fifikse pisze: ↑śr cze 20, 2018 1:48 am
trzeba być cholernie słabym człowiekiem żeby w ten sposób uciekać. nie wiem czy można to inaczej wytłumaczyć, usprawiedliwić jakimś zaburzeniem, jakąś tam przyczyną - jestem słaba lub głupia, niezależnie od przyczyny.
Z drugiej strony trzeba mieć bardzo silną psychikę by świadomie i z premedytacją zniszczyć sobie życie izolując się od świata , wiedząc że jedyne co nas czeka, to już tylko śmierć. Trzeba jednak wiele samozaparcia by powoli z premedytacja, zaplatać sobie sznur na szyję na której się powiesimy. Trzeba mieć do tego zdrowe nerwy - ja bym nie potrafił, chyba jestem słabszy niż Ty
Pokancerowanie psychiczne, nie ma nic wspólnego z inteligencją - uznaj to za pocieszające, tym samym Twego zachowania nie da się odnieść do tego czy jesteś głupia czy nie
fifikse pisze: ↑śr cze 20, 2018 1:48 am
co do tego "męczącego kontaktu" - to ja nie mogę szukać "niemęczącego kontaktu" ponieważ męczy mnie to, co bliskie właśnie - im bardziej kogoś lubię tym bardziej mnie to męczy. w ogóle bliskich relacji się boję. faktycznie, tzn. tak sobie myślę, że samo w sobie nie jest to dziwne - że wszelkiego rodzaju społeczne interakcje i relacje przeróżne mają prawo być męczące i zapewne męczące bywają dla każdego, ale chyba mało jest ludzi, którzy się z tego powodu zamykają w domu na kilkanaście lat.
Zatem, bliskość może być męcząca ? To kłamstwo wymyślone przez pokancerowane umysły by ukryć własną aberrację, racjonalizując własne absurdalne rekcje. Nawet chory umysł potrafi stworzyć spoistą logicznie mentalną strukturę wyjaśniającą własne reakcję– zwłaszcza schizoida. Tak, ludzie na tym forum tłumaczą to często zmęczeniem, zabieraniem przestrzeni, zabieraniem oddechu, niweczeniem cudownie poukładanego życia w którym wszystko ma swe miejsce i uzasadnienie, i wszystko osadzone na kanwie swej natury, z którą tak dumnie się obnoszą jako trofeum. Tak, własna zjebana natura wszystko tłumaczy i uzasadni, zwłaszcza niechęć do bliskości. Ja już pisałem to gdzieś, to nie jest natura, to jest wynaturzenie, taki rak na umyśle. To wszystko są fantasmagorie wystraszonego dzieciaka, jaki w nich tkwi, pokaleczonego dziecka, skopanego , upodlonego, które gdzieś tam w zakątku ich umysłu w najodleglejszym kącie umysłu i pociąga za sznurki myśli. Nawet nikt z nich tego nie zauważa, bo nie potrafi, nie chce.
Bliskość jest tylko przyjemnością i radością, dla uproszczenia(mówimy o tym szczególnym rodzaju bliskości typu przyjaciel , partner) , można to łatwo uzasadnić w oparciu naturalne skłonności natury ludzkiej, sięgając po czystą naukę. Zawsze można też odwołać się do metafizyki, pokrewieństwa dusz i różnych uduchowionych teorii szukania sensu w tym bezsensie. Lecz to raczej nie przemawia do rozsądku. Zatem, zostańmy przy rozsądku.
Co faktycznie jest męczące w realnej bliskości? Może wcale nie chodzi o męczenie się a o banalny strach? Ale dlaczego bliskość miała by się wiązać z strachem? Jak to się stało, że naturalny mechanizm ludzki- dążenia do bliskość i szczęścia nagle w osobach takich jak Ty i innych na forum przestał działać? Co go przerwało? Wracamy do dzieciństwa znowu…. Jeśli strach , to czego się boisz w bliskości? Bliskość oznacza obnażenie, zwłaszcza to psychiczne.
Bywa taka dziwna reakcja u zgwałconych i molestowanych w dzieciństwie kobiet. Mogą stać się bezpruderyjne i wyzywające. Swobodnie odkrywając swoją nagość. Tyle że ta nagość fizyczna ma przykryć ich nagość wewnętrzną, otoczyć ją tym co zeszmacone by zachować to co gdzieś w środku zostało niewinne. Dziwne jest to, że jeśli ktoś spojrzy na taką kobietę nie jak na obiekt seksualny a jak na obiekt uczuciowy, ona wnet zerwie kontakt, szybko się ubierze u zasłoni swe ciało, bo nie chce odkryć swej nagości wewnętrznej – jedynego miejsca które nie zostało zgwałcone. To nie jest żadna sugestia wobec Ciebie, jedynie opis pewnego mechanizmu. Można zadać gwałt na różne sposoby. Zadano go mi i innym ludziom na tym forum – gwałt na psychice dziecka lub jakiś inny rodzaj. Dlatego takie osoby budują sobie różne rodzaje pancerza psychicznego , murów, mechanizmów obronnych i unikowych.
Zadziwię Cię, ale większość ludzi nie przeżyła żadnych traum i jest całkiem normalna – wręcz kolosalna większość. Nie patrz przez pryzmat tego forum i swoich odczuć względem świata. I tak, to wszystko co się z nami dzieje teraz, zaczęło się w dzieciństwie – to okres krytyczny, jak coś pójdzie nie tak, to koniec. Ten czas, dosłownie zmienia wszystko, całe Twoje przyszłe życie. Zastanawiające jak trywializujesz w podejściu do tych traum.
Tak, jesteśmy tu wszyscy pokrzywdzeni i jest to kurewsko niesprawiedliwe. Zostaliśmy skrzywdzeni i mamy święte prawo żalić się, być złymi, mieć pretensje do całego świata, do rodziców, matki , ojca, Boga, papieża i cholera kogo jeszcze. Małe dziecko nie jest niczemu winne, nic nie może, za nic nie odpowiada. Nasze obecne życie zostało zniszczone, odebrane nam, skopane. Odebrano nam radość, szczęście i dobrą przyszłość. Odebrano nam to, co jest najważniejsze – nasze życie. To w jakim stanie często się znajdujemy( ludzie z tego forum) to funkcjonalna, atroficzna droga donikąd. Kopem prosto w mordę wrzucono nas do dołu z którego nie potrafimy sami wyjść – co gorsze, jak na ironię, z niego, zawsze ktoś inny musi nam pomóc wydostać się. To jest upiorny stan dla schizoida – zależność od innych. U Ciebie pewnie jest podobnie. Tak powstaje pętla nie do rozwiązania.
…jeszcze masz ochotę zabrać nam prawo do żalenia się. Wyjdzie na to, że jesteśmy zjebani i nie mamy prawa do życia.
Dziwne, żyjesz już parę lat na tym łez padole i jeszcze nie odkryłaś dlaczego? Co się z Tobą stało? Może nie chcesz tego odkryć, wstydzisz się? Boisz? Na terapiach musiałaś dać jakiś rachunek sumienia.
Wstydzisz się, że to napisałaś, ale faktycznie tak mało napisałaś - niczego , czego można było by się wstydzić lub nie wstydzić. Jednak wiele osób na tym forum przebija Cię w negliżu psychicznym. Jesteś tu anonimowa. Ogólnie, to jeden wielki pojemnik na myśli, dołóż i swoje do wspomnianej czary goryczy.
Koty poradzą sobie bez pisania o nich, ich ego jest ponad to.