Gdy ktoś się w was zakocha...

Tematy związane z życiem erotycznym oraz relacjami damsko-męskimi.
redroom

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: redroom » sob paź 19, 2019 12:05 pm

nie odbieram tego osobiście i wiesz, ze Twoje rady były bardzo cenne. Już Ci za nie dziękowałam j mogę jeszcze raz :wink: chodziło mi o to, ze świadome rezygnowanie ze związku tylko dlatego, żeby nie skrzywdzić jest urocze ale niech druga strona tez ma coś do powodzenia w temacie. Moje zdanie nie było wzięte pod uwagę przy moim rozstaniu. Decyzja, ze tak będzie lepiej dla mnie, była wyłącznie po jego stronie. A skąd ktoś może wiedzieć co będzie dla mnie dobre ?
Zakładając, że rezygnacja ze związku była motywowana tym, żeby nie skrzywdzić drugiej strony, to faktycznie masz rację. Taka decyzja opiera się o subiektywne przekonanie jednej osoby. Natomiast ja miałem na uwadze sytuację, kiedy obiektywnie wyrządza się komuś krzywdę. Przykładowo ktoś oczekuje zaangażowania, a my nie jesteśmy w stanie tego zaoferować.

Inna
Posty: 730
Rejestracja: czw kwie 25, 2019 9:15 pm

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: Inna » sob paź 19, 2019 5:39 pm

Nigdy nie wiesz czy jesteś czy nie jesteś w stanie komuś coś dać w przyszłości. Ludzie się zmieniają, priorytety się zmieniają, wpływu na to jak potoczą się losy nie mamy w większości przypadków. Po co z góry zakładać, ze będzie źle, ze czegoś nie dam, nie zrobię? A może za rok będzie mi się chciało ? Może strzeli mnie piorun i problem sam się rozwiąże ? Teraz jest dobrze to robię wszystko, żeby tak pozostało. Jak nie wyjdzie ... no cóż bywa. Przynajmniej próbowałam. A może przy okazji nauczyłam się czegoś ... rezygnując na wejściu zamykasz sobie drogę do rozwoju ...

redroom

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: redroom » sob paź 19, 2019 6:46 pm

Ale ja nie zakładam z góry, że będzie źle, lecz po prostu wykładam kawę na ławę. Przenieśmy Twoją koncepcję na jakiś konkretniejszy przykład. Kobieta zakochuje się we mnie, a ściślej rzecz ujmując w swoim wyobrażeniu, bo gdyby mnie znała naprawdę, to wiedziałaby, że ja takich cech, które mi przypisuje nie mam. Wykorzystać tę sytuację? Są dwa wyjścia, albo będę próbował się zmienić, albo próbował ją zmienić. W obu przypadkach miałbym kaca moralnego. Etap chodzenia na żywioł mam już za sobą. I zgodzę się z tym, że teraz jest dobrze, w znaczeniu bez związku, to robię wszystko, żeby tak pozostało.

zima
Posty: 287
Rejestracja: ndz mar 27, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Malbork
Kontakt:

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: zima » sob paź 19, 2019 10:28 pm

Ja nie lubię takich sytuacji. Nie lubię dawać kosza, bo szkoda mi tej osoby, ale nie mogę też być z nią z litości. Teraz w pracy jeden koleś mnie podrywał i chyba za duże nadzieje sobie zrobił, bo jak się dowiedział, że nic z tego, to teraz chodzi bardzo smutny i mi z tym źle.

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: W » ndz paź 20, 2019 3:15 am

Inna pisze:
sob paź 19, 2019 5:39 pm
Po co z góry zakładać, ze będzie źle, ze czegoś nie dam, nie zrobię?

Wy coś macie nie tak z tym „zakładaniem z góry” i „próbowaniem”. Po pierwsze pewne rzeczy trzeba zakładać z góry, to wynika z procesu uczenia się. Po drugie nie robi się czegoś gdy wie się o negatywnych konsekwencjach. Po trzecie nie robi się czegoś co nie działa, w przypadku prostych mechanizmów od razu widać że tak jest, nawet nie trzeba wielokrotnie powtarzać. Gdyby kobiety narzucały mi się tak jak Więźniowi to pewnie miałbym inne doświadczenia w tym zakresie. I niby nie jest ze mną aż tak źle ale nigdy jakoś żadna się nie pofatygowała żeby wskazać mi co jest nie tak, wliczając w to własna matkę i siostrę. Co ważne żadna też jakoś nie starała się zaprezentować mi, że ma coś sensownego do zaoferowania (wygląda że powinienem takie założenie robić z góry) poza tym, że część ma zgrabny tyłek co widać bez łaski. Nie mam warunków i motywacji żeby zadbać o siebie i choćby zacząć odczuwalnie odpoczywać, tym bardziej żeby podporządkować moje funkcjonowanie zabieganiu o względy samic i kształtowaniu swojego życia pod to zabieganie. Biologiczne zaprogramowane ćpuństwo nie robi ze mnie desperata. Chyba nie za bardzo mam stereotypowe atuty do zaoferowania. Nie udzielam się społecznie bo mi to szkodzi, nie mam więc za dużo okazji do poznawania potencjalnych kandydatek. Nie jestem hazardzistą żeby gonić strzępy prawdopodobieństwa, nie podnieca mnie to, przeciwnie uważam że to poniżające. Nie jestem ekstrawertykiem żeby potrzebować bombardowania zewnętrznymi bodźcami do względnie sprawnego działania mózgu, przeciwnie ich nadmiar mi szkodzi. Z wewnętrzną stabilnością pod wpływem zewnętrznych wymuszeń też różnie bywa (OS może być użytecznym mechanizmem obronnym). Uważam, ze żałowanie czegoś, czego się nigdy nie miało jest równie nietrafione co lęk przed nierealnym zagrożeniem. Tak samo jak głupie jest pretendowanie tylko na podstawie jakichś społeczno-kulturowych bajek, podsycających naładowane emocjonalnie wyobrażenia, do czegoś czemu sprostać nie możesz albo jest nieosiągalne. Pogrzebałem bajki i nie umniejszy mi nic jeśli nie dostanę bez próbowania za wszelką cenę i do upadłego. Do tego związek jest procesem wieloetapowym i na każdym kroku trzeba stanąć na wysokości zadania, znając ogólne oczekiwania mam pewność, że nie dam rady i nie chcę brać w pewnych rzeczach udziału. Nie narzekam za bardzo na samotność. Jaki ma wyjść z tego rezultat?

redroom

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: redroom » pn paź 21, 2019 3:58 am

Tutaj chyba chodzi o złoty środek między czarnowidztwem a huraoptymizmem. Zasadniczo Inna ma rację, bo w nasze życie wpisane jest ryzyko i można podać prosty przykład z jazdą samochodem. Można w obawie przed wypadkiem rezygnować z jazdy, ale w ten sposób pozbawiamy się np. możliwości zmiany miejsca przebywania. Możemy również próbować zaplanować podróż, ale nie będziemy w stanie przewidzieć wszystkiego, co może nas spotkać na drodze. Można to odnieść do związków. Istota problemu, przynajmniej w moim przypadku, polega na tym, że kiedy jesteśmy pod wpływem alkoholu lub źle się czujemy, to lepiej zrezygnować z prowadzenia samochodu. Mogę sobie racjonalizować, że kierowanie samochodem jest głupie, albo po prostu uświadomić, że stan, w którym się obecnie znajduję, nie jest odpowiedni, aby kierować.

Ja również nie narzekam na samotność, napisałem wyżej, że teraz jest u mnie dobrze i staram się robić wszystko, żeby tak pozostało. Jednak po pierwsze, pod pojęciem dobrze rozumiem, że nie jest źle. Nie jest to ocena dobra w skali od niedostatecznej do celującej. Obiektywnie to dalej mi do celującej niż niedostatecznej.

Po drugie, nie jestem tak krytycznie nastawiony do związków. Ogólnie nie jestem krytycznie nastawiony do niczego, co mogłoby być dla mnie wartością dodaną. Problem w tym, że musiałbym iść na żywioł, a to w mojej sytuacji nie jest wskazane. Zresztą to byłoby co najmniej mało rozsądne. W pierwszej kolejności muszę zajmować się sam sobą, aby nadal było dobrze. To już stawia w niekomfortowej sytuacji ewentualną partnerkę. Taka sytuacja nie daje jej pola do rozwoju, bo wymagałoby to z jej strony zaangażowania tylko w moje problemy. Z osobowością trochę jak z ćwiczeniami na siłowni. Im chcemy lepsze efekty, tym więcej wymaga od nas wysiłku i silnej woli. A im mamy lepsze efekty, tym bardziej szkoda nam je tracić. Błędne koło trochę. I trzeba uważać na kontuzje. Chyba naderwałem sobie jakąś część osobowości, skoro tutaj wylądowałem.

Wreszcie po trzecie, muszę zmienić środowisko, aby odizolować się od obecnego otoczenia, bo źle na mnie wpływa. Nie jest to łatwe, bo mam trochę zobowiązań, albo raczej nadmierne poczucie obowiązku, bo formalnych nie mam w zasadzie żadnych. Ponadto nie jestem milionerem, a gdzieś mieszkać trzeba. A mnie na samą myśl, ile kosztuje wynajem aż telepie. Minimalna pensja to ok. 1600 zł do ręki i tyle trzeba dać za wynajem. Nie ogarniam, jak to ludzie ogarniają. Następnie w nowym środowisku muszę wypracować pewne automatyzmy, pozytywne myślenie, wysokie poczucie własnej wartości i te sprawy. Miałem już to wypracowane, ale wróciłem na stare śmieci i szlag to trafił. I dopiero po tym zająć się kolejnymi sferami, jak pracą, bo jak wprowadzą minimalną pensję na poziomie 4 tysi, to będę miał problem. Nie prowadzę konsumpcjonistycznego trybu życia, wręcz przeciwnie. Jeśli wartość pieniądza spadnie, to i spadnie wartość oszczędności. A ja jestem z tych naiwnych, którzy uważają, żeby nie żyć ponad stan i oszczędzać, co pozwalało mi np. zwolnić się z pracy, kiedy coś mnie zdenerwowało i z radością patrzeć, jak była firma płonęła. Mało odpowiedzialne podejście, jeśli myśli się o związku czy rodzinie.

I gdzie tu miejsce na związek?

Inna
Posty: 730
Rejestracja: czw kwie 25, 2019 9:15 pm

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: Inna » pn paź 21, 2019 10:07 pm

Gdyby kobiety narzucały mi się tak jak Więźniowi to pewnie miałbym inne doświadczenia w tym zakresie.
Chociażby taki efekt jak napisałeś wyżej. Każde nowe doświadczenie , nowa stymulacja, tworzy nowe neurony i nowe ścieżki w mózgu. Nie ćwiczony narząd zanika i tyczy się to także mózgu :wink: https://www.focus.pl/artykul/odkryto-ko ... ny-w-mozgu

Kobiety lubią pewnych siebie mężczyzn bo daje im to poczucie bezpieczeństwa. Więzień gra wysokim statusem dlatego dla kobiet jest interesujący. Twój manifestowany status na mój gust jest dosyć niski :wink: https://blog.krolartur.com/twoj-status- ... statusowe/


Nie musisz uganiać się za kobietami, nikt tego nie wymaga. Ja tez nie uganiam się za facetami, nie jest to mój priorytet. Zachęcam Cię jednak, żebyś zrobił mały eksperyment społeczny i otworzył z uśmiechem drzwi kilku napotkanym na drodze kobietom. Zobaczysz co i czy się coś zmieni ...

Inna
Posty: 730
Rejestracja: czw kwie 25, 2019 9:15 pm

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: Inna » pn paź 21, 2019 10:23 pm

Problem w tym, że musiałbym iść na a to w mojej sytuacji nie jest wskazane. Zresztą to byłoby co najmniej mało rozsądne.
To tylko twój punkt widzenia. Nazywasz związek żywiołem (nie np. do oazą spokoju :lol: ) bo się boisz. Co jest w tej sytuacji rozsądne ? Nie robić nic i znajdować wymówki o braku czasu i rozsądku (racjonalizacja). Na szczęście pod tym względem jesteś normalny :lol: To jeden z mechanizmie obronnych, który u mnie tez zadziałał w kilku sytuacjach.

W pierwszej kolejności muszę zajmować się sam sobą, aby nadal było dobrze. To już stawia w niekomfortowej sytuacji ewentualną partnerkę. Taka sytuacja nie daje jej pola do rozwoju, bo wymagałoby to z jej strony zaangażowania tylko w moje problemy.
Nie nie wymagałaby angażowana tylko w twoje problemy. Twoje problemy rozwiązujesz sam a partnerka jest po to by cię ewentualnie kopnąć w tyłek i zmobilizować.
Z osobowością trochę jak z ćwiczeniami na siłowni. Im chcemy lepsze efekty, tym więcej wymaga od nas wysiłku i silnej woli. A im mamy lepsze efekty, tym bardziej szkoda nam je tracić. Błędne koło trochę. I trzeba uważać na kontuzje. Chyba naderwałem sobie jakąś część osobowości, skoro tutaj wylądowałem.
urocze porównanie, zagalopowałeś się tylko trochę z tą strata. Zawsze jak coś zdobędziesz to to tracisz. ? Myślenie też wymaga ciągłego wysiłku a jednak to robisz :wink:
Ostatnio zmieniony pn paź 21, 2019 10:33 pm przez Inna, łącznie zmieniany 1 raz.

Inna
Posty: 730
Rejestracja: czw kwie 25, 2019 9:15 pm

Re: Gdy ktoś się w was zakocha...

Postautor: Inna » pn paź 21, 2019 10:30 pm

A ja jestem z tych naiwnych, którzy uważają, żeby nie żyć ponad stan i oszczędzać, co pozwalało mi np. zwolnić się z pracy, kiedy coś mnie zdenerwowało i z radością patrzeć, jak była firma płonęła. Mało odpowiedzialne podejście, jeśli myśli się o związku czy rodzinie.

Jak ma mój gust to mega odpowiedzialne o ile nie ty firme podpaliłeś. Oszczędności, które w razie jakichkolwiek okoliczności ( nagła choroba, wypadek, własna chęć rozwoju itp) dają wolność i pozwalają swobodnie decydować, dla mnie świadczą o dużej dojrzałości. Myślisz z wyprzedzenie to się ceni


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości