Wydzielone z: Czy dobrze czujecie się w swojej roli?

Tu trafiają wiadomości usunięte z innych działów.
Iluminacja

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: Iluminacja » śr kwie 04, 2018 6:24 pm

hotaru27 pisze:
śr kwie 04, 2018 1:12 pm
Problem w tym, że dobroć wymiera, jak kiedyś dinozaury, podczas gdy zło systematycznie rośnie w siłę.
Nonsens, dobroć wcale nie umiera, jest jej coraz więcej. To twój wrodzony/wykształcony defetyzm lub działanie depresji, odbiera lub ogranicza Ci możliwość dostrzegania dobra, widzenia go w świecie, widzenia go w innych ludziach, otoczeniu być może w Tobie samej. Jeśli nawet stwierdzisz że świat jest zły, to obecny świat jest najlepszy z całej naszej historii istnienia gatunku ludzkiego – to oczywisty truizm, z którym nie potrafisz się pogodzić, bo burzy to Twoją całościową wizję podłego świata czekającego tylko na Twój błąd by Cię skrzywdzić. Na dowód mogę zasypać Cię statystykami śmiertelności, zbrodni, wojen, gwałtów etc. w przeszłości. Trudno przekształcić własną wypaczoną naturę by postrzegać normalnie. Łatwiej nam przychodzi uzasadnianie własnych lęków, aberracji, wypaczeń obarczając wszystkim co najgorsze cały ten ‘’podły świat i podłych ludzi’’. Dzięki takiemu myśleniu sama jeszcze bardziej dystansujesz się od rzeczywistości bo masz ‘’solidny argument’’ ku temu. Przypomina to w stylu myślenia typowe sekciarstwo, coś na kształt formuły - ‘’ Na zewnątrz mrok i demony, więc skryjmy się w bezpiecznej przestrzeni własnych urojeń. Sam myślę, że świat jest zły, ale nie dlatego, że dominuje w nim zło, tylko dlatego, że jest go za dużo i dla osób słabszych psychicznie lub przewrażliwionych, wydaje się iście piekielnym miejscem. Należy zachować właściwe proporcje w ocenie rzeczywistości.
hotaru27 pisze:
śr kwie 04, 2018 1:12 pm
Problem tkwi pewnie po części w tym, że chcę być akceptowana jako całość, nie mieć żadnych sekretów.
Akceptowana jako całość czyli co ma być akceptowane? Twoje ciało? Twoje nogi i ręce? Głowa? Uroda? Pomalowane na karminowo paznokcie? Może Twój charakter? Acha, jeszcze dodasz do tego, że i Twoje wady natury, słabości, aberracje. Może styl ubierania się? Styl życia, istnienia w świecie? Czym jest ta Twoja całość? Czy bród na Twoim ciele to też Ty? Lub nie przyjemny zapach z ust rano po nieumyciu zębów wieczorem? Przepraszam za obrazowe porównanie ale do czegoś zmierzam. Ludzie dość często sami nie wiedzą co mają na myśli mówiąc, że chcą być akceptowani w całości – warto sobie to przemyśleć. Czy oczekiwała byś akceptacji w pełni , gdybyś miała trzecią nogę wyrośniętą na czole? Lub gdybyś była furiatką i robiła ludziom piekło z życia?
Co faktycznie uważasz, że jest Tobą i ma być akceptowane przez partnera? Uważasz, że Twoja depresja , osobowość os i co tam jeszcze masz, jest faktycznie częścią Ciebie? Zastanów się nad tym.
To zabawne, jak ludzie szukają akceptacji tego co nie jest nimi samymi. Choroba i zaburzenia nie są naszą częścią, wbrew temu co się uważa i myśli – tak samo jak bród nie jest częścią naszego ciała. To wynaturzenie, choroba, skrzywienie naszej ’’doskonałej’’ natury, postaci, istnienia. To śmieszne, choroby i zaburzenia uważamy za cześć swego istnienia.
Zmierzam do tego, byś nie oczekiwała akceptacji tego co nie jest Tobą, co jest jedynie zaburzeniem. To można tolerować, ale nie akceptować. Akceptuje się rzeczy dobre, piękne, przyjemne, resztę się toleruje z konieczności związanej z naszą egzystencją i tym jak bardzo jesteśmy niedoskonali. Sugeruję, naprawienie tego co da się naprawić w Tobie i szukanie akceptacji tego co jest dobre i piękne w Tobie a nie tego co jest chorobą lub zaburzeniem. Takie podejście ułatwi Ci relacje z płcią przeciwną i ogólnie z ludźmi. Nikt nie oczekuje , że będziesz taka wspaniała i idealna. Ale Ty nie oczekuj też, że masz jakieś problemy i to jest spoko i ktoś ma to akceptować. Sama dobrze wiesz i widzisz ile z życie tracisz mając określone przypadłości.
Pewne sekrety jednak warto zachować dla siebie. Bliskość nie polega na absolutnej ‘’nagości’’ wobec partnera, bardziej na bliskość na tyle na ile się da, na ile jest nam to wygodne i na ile potrafimy. Daj spokój z idealizmem z tego wyrasta się w wieku nastu lat.
Nie znam Cię, tym samym nie mogę dać Ci żadnego rozwiązania powrotu do normalności – abstrahuję od tego, czy był bym wstanie je dać. Różni ludzie, różne rozwiązania problemów. Sama poszukaj, pracuj nad sobą, napraw to co się da. Przede wszystkim, nigdy nie myśl , że komuś dajesz szansę, Ty dajesz szansę ale sobie, nie drugiemu człowiekowi. Jak na razie, z tego co czytałem twoje wpisy, nie chcesz dać sobie żadnej szansy. Być może warto od tego zacząć.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: umarlazkotami » śr kwie 04, 2018 9:26 pm

Iluminacja pisze:
śr kwie 04, 2018 6:24 pm
To zabawne, jak ludzie szukają akceptacji tego co nie jest nimi samymi. Choroba i zaburzenia nie są naszą częścią, wbrew temu co się uważa i myśli – tak samo jak bród nie jest częścią naszego ciała. To wynaturzenie, choroba, skrzywienie naszej ’’doskonałej’’ natury, postaci, istnienia. To śmieszne, choroby i zaburzenia uważamy za cześć swego istnienia.
Za zabawne uważam, gdy ktoś swoje mechanizmy i uwarunkowania psychiczne, ukształtowane przez określone doświadczenia i tworzące matrycę osobowości traktuje jako coś zewnętrznego. Zewnętrzny brud nie jest częścią mojego ciała, ale pot i inne wydzieliny już tak. I chyba trzeba umieć odróżnić jedno od drugiego, bo obydwa mają niemiły zapach i łatwo o pomyłkę.
Umiesz tak lekko wyodrębnić, gdzie kończysz się 'doskonały' Ty, a gdzie zaczyna się ten chory, skrzywiony schizoid? Masz tak wysokie pokłady świadomości, że dzielisz swoją osobowość na atomy i jak w bajce - piasek na lewo, mak na prawo? W ogóle wiesz, jaki i kim byłbyś w ramach innej osobowości?
Depresja to choroba, do tego uleczalna, a os to zaburzenie, więc nie wrzucajmy wszystkiego do jednego wora, bo robi się bałagan pojęciowy, a rozróżnienie tych rzeczy jest istotne.
Alkoholicy mają w sobie na tyle pokory, że mówią o sobie - 'ja, alkoholik'. I ja też powiem o sobie 'ja, schizoid', tyle, że moim nałogiem jest samotność, ale mechanizm mam podobny.
Uważam, że mądrością jest po pierwsze uświadomienie sobie, gdzie leży granica możliwej zmiany, gdzie kończy się moja elastyczność. Bo są we mnie sfery, których nie zmienię. Takie pierdoły, jak np utrzymywanie kontaktu wzrokowego, czy nadwrażliwość na hałasy. Ale to autyzm mojej percepcji zmysłowej, rzecz neurologiczna. A z rzeczy poważniejszych, to choćby fizyczne mieszkanie z kimś, nawet z członkiem rodziny i kilka innych emocjonalnych kwestii o których tu teraz pisać nie będę. I drugą mądrością jest wg mnie znalezienie swojego miejsca i sposobu na życie, aby mimo swoich ograniczeń w miarę bezboleśnie egzystować. Ludzie nie są moimi psychologami i nie muszą się do mnie dostosowywać, ale ja również nie będę żyła wbrew sobie i swoim potrzebom. Trza to umiejętnie zorganizować. Mnie się po części udało, ale poszukuję nadal, bo mam jeszcze pewne sfery w sobie niepoznane i przestrzenie życiowe niezagospodarowane tak, jakbym chciała.

Iluminacja pisze:
śr kwie 04, 2018 2:50 am
Mam sugestywne przeczucie, że nie masz pojęcia o czym piszę jeśli chodzi o koncepcję miłości i szczęścia.
Jesteś szamanem, że 'sugestywnie' wyczuwasz czyjeś myśli?
Taki jeden filozof, nieistotne kto, mawiał, co mnie zawsze kręciło: 'Nie ma nic trudniejszego, nad poznanie tego, co postrzegamy'.

Wiesz, każdy człowiek ma swoje indywidualne tempo dochodzenia do swoich prawd. Jednym przychodzi to szybciej, innym wolniej, a jeszcze inni nigdy żadnej granicy nie przekraczają. Czasem potrzebne są do tego nowe doświadczenia, czasem czas, a czasem jeszcze coś innego, każdy ma swój patent. Dlaczego nie pozwolisz, aby ludzie sami do tego doszli? Chcesz swoimi radami ratować czyjeś dusze? Spoko, może się to komuś przyda, ale może napiszesz coś o sobie, na swoim przykładzie? Bo tak, jak Hotaru zasłania się mitem idealizującym przeszłość i tkliwym romantyzmem, tak Ty skupianiem się na innych i zaimkami w liczbie mnogiej (słuszna uwaga Aldearby). Może pisz częściej 'ja', a nie 'my'. Dlaczego rozpraszasz odpowiedzialność za swoje słowa na przestrzeń zbiorową, albo zakładasz, że inni myślą, tak jak Ty. Pisz w swoim imieniu.
Ty szukasz jakiejś swojej prawdy, patentu na siebie, uzdrowienia itp? Masz jakąś sfere, że mimo zajebistych kazań, jakie życzliwi naokoło Ci prawili, nic w Tobie nie ruszyło? Albo właśnie ruszyło? Zgadzam się w części z tym, co piszesz i ciekawa jestem drogi, jaka Cię do tych tez zaprowadziła. Bo mnie życie też trochę już zdążyło oświecić, ale jeszcze mam wyrozumiałość do ludzkich słabości. Może dlatego, że się z nimi identyfikuję i nie odcinam i pozwalam ludziom być takimi, jakimi są.

Iluminacja

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: Iluminacja » czw kwie 05, 2018 4:53 pm

umarlazkotami pisze:
śr kwie 04, 2018 9:26 pm
Za zabawne uważam, gdy ktoś swoje mechanizmy i uwarunkowania psychiczne, ukształtowane przez określone doświadczenia i tworzące matrycę osobowości traktuje jako coś zewnętrznego.
Grasz na semantyce znaczeń użytych prze zemnie. To była tylko metafora, mniej lub bardziej trafna. Jeśli przykład z brudem Cię nie zadowala, to weźmy inną metaforę, na przykład raka. Czy rak jest naturalną częścią naszego ciała? W końcu w nim jest, jest tworem tego ciała, jest z nim integralnie zintegrowany. Co powoduje rak – wiadomo. Ale przejdźmy do istoty rzeczy w tym co jest nami a co nie jest. Nie wiem czy się zgodzisz kiedy powiem, że uniwersalnymi cechami gatunku ludzkiego jest zdolność do odczuwania szczęścia, radości, poczucia bliskości, poczucia wspólnotowości (jesteśmy gatunkiem stadnym z natury)pragnienie potomstwa( imperatyw genetyczny), zdolność wyrażania uczuć i emocji oraz ekspresji wnętrza( wynik konieczności istnienia w stadzie – tworzenia relacji społecznych). To tylko część naszego zbiorowego zasobu tego co jest nami faktycznie. Wynika z tego dla mnie oczywista implikacja – to co przeszkadza realizować naszą prawdziwą naturę, nie jest częścią nas – jest aberracją, wynaturzeniem, błędem do naprawy.
Tak, doskonale potrafię wyznaczyć granice w sobie, w tym co jest mną, a co jest moją własną aberracją. Doskonale też znam zawartość swojego umysłu. Jak obserwator widzę własne myśli i te chore- patologiczne, nie mam problemu z odróżnianiem ich.
Ale dźmy dalej. To są , jak wspomniałem, cechy uniwersalne będące jedną z definicji naszego rodzaju. Z tego wywodzi się kształtowanie osobowości i charakterów poszczególnych jednostek ludzkich- pojawia się indywidualizm, który jest kształtowany w zależności od kultury, środowiska, skłonności genetycznych, zdarzeń jednostkowych – traumatycznych lub wręcz przeciwnie. Tu powstajemy my sami jako indywidualności. Całe spektrum postaw, zachowań, poglądów, reakcji, światopoglądów . Zatem, realizujemy nie tylko nasze człowieczeństwo ale też naszą autonomiczną indywidualność, to kim jesteśmy i czujemy przez swoje Ja.
Teraz metafora- które uwielbiam. Wyobraź sobie rękę rzeźbiarza –który jest symbolem tego co nasz kształtuje w środowisku. Ma ogólny plan tego czym jest człowiek w ogólności i na tej podstawie tworzy dzieło. Jeśli użyje właściwych narzędzi, właściwej siły, właściwego nacisku powstaje wspaniały, dobrze ukształtowany człowiek. Jeśli jego ręka będzie za słaba( mało bodźców, mało doświadczeń, mało wrażeń, deprywacja sensoryczne, intelektualna, etc) powstanie szara, bezwiedna masa zagubiona i niewiedząca kim jest i czego chce. Jeśli użyje zbyt dużo brutalnej siły( traumy, ból, strach, permanentne poczucie zagrożenia, gwałt na ciele i psychice) taki człowiek się wypaczy, będzie chory, jego natura , zdolności i naturalna ‘’doskonałość ‘’ jaka mogła zaistnieć, nigdy nie pojawią się.
Tu właśnie szukam tego co jest nami i tym co nie jest. Wszelkie zakłócenia procesu naszego kształtowania się, budowania naszej najlepszej możliwej postaci, nie są nami – są zakłóceniem procesu naszej kreacji. Wszystko to, co nie pozwala nam realizować swoje człowieczeństwo , nie jest nami samymi, jest intruzją wciśniętą w nasz umysł i świadomość. Nasze prawdziwe Ja, to czym faktycznie jesteśmy dąży zawsze do odczuwania szczęścia, spełnienia, sensu, radości etc. Reszta jest aberracją. Chory człowiek nie jest człowiekiem +choroba czyli komplementarną całością z swoją ułomnością, jest jedynie chorym człowiekiem, u którego choroba nie jest jego częścią.
Jeśli ktoś uważa, że jego ułomności i aberrację są nim samym , jego częścią, to proszę bardzo, każdy ma prawo istnieć w patologicznym stanie własnej świadomości.
Wszelkie patologie umysłu wrzuciłem do jednego wora, dlatego bo w tym szczególnym ujęciu, wszystkie one przeszkadzają nam normalnie żyć.
Depresja ma różne postacie, istnieją jej formy nieuleczalne kończące się samobójstwem lub udręką do końca życia. To około 20% może więcej – to wstydliwy temat dla psychologii - depresja nie dająca się niczym leczyć .
Jesteś z tego dumna, że masz os? Celebrujesz to jakoś? Leżysz plackiem przed schizoidalnym krzyżem w swojej świątyni schizoidalności i umartwiasz się dumna z swej przypadłości? Jak średniowieczni żebracy pokazujący swoje gnijące rany , zadowoleni z tego, dopust Boży rzucił na nich ułomność, dzięki czemu mogą się poczuć tak zajebiście wyjątkowi, prawie jak dotknięcie Boga. Może płaczesz nad grobem swojego życia, wnosząc pod niebiosa zawodzące inkantacje przyzywając strzep uczuć, czucia emocji i poczucia sensu. Sam nie jestem pewien, czy się żalisz czy chwalisz, że masz os. Bywają ludzie dumni z swych ułomności- dla mnie to wypaczenie.

Przyjmijmy , że jestem skomputeryzowanym szamanem XXl wieku który zamiast szamańskich utensyliów typu suszony nietoperz i pióro orła, używa klawiatury i własnego umysłu.
Gdyby ludzie mieli własne tempo naturalnego rozwoju i dochodzenia do prawd, to dalej cała ludzkość siedziała by w ciemnej jaskini wyżerając sobie wzajemnie wszy z owłosionego ciała. Jak myślisz ? ile hotaru zajmie zrozumienie co z nią jest nie tak i odkrycie tego? Rok? Dwa? Dziesięć? Może kiedy będzie miała 40 lat i przegrane życie? Wtedy nagle ją oświeci , problem w tym że wtedy już będzie za późno. Ewolucja i rozwój polega na wzajemnym przekazywaniu sobie wiedzy, myśli, idei, pomysłów, sposobów rozwiązywania problemów. Gdyby tak każdy musiał dochodzić do własnych praw, czy jakiś ogólnych prawd na własną rękę, stalibyśmy w miejscu. Życie jest za krótkie by tracić czas, są już drogi wydeptane przez innych. Zawsze istnieje człowiek mogący udzielić nam sensownej rady.

Dlaczego piszę per ‘’my’’?
Jestem człowiekiem( fakt obiektywny) – czy mam prawo pisać my- jako ludzkość?
Jestem mężczyzną( fakt obiektywny) - czy mam prawo wypowiadać się za wszystkich mężczyzn, przywodząc ogólnikowe tezy na temat czym jest męskość ?
Jestem Polakiem( fakt obiektywny) – czy mam prawo wypowiadać się jako Polak?
Mam połowiczną osobowość schizoidalną - czy mam w ramach tego prawo wypowiadać się za ogół ludzi borykających się z tym problemem?
Mam niepokojąc wrażenie że ktoś tu chce mi odebrać moje niezbywalne prawo do ekspresji własnego wnętrza. W formie jaka mi odpowiada, podoba się i którą uważam za najlepszą do formułowania swoich myśli. To chyba wy macie w tym aspekcie jakiś bliżej nie określony problem. Kiedy sekretarz ONZ mówi … my ludzie i tu podpina do tego jakiś górnolotny frazes, nie obruszam się z tego powodu, jest człowiekiem i ma prawo coś głupiego na ten temat powiedzieć – jak każdy. Będę pisał w czyim imieniu zapragnę.

Ja nie mam zastrzeżeń jeśli napiszesz per my ludzie z os lub per my kobiety, lub per my – miłośniczki kotów. Podmiot zbiorowy to wygodny instrument do przekazywania myśli.

hotaru27

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: hotaru27 » czw kwie 05, 2018 6:03 pm

Iluminacja pisze:
czw kwie 05, 2018 4:53 pm
ile hotaru zajmie zrozumienie co z nią jest nie tak i odkrycie tego? Rok? Dwa? Dziesięć? Może kiedy będzie miała 40 lat i przegrane życie? Wtedy nagle ją oświeci , problem w tym że wtedy już będzie za późno. Ewolucja i rozwój polega na wzajemnym przekazywaniu sobie wiedzy, myśli, idei, pomysłów, sposobów rozwiązywania problemów.
Mam połowiczną osobowość borderline i wybitnie wyprowadzają mnie z równowagi takie połowiczne osobowości schizoidalne, jak Ty, więc bądź tak uprzejmy i odplumkaj się od mojej osoby, bo Twoja ocena moich ułomności niebardzo mnie interesuje. Nie potrzebuję Twojej analizy. Od tego mam psychologa i życzliwych ludzi z forum. Wg mnie Ty wcale nie starasz się komukolwiek pomóc, Ty jesteś tu po to żeby przelewać na innych swoje frustracje udając przy tym, że takowych nie posiadasz. Aaa bardzo miło mi, że tak troszczysz się o moje życie, ale radzę byś skupił się bardziej na własnym, bo czytając to co i w jaki sposób piszesz odnoszę wrażenie, że masz ze sobą dużo większy problem niż ja. Nazywaj to jak chcesz: wyparciem, słabym charakterem, brakiem chęci do zmian czy czymkolwiek chcesz. Jakoś nie zauważyłam w Twoich wypowiedziach tych genialnych pomysłów i sposobów rozwiązywania problemów. No, ale przecież ja jestem już tak zaburzona, że najwidoczniej nawet na wzrok mi się rzuciło. Miłego dnia:D

Iluminacja

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: Iluminacja » pt kwie 06, 2018 6:18 pm

hotaru27 pisze:
czw kwie 05, 2018 6:03 pm
Mam połowiczną osobowość borderline i wybitnie wyprowadzają mnie z równowagi takie połowiczne osobowości schizoidalne, jak Ty, więc bądź tak uprzejmy i odplumkaj się od mojej osoby, bo Twoja ocena moich ułomności niebardzo mnie interesuje.
Mnie nie interesuje, czy to co piszę Cię interesuje czy też nie. Sama, z własnej i nie przymuszonej woli udzielasz się na publicznym forum. Sama, nie przymuszona opowiadasz o sobie, swoich problemach, bolączkach i przemyśleniach. Tym samym, sama z własnej woli upubliczniasz całemu światu swoje intymne sprawy - jeśli to czynisz, to Twoje sprawy przestały być tylko Twoje a stały się publiczne, a co za tym idzie musisz zaakceptować fakt, że to co powiesz, będzie poddane krytyce, skomentowane, ocenione, co za tym idzie Ty sama też. Jak nie chcesz by ktoś wtrącał się w Twoje osobiste sprawy , to przestań je upubliczniać na forum. Wyjdź stąd jeśli nie zgadzasz się na reguły funkcjonowania przestrzeni publicznej. Nikt Cie nie zmusza do pisania o sobie, dobrowolnie to czynisz, teraz masz jakieś pretensję , że ktoś miał czelność krytykować Cię. Masz potrzebę uzewnętrzniania się, to zawsze możesz pisać sobie pamiętniki - jeśli oceną innych tak Cię irytuje.
Ja nie rozumiem tej potrzeby psychicznego ekshibicjonizmu u ludzi - ale dobrze, niech i tak będzie, co mi do tego, że ktoś ma taką potrzebę, mi to nic nie przeszkadza, lecz dziwią mnie pretensję, że ktoś śmiał napisać nieprzychylny komentarz. Rozumiem, że krytyczne oceny innych ludzi Cie nie interesują, tylko te pozytywne?
Ja tam nie mam pretensji do nikogo, jak jeżdżą po mnie jak po łysej kobyle - sam się na to zgodziłem i wiedziałem co robię. Ty chyba nie.

Po wtóre, ironiczny uśmieszek wyskoczył mi twarzy, kiedy piszesz o życzliwych Ci ludziach na tym forum. :lol: Wręcz miałem ochotę turlać się ze śmiechu pod stołem. :lol: :lol: :lol: Ty chyba nie zdajesz sobie sprawy jacy są ludzie z osobowością schizoidalną. Żyjesz w swoim słodkim puchatym świecie wdzięcznej naiwności. Oni mają kompletnie wywalone na to kim jesteś, na Twoje problemy, i na całe Twoje istnienie w ogólności. To co widzisz, jakiś rodzaj zainteresowania, ‘’życzliwości’’ – to zwyczajna symulacja uczuć , emocji – to taki wygodne narzędzie dla ludzi os do funkcjonowania w świecie konwencji społecznych. To jedynie pusta forma, wyuczone reakcje tak by sprawnie kontaktować się z innymi ludźmi. Ludzie z os ogólnie są dość inteligentni. Nawet jak mają problem z emocjami i uczuciami to dość sprawnie udają, że je mają. Wiedzą jak wypada się zachować, co trzeba powiedzieć, jaką minę zrobić do danej sytuacji. Ty nie jesteś wstanie tego nawet poznać.
Zastanów się lepiej co Ty robisz na tym forum i po co, i czy to właściwe miejsce dla Ciebie i twoich problemów.

Iluminacja

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: Iluminacja » pt kwie 06, 2018 6:33 pm

Dlaczego ’’wszyscy’’ tu myślą, że chcę im pomóc?
Gdzie zobowiązałem się do pomocy i zbawienia waszych upadających dusz?
Pomóc???
To wy jeszcze nie ogarnęliście tego, że jedynie wy sami możecie sobie pomóc???(piszę o ludziach z os). Pomóc możecie sobie przy pomocy innych ludzi – ja do niczego się nie zobowiązałem. Ogarnijcie się! Nikt niczego za was nie zrobi, nie ma magicznej formuły na wyjście z tego, nie ma żadnego słowa, zaklęcia, teorii naukowej, książki. Żaden pajac z internetu(czyli ja) niczego za was nie zrobi, nie wyprostuje, nie da uczuć, nie da sensu, nie da emocji nie da zbawienia. Nie zrobi tego nawet profesor psychologii po 15 fakultetach, ani anioł zbawiciel nie spłynie z nieba i pod dotknięciem dotyku z światła nie przemieni waszej marnej egzystencji i stanu ducha na promienisty ogień szczęścia i spełnienia.
Siedzicie w czarnej d… i przypuszczacie, że jeden wyszczekany osobnik który pozbył się os was zbawi czy da złota radę jak żyć? Żyj jak najlepiej potrafisz, nie obciążaj innych odpowiedzialnością za siebie!
Co to za pretensje do mnie? Zarzuty, insynuacje, oczekiwania, złość, wylew irytacji.
Piszę to do niektórych, którzy mają bliżej nie określony ból d… z mojego powodu.

Iluminacja

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: Iluminacja » pt kwie 06, 2018 7:55 pm

umarlazkotami pisze:
pt kwie 06, 2018 12:04 am
Iluminacja pisze:
czw kwie 05, 2018 4:53 pm
Tak, doskonale potrafię wyznaczyć granice w sobie, w tym co jest mną, a co jest moją własną aberracją. Doskonale też znam zawartość swojego umysłu. Jak obserwator widzę własne myśli i te chore- patologiczne, nie mam problemu z odróżnianiem ich.
Podasz konkretne przykłady? Interesuje mnie szczerze, jak to jest w praktyce. I co z emocjami?
Jak rozróżniasz autonomiczną indywidualnośc, od swoich aberracji?
Introwertyzm, który jest wrodzonym temperamentem i raczej nie podlega modyfikacji, a który jednak powoduje izolację społeczną, to indywidualizm, czy już aberracja? A co z czymś głębszym, jak np autyzm?
A orientacja homoseksualna, której realizacja powoduje spełnienie osobiste, ale niedogodności w życiu społecznym, jest ok, czy jednak jest wbrew naturze i to błąd kreacji?
Czy kulturowe naleciałości, jak choćby religia, która wyznacza ramy człowieczeństwa, postaw życiowych i światopoglądu, można przyjąć jako część skłądową swojego 'ja', czy to już opresyjna deformacja?
Gdzie jest granica? I gdzie jest rdzeń?
Oczekujesz ode mnie napisania obszernego eseju, w którym jasno był bym w stanie wyłuszczyć swoje myśli. Forum to raczej miejsce rozmowy, wymiany myśli a nie pisania sobie wzajemnie elaboratów. Dlatego wszystko co pisze jest okropnym uproszczeniem, kolokwializmem zawartą w lakonicznej lub lapidarnej formie. Na tym tle dochodzi często do błędnej interpretacji myśli autora.
Jak oddzielam i wyznaczam granicę myśli i stanów moich od tych które uważam za obce? Wcześniej pisałem o tym na co składa się w ogólności przyrodzona natura ludzka; zdolność do uczuć, emocji, odczuwania radości i szczęścia etc. Zawsze w głowie błądzi nam wiele myśli, spychających nas do określonych reakcji, postaw, zachowań. Czy wszystkie one pchają nas w dobrym kierunku? Czym jest ten dobry kierunek? Jest tym co pozwala nam w pełni żyć, odczuwać, tym co może nam przynieść szczęście i lepszą przyszłość, tym co będzie pracować na nasze ogólne dobro i poczucie własnej wartości. Z tego mętliku przesiewasz myśli dobre od złych. Dobre pozwalają nam się rozwijać, doznawać w pełni pozytywnych wrażeń, budują nas, wzmacniają. Myśli złe powodują nasze wycofanie z świata, strach, niepewność, lęk, odgradzają od dobra i przyjemność. Nie trzeba być geniuszem intelektu by wiedzieć co dla nas może być dobre jak sami nie jesteśmy pewnie, możemy obserwować innych - każdy widzi, że uczucia, miłość, bliskość są przyjemne - trudno tego nie zauważyć. By nie teoretyzować prosty przykład. Spotykasz idealnego partnera dla siebie, boisz się czy związek ma z nim sens, boisz się że się nie uda, że to pomyłka. Wypaczone myśli skłaniają cię do ucieczki, schowania się przed tym nowym i niepojącym doświadczeniem, zaczynasz analizować, rozwodzić się nad tym, snuć głupie teorie rodzi się irracjonalny lęk, rodzi się to wszystko co nie jest tobą, co próbuje cię wykoleić z właściwej i przeznaczonej drogi - nie ważne czy związek się uda czy nie, ważna jest sama gotowość na nowe doświadczenie które może zaowocować pełnią szczęścia i radości. Tu pojawiają się myśli twoje - pragnienie szczęścia i spełnienia - bo w końcu tego chcesz oraz myśli nie twoje ,wypaczone, te które odbiorą ci danie sobie szansy. Tutaj rozróżnienie jest proste i granica wyraźna, wystarczy popatrzeć na swoje wnętrze i zadać sobie pytanie czego chcemy. Na pewno nie chcemy cierpienia, samotności i pustki, to do niczego nas nie prowadzi, ślepa droga.
Uczucia. Nasza konstrukcja mózgu jak i umysłu jest przeznaczona do odczuwania ich. To nawet nie wynik metafizycznych dyrdymałów a zwyczajnego, ewolucyjnego doboru naturalnego. Uczucia są nam potrzebne by tworzyć związki których celem jest prokreacja. Są potrzebne kobiecie by mogą kochać swoje dziecko, mężczyźnie by mógł się nią opiekować i tym dzieckiem. Uczucia nam sa potrzebne do tworzenia relacji rodzinnych i społecznych dzięki czemu jako ogół jesteśmy silniejsi wobec przeciwności przyrody. To wszystko nas jest z automatu. Problem w tym że nie zawsze mamy dostęp do tych obszarów naszego umysłu, co jest wynikiem zazwyczaj traum dzieciństwa i innych zaburzeń rozwoju. Wystarczy sięgnąć ręką, jak masz siłę i chęć i odwagę . Uczucia i emocje w przypadku os najlepiej wydobywać i ćwiczyć przy pomocy drugiego człowieka, inaczej się nie da. Sam fakt pozwolenia komuś obdarzyć się uczuciami, jest pierwszym krokiem. Dlaczego pytasz się o uczucia? Sama pisałaś że byłaś w związkach, masz/miałaś przyjaciela, zatem chyba wiesz jak to działa, nawet jak nie w pełni to ogólna zasada.


Introwertyzm nie jest żadną wadą, żadnym zaburzeniem, zwyczajna cecha taka jak sangwinizm , tyle że przeciwna. On niczego nie odbiera, nie przeszkadza odczuwać uczucia i emocje, to jedynie stan nakierowania świadomości bardziej na siebie, nawet nie powoduje izolacji od świata a bardzie jest to wnikliwe analizowanie go i obserwacja. Introwertyk nie ma problemu z socjalizacją, nawet jak lekko trzyma się na uboczu i nie jest duszą towarzystwa. Introwertyzm nie oznacza niechęci do bycia w grupie. Tu nie ma czego zmieniać ani poprawiać bo to nie jest nic szkodliwego dla naszego rozwoju i możliwości bycia szczęśliwym i spełnionym. Introwertyk nie ma problemu w ekspresji uczuć wobec wybranych osób ani też tworzenia związków. Problem introwertyzmu nie istnieje, bo to nie problem. Chyba nie mieszasz razem socjofobii z introwertyzmem.
Autyzm to już poważne zaburzenie w skrajnym przypadku całkowite zerwanie z sferą uczuciowości – to wręcz rodzaj upośledzenia , tyle że nie umysłowego a emocjonalnego. O czym tu pisać? Czy autyzm to naturalna postać człowieka tyle że bez emocji.Nie, naturalna postać ludzka to taka, która ma wszelkie uniwersalne cechy ludzkie. Aberracją jest nie tylko to co w nas jest zaburzone i chore, ale jest też tym czego w nas nie ma. Brak bardzo istotnej funkcji.


Homoseksualizm to dewiacja, wynaturzenie. W tym nie ma spełnienia osobistego tylko spełnienie seksualne. W tym nie ma uczuć, to co widzisz to udawanie ich przez homoseksualistów, tak jak ludzie os udawają uczucia. Oni samo w to wierzą że czują miłość tak jak kobieta i mężczyzna. Tak wszystko kręci się wokół seksu, to ciągły, nie zaspokojony głód seksualny. Na serio sugerujesz, że nie wiesz że tylko kobieta i facet może tworzyć spełniający oboje związek? Powody są oczywiste. Kobieta i mężczyzna pasują do siebie, uzupełniają etc itp., można o tym pisać książki dlaczego miłość hetero daje spełnienie i pełnię a homo nie. Temat banalny i oklepany. To oczywiście błąd w kreacji( nie wiem dlaczego użyłaś tego metafizycznego zwrotu). To błąd epigenetyczny, błędna ekspresja genów w czasie powstawania płodu. Cóż, natura jest wstanie wyprodukować wszelkiego rodzaju potworki, jak psychiczne tak i fizyczne. Pewne rodzaje kalectwa są nie usuwalne z naszego umysłu czy ciała, to nie znaczy, że są naszą częścią, jedynie tak głęboko tkwią że nie da się ich pozbyć.
Wszelkie normy kulturowe, religijne, społeczne etc mają pewną funkcję normatywną dla naszego rozwoju. To miecz obosieczny. Mogą nam dawać szkielet do budowy własnej osobowości i dawać rozwój zgodny z naszym ‘’wielkim planem’’ lub też degradować, wynaturzać, dusić i ograniczać. To wszystko zależy od kultury, religii, norm społecznych etc. Są religie gorsze, lepsze, mądrzejsze, są głupsze i opresyjne, podobnie z z normami wszelkimi. Niszą nas lub tworzą, lub wszystko na raz w różnych proporcjach. W islamie kazał bym Ci zamilknąć i zaakceptować moją urojoną wyższość :lol:
Do reszty kwestii odniosą się w innym terminie, jeśli czas pozwoli, za dużo pisania.
Ostatnio zmieniony pt kwie 06, 2018 7:58 pm przez Iluminacja, łącznie zmieniany 1 raz.

hotaru27

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: hotaru27 » pt kwie 06, 2018 7:58 pm

Iluminacja, odnoszę po prostu wrażenie, że czego i jak bym nie napisała to Ty i tak znajdziesz powód żeby się przyczepić. Gdy widzę w świecie przewagę zła to źle, gdy dostrzegam w kimś jakiś rodzaj dobra to też Ci się nie podoba. Masz prawo do swojego zdania, ale sposób w jaki się wypowiadasz przeze mnie jest odbierany, jak atak. Jest w Tobie dużo jadu i pogardy. Może masz taki sposób bycia, może lubisz zawsze mieć ostatnie słowo albo doładowujesz się energetycznie w stylu internetowych frustratów. Nie mnie oceniać. Nie widzę sensu dalszej dyskusji, bo ja nie zrozumiem Ciebie, ani Ty mnie. Kłócić mam się z kim w domu. Nie potrzebuję tego jeszcze w sieci. Tyle ode mnie:). Chcesz to się śmiej. Podobno śmiech to zdrowie. Przyda Ci się.

naznaczony
Posty: 16
Rejestracja: ndz mar 11, 2018 2:22 am

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: naznaczony » pt kwie 06, 2018 7:59 pm

Iluminacja, miałem cie za bardziej inteligentnego ale widzę, że jednak tępy jesteś. Rak będzie tak samo częścią ludzkiego ciała jak chociażby jego kości, które wykształcają się w czasie formowania się płodu. To co ma tendencję do przeobrażenia się lub wydzielania czegoś jest częścią nas. To, że człowiek popada w jakąś chorobę jest jego uwarunkowaniem, musi/może w nią popaść bo taka jest jego fizjologia. Ty sobie utworzyłeś średnią z człowieka i każde od niej odstępstwo nazywasz abberacją. Nie chce mi sie nawet ciagnac tego dalej, bo zwyczajnie doszukujesz sie w każdym poście gówna na śmietanie i zachowujesz się jak byś miał patent na wiedzę. Chcesz, żeby traktowac cie na poważnie, uważasz, że należy ci się tu prawo do czegokolwiek. Ja nie będe walczył z tobą na argumenty, bo zwyczajnie nie trzymasz netykiety, gardzisz resztą świata, a ja gardzę takimi jak ty. Uważasz, że jak jesteś anonimowy na forum to możesz sie tu masturbować intelektualnie pomiatając innymi ludźmi. Dla mnie jesteś spalony jako osoba, z która chciałbym na jakikolwiek temat dyskutować.

Iluminacja

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: Iluminacja » sob kwie 07, 2018 6:26 am

hotaru27 pisze:
pt kwie 06, 2018 7:58 pm
Iluminacja, odnoszę po prostu wrażenie, że czego i jak bym nie napisała to Ty i tak znajdziesz powód żeby się przyczepić. Gdy widzę w świecie przewagę zła to źle, gdy dostrzegam w kimś jakiś rodzaj dobra to też Ci się nie podoba. Masz prawo do swojego zdania, ale sposób w jaki się wypowiadasz przeze mnie jest odbierany, jak atak. Jest w Tobie dużo jadu i pogardy. Może masz taki sposób bycia, może lubisz zawsze mieć ostatnie słowo albo doładowujesz się energetycznie w stylu internetowych frustratów. Nie mnie oceniać. Nie widzę sensu dalszej dyskusji, bo ja nie zrozumiem Ciebie, ani Ty mnie. Kłócić mam się z kim w domu. Nie potrzebuję tego jeszcze w sieci. Tyle ode mnie:). Chcesz to się śmiej. Podobno śmiech to zdrowie. Przyda Ci się.
Nie przejmuj się tak tym. Większość ludzi widzi to czego nie ma, i nie dostrzega tego co jest - to powszechna przypadłość. Jeszcze nikogo na tym forum nie zaatakowałem, to nie moja wina, że ludzie mają słabą odporność na krytykę. Z tym jadem i pogardą to też jedna z tych rzeczy które widzisz i których nie ma( nie tylko Ty)- jedynie błędna interpretacja. Wiem też, że Ty mnie nie rozumiesz, ja natomiast Ciebie rozumiem i wcale się nie dziwię, niechęci do mnie - właściwie to nawet wyjdzie Ci to na zdrowie, nie podejmowanie polemiki ze mną. Osobowość borderline naraża swe dobre samopoczucie na forum dla os, zwłaszcza jak trafi na kogoś takiego jak ja. Podwyższanie sobie ego i żerowanie energetyczne na innych ,było by ujmą na mej godności i poniżej mojego poziomu. Ja tego nie potrzebuję, tak prymitywne reakcje są mi obce. Reakcja na mnie , na tym forum wielu ludzi, jest dość typowa i widziałem to już enty razy w internetach :) Żeby zemną rozmawiać, trzeba mieć łeb na karku i mocne nerwy. Najważniejsze, że nie ma tu żadnego przymusu.

Iluminacja

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: Iluminacja » sob kwie 07, 2018 6:49 am

naznaczony pisze:
pt kwie 06, 2018 7:59 pm
Iluminacja, miałem cie za bardziej inteligentnego ale widzę, że jednak tępy jesteś. Rak będzie tak samo częścią ludzkiego ciała jak chociażby jego kości, które wykształcają się w czasie formowania się płodu. To co ma tendencję do przeobrażenia się lub wydzielania czegoś jest częścią nas. To, że człowiek popada w jakąś chorobę jest jego uwarunkowaniem, musi/może w nią popaść bo taka jest jego fizjologia. Ty sobie utworzyłeś średnią z człowieka i każde od niej odstępstwo nazywasz abberacją. Nie chce mi sie nawet ciagnac tego dalej, bo zwyczajnie doszukujesz sie w każdym poście gówna na śmietanie i zachowujesz się jak byś miał patent na wiedzę. Chcesz, żeby traktowac cie na poważnie, uważasz, że należy ci się tu prawo do czegokolwiek. Ja nie będe walczył z tobą na argumenty, bo zwyczajnie nie trzymasz netykiety, gardzisz resztą świata, a ja gardzę takimi jak ty. Uważasz, że jak jesteś anonimowy na forum to możesz sie tu masturbować intelektualnie pomiatając innymi ludźmi. Dla mnie jesteś spalony jako osoba, z która chciałbym na jakikolwiek temat dyskutować.
1) Obrażając innych nie staniesz się w oczach innych lepszy, ani mądrzejszy, ani mocniejszy. Podaj argumenty na moją rzekomą tępotę. bo jak na razie to tylko bicie piany człowieka z urażonym ego.
2) Odnosisz się do metafory a nie do przewodniej myśli. To tak jak byś czytał książkę i nie widział treści tylko literki, ale dobra - analizujmy metaforę a nie myśl . Rak jest w ludzkim ciele, a nie częścią ciała, definiując naturalne ciało jako sprawnie funkcjonujący organizm bez stanów chorobowych. Choroba nie jest naturalnym stanem ciała.
3)Błędnie użyłeś pojęcia ''uwarunkowanie'' to słowo ma inne znaczenie niż użyłeś w swej wypowiedzi. Człowiek jest podatny na choroby a nie uwarunkowany. Uwarunkowanie to... sam se przeczytaj w encyklopedii co to jest.
Człowiek nie popada w choroby bo taka jest jego fizjologia, tylko popada dlatego, że z czasem ciało się ''zużywa'' oraz z powodów kancerogennych czynników środowiskowych. Określenie fizjologia jest zestawem funkcji danego organizmu , ona do niczego nie prowadzi ona zwyczajnie jest, więc po raz wtóry błędnie użyłeś pojęcia.
4) Czy ktoś mnie tu traktuje poważnie czy nie, to mi to lotto :D
5) Piszesz o netykiecie jednocześnie nazywając mnie tępakiem, gardząc mną i przypuszczając ''atak''( w sumie to nie wiem co to jest) nie widzisz w tym sprzeczności ??? :)
Jak na razie , to nie ja Tobą pomiatam, tylko ty sam sobą, pisząc jakieś głupoty i żaląc się jak emo-nastolatka. Ogólnie, to co piszesz, nie ma większego sensu, w dodatku używasz słów których znaczenia do końca nie ogarniasz.

Po mojej ripoście, masz jeszcze więcej powodów by mną gardzić :lol: Życzę miłego naburmuszenia i obrażenia się na cały świat :lol:

naznaczony
Posty: 16
Rejestracja: ndz mar 11, 2018 2:22 am

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: naznaczony » sob kwie 07, 2018 1:47 pm

Ty widzisz tylko kawalek obrazka na podstawie swoich wyobrazen na jego temat. Poczytaj sobie czym sa ludzkie uwarunkowania genetyczne, to zrozumiesz nowe znaczenie tego slowa. Twoje posty od samego poczatku naruszaja netykiete. Zastanawiam sie tylko czy zaslepia cie twoje ego czy po prostu masz autyzm, ze tego nie pojmujesz.

Iluminacja

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: Iluminacja » sob kwie 07, 2018 2:35 pm

naznaczony pisze:
sob kwie 07, 2018 1:47 pm
Ty widzisz tylko kawalek obrazka na podstawie swoich wyobrazen na jego temat. Poczytaj sobie czym sa ludzkie uwarunkowania genetyczne, to zrozumiesz nowe znaczenie tego slowa. Twoje posty od samego poczatku naruszaja netykiete. Zastanawiam sie tylko czy zaslepia cie twoje ego czy po prostu masz autyzm, ze tego nie pojmujesz.
Przecież pisaliśmy o chorobach somatycznych, bo tego dotyczyła polemika w odniesieniu do mej metafory z rakiem. To Ty sam napisałeś ; ‘’ To, że człowiek popada w jakąś chorobę jest jego uwarunkowaniem…’’. Najpierw piszesz o jednym, potem piszesz o zupełnie czym innym, zmieniasz kontekst znaczeniowy wypowiedzi i nagle z chorób somatycznych, przeszedłeś na choroby genetyczne bo nagle Cię oświeciło, że tam faktycznie istnieją uwarunkowania. Tą metodą, nie trzymając się ustalonej semantyki znaczeń udowodnisz wszystko co chcesz, nawet to, że ziemia jest płaska.
Palnąłeś głupotę i dalej w niej brniesz, nie chcąc przyznać się do błędu, więc skaczesz po tematach szukając lepszego miejsca do wciśnięcia swojego ‘’uwarunkowania’’.
W którym miejscu naruszam netykietę? Wskaż. W którym miejscu kogokolwiek obraziłem? Wskaż obraźliwe słowa.
Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, czym jest faktycznie os – bo dla takich ludzi jest to forum. Mój styl wypowiedzi wręcz idealnie pasuje do tego forum. To Ty do niego nie pasujesz, bo od razu widać, że nie masz os tylko inne zaburzenia(jeśli takowe masz), tak jak szanowna hotaru. To dlatego tak irracjonalnie reagujecie na moje posty.
Abstrahując... to miłe i zaskakujące, że masz przyjemność dyskusji z kimś, kim pogardzasz :mrgreen: Jakiś masochizm?

Iluminacja

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: Iluminacja » sob kwie 07, 2018 3:18 pm

Iluminacja pisze:
czw kwie 05, 2018 4:53 pm
Mam niepokojąc wrażenie że ktoś tu chce mi odebrać moje niezbywalne prawo do ekspresji własnego wnętrza. W formie jaka mi odpowiada, podoba się i którą uważam za najlepszą do formułowania swoich myśli. To chyba wy macie w tym aspekcie jakiś bliżej nie określony problem
Spoko, tylko w swojej ekspresji włazisz chyba z butami w sferę innych. Jednym może to się podoba, bo być może potrzebują, aby ktoś im pokazał którędy droga do światła i jeszcze za rękę poprowadził, ale innym chyba to nie pasuje. Może jeszcze nie chcą opuszczać swojej niszy komfortu, a może czują Twoją pogardę? Nie wiem, to już niech za siebie się wypowiadają.

Ja osobiście uważam, że jako samozwańczy szaman nie masz kompetencji, rozumianej jako znajomość specyfiki indywidualnej osoby. To jakbyś mówił nie do realnego człowieka, ale do jego iluminacji własnie. Albo chciał zmienić kształt cienia, nie mając dostępu do materii. Jakieś wnikliwe przemyślenia, czy włąsne doświadczenia, nie są też uniwersalnym rozwiązaniem dla ogółu.
Ty ich ścieżki nie przeszedłeś i jej nie znasz. Zresztą, tak Cię martwi los Hotaru? Nie łapię tego. Każdy ma swój czas i jak się obudzi koło 40, to jego życie. Niech każdy się skupia na sobie. Chcesz się bawić w mesjasza?
[/quote]

Już raz o tym pisałem. To jest forum, nikt nikogo nie zmusza do uzewnętrzniania się tutaj. Jeśli to robi akceptuje fakt że ktoś postronny wejdzie mu z butami w sferę osobistą. Ten zarzut nie ma sensu. Przecież właśnie o to tu chodzi by wejść w sferę intymną a to czy z miękkimi bamboszami, czy w szpilkach, czy glanach to już inna sprawa. Jeśli komuś nie podoba się taka opcja , niech zwyczajnie nie udziela się na forum publicznym i nie upublicznia swoich intymnych spraw. Przecież ja nie zmuszam na torturach do powiedzenia czegoś o sobie.
Tkwienie w chorobie lub zaburzeniu to nie jest strefa komfortu, tylko strefa cierpienia i dyskomfortu z której człowiek nie potrafi sam często wyjść i która wydaje mu się bezpiecznym schronieniem, pod czas gdy jest więzieniem z którego nie potrafi wyjść i tak się z nim zżył, że uznaje go za swój dom. Osoba w patologicznym stanie umysłu ni e jest władna i zdolna do podejmowania właściwych decyzji o sobie samym. Jest skazana na podejmowanie decyzji przez innych. Chory/zaburzony umysł, nie rozpoznaje dobrej dla siebie drogi bo jego percepcja i sposób myślenia jest właśnie zaburzone.
Gdybym miał sprawczą moc, nie pytał bym się osoby chorej/zburzonej czego chce, tylko zrobił to co sam uznaję za stosowne wobec niej . Teraz padnie pytanie jakie ja mam prawo do decydowania za innych… mam takie prawo jakie sam sobie wezmę, razem z odpowiedzialnością za swoje czyny. Prawo do decydowania o sobie ma osoba zdrowa i w pełni świadoma, reszta jest skazana na wolę innych.
Ależ ja wiem, że nie ma uniwersalnych kluczy do poszczególnego człowieka. Są pewne ogólniki wyznaczające ogólny kierunek ewentualnego działania. Reszta należy do zbadania i poznania zakamarków duszy i rozeznania się w specyfice danej konstrukcji psychicznej. Przecież nie opisuję tego jaką ja przeszedłem drogę i nie mówią nikomu by też nią poszedł, bo wiem , że to nie ma sensu, moja droga była tylko dla mnie, choć skuteczna to jednak nikt inny nią już nie przejdzie. Jednak mógł bym wskazać kierunek jak nie samą drogę. Pewne uniwersalia dotyczą wszystkich.
Chyba naturalnym jest( wiem że nie dla os) że martwi nas los ludzi cierpiących lub takich którzy tkwią w martwym punkcie i marnują życie – to się nazywa empatia :wink: . Nie był bym w stanie pomóc hotaru, nie znam się na jej przypadłości, nigdy jej nie miałem, nie przeszedłem drogi wyjścia z jej zaburzenia. Szkoda mi takich ludzi bo sam zmarnowałem wiele lat swego życia( nadal marnuje) znam to uczucie, kiedy widzisz jak życie i czas przecieka ci przez palce. Myślę, że im mniej cierpienia w tym świecie, tym lepiej i wygodniej będzie się nam w nim żyło. Zabawa w mesjasz? Nigdzie, nigdy nie napisałem , że mam zamiar nim być. Dlaczego to mi imputujecie? Choć przyznaję, moc sprawcza i moc kreacji i zmiany jest kuszącą wizją, tak by zmieniać nie tylko siebie ale też innych( zgodnie z ich naturalnym tokiem rozwoju a nie wedle własnego widzimisię).
Tak mi się pomyślało – wy tu na forum os czekacie na jakiegoś mesjasza czy co? Tak by wynikało, po uszczypliwościach skierowanych w moją stronę. Więc ogłaszam wszem i wobec, mesjasz nie przyjdzie, Bóg umarł – jesteście skazani na siebie :mrgreen:

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: umarlazkotami » sob kwie 07, 2018 5:02 pm

Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
Dlaczego ’’wszyscy’’ tu myślą, że chcę im pomóc?
Może dlatego:
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
Chory/zaburzony umysł, nie rozpoznaje dobrej dla siebie drogi bo jego percepcja i sposób myślenia jest właśnie zaburzone.
Gdybym miał sprawczą moc, nie pytał bym się osoby chorej/zburzonej czego chce, tylko zrobił to co sam uznaję za stosowne wobec niej . Teraz padnie pytanie jakie ja mam prawo do decydowania za innych… mam takie prawo jakie sam sobie wezmę, razem z odpowiedzialnością za swoje czyny. Prawo do decydowania o sobie ma osoba zdrowa i w pełni świadoma, reszta jest skazana na wolę innych.
Hmm, i może dlatego, że pierwsze kroki na tym forum skierowałeś do hotaru i wypunktowałeś ją od góry do dołu (mimo, że jak wspominasz, nie znasz się na jej przypadłości), a potem objechałeś zdesperowanego 40 latka, uprzytomniając mu to, co zapewne wie sam lepiej od nas. Jest tu tyle zupełnie neutralnych tematów, ale Ty skupiasz się innych ludziach, ich wadach, wadliwym funkcjonowaniu i moralizatorstwie (to mało schizoidalna postawa). Nie ogarniam tego, po co to wszystko? Po co ta atmosfera uporczywej rewolucji, jakbyś chciał tu urządzać reformę systemu? Nie czujesz się nikomu potrzebny w życiu? Nie realizujesz się w niczym innym?
Jeśli ktoś żyje w jaskini i nie umie z niej wyjść, bo się boi, brak mu umiejętności i narzędzi, nie wie jak, czy też to jeszcze nie jego czas, to żadnymi perswazjami go stamtąd nie wyciągniesz. Jak ta jaskinia mu się znudzi, czy będzie niewygodą, sam zacznie poszukiwać drogę do wyjścia. Mnie osobiście jakoś byt innych, jakikolwiek jest, nie przeszkadza, dopóki nie narusza moich granic.

No chyba, że są tutaj zupełni ślepcy, totalnie zdesperowani, może Ci zaufają i pokażesz im tę drogę do światłości. Może ktoś tu potrzebuje silnego kopa urojonego boga. Piszę poważnie.
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
Co to za pretensje do mnie? Zarzuty, insynuacje, oczekiwania, złość, wylew irytacji.
Nie udawaj, że nie widzisz tego kija w mrowisko, który sam włożyłeś i którym cały czas szturchasz. Nie szkoda Ci energii na to, na ogniskowaniu się na innych i podsycaniu ognia? (dziwne jak na schizoida, nawet byłego)
Dla mnie takie zabiegi są zbędne. Idę po popcorn, siadam i oglądam to przedstawienie z boku.
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
To wy jeszcze nie ogarnęliście tego, że jedynie wy sami możecie sobie pomóc???
Wydaje mi się, że na tym forum są na tyle inteligentne osoby, że dawno to ogarnęły. Może zwyczajnie szukają odpowiedniego sposobu aby sobie pomóc?
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 6:33 pm
jeden wyszczekany osobnik który pozbył się os was zbawi
No dobra, to przejdźmy do sedna, bo ja jestem człowiekiem małej wiary i dopóki palca nie włożę gdzie trzeba, to nie uwierzę. Ty tak na poważnie z tym 'pozbyciem się'? Znaczy jak grzybicę stóp? (nie że sarkazm, ale podejrzliwość).
Bo jakoś nie widzę, abyś się tu z ludźmi zaprzyjaźniał, wręcz przeciwnie (czyli nadal dystans ). Po drugie, skoro os już Ci nie doskwiera, dlaczego nie używasz życia gdzie indziej, tylko marnujesz czas na tych słabych, marnych schizoidów? To takie powołanie, dobry uczynek, misja życiowa, jakaś forma samarytanizmu? (to też jakoś mało schizoidalne) Bo ja cały czas tego nie ogarniam. Jak ja mam fajne życie, nawet przez moment, to mi szkoda czasu na podobnych mnie przegrywów z forum i zajmuję się swoimi sprawami, bo to ciekawsze. No ale ok, zasady współżycia społecznego zalecają wzajemną pomoc, uznaję to. I mała rewolucja w tej cmentarnej atmosferze, jaka tu zawsze ma miejsce, może przynieść coś nowego. Dlatego może pochwalisz się konkretami, jakimiś sukcesami, drogą do uzdrowienia. Jako były schizoid nie powinieneś mieć problemu z otwartością. Jak wygląda takie zdrowe życie? Twoje się rozumie. Bo na razie to są tylko moralizatorskie orgazmy.
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 7:55 pm
Nie trzeba być geniuszem intelektu by wiedzieć co dla nas może być dobre jak sami nie jesteśmy pewnie, możemy obserwować innych - każdy widzi, że uczucia, miłość, bliskość są przyjemne - trudno tego nie zauważyć.
Obserwacja innych? 'Inni' mogą mieć inne potrzeby ode mnie, więc to niemiarodajne. Dlaczego 'inni' i jakaś ogólna norma ma być mianownikiem, przez który mam wyznaczać siebie? Znam ludzi, którzy w 'miłości i bliskości' mają tak spartolone życie, że nie zaminiłabym się z nimi za milion dolarów w złocie. A znam ludzi, którzy są szczęsliwi, ale na swój włąsny sposób. 'Inni' są dla mnie wątpliwym wzorcem.
Nie jesteśmy jednolici jak worek ziemniaków, dlatego 'my', 'wszyscy', 'każdy', 'inni', tracą w tej dyskusji jako rzetelny argument.
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 7:55 pm
By nie teoretyzować prosty przykład. Spotykasz idealnego partnera dla siebie, boisz się czy związek ma z nim sens, boisz się że się nie uda, że to pomyłka. Wypaczone myśli skłaniają cię do ucieczki (...) Tu pojawiają się myśli twoje - pragnienie szczęścia i spełnienia - bo w końcu tego chcesz oraz myśli nie twoje ,wypaczone, te które odbiorą ci danie sobie szansy. Tutaj rozróżnienie jest proste i granica wyraźna, wystarczy popatrzeć na swoje wnętrze i zadać sobie pytanie czego chcemy.
Luz, ale to są oczywiste truizmy. Ja znam swoje schematy myślowe. Np wiązanie się z mniej 'idealnym' partnerem, bo taka relacja nie powoduje zbyt silnej więzi i intensywnych uczuć, proponowanie otwartego związku (znaczy z innymi na boku), aby umniejszyć status relacji, stwarzanie konfliktów, dewaluacja partnera, bycie arogancką i wiele innych sprytnie przemyślnych posunięć. To jest raczej proste w obsłudze, bo łatwe do obserwacji i kontroli. I jeśli natrafiam na kogoś, kogo odmówić sobie jednak nie chcę, potrafię wejśc w relację bez tych mechanizmów odstraszajacych i pozwolić sobie na dostępnośc. Myśli są łątwe w obsłudze, to żaden wyczyn. Gorzej z emocjami i ich kontrolą. Bo w moim przypadku doświadczenia 'miłości' i bliskosći, nie jest jakimś lekkim, rajskim stanem. To jak jedzenie lodów waniliowych, ale z kolcami. Mnie jest ciężko unieść stan bliskości i w nim wytrwac. I tak, ponoć emocje można ćwiczyć, zgadza się, ale każdy ma swój indywidualny zasób narzędzi do ich obsługi.
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 7:55 pm
Na pewno nie chcemy cierpienia, samotności i pustki, to do niczego nas nie prowadzi, ślepa droga.
Wciskasz tą samotność między cierpienie i pustkę, ale ma ona też inne konotacje, pozytywne. Będzie podzbiór ludzi, którzy umiejscowią samotność między spokojem i odpoczynkiem. Stronniczo to wszystko przedstawiasz.
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 7:55 pm
Wypaczone myśli skłaniają cię do ucieczki, schowania się przed tym nowym i niepojącym doświadczeniem,
Nie, moje myśli zdrowo racjonalizują 'to fajny, wartościowy facet'. To moje emocje skłaniają mnie do ucieczki. To wszystko generują emocje, np lęk, a nie wadliwe myśli. Myśli są tylko produktem.
Poza tym, bardzo wszystko upraszczasz i przedstawiasz jakiś schematyczny wzór. A umiesz tak lekko odróżnić 'myśli', które skłaniają do ucieczki, od tych, które chronią przed czymś nieodpowiednim dla ciebie? Czy jak od faceta się odgradzam, to od razu są to wadliwe myśli które mi uniemożliwiają doznanie bliskości, czy jednak jest możliwosć, że facet na serio nie jest dobrą partią dla mnie?
To nie jest wszystko zerojedynkowe, lecz ma gamę przeróżnych odcieni.
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 7:55 pm
Uczucia i emocje w przypadku os najlepiej wydobywać i ćwiczyć przy pomocy drugiego człowieka, inaczej się nie da
Ok, z tym się zgodzę. Ogólnie każde doświadczenia w różnych sferach życia są wskazane, bo to one wg mnie rozwijają i budują. Samotność daje refleksję, analizę, dystans, ale to doświadczenia tworzą nowe pokłady. Ale każdy ma określone możliwosci.


Jasne, że introwertyzm nie jest zaburzeniem, to tylko temperament, z którym się w miarę zdrowo żyje. Ale autyzm, to już, jak sam napisałeś, poważny deficyt niemożliwy wręcz do uzupelnienia. Specjalnie zestawiłam te dwa pojęcia obok siebie, bo czemu bliżej jest os? Czy każde os jest takie samo, nie ma różnych skali głębokości? Czy nie ma deficytów nie do naprawienia? Czy jest tylko 'chorobą', czy trwałą niepełnosprawnością, a może trochę jednym, a trochę drugim? Czy czasami nie manipulujesz oddzielając to, co niedoskonałe, od rdzenia Twojego wyobrażonego ideału, bo zwyczajnie nie godzisz się z tym, czego nie potrafisz zmienić i wchodzisz w jakaś pokrętną dezintegrację?
Iluminacja pisze:
pt kwie 06, 2018 7:55 pm
Homoseksualizm to dewiacja, wynaturzenie. W tym nie ma spełnienia osobistego tylko spełnienie seksualne. W tym nie ma uczuć, to co widzisz to udawanie ich przez homoseksualistów, tak jak ludzie os udawają uczucia. Oni samo w to wierzą że czują miłość tak jak kobieta i mężczyzna. Tak wszystko kręci się wokół seksu, to ciągły, nie zaspokojony głód seksualny.
Tu w polemikę nie wejdę, bo trudno dyskutować z subiektywnymi poglądami, niż z obiektywną rzeczywistością. (homoseksualizm nie widnieje w żadnej klasyfikacji zaburzeń )

Wiem, że normy kulturowe to miecz obosieczny, dlatego o to zapytałam. Jak rozróżnić, co jest przychylne i zachować zdrowy obiektywizm, wolny od zewnętrznych zapychaczy umysłu?
Czy jeśli wartością kulturową jest patriotyzm, to mam temu bezrefleksyjnie ulec i dać się zabić za swoją społeczność, ojczyznę? To też forma miłości. I jest ona mną, jakimś rdzennym, plemiennym imperatywem, czy jednak aberracją, która sprowadza na manowce, bo to patologiczny mechanizm kierujący mnie do samozagłady ?


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość