No, to się nazywa projekcja, już dziadek Freud to rozgryzł wieki temu.
Poniektórzy potrafią świecić tylko światłem odbitym
Jest jeszcze kwestia zaufania. Nawet jeśli przewinęłoby się pełno "odpowiednich" facetów w moim życiu, to wątpię, żebym komukolwiek z nich zaufała. Tylko narzeczonemu się udało się mnie do niego przekonać, bo jednak za dużo mam oporów wobec ludzi przez złe przeżycia. Ale że wykorzystałam sytuację to nie przeczę, bardziej się w sumie starałam od niego na początku, bo nie tyle że mu nie zależało, co po prostu się bał, że robię sobie z niego jaja. Nie wierzył w siebie chłopak.Iluminacja pisze: ↑wt cze 19, 2018 8:49 pmWyszłoby na to, że sprawa Twego szczęścia leży w gestii gry i ślepego przypadku – wątpię. Znajdujemy to, co jesteśmy gotowi znaleźć i przyjąć. Cześć ludzi napotyka szansę, lecz nigdy nie będzie w stanie jej wykorzystać jak Ty. Napotkać to nie znaczy znaleźć. Tu objawiła się Twoja gotowość do znalezienia swego szczęścia. Może zabrzmi to cynicznie, lecz tak czy inaczej, jeśli nie on – twój narzeczony, to pojawił by się ktoś inny – ‘’przypadkiem’’. Będąc w pełni OS, nie miała byś szansy na taki przypadek. Ludzie z OS o ile tworzą jakieś związki, to seksualne na krótki czas. I to sporadycznie, i jak na ironię, bardziej kobiety niż mężczyźni.
Dobra, udało Ci się, wbiłaś najwyższy level , cały gold dla Ciebie.
Schizoidzi to ogólnie mają wiele oporów względem ludzi, i tym właśnie objawia się ich przypadłość. A ja znów odwrócę treść Twej wypowiedzi i powiem, że to Ty pozostawiłaś mu jakaś szczelinę w swej zamkniętej osobowości, tak by mógł się prześlizgnąć do twego wnętrza. Tym samym, dałaś mu rodzaj zaproszenia do siebie bo uznałaś, że jest wartościowym człowiekiem i dobrze rokuje na ewentualną znajomość. Ludzkie, naturalne odruchy, czasami przeważają, czy też nasza wewnętrzna ludzka natura – szukania bliskości. Nawet przejęłaś inicjatywę. Warto czasami powściągnąć naturalne reakcje ucieczki i wycofania. Zrobiłaś coś, na co większości uczestników tego forum nigdy nie będzie stać.zima pisze: ↑pn cze 25, 2018 1:46 pm
Jest jeszcze kwestia zaufania. Nawet jeśli przewinęłoby się pełno "odpowiednich" facetów w moim życiu, to wątpię, żebym komukolwiek z nich zaufała. Tylko narzeczonemu się udało się mnie do niego przekonać, bo jednak za dużo mam oporów wobec ludzi przez złe przeżycia. Ale że wykorzystałam sytuację to nie przeczę, bardziej się w sumie starałam od niego na początku, bo nie tyle że mu nie zależało, co po prostu się bał, że robię sobie z niego jaja. Nie wierzył w siebie chłopak.
A pies mi zdechł. Podejrzewam, że za sprawą kogoś nieżyczliwego, bo się szybko zawinął, a ostatnie godziny ledwo się ruszał, ino wodę pił. Nie dało się już nic zrobić. A dopiero co sobie wesoło biegał. 14 lat miał, nażył się, więc nie mam żalu, no i przynajmniej nie chorował długo. Za to kot boi się siedzieć teraz sam na dworze i się cały czas do domu pakuje. Nawet nie wiedziałam, że on aż taki towarzyski
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości