Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli
: sob kwie 07, 2018 11:38 pm
umarlazkotami pisze: ↑sob kwie 07, 2018 5:02 pmMoże dlatego:...… gdybym ją miał – ale nie mam. Deifikacja drugiego człowieka jest ‘’dobra’’ tylko dla bezradnych członków sekt. Jak miał bym kogoś ‘’zbawiać’’ i ratować, to zaczął bym od siebie. Rada, wsparcie, zrozumienie, może empatia, to nie to samo.Iluminacja pisze: ↑pt kwie 06, 2018 6:33 pmChory/zaburzony umysł, nie rozpoznaje dobrej dla siebie drogi bo jego percepcja i sposób myślenia jest właśnie zaburzone.
Gdybym miał sprawczą moc, nie pytał bym się osoby chorej/zburzonej czego chce, tylko zrobił to co sam uznaję za stosowne wobec niej .
Sprawa hotaru to zwyczajny przypadek nie obierałem sobie żadnego ‘’celu do dręczenia’’, miałem zacząć właśnie od Ciebie, lecz jej wypowiedź akurat była ostatnia więc do niej nawiązałem nie chcąc cofać się do poprzednich wątków. W sumie to źle brzmi… że chciałem zacząć, tak jak bym miał coś złego na myśli i kierowały mną niskie pobudki. To nie moja wina, że hotaru pisze i myśli bez sensu, tak samo jak rzeczony 40 latek, szukający rozwiązania problemu którego faktycznie nie potrafi ustalić, bo to o czym pisze nie jest jego głównym problemem : ‘’Jeśli wytrwacie w moim Słowie, to istotnie jesteście moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.’’ J8:32 - to Jezus powiedział a nie ja jak by co . Jak coś można zmienić jeśli się nie widzi błędów w swym myśleniu i postrzeganiu?
Nie interesują mnie neutralne tematy, ale sami ludzie, to oni mnie ciekawią czy raczej zawartość ich umysłów, sposobu myślenia, sposobu wypaczania rzeczywistości, emocje, reakcje i cała resztą związana z ludzką psychiką i ogólnie umysłowością. Przyjmijmy, że grzebanie w umysłach to moja pasja – choć sam ludzi nie lubię raczej( nie szukaj tym logiki). Miałem wiele pasji, ta jest stała – człowiek to fascynujący wszechświat do poznawania. Drugim powodem dlaczego to robię jest realizacja swej natury, sprawia mi to przyjemność, satysfakcję , jest też w tym jakiś wyższy sens zmieniania świata na lepsze – powiedzmy, że udoskonalanie aktu kreacji. Analiza i zrozumienie drugiego człowieka wymaga wiele wysiłku intelektualnego i psychicznego, zaangażowania i to realnego a nie udawanego, czasami to spore wyzwanie.
Nie mam schizoidalnej postawy. Chyba to dość wyraziście widać.
Taki ktoś stopniowo degraduje się, demoralizuje, coraz mocniej wypacza i z czasem nie będzie już w stanie nic samemu zrobić, nawet jak by chciał. To nie jest tak, że po iluś latach nagle coś go olśni i ruszy. Człowiek z czasem słabnie, kostnieje, coraz trudniej o zmiany i wyjście z jaskini. Jest pewien punkt w którym ktoś jest już zdany jedynie na pomoc innych bo sam nie jest już w stanie wyjść z własnego bagna. Podejrzewam ,że ten 40 latek i którym wspominaliśmy jest takim przypadkiem.umarlazkotami pisze: ↑sob kwie 07, 2018 5:02 pmJeśli ktoś żyje w jaskini i nie umie z niej wyjść, bo się boi, brak mu umiejętności i narzędzi, nie wie jak, czy też to jeszcze nie jego czas, to żadnymi perswazjami go stamtąd nie wyciągniesz. Jak ta jaskinia mu się znudzi, czy będzie niewygodą, sam zacznie poszukiwać drogę do wyjścia. Mnie osobiście jakoś byt innych, jakikolwiek jest, nie przeszkadza, dopóki nie narusza moich granic.
Chyba nie doceniasz ludzkiego zaślepienia i ludzkiej desperacji - na szczęście, w przypadku os desperacji jest mało a zaślepienie jest ładnie opakowane w dość wysoki poziom intelektualny tym samy też nie rzuca się w oczy.umarlazkotami pisze: ↑sob kwie 07, 2018 5:02 pmNo chyba, że są tutaj zupełni ślepcy, totalnie zdesperowani, może Ci zaufają i pokażesz im tę drogę do światłości. Może ktoś tu potrzebuje silnego kopa urojonego boga. Piszę poważnie.
Zaufanie ? Eeee no to mi nie jest do niczego potrzebne, to jest wręcz obciążające psychicznie. Wolę wytykać błędy w myśleniu niż angażować się w jakieś tam zaufanie. Kopa zawsze chętnie sprzedam bynajmniej nie z powodu złośliwości. Moje doświadczenie netowe mówi mi, że ludźmi z pewnymi problemami trzeba wstrząsnąć i obejść się brutalnie( czasami subtelnie i delikatnie, nie ma ogólnej zasady) Ogólnie, nigdy nie miałem potrzeby by ludzie mi ufali - co dziwne, zawsze mi ufają... Akceptacja też nie jest mi potrzebna.
Widzę, zawsze to widzę, zawsze tak się działo, kiedyś, kiedy działałem na forach lub na czatach. Taka reakcja wcale mnie nie dziwi. Jestem dość kontrowersyjny, dziwny, zawsze wzbudzam żywiołowe emocje, od szczerej nienawiści do entuzjazmu i fascynacji - ja nawet się nie staram takim być, wystarczy że piszę to co myślę( faktycznie to co piszę tutaj sam cenzuruję bo nawet osobowość schizoidalna mogła by nie przetrawić moich wypowiedzi). Mam też nieco inną, zmienioną świadomość od przeciętnego człowieka, to też pewnie widać lub będzie widoczne - to nie ma związku z zaburzeniami żadnymi. Ale nie, nie jestem zajebisty i wspaniały, prowadzę smutne nędzne życie,to co mam cenne jest tylko w moim umyśle.umarlazkotami pisze: ↑sob kwie 07, 2018 5:02 pmNie udawaj, że nie widzisz tego kija w mrowisko, który sam włożyłeś i którym cały czas szturchasz. Nie szkoda Ci energii na to, na ogniskowaniu się na innych i podsycaniu ognia? (dziwne jak na schizoida, nawet byłego)
Dla mnie takie zabiegi są zbędne. Idę po popcorn, siadam i oglądam to przedstawienie z boku.
Nudzi mnie pisanie o mnie, wyjdzie na to że cały świat kręci się wokół mnie. Jestem tu, by skupiać swoja uwagę na innych a nie na sobie a my tu robimy sobie delikatną wiwisekcję mnie samego. Rozumiem jednak że to taka konwencja, rozeznania się z kim ma sie do czynienia i czy warto mnie już teraz znienawidzić, czy jeszcze poczekać z tym Coś w stylu pokaż swoją gębę to i ja Ci pokaże( ta gęba Gombrowiczowska) Ja swej nie pokaże, nie jestem tu osobą, a świadomym umysłem.
Tak, na serio pozbyłem się os. Czasami w chwilach nostalgii myślę sobie czy nie lepiej jest jednak żyć z os - świat to nie koniecznie przyjemne miejsce a os daje pewne korzyści. Do tej pory istnieją we mnie obszary odpowiadające za os, trzymam je w budzie na krótkim łańcuchu, czasami wypuszczam, kiedy tego potrzebuję, kiedy zdecyduję, każe wracać w zamknięcie niebytu. Ale to ja decyduje czy chcę wyłączyć sobie emocje czy nie. Używam tego jak narzędzia. Ogólnie, mój świat, i świadomość nigdy nie kręciła się wokół os, pozbyłem się tego, kiedy faktycznie zaczęło mi to przeszkadzać w znalezieniu szczęścia i spełnienia. Zapytasz jak? Moje droga na nic Ci się nie przyda, jestem inny niż Ty. Ogólna zasada to to, by całkowicie złamać swoja psychikę, rozwalić umysł, połamać wszystkie połączenia, pozwolić się zrosnąć na nowo w kształcie jakim się pragnie. To jak skok na główkę w przepaść w oczekiwaniu, że po upadku wszystko dobrze się w głowie poprzestawia. To wręcz boli łamać własną osobowość i psychikę, nieprzyjemne doświadczenie. Znów pytanie ale jak? Rób na przekór sobie, zmuszaj się do pewnych działań, reakcji, myśli w kierunku obranego celu - może nim być drugi człowiek, ekspresja emocji, otwartość etc. Wiem, ogólnikowe frazesy, nie będę jednak tu pisał książki na ten temat. To tylko zarysowanie tematu.umarlazkotami pisze: ↑sob kwie 07, 2018 5:02 pmNo dobra, to przejdźmy do sedna, bo ja jestem człowiekiem małej wiary i dopóki palca nie włożę gdzie trzeba, to nie uwierzę. Ty tak na poważnie z tym 'pozbyciem się'? Znaczy jak grzybicę stóp? (nie że sarkazm, ale podejrzliwość).
Bo jakoś nie widzę, abyś się tu z ludźmi zaprzyjaźniał, wręcz przeciwnie (czyli nadal dystans ). Po drugie, skoro os już Ci nie doskwiera, dlaczego nie używasz życia gdzie indziej, tylko marnujesz czas na tych słabych, marnych schizoidów? To takie powołanie, dobry uczynek, misja życiowa, jakaś forma samarytanizmu? (to też jakoś mało schizoidalne) Bo ja cały czas tego nie ogarniam. Jak ja mam fajne życie, nawet przez moment, to mi szkoda czasu na podobnych mnie przegrywów z forum i zajmuję się swoimi sprawami, bo to ciekawsze. No ale ok, zasady współżycia społecznego zalecają wzajemną pomoc, uznaję to. I mała rewolucja w tej cmentarnej atmosferze, jaka tu zawsze ma miejsce, może przynieść coś nowego. Dlatego może pochwalisz się konkretami, jakimiś sukcesami, drogą do uzdrowienia. Jako były schizoid nie powinieneś mieć problemu z otwartością. Jak wygląda takie zdrowe życie? Twoje się rozumie. Bo na razie to są tylko moralizatorskie orgazmy.
Nie zamierzam się z nikim tu zaprzyjaźniać. Ani tu ani gdzie indziej ta niechęć wcale nie wynika z os jej istnienia lub braku, tylko z pewnych wymagań względem ludzi. Po za tym, przyjaźnić sie z człowiekiem z os daj spokój, to już lepiej najeść się tłuczonego szkła i zażyć tabletkę przeczyszczającą Ludzie z takim typem osobowości są ..... no cóż, nie napisze tego bo dopiero rozpęta się tu afera i mnie zlinczują
Ludzi zawsze trzymam na odpowiedni dystans, taki jaki jest mi wygodny, różny dla różnych ludzi to nie ma nic wspólnego z os.
Nie mam potrzeby być otwarty, to zarezerwowane jest tylko dla osób mi bliskich. Strzegę swej intymności w przeciwieństwie do innych. Sprawy osobiste są tylko dla tych z którymi mam bliskie relacje. A sukcesy po wyjściu z os ... no tak, były. Było pewne uwieńczenie , powiedzmy że związek. Jak powiedziałem, os nie jest jakimś moim centrum problemów, mam też inne. ale jak to w życiu, zawsze jakaś katastrofa musi się zdarzyć. Może to dziwne, ale po raz 3 powtarzam, świat nie kręci się tylko wokół zaburzeń. Czasami to jak łatanie dziurawego statku, łatasz jedną potężną dziurę, zadowolony nie zauważasz, że powstało kolejnych 10.
Zdrowe życie? tylko dlatego, że nie ma os ? Rozejrzyj sie wokół, ludzie mają kupę problemów, bolączek, stresów, użerania się z rzeczywistością i bez udziału os. Po ''ozdrowieniu'' świat jest tak samo kijowy jaki był, tylko inaczej to odczuwasz.Istnieją generalne potrzeby człowieka, już o tym pisaliśmy, przyrodzone do jego gatunku; potrzeba bezpieczeństwa, potrzeba akceptacji, potrzeba uczuć, potrzeba przynależności grupowej itp... Istnieje pewna norma przez którą możesz sobie wyznaczać kierunek , ogólnoludzka norma, no chyba że nie jesteś człowiekiem. To że znasz ludzi którym się wydaje, że żyją w stanie bliskość i miłości, to nie znaczy ze tak jest - ja tam nie znam żadnego szczęśliwego związku. Może dlatego że miłość i bliskość nie są wartościami trwałymi? Lub może ludzie imaginują sobie że coś czują? Nie znam ale słyszałem o samotnych i spełnionych ludziach pełnych pasji i radości z życia, na co dzień uśmiechnięci .... którzy łykają prozac, ukrywają depresję, w końcu wieszają sie w piwnicy na drzwiach garażu , a potem wszyscy dziwią sie dlaczego ? Był taki zadowolony i ''szczęśliwy''umarlazkotami pisze: ↑sob kwie 07, 2018 5:02 pmObserwacja innych? 'Inni' mogą mieć inne potrzeby ode mnie, więc to niemiarodajne. Dlaczego 'inni' i jakaś ogólna norma ma być mianownikiem, przez który mam wyznaczać siebie? Znam ludzi, którzy w 'miłości i bliskości' mają tak spartolone życie, że nie zaminiłabym się z nimi za milion dolarów w złocie. A znam ludzi, którzy są szczęsliwi, ale na swój włąsny sposób. 'Inni' są dla mnie wątpliwym wzorcem.
Nie jesteśmy jednolici jak worek ziemniaków, dlatego 'my', 'wszyscy', 'każdy', 'inni', tracą w tej dyskusji jako rzetelny argument.
Os u kobiet wygląda inaczej niż u facetów z przyczyn oczywistych. To że traktujesz tak partnera a nie inaczej nie musi mieć większego związku z os, a jedynie z tym, że jesteś kobietą... kobiety ogólnie, potrafią być cynicznie wyrachowane, sukowate do potęgi, interesowne i wykorzystujące facetów do swoich celów, lub też używające ich do określonych zadań typu seks, remont domu, przyniesienie zakupów, żyrowanie kredytu co tam sobie jeszcze wymyślisz. Absurdem było by sprowadzanie wszystkiego do os. Czasem kobieta zwyczajnie chce z kimś być na jakiś tam dystans jej wygodny, a jak się jej znudzi to pozbywa się faceta i tyle. Tu nie ma czego analizować. Nie twierdzę że Ty taka jesteś, jedynie zaznaczam, że to że masz os nie znaczy, że t o ona o wszystkim decyduje co robisz w życiu. Nie z każdym chce się dzielić pełną bliskość, czasami tylko jakąś tam.umarlazkotami pisze: ↑sob kwie 07, 2018 5:02 pmLuz, ale to są oczywiste truizmy. Ja znam swoje schematy myślowe. Np wiązanie się z mniej 'idealnym' partnerem, bo taka relacja nie powoduje zbyt silnej więzi i intensywnych uczuć, proponowanie otwartego związku (znaczy z innymi na boku), aby umniejszyć status relacji, stwarzanie konfliktów, dewaluacja partnera, bycie arogancką i wiele innych sprytnie przemyślnych posunięć. To jest raczej proste w obsłudze, bo łatwe do obserwacji i kontroli. I jeśli natrafiam na kogoś, kogo odmówić sobie jednak nie chcę, potrafię wejśc w relację bez tych mechanizmów odstraszajacych i pozwolić sobie na dostępnośc. Myśli są łątwe w obsłudze, to żaden wyczyn. Gorzej z emocjami i ich kontrolą. Bo w moim przypadku doświadczenia 'miłości' i bliskosći, nie jest jakimś lekkim, rajskim stanem. To jak jedzenie lodów waniliowych, ale z kolcami. Mnie jest ciężko unieść stan bliskości i w nim wytrwac. I tak, ponoć emocje można ćwiczyć, zgadza się, ale każdy ma swój indywidualny zasób narzędzi do ich obsługi.Sam lubię samotność, to też nie jest wyznacznik os ani zaburzenia. Lubię jednak taki rodzaj samotności gdzie mogę przez jakiś czas sam zostać z swymi myślami mając pewność, że jest gdzieś obok mnie kochająca osoba i jeden przyjaciel Bez tego samotność to synonim pustki, nawet jak zapełnisz ją błyszczącymi doznaniami z życia. Mam wrócić do kwestii natury człowieka i urzeczywistniania jego rozwoju ?umarlazkotami pisze: ↑sob kwie 07, 2018 5:02 pmWciskasz tą samotność między cierpienie i pustkę, ale ma ona też inne konotacje, pozytywne. Będzie podzbiór ludzi, którzy umiejscowią samotność między spokojem i odpoczynkiem. Stronniczo to wszystko przedstawiasz.Sam do końca nie rozumiem czym jest os, wydaje mi się że to utrata łączności z swym głębszym wnętrzem, tam gdzie sa emocje, uczucia i zdolność otwierania się na drugiego człowieka i inne fajne psychiczne zabawki służące uwznioślaniu naszej marnej egzystencji. Jednak w każdym schizoidzie te pokłady i miejsca są, tyle że zamknięte lub z ograniczoną dostępnością. Przecież człowiek z os wcale nie jest do cna pozbawiony uczuć i emocji, to zawiera się w pewnej skali w zależności od jednostki i od płci. Do końca chyba nie wiadomo dlaczego powstaje os i czy jest wrodzona. Na pewno większa cześć powstaje przez niekorzystne środowisko rozwoju - tak jak w moim wypadku - być może to jedyna przyczyna. Na pewno łatwiej zmienić to co jest nabyte niż to co jest nam przyrodzone od początku. Różnica miedzy autyzmem, to chyba jest taka, że autyści są pozbawieni tej sfery całkiem, lub ona jest okropnie zniekształcona, czyli to problem nie samego dostępu do emocji jak u os ale braku możliwości ich czerpania z źródła. Z tego rozumowania wychodziło by, że autyzm to niepełnosprawność emocjonalna , bo czegoś brakuje, określonych funkcji lub są immanentnie zdegenerowane - kalectwo. Os natomiast to zaburzenie, czy jak tam wolisz, typ osobowości pozbawiony pewnych sprawności mentalnych.umarlazkotami pisze: ↑sob kwie 07, 2018 5:02 pmJasne, że introwertyzm nie jest zaburzeniem, to tylko temperament, z którym się w miarę zdrowo żyje. Ale autyzm, to już, jak sam napisałeś, poważny deficyt niemożliwy wręcz do uzupełnienia. Specjalnie zestawiłam te dwa pojęcia obok siebie, bo czemu bliżej jest os? Czy każde os jest takie samo, nie ma różnych skali głębokości? Czy nie ma deficytów nie do naprawienia? Czy jest tylko 'chorobą', czy trwałą niepełnosprawnością, a może trochę jednym, a trochę drugim? Czy czasami nie manipulujesz oddzielając to, co niedoskonałe, od rdzenia Twojego wyobrażonego ideału, bo zwyczajnie nie godzisz się z tym, czego nie potrafisz zmienić i wchodzisz w jakaś pokrętną dezintegrację?
W kwestii skalowania os i autyzmu. W przypadku os to skalowani jest łatwe do rozeznania i polegało by jedynie na stopniu łączności z sferą emocji od stopnia 0 do iluś tam – czyli to kwestia ilościowa a nie jakościowa. W przypadku autyzmu skalowanie będzie nieco inne, bo istnieją autyści zupełnie bez emocji z urwanym kontaktem z światem i ludźmi czyli skala 0 dalej nie ma tu nic do skalowania dalszego, bo albo sfera emocji jest albo jej niema wcale. Istnieją też tacy którzy w miarę sprawnie poruszają się w otoczeniu , jednak jak myślę, ich emocje są okrojone , ubogie, oni sami ich nie rozumieją i źle nimi się posługują, lecz mają w sobie sferę zasobów tych emocji, tyle że ona jak wspomniałem jest zdegenerowana , tym samym stopień degeneracji można swobodnie już stopniować w dowolnej skali, ale nadal te emocje i uczucia będą wypaczone i nie gdy nie przybiorą normalnej formy jak u zdrowego człowieka. Człowiek z os jest w stanie w pełni posługiwać się pełnym zestawem emocji , rozumieć je w pełni , odczytywać etc( ja jako przykład) Taka jest różnica, jak mi się wydaje. Nie obstaje za moimi tezami, że są poprawne.