chudzielec pisze: ↑śr lis 25, 2020 4:57 pm
Gbur pisze: ↑sob lis 21, 2020 9:58 pm
Natomiast tego świata chyba nienawidzę, mam wrażenie, że się duszę. Wrasta stopień złożoności świata, ale zwiększa się też ujednolicenie ludzkich myśli (przy spadku ich złożoności). Niedawno na głównym polskim portalu informacyjnym zobaczyłem "newsa" o tym ,że ktoś znalazł robaka w kanapce(czy tam burgerze) w jakimś FastFoodzie w USA. Co mnie k* obchodzi robak w kanapce po drugiej stronie globu? Zwłaszcza, że takich robaków w kanapkach jest na całym świecie pewnie bardzo wiele każdego dnia. Dlaczego więc ten Amerykański robak?
Powtarza się to samo co nastąpiło po wynalezieniu druku i reformacji 500 lat temu.
Protestanci mówili ze każdy może czytać biblie i po swojemu interpretować.
To wydawano książki i wszelkiego rodzaju bzdury się roznosiły na niespotykana skale.
Teraz z jednej strony każdy może czytać i pisać bzdury w internecie
A z drugiej nie robi tego na własnym hostingu tylko na jakimś FB, Twitterze, Youtube.
Z jednej strony masz rację, ale nie do końca się zgadzam z tą alegorią. Taki internet, w którym każdy mógł pisać co chciał i znalazł swoją niszę, w której ludzie to czytali ... on był kiedyś. Kiedyś internet był mozaiką blogów, forów, portali, stron informacyjnych - tworzonych przez zwykłych ludzi. Teraz wszystko się centralizuje. W epoce informacji drukowanej nawet kilka wieków po wynalazku Gutenberga nie doszło nigdy do takiej centralizacji obiegu informacji jaka jest teraz. Być może "centralizacja" nie jest najlepszym słowem ,ale zjawisko wymyka się moim zdolnościom do definiowania. Myślę, że:
1. Internet był kiedyś dodatkiem do rzeczywistości, teraz jest jedną z domen rzeczywistości. Coraz bardziej wkracza i zastępuje rzeczywistość w coraz bardziej osobistych sferach. Życie się wirtualizuje i będzie jeszcze bardziej po wprowadzeniu 5G i "internetu rzeczy".
2. Zanikają struktury poziome w społeczeństwie, ludzie stają się wolnymi atomami podłączonymi do hubów internetowych. A te huby są scentralizowane i kontrolowane przez wielkie korporacje.
2b. I daje to ogromne możliwości kontroli nad informacją. W tej chwili można wymóc właściwie na całym świecie, że jakaś informacja ( np. narracja historyczna ) jest prawdą. I ta informacja będzie się propagowała od góry do dołu [w odróżnieniu od lat 90-tych, bo wtedy to informacje w internecie szły od dołu do góry ] i trafi do kilku miliardów ludzi na Ziemi. W epoce druku były co prawda jakieś monopole informacyjne lokalne, ale nigdy na taką skalę! To jest dla mnie przerażające.
3. Zawsze w historii istniał niedobór informacji, a wartościowe informacje były trudne do zdobycia właśnie przez ograniczony dostęp. Obecna sytuacja jest czymś nowym, jest taki zalew informacji, także zalew informacji takich, które dawniej byłyby uważane za bardzo wartościowe. Ilość informacji powoduje jednak inflację ich wartości, oraz trudność do wyselekcjonowania informacji wartościowych dla procesów decyzyjnych. Powiedziałbym, że zniknęła hierarchia istotności informacji, na portalach informacyjnych obok informacji o wynalazku, który zmieni przyszłość świata jest news o karaluchu w kanapce, a obok eseju o treściach filozoficzno-ontologicznych news o cyckach celebrytki, wszystko to zlewa mi się w jedną bezwładną masę, taki potok kolorowych ścieków. I wszystko przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.
4. I może portalom informacyjnym właśnie o to chodzi by wszystko przestało mieć znaczenie, a komunikat miał jedynie wzbudzać emocje. Nie wiem czy jest to Polska specyfika, ale na głównych portalach informacyjnych gdzieś w połowie nagłówków dostrzegam manipulację: albo coś jest szokujące, albo odkryto coś niewiarygodnego - taka prymitywna manipulacja emocjonalna, żeby ludzie klikali w linki i wyświetlali reklamy; bardziej wyszukane są manipulacje zaangażowane politycznie, gdzie nagłówki newsów składają się np. z wyrwanych z kontekstu fragmentów wypowiedzi poskładanych w ten sposób, żeby zasugerować inną informację niż ta, która znajduje się w treści artykułu. A część ludzi czyta tylko nagłówki. To istnieje już od lat, natomiast to co mnie zastanawia - że to stało się normą, nikomu to nie przeszkadza. Nikomu nie przeszkadza, że redaktor nie szanuje czytelnika, a czytelnik redaktora.
Mógłbym chyba napisać jeszcze kilka punktów, ale już nie chcę marudzić.
Power in the Age of the Feudal Internet
Tu dobre porównanie obecnego internetu do feudalizmu.
Masz przydzielony od feudała kawałek pola ale nie jest twoja własnością. Pełna władze ma scentralizowany system.
Tym samym stajemy się cyfrowymi chłopami pańszczyźnianymi ale w dużej mierze na własne życzenie bo tak jest wygodnie, darmowo.
Niedawno słuchałem wywiadu z Joanną Rutkowską (
https://zaufanatrzeciastrona.pl/post/jo ... iele-o-21/ ) i właśnie o tym było. O tym, że dane przechowywane w internecie nie należą do ich właścicieli, tylko do właściciela serwerów. I o jakims tam projekcie, żeby to rozwiązać ( choć chyba nie do końca zakumałem w jaki sposób miałoby to stworzyć rozwiązanie).
A mi algorytmy youtube podsuwają bardzo wartościowe informacje. Często niszowe prelekcje, kursy, wykłady z rożnych uniwersytetów gdzie jest kilkaset czy kilkadziesiąt wyświetleń. Czuje się wtedy na pewien sposób wyróżniony.
Kilka lat temu też tak miałem, ale to się zmieniło. A może przestałem szukać tak głęboko jak kiedyś i zacząłem konsumować z tego co mi podsuną pod nos ? W każdym razie nie mam już poczucia kontroli nad tym jakie treści "dostaję".
Choć chodziło mi tu bardziej o algorytmy wyszukiwania googla.
Strach mnie natomiast ogarnia gdy wejdę bez logowania i wyświetlają się treści dla wszystkich.
Jest jeszcze zakładka "na czasie" ,która jest w jakimś sensie miernikiem tego, co najchętniej ogląda większość użytkowników w kraju. A to nie jest tylko na YT, to jest w głowach otaczających Cię ludzi.