Re: Seks, a odczuwanie emocji
: pt mar 24, 2017 12:49 am
...
Forum dla ludzi ze schizoidalnym zaburzeniem osobowości
https://schizoids.pl/forum/
umarlamzkotami pisze:Każdy jest wyjątkowy i zajebiście mądry, dopóki go bliżej nie poznamy ;> (dlatego nie warto bać się ludzi ) daj spokój, jestem tylko twoją iluzją ;>
Ja zdałem sobie sprawę, że boję się ludzi. Tego co w nich realne i tego, co w nich potencjalne. Ten strach powoduje zamrożenie uczuć/emocji. Naruszenie tej zamrożonej powłoki (pancerza) chroniącej mnie przed światem traktuję jako zagrożenie. Ot, cała tajemnica. Czasem w wyobraźni wyobrażam sobie potencjalne zagrożenia i analizuję możliwe wzorce wyjścia z takiej sytuacji, niejako planuje, zabezpieczając się. Czasem te wyobrażenia zagrożeń zbytnio nachodzą na realny obraz świata.fifikse pisze:no niby nie warto, a nawet na pewno nie warto, mimo wszystko się boję.
Ty też się boisz przecież... czy nie? bo może nie?
(ja mogę czegoś nie rozumieć, bo raczej nie mam OS, ostatnio sobie OU zdiagnozowałam;)
Jakie to nałogi i uzależnienia? i jaki to niezdrowy sposób odreagowywania?fifikse pisze: ja mam mnóstwo "uzależnień" nałogów, a zwykle każdą taką emocjonalną "jazdę" w bardzo niezdrowy sposób odreagowywałam, przez co się odcinałam, zagłuszając emocje, lecząc "odreagowanie", wracając do "zdrowego" bezpiecznego MOJEGO schematu (się odgradzając). kółeczko.
Gdy jestem sama, to jestem sama. Jacyś tam ludzie żyją na świecie, ale ja z nimi mam zdawkowy kontakt, albo wręcz żaden i mi samej względnie dobrze. Nie czuję różnicy pomiędzy nimi, a sobą, żyjemy w odrębnych światach. A gdy do ludzi wychodzę i wchodzę z nimi w bliższe interakcje, to wcześniej czy później czuję różnice, brak zrozumienia, harmonii (czasem też nudę i pustkę) i pojawia się uczucie samotności. Albo odwrotnie - ktoś mnie poznaje bliżej i się rozczarowuje, bo w początkowym okresie zapoznania stworzył sobie inny, wyidealizowany obraz mojej osoby. Więc aby z kims utrzymać znajomośc często muszę się dostosowywać, iść ze sobą na spore kompromisy. A to bardzo męczy i wykańcza. No i nie jest naturalne, to takie trochę oszukiwanie siebie.fifikse pisze:umarlazkotami pisze:...a to jest ciekawe. tego nie rozumiem chyba. dlaczego samotnie? tzn. ja rozumiem mniej więcej to, co nazywamy "samotnością wśród ludzi" ale Ty piszesz o czymś innym chyba. ja to zrozumiałam trochę tak, że odczuwasz samotność WŁAŚNIE DLATEGO, że "wyszłaś do ludzi" - że w związku z tym czujesz się samotnie, czego nie czujesz gdy jesteś sama (?)Ale niedawno wyszłam do ludzi, jakies namiastkowe interakcje emocjonalne miałam/mam i już to odczuwam i w cholerę mi samotnie na tym świecie.
fifikse pisze: cały czas gram, odgrywam jakąś rolę, szczególnie będąc wśród ludzi, w tych bliższych relacjach przede wszystkim, więc teraz jakby rzadziej, troszeczkę jakby mniej, ale nie jestem prawdziwa, raczej nie.
Czy możesz to jakoś rozwinąć? Pierwsze (uczyć/budować) wydaje mi się bardzo ulotne i/lub iluzoryczne.umarlazkotami pisze: Czasem odczuwam przyjemność, gdy udaje mi się prowadzić sprawną wymianę intelektualną z drugą osobą i coś się z tego nowego buduje.
Po prostu ciekawie jest, gdy ktoś interesuje się czymś poza samym sobą i można z nim coś nowego tworzyć, bądź się nawzajem od siebie uczyć.
Ludzie inteligentni i skomplikowani, mniej dostępni są dla mnie atrakcyjni
A jak człowiek ma jakieś pasje i uprawia myślenie, zawsze będzie interesujący.
Uczyć/budować - nie wiem, na ile to dla Ciebie ulotne czy iluzoryczne, ale ja pisałam te słowa w dosłownym znaczeniu, czyli np: nauczyć się od kogoś, jak działają spiny, dowiedzieć się z pierwszej ręki o przebiegu rewolucji w Rojawie i napisać o tym artykuł, albo nauczyć kogoś jak pracować z autystycznym uczniem. Albo zarazić się czyjąś pasją, np muzyką ambient, a samemu zabrać kogoś na slam i przeczytać tam swój wiersz. Z drugim człowiekiem można stworzyć całkiem nową, prywatną mikrorzeczywistość. To jest przyjemne i tak dosłownie ciekawe.W pisze: Czy możesz to jakoś rozwinąć? Pierwsze (uczyć/budować) wydaje mi się bardzo ulotne i/lub iluzoryczne.
Dla mnie słowo „interesujący” w stosunku do ludzi to co najwyżej synonim „bliżej nieokreślonego, przyjemniawego emocjonalnego łechtania”, do innych tematów to raczej „niepokój poznawczy”. Tutaj, w Twoich wpisach widzę splątanie dwóch różnych kwestii ( ale być może tak to właśnie normalnie działa ).
Ok. podejrzewałem bardziej transcendentne znaczenie. Cóż, tym bardziej jest to dla mnie obce. Ale moje doświadczenia są zdecydowanie marneumarlazkotami pisze:Uczyć/budować ... pisałam te słowa w dosłownym znaczeniu
To jest przyjemne i tak dosłownie ciekawe.
Znowu mam drobny problem z tym co piszesz. Na ile rozumiem własne funkcjonowanie, reakcje emocjonalne są u mnie zbyt chaotyczne i „surowe”, żeby były użyteczne, a rolą obronnych, schizoidalnych mechanizmów jest „przyciąć” je i utrzymać w ryzach ten chaos. Zdarzają mi się silniejsze emocjonalne reakcje, w większości dotyczące czegoś co przeczytam, usłyszę albo obejrzę, ale trudno mi określić jakiś szablon, nie różnią się dla mnie od podskoczenia od głośniejszego hałasu za plecami. Więc, w sensie w miarę stałego, stabilnego, wymiernego stanu – raczej nie. Podejrzewam, że wystąpienie takiego stanu zdrenowałoby moją energię psychiczną i władze umysłowe doszczętnie , i dlatego siłą mechanizmu obronnego nie może do tego dojść. Nawet chyba zagrożenie mnie jakoś nie porusza dopóki nie wystąpi konkretna, bezpośrednia sytuacja w połączeniu z brakiem pojęcia co i jak robić, wynik stress z domieszką paniki.umarlazkotami pisze:Masz coś, co Cię mocno porusza (oprócz zagrożenia)?
To jest dla mnie norma, ma swoje zalety jak sądzę . Odstępstwa od takiego stanu mam słabe i krótkotrwałe, na tyle, że nie mogę na nich polegać.umarlazkotami pisze:To nie depresja, ale jakiś uwiąd, bezwład, totalny bezruch życiowy. I śpiączka intelektualna.
Dokładnie tak! Lecz nie tyle lubię, co potrzebuję. Moje zycie od kilku lat, jak juz pisałam, jest mocno anemiczne. Społecznie funkcjonuję ok, pracuje itd, ale wewnętrznie jestem wykastrowana i moja emocjonalna żywotność spadła do zera. I to nie brak mojej inicjatywy, czy też niedobór bodźców i obiektów. Problem jest we mnie, bo jestem odporna na wszelkie podniety i stymulacje. Niekiedy podejmowałam próby jakichś tam wersji demo w formie bliższej znajomości, ale nic z tego nie wychodziło, wewnętrznie nadal byłam martwa i to kończyłam.W pisze: Masz na myśli, że lubisz gdy ktoś ma wpływ na Twoje wewnętrzne, głębsze doświadczenia, które są przeważnie odizolowane od zewnętrznych wpływów, wymiana wiedzy jest jednym ze składników i/lub mechanizmem transportowym?
'energię' - teraz to ja nie wiem jak to rozumieć. Brzmi to jak jakieś szamańskie kuglarstwo.W pisze: A może chodzi bardziej o energię, zaangażowanie twoich partnerów, ową żywość?
To byłby dla mnie stan optymalny, gdyby nie te epizodyczne zakłócenia.W pisze: Żyję bieżącą chwilą wegetacji, i każde fizyczne, zmysłowe doświadczenie jest niezbyt przyjemnym i/lub chwilowym naruszeniem, którego potencjalna wartość najwyraźniej wynika głównie z psychicznego nakręcenia się.
Przypomniało mi się w temacie. Jest takie mało znane, ale cudowne opowiadanie T. Manna 'Pajac'. Bohaterem jest schizoid. Może nie formalnie zdiagnozowany przez autora, ale cudownie scharakteryzowany. Akcją opowiadania jest zycie psychiczne bohatera. Przeczytałam to opowiadanie chyba z 10 razy. Fragmenty znam na pamięć. Bo to jest o mnie. Mój ulubiony cytat: 'Gdyż obojętność, wiem, byłaby rodzajem szczęścia'.umarlazkotami pisze:To byłby dla mnie stan optymalny, gdyby nie te epizodyczne zakłócenia.W pisze: Żyję bieżącą chwilą wegetacji, i każde fizyczne, zmysłowe doświadczenie jest niezbyt przyjemnym i/lub chwilowym naruszeniem, którego potencjalna wartość najwyraźniej wynika głównie z psychicznego nakręcenia się.