Czyli kij.
Liczenie na to, że ktoś cię uratuje albo naprawi jest nieprawidłowe i złudne, z tym się całkowicie zgadzam. Ale czasem popchnięcie z zewnątrz jest nie tylko pomocne ale i niezbędne żeby coś ruszyć.
i.j pisze: ↑śr mar 18, 2020 10:50 amDla mnie motywacją było to, że nie lubię być kierowana. I nie chcę, aby jakieś głupie zaburzenie osobowości kierowało moim życiem. Pamiętam też momenty szczęścia - i chciałabym mieć ich w życiu więcej. I chciałabym mieć energię na to, zeby rozwijać swój potencjał, zainteresowania - nie chcę, żeby jakieś cholerstwo mnie ograniczało.
Czyli marchewka.
Nie znam się na uprawianiu marchewek.
Możesz to jeszcze rozwinąć? Jak do tego doszło? Poza presją, że muszę a nie mogę, czasami doraźnym, sytuacyjnym lękiem, który uważam za zupełnie na miejscu, nie odczuwam żadnego innego napięcia albo konfliktu, na którym mógłbym się zaczepić.
Brałem B-bloker przez jakiś czas i działał. Ale to raczej na fizyczne objawy i rozluźnienie. Podejrzewam, że nie potrzeba żadnego specjalnego lęku aby pomógł, pewnie można odczuć poprawę również przy zwyklejszym, płytszym napięciu. Efekt po jakimś czasie był taki, że pchałem się w „normalność” ale miałem silne odczucia, że to nie jest to czego chcę, i nie pasuję do tego burdelu, i derealizacja narastała.
Poza tym dziękuję. Czuję się chwilowo usatysfakcjonowany.