by osiągnąć to w tak szybkim czasie.
Podejrzewam, że po tych słowach, które napisałęś, jesteśmy dla Ciebie większą iluzją, niż wydawało mi się na początku.
I podejrzewam, że masz spory kłopot ze zdrowym stosunkiem do siebie samego i realną oceną włąsnej osoby i sam dla siebie jesteś w pewnych sferach iluzją. Nie znasz doświadczeń innych, realiów, tylko mierzysz wszystko swoją własną miarę w klaustrofobicznym getcie swojej osoby.
Iluminacja pisze:
ndz kwie 08, 2018 6:24 pm
Ty jeszcze nie widziałaś co to znaczy jechać po kimś w moim wykonaniu, jeśli kogoś nie lubię i chcę mu dogryźć.
I po co te przechwałki? Mam Ci za to bić brawo jak Aldearba w biało granatowym mundurku?
Ok, wiem, że jesteś pyskaty, bo masz mało emocji w życiu i potrzebujesz eskalacji, oraz boisz się jednak bliskości i odstraszasz od siebie szczekaniem, jak półdziki pies. Już nie mówiąc, że nie akceptujesz w sobie swoich słabości, dlatego tak jeździsz po słabszych od siebie (oni są być może silniejsi wewnętrznie. hotaru niby taka impulsywna, a potrafiła mądrze odpuścić).
Iluminacja pisze:
ndz kwie 08, 2018 6:24 pm
Powtarzam, ja tu nie oferuje żadnej pomocy nikomu
To zmień retorykę. Bo nie wiem czy masz zakłócenia poznawcze, że nie widzisz, że Twój przekaz intencjonalny ma jakieś zakłócenia w transmisji i odbiór jest zgoła inny. Albo zmień odbiorców.

Twój kolega gej jest reprezentantem całej społeczności homoseksualnej świata i jego osąd jest kluczowy? Ja mam kolege hetero, który co tydzień posuwa inną laskę, innego kolegę, który zdradza żonę, i jeszcze innego, który jest 40 latkiem bez doświadczeń relacyjnych. I mam na podstawie każdego z nich wyciągać średnią dla populacji heteryków? Patrzysz wąskotorowo. Polecam szerszą skalę doświadczeń i różnorodnośc jednostek ludzkich.
Iluminacja pisze:
ndz kwie 08, 2018 6:24 pm
Takie ciągłe bycie samemu z sobą jest zwyczajnie nudne. Każdy umysł potrzebuje zmian i odbijania się w skrajnościach, od potrzeby bliskości do potrzeby samotności w ciągłej zmianie położenia skupienia świadomości.
Dla mnie nudne nie jest, ale potrzeba urozmaicenia się pojawia, zgadzam się.
Iluminacja pisze:
ndz kwie 08, 2018 6:24 pm
Przecież to tylko forum a nie zadymiona atmosfera w klubie.
Ale mnie męczy. I potrzebuję też innego rozmówcy, bo robi się tu mała klaustrofobia.Poszukaj sobie kogoś, ciekawe, kogo jeszcze nie przepłoszyłeś.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość