Gdy ktoś się w was zakocha...

Tematy związane z życiem erotycznym oraz relacjami damsko-męskimi.
Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: Gbur » wt sie 30, 2016 12:43 pm

Pamiętam dziewczynę. Spotykałem się nią z racji relacji zawodowych (powiedzmy). W ramach obowiązku chodziliśmy razem na długie spacery. Miała perlisty śmiech, który "rozmiękczał serca". Dość dobrze się dogadywaliśmy, było mi przyjemnie w jej towarzystwie. Otwarta, miła, lubiąca zwierzęta, nawet dość inteligentna. Pewnego dnia ktoś mi powiedział "ona się w Tobie kocha".
Przeraziłem się.
Od następnego spotkania zacząłem wydłużać dystans między nami. Na trzecie spotkanie już nie przyszła, przestała odbierać telefony. Ktoś inny, kto chciał się z nią skontaktować powiedział, że zachowuje się dziwnie. Czułem się dobrze w jej towarzystwie, ale niczego więcej od niej nie chciałem. Ona była z innego świata. Zresztą, widziała tylko moją fasadę. Czasem się widzimy przy okazji przez chwilę i dobrze nam się rozmawia, ale tylko rozmawiamy na tematy związane z jej zawodem.

Miałem wcześniej więcej takich sytuacji, ale przez internet (może nie wszystkie związane z zakochaniem, ale jakimś głębszym "lubieniem"). Pragnienia, oczekiwania, wyobrażenia drugiej osoby bywają przytłaczając. To jest chyba ten "lęk przed pochłonięciem" ? Poczucie zagrożenia własnej niezależności? Strach przed wzięciem odpowiedzialności?
A może poczucie, że ktoś nie pasuje, bo stworzyliście sobie własny, abstrakcyjny ideał, którego się trzymacie?

Zawsze po ucieczce są wyrzuty sumienia. Że narobiłem komuś nadziei.




Macie podobne doświadczenia?

chudzielec
Posty: 1252
Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: chudzielec » wt sie 30, 2016 5:01 pm

Niemożliwe żadna normalna się we mnie nie zakocha. Najwyżej dziewczyna z poważnymi deficytami i kompleksami.

ZywyKamien
Posty: 101
Rejestracja: sob sie 20, 2016 9:33 pm

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: ZywyKamien » sob paź 08, 2016 9:18 pm

chudzielec pisze:Niemożliwe żadna normalna się we mnie nie zakocha. Najwyżej dziewczyna z poważnymi deficytami i kompleksami.
Ja to bym na to przystał. Powiem wprost - dla ludzi z naszymi problemami przy silnej rotacji na rynku matrymonialnym i panujących trendach jedyne kobiety w naszym zasięgu to samotne matki, absolutnie paskudne kobiety lub dziewczyny z zaburzeniami psychicznymi. Z reguły co najmniej dwie wymienione wyżej cechy występują obok siebie. Ja bym wybrał opcję ostatnią i zastanowiłbym się. Albo bym wybrał opcję "hit and run" czyli rozprawiczam się, zdobywam doświadczenie i uciekam od takiej osoby albo wszedłbym w związek wiedząc że to może być moja jedyna szansa na życie z kimś.

chudzielec
Posty: 1252
Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: chudzielec » ndz paź 09, 2016 10:25 am

Z technicznego punktu widzenia to rozsądne.
Jednak to świadome i z premedytacja ranienie innej osoby.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: umarlazkotami » pn mar 06, 2017 7:58 pm

Miałam w życiu kilka romansów. Były to relacje oparte przede wszystkim na polu intelektualnym, interesowały nas wzajemnie nasze umysły, wiedza. Uczyliśmy się nawzajem od siebie, była bardzo ciekawa wymiana intelektualna, tworzyliśmy razem coś nowego. To było bardzo ekscytujące. Na tym podłożu następowała wzajemna fascynacja, ciekawość siebie jako człowieka, przyjaźń, tęsknota, pragnienia seksualne, przyjemność obcowania cielesnego. Na tym etapie było świetnie, mam bajeczne wspomnienia. Problem pojawiał się, gdy ta relacja nabierała jakiejś ważnosci emocjonalnej dla mnie, gdy bałam się np straty tej osoby, lub nawet we wyobraźni zycie bez niej wydawało mi sie straszne. Wpadałam wtedy w przerażenie, że uwikłałam się w coś, nad czym kompletnie nie panuję, że dałam sobie popłynąc. I kończyłam to po kilu miesiącach. Moja data ważności to tak około rok czasu.
Pomijam fakt, że było kilku szaleńców, którzy proponowali mi małżeństwo. Rany, siebie jako żony to ja nawet we wyobraźni nie widzę, to już pańszczyzna.

Teraz jestem mocno sama. Od paru juz lat nie miałam żadnego epizodu romansowego, ani seksualnego. Nie wiem do końca dlaczego. Czy to brak odpowiedniego kandydata, czy to moje chowanie się w wysokiej wieży, z dala od świata.
Odczuwam czasem jedynie deficyt seksualny. Chciałabym, aby mnie ktoś podotykał i przeleciał, tak w aspekcie czysto fizycznym. Ale jak pomyślę, że ma mnie tak bezosobowo potraktować, jak podniecające mięso, jakiś nagrzany, obcy kutas, to mnie odrzuca. Choć z drugiej strony trochę rajcuje też mnie taka sytuacja, ale wiem, że w realu bym się na to nie zdobyła.

Jako ciekawostkę, zaobserwowałam u siebie, że wieczorami, kiedy idę spać, mimowolnie fantazjuję o pewnym chłopaku, z którym niekiedy pisze w necie. Mam z nim relację całkowicie aseksualną, tylko włąsnie intelektualną i trochę też osobistą. Ale kontakt mamy dość rzadki i skąpy. Jesteśmy podobni, obydwoje samotnicy, skupieni bardziej na swoich sprawach. Ten chłopak jest niedostępny uczuciowo, jak ja. I nasze rzadkie rozmowy nigdy nie mają w sobie jakiegoś podtekstu erotycznego. On się bardzo przed tym broni, zresztą, nigdy nie miał dziewczyny. Ale wiem, że jest wewnętrznie samotny, wyziębiony emocjonalnie. Niekeidy między wierszami wyraźnie się to odczytuje. Wieczorami miewam fantazje, że leżymy obok siebie w łóżku i go delikatnie głaszczę po brodzie, włosach, przytulam się do niego, a on to nieśmiało odwzajemnia. Potem idziemy dalej i jest seks, ale taki grzeczny, wręcz uczuciowy, romantyczny, jakiego raczej nie preferuję, bo się go wstydzę. Wolę świntuszyć.
Duzo mi daje do myślenia ta fantazja.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: Gbur » śr mar 29, 2017 12:30 pm

chudzielec pisze:Niemożliwe żadna normalna się we mnie nie zakocha. Najwyżej dziewczyna z poważnymi deficytami i kompleksami.
Dlaczego tak zakładasz a priori ?


Ja nie wiem, czy we mnie opisywana dziewczyna się zakochała. Bo faktem jest reprezentację obiektu w rzeczywistości, do którego coś czuła można nazwać "mną". Ale ona widziała raczej we mnie własną projekcję, znała mnie dość pobieżnie. Może też zadziałały emocje, hormony... Więc de facto zakochała się nie we mnie, ale we własnej projekcji.

I w tym sensie chyba nie można się we mnie zakochać. Ale nie dlatego, że mam poczucie własnej nieatrakcyjności ( chociaż możliwe, że z moją atrakcyjnością są jakieś problemy - ale już dawno o tym nie rozmyślam, bo rozłożyłem sobie atrakcyjność na czyniki pierwsze i doszedłem do wniosku, że jest to pewien zespół cech atrakcyjnego partnera zaprogramowany biologicznie u danej płci; i wielu z tych cech[i zachowań] można się nauczyć, albo je w sobie rozwijać; większość z nich mi się nie podoba, uwazam je za takie...atawistyczne, dlatego nie zamierzam się do tego dostosować, więc mam to w dupie. Poza tym doszedłem do wniosku, że samą chęć podobania się płci przeciwnej narzuca mi moja własna biologia, w pewnym sensie siła zewnętrzna, więc to jest wyłącznie mój problem, jeżeli na to się zgadzam.).
Więc, może to też stanowiłoby jakiś problem, ale tą pierwszą i najistotniejszą barierą jest to, że nie potrafię stworzyć więzi. Skoro nie potrafię stworzyć więzi, to nie da się mnie poznać. A skoro nie da się mnie poznać, to nie można się we mnie zakochać. Im więcej prób nawiązania relacji z ludźmi w moim życiu, tym bardziej zamykam się w sobie, tym czuję się bardziej zmęczony; ostatnio świadomie blokuję w sobie wszelkie odruchy ciekawości drugim człowiekiem, jako bezsensowne; duszę się we własnej głowie. I chyba chce mi się żyć coraz mniej.

[później dokończę]

chudzielec
Posty: 1252
Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: chudzielec » pn kwie 10, 2017 7:58 pm

Gbur pisze:[później dokończę]
Nie kończysz długo wiec ja odpowiem.
Gbur pisze:Dlaczego tak zakładasz a priori ?
Bo jestem osoba nieatrakcyjna. Nawet nie tak bardzo fizycznie chociaż tu nie jest najlepiej.

Po 30 to trzeba mieć już zgromadzone różne zasoby:
socjologiczne (siec znajomości, pozycja w stadzie),
praktyczne umiejętności (umieć robić cokolwiek czego potrzebują inni)

Zakochują się raczej nastolatki,20-latki. Szczególnie jeśli definiować zakochanie jako stan oszołomienie i utraty realistycznego postrzegania swoich możliwości.

Gdzieś czytałem o tym że namiętności (wyjątkowe zamiłowanie,pociąg pasja) przemijają. W wieku 30 lat nie odczuwa się tak jak nastolatek bo jesteś już napełniony wrażeniami i/lub wyobrażeniami.

Jak się jest młodym wszystko wydaje się wyjątkowe, wartościowe, piękne.
Świat warty podboju i możliwy do zdobycia. Z wiekiem wszystko płowieje jak tkanina na słońcu.

Węgrzyn gdzieś o tym mówił: "Jak się facet do 40 nie dorobi to idiota" - nieuchronne przechodzenie z wydatkowania energii na jej pochłanianie. Lepiej pewnie wiesz ode mnie o co chodzi.

Stąd zakładam że "zakochać" we mnie może się kobieta z deficytami dla której ja będę "zasobem".
Nie przebywam i nie rozmawiam z nastolatkami. Właściwie poza dzień dobry na korytarzu w pracy nie mam kontaktów z ludźmi.
Gbur pisze:Ja nie wiem, czy we mnie opisywana dziewczyna się zakochała. Bo faktem jest reprezentację obiektu w rzeczywistości, do którego coś czuła można nazwać "mną". Ale ona widziała raczej we mnie własną projekcję, znała mnie dość pobieżnie. Może też zadziałały emocje, hormony... Więc de facto zakochała się nie we mnie, ale we własnej projekcji.
W nieunikniony sposób wszystko poza działaniem jest projekcją.
Gbur pisze:Więc, może to też stanowiłoby jakiś problem, ale tą pierwszą i najistotniejszą barierą jest to, że nie potrafię stworzyć więzi. Skoro nie potrafię stworzyć więzi, to nie da się mnie poznać. A skoro nie da się mnie poznać, to nie można się we mnie zakochać.
Ludzi nie poznaje się przez wielogodzinne rozmowy. Tak się tworzy projekcja.
Prawdziwie poznać tak siebie jak i drugiego człowieka można konfrontując się z rożnymi (niekoniecznie trudnymi) sytuacjami.Stad moim zdaniem tyle problemów ludzie maja po ślubie jak zaczynają wspólnie mieszkać i naprawdę się poznają.

Skoczyłbyś ze spadochronem? Myśleć o tym możesz latami ale się przekonasz tylko próbując.
Gbur pisze:Im więcej prób nawiązania relacji z ludźmi w moim życiu, tym bardziej zamykam się w sobie, tym czuję się bardziej zmęczony; ostatnio świadomie blokuję w sobie wszelkie odruchy ciekawości drugim człowiekiem, jako bezsensowne; duszę się we własnej głowie. I chyba chce mi się żyć coraz mniej
Ja sobie powiedziałem niedawno że lepiej samemu być niż czynić piekło z życia swojego i drugiej osoby.
Jestem uparty, odrzucam normy i mało się interesuje potrzebami innych. Życie ze mną było by nie do zniesienia. Wiec na tytułowe pytanie odpowiem odepchnąłbym taka kobietę zanim to by osiągnęło niebezpieczny poziom. Natomiast chętnie nawiązałbym "relacja seksualną" na jasnych zasadach gdzie nikt nikogo nie krzywdzi. Szczerze mówiąc coraz częściej o tym myślę ale nie wiem jak się do tego zabrać.
Ostatnio zmieniony pt lut 23, 2018 9:44 am przez chudzielec, łącznie zmieniany 1 raz.

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: W » wt maja 23, 2017 2:53 am

chudzielec pisze:Prawdziwie poznać tak siebie jak i drugiego człowieka można konfrontując się z rożnymi (niekoniecznie trudnymi) sytuacjami.
Nie mógłbym się z tym zgodzić bardziej. Sens relacji widzę właśnie we wspólnym uczestnictwie w, po prostu, życiu. Rozpad często bierze się z braku uczestnictwa w sferze życia partnera, która jego/ją aktualnie najbardziej pochłania (jak małżonkowie pozajmowani swoimi sprawami, pracami, podział ona dom on praca, rutyna spędzania, organizacji czasu itd), również konflikty przy negocjacji tego czasu, kiepskie kompromisy.
I to jest mój główny problem ( Oczywiście pomijając kiepską komunikatywność ;) ) – spędzanie czasu z kimś innym jest silnie drenujące, wyczerpujące, do tego udzielanie się w miejscach publicznych lub jakaś stadna, grupowa aktywność.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: umarlazkotami » wt maja 23, 2017 5:19 pm

chudzielec pisze: Ludzi nie poznaje się przez wielogodzinne rozmowy. Tak się tworzy projekcja.
Bardzo trafne. Dla przykładu napiszę, ze np na tym forum dostaje wiadomości prywatne i ktos pisze: 'wydajesz się <i tu jakiś pozytywny epitet>'. I taki wniosek tylko na podstawie tych paru moich wpisów na forum. Ludzie są bardzo wygłodniali i z braku tworzą sobię takie projekcje innych, które zaspokoją ich potrzeby. A jak poznanie zatacza szersze kręgi i wchodzi na etapy słabości, wad i braków i obraz partnera się urealnia, robi sie problem. Ponoć bliskośc to właśnie umiejętnośc akceptacji czyichś słąbości i wzajemne zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Czyli dla mnie abstrakcja, jeśli chodzi o otworzenie się i zaufanie komuś. Bo czyjeś słabości akceptuję, to tak, umiem być opiekuńcza.
Mieliście kiedyś kogoś, czy tez macie, przy kim mozecie być w 100% sobą?
Ja mam często problem w określeniu sama przed soba, jaka naprawdę jestem i kim w ogóle jestem.

chudzielec
Posty: 1252
Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: chudzielec » wt maja 23, 2017 9:38 pm

umarlazkotami pisze:Mieliście kiedyś kogoś, czy tez macie, przy kim mozecie być w 100% sobą?
umarlazkotami pisze:Ja mam często problem w określeniu sama przed soba, jaka naprawdę jestem i kim w ogóle jestem.
A jeśli nie jestem sobą a ciągle staje się sobą? (zmieniając się w zakresie tolerancji konstytucji biologiczno społecznej)

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: umarlazkotami » wt maja 23, 2017 11:20 pm

chudzielec pisze: A jeśli nie jestem sobą a ciągle staje się sobą? (zmieniając się w zakresie tolerancji konstytucji biologiczno społecznej)
Ok, ja też siebie buduję całe życie, ale dobrze jest mieć fundament, a ja się czasem czuję jak na ruchomych piaskach.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: Gbur » śr maja 24, 2017 4:13 am

umarlazkotami pisze: Ja mam często problem w określeniu sama przed soba, jaka naprawdę jestem i kim w ogóle jestem.
Ja mam bardzo labilne poczucie tożsamości. Męczy mnie to i czasem mam ogromny pęd do analizowania siebie pod kątem "kim naprawdę jestem", ale z drugiej strony, czasem gdy czuję się bardziej ustabilizowany to się tego boję i sam się destabilizuję; boję się, że ugrzęznę w jakiejś formie coś tracąc.

A z innej strony - czy gdybym nagle zechciał normalnie żyć, to czy patrząc na moje życie i moją przeszłość nie miałbym poczucia porażki - przed czym znowu bym uciekał wgłąb? Nie wiem po co to pytanie. Próbowałem, uciekałem. A jak człowiek poczuje, że żyje, to zaczyna się o to kruche życie bać, że je straci. I rzeczy/osoby w tym życiu, na których mu zależy.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: umarlazkotami » śr cze 07, 2017 4:10 pm

Gbur pisze:
umarlazkotami pisze: Ja mam często problem w określeniu sama przed soba, jaka naprawdę jestem i kim w ogóle jestem.
Ja mam bardzo labilne poczucie tożsamości. Męczy mnie to i czasem mam ogromny pęd do analizowania siebie pod kątem "kim naprawdę jestem", ale z drugiej strony, czasem gdy czuję się bardziej ustabilizowany to się tego boję i sam się destabilizuję; boję się, że ugrzęznę w jakiejś formie coś tracąc.
To jest ta ułomność, którą mi najtrudniej naprawić - brak poczucia jasnej tożsamości, klarownej siebie. Przekłada się to też na niepewność własnych emocji i cudzych intencji. I nie chodzi tu o niskie poczucie wartości, czy jakiś autyzm, rozumiany jako brak umiejętności odczytania u siebie i innych owych emocji i intencji. Wydaje mi się, ze umiem w miare trafnie zdiagnozować stany psychiczne, czy jakieś sytuacje międzyludzkie. Problemem jest, że nie odczuwam naturalnej pewności, ze te stany i emocje mają miejsce, ze realnie istnieją. Np widze, że ktoś się wycofuje (często nie wpływa to na moje samopoczucie, poczucie wartości itp), ale po chwili nie wiem, czy ta postawa na serio ma miejsce, czy to tylko moje subiektywne wrażenia i interpretacje. Najgorzej jest z 'miłością'. Najlatwiej z takimi oczywistościami jak gniew, rozpacz, jawna wesołośc itp.
Sama tez jestem zmienna, potrafię przybierać zewnętrznie różne osobowości i dostosować się do otoczenia i często w tych przemianach jest mi dobrze. Ale jestem tez zmienna i nieokreslona wewnętrznie, sprzeczna np w realizowaniu potrzeb - dziś narzekam, ze jakaś okolicznośc jest dla mnie dyskomfortem, a jutro będę się do niej świadomie uciekać.
To trudne, bo nie mam fundamentu, wytycznych, jestem jak we mgle. Nie potrafię na swój temat podjąć jednoznaczengo werdyktu, zawsze są wątpliwości i niepewność. Nawet nie czuję do końca, czy wole życ, czy umrzeć. Tak co kilka godzin/dni szala przechyla się na którąś ze stron.
Źródło tego deficytu jest w dzieciństwie oczywiście - zaniedbanie, oziębłośc i pustka emocjonalna, zimna matka itd więc nie wiem, na ile jest mozliwa zmiana mojego obecnego stanu, bo pewnych form nie da sie już przekształcić. Chciałabym jednak poczuć coś mocniej, pewniej, bo byłoby mi lżej. Tylko że tu nie chodzi o 'naukę' jakiejś umiejętności, a o odczuwanie i szukam rozwiązania, strony, od jakiej moge się do tego zabrać.

qwerty1234
Posty: 49
Rejestracja: śr wrz 03, 2014 12:00 am

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: qwerty1234 » pt lut 23, 2018 7:29 am

Raczej nie ma na świecie kobiety, która zakochałaby się w takim jak ja. Same wady, całkowity brak zalet mentalnych i zero atrakcyjności fizycznej, żadna takiego zera nie chce.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: Gbur » pt lut 23, 2018 9:12 am

chudzielec pisze:
pn kwie 10, 2017 7:58 pm
Gbur pisze:[później dokończę]
Nie kończysz długo wiec ja odpowiem.
(...)
Nie dokończyłem wtedy, więc teraz powinienem dokończyć.

Ja nie wiem na ile ona się WE MNIE zakochała. Z racji tego, że mieliśmy się dość długo spotykać bałem się kompromitacji. Więc na spotkaniach z nią starałem się wykrzesać z siebie trochę pewności siebie, byłem bardziej 'naenergetyzowany' (ona szybko mówiła starałem się za nią nadążać) i być 'na zewnątrz' (starałem sie być bardziej reaktywny emocjonalnie i nie siedzieć we własnej głowie ) , omijałem w rozmowach tematy osobiste, korygowałem depresyjną postawę (przykurcz ciała w stronę pozycji embrionalnej). Starałem się po prostu nie wypaść na aspołecznego dzikusa, nie podrywałem w jej w żaden sposób ( nawet nie wiem jak to się robi ) ,zależało mi na poprawnych stosunkach koleżeńskich, by pewnego dnia nie włączyła mi się fobia społeczna i nie obawiał się przyjść na spotkanie. Owszem, była miła i dobrze mi się z nią przebywało, była to też dla mnie okazja do socjalizacji, bo w końcu mogłem z kimś porozmawiać tak jak młodzi ludzie rozmawiają ze sobą - o hobby, o książkach itd. - takie niezobowiązujące konwersacje; ale była dla mnie z innego świata. Więc czy ona się zakochała WE MNIE, czy w jakimś moim 'wizerunku' , który ja wytworzyłem ,albo jeszcze ona sama sobie coś stworzyła/wyobraziła. Z drugiej strony to co ja wytworzyłem, było oparte o moje możliwości, które wypłynęły gdy się zmobilizowałem.
Zakochują się raczej nastolatki,20-latki. Szczególnie jeśli definiować zakochanie jako stan oszołomienie i utraty realistycznego postrzegania swoich możliwości.

Gdzieś czytałem o tym że namiętności (wyjątkowe zamiłowanie,pociąg pasja) przemijają. W wieku 3 lat nie odczuwa się tak jak nastolatek bo jesteś już napełniony wrażeniami i/lub wyobrażeniami.

Jak się jest młodym wszystko wydaje się wyjątkowe, wartościowe, piękne.
Świat warty podboju i możliwy do zdobycia. Z wiekiem wszystko płowieje jak tkanina na słońcu.
Ona była, wydaje mi się przed 30-tką. Ale masz rację, wydaje mi się, że gdy człowiek jest młody ma pewien potencjał i wyobrażenia rzeczywistości, a potem ten potencjał konfrontuje z rzeczywistością i się rozczarowuje, przez co go traci, bo energia potencjalna przetworzyła się na kinetyczną przy waleniu głową w mur.

Kiedyś słyszałem, że w Chinach jest duży problem z kobietami po 30-tce. Bo pomimo dużej nierówności demograficznej płci, kobieta po 30-tce to już się nie nadaje do małżeństwa, więc 30tki oblegają portale randkowe dla obcokrajowców, bo tylko w ten sposób mogą znaleźć męża.
Węgrzyn gdzieś o tym mówił: "Jak się facet do 40 nie dorobi to idiota" - nieuchronne przechodzenie z wydatkowania energii na jej pochłanianie. Lepiej pewnie wiesz ode mnie o co chodzi.
Widziałem kiedyś film o facecie, który w wieku 50 lat został milionerem, a wcześniej większość życia był bezrobotnym. Nagle coś go 'chwyciło'. Myślę, że to kwestia podejścia, skoncentrowaniu na celu. Motywacji.
Jesteś informatykiem, nadal masz duże potencjalne możliwości by zarabiać powyżej przeciętnej. Zrobić kursy i zmienić pracę.
qwerty1234 pisze:
pt lut 23, 2018 7:29 am
Raczej nie ma na świecie kobiety, która zakochałaby się w takim jak ja. Same wady, całkowity brak zalet mentalnych i zero atrakcyjności fizycznej, żadna takiego zera nie chce.
Dla mnie to, że ktoś się może we mnie zakochać było konfundujące i niezrozumiałe.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości