Seks, a odczuwanie emocji

Tematy związane z życiem erotycznym oraz relacjami damsko-męskimi.
fifikse
Posty: 309
Rejestracja: pn sty 04, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

Re: Seks, a odczuwanie emocji

Postautor: fifikse » pt mar 24, 2017 12:49 am

...
Ostatnio zmieniony sob mar 16, 2024 11:44 pm przez fifikse, łącznie zmieniany 1 raz.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Seks, a odczuwanie emocji

Postautor: Gbur » sob kwie 22, 2017 2:30 am

umarlamzkotami pisze:Każdy jest wyjątkowy i zajebiście mądry, dopóki go bliżej nie poznamy ;> (dlatego nie warto bać się ludzi ) daj spokój, jestem tylko twoją iluzją ;>
fifikse pisze:no niby nie warto, a nawet na pewno nie warto, mimo wszystko się boję.
Ty też się boisz przecież... czy nie? bo może nie?
(ja mogę czegoś nie rozumieć, bo raczej nie mam OS, ostatnio sobie OU zdiagnozowałam;)
Ja zdałem sobie sprawę, że boję się ludzi. Tego co w nich realne i tego, co w nich potencjalne. Ten strach powoduje zamrożenie uczuć/emocji. Naruszenie tej zamrożonej powłoki (pancerza) chroniącej mnie przed światem traktuję jako zagrożenie. Ot, cała tajemnica. Czasem w wyobraźni wyobrażam sobie potencjalne zagrożenia i analizuję możliwe wzorce wyjścia z takiej sytuacji, niejako planuje, zabezpieczając się. Czasem te wyobrażenia zagrożeń zbytnio nachodzą na realny obraz świata.

O rany, jaki offtop!
To na prawdę nie pasuje do tego tematu, ale 'podłapałem' dyskusję.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Seks, a odczuwanie emocji

Postautor: umarlazkotami » pn kwie 24, 2017 2:51 pm

fifikse pisze: ja mam mnóstwo "uzależnień" nałogów, a zwykle każdą taką emocjonalną "jazdę" w bardzo niezdrowy sposób odreagowywałam, przez co się odcinałam, zagłuszając emocje, lecząc "odreagowanie", wracając do "zdrowego" bezpiecznego MOJEGO schematu (się odgradzając). kółeczko.
Jakie to nałogi i uzależnienia? i jaki to niezdrowy sposób odreagowywania?
fifikse pisze:
umarlazkotami pisze:
Ale niedawno wyszłam do ludzi, jakies namiastkowe interakcje emocjonalne miałam/mam i już to odczuwam i w cholerę mi samotnie na tym świecie.
...a to jest ciekawe. tego nie rozumiem chyba. dlaczego samotnie? tzn. ja rozumiem mniej więcej to, co nazywamy "samotnością wśród ludzi" ale Ty piszesz o czymś innym chyba. ja to zrozumiałam trochę tak, że odczuwasz samotność WŁAŚNIE DLATEGO, że "wyszłaś do ludzi" - że w związku z tym czujesz się samotnie, czego nie czujesz gdy jesteś sama (?)
Gdy jestem sama, to jestem sama. Jacyś tam ludzie żyją na świecie, ale ja z nimi mam zdawkowy kontakt, albo wręcz żaden i mi samej względnie dobrze. Nie czuję różnicy pomiędzy nimi, a sobą, żyjemy w odrębnych światach. A gdy do ludzi wychodzę i wchodzę z nimi w bliższe interakcje, to wcześniej czy później czuję różnice, brak zrozumienia, harmonii (czasem też nudę i pustkę) i pojawia się uczucie samotności. Albo odwrotnie - ktoś mnie poznaje bliżej i się rozczarowuje, bo w początkowym okresie zapoznania stworzył sobie inny, wyidealizowany obraz mojej osoby. Więc aby z kims utrzymać znajomośc często muszę się dostosowywać, iść ze sobą na spore kompromisy. A to bardzo męczy i wykańcza. No i nie jest naturalne, to takie trochę oszukiwanie siebie.
Jak to sama trafnie okresliłaś:
fifikse pisze: cały czas gram, odgrywam jakąś rolę, szczególnie będąc wśród ludzi, w tych bliższych relacjach przede wszystkim, więc teraz jakby rzadziej, troszeczkę jakby mniej, ale nie jestem prawdziwa, raczej nie.

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Seks, a odczuwanie emocji

Postautor: W » wt maja 23, 2017 2:59 am

umarlazkotami pisze: Czasem odczuwam przyjemność, gdy udaje mi się prowadzić sprawną wymianę intelektualną z drugą osobą i coś się z tego nowego buduje.

Po prostu ciekawie jest, gdy ktoś interesuje się czymś poza samym sobą i można z nim coś nowego tworzyć, bądź się nawzajem od siebie uczyć.

Ludzie inteligentni i skomplikowani, mniej dostępni są dla mnie atrakcyjni

A jak człowiek ma jakieś pasje i uprawia myślenie, zawsze będzie interesujący.
Czy możesz to jakoś rozwinąć? Pierwsze (uczyć/budować) wydaje mi się bardzo ulotne i/lub iluzoryczne.
Dla mnie słowo „interesujący” w stosunku do ludzi to co najwyżej synonim „bliżej nieokreślonego, przyjemniawego emocjonalnego łechtania”, do innych tematów to raczej „niepokój poznawczy”. Tutaj, w Twoich wpisach widzę splątanie dwóch różnych kwestii ( ale być może tak to właśnie normalnie działa ;) ).

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Seks, a odczuwanie emocji

Postautor: umarlazkotami » wt maja 23, 2017 4:59 pm

W pisze: Czy możesz to jakoś rozwinąć? Pierwsze (uczyć/budować) wydaje mi się bardzo ulotne i/lub iluzoryczne.
Dla mnie słowo „interesujący” w stosunku do ludzi to co najwyżej synonim „bliżej nieokreślonego, przyjemniawego emocjonalnego łechtania”, do innych tematów to raczej „niepokój poznawczy”. Tutaj, w Twoich wpisach widzę splątanie dwóch różnych kwestii ( ale być może tak to właśnie normalnie działa ;) ).
Uczyć/budować - nie wiem, na ile to dla Ciebie ulotne czy iluzoryczne, ale ja pisałam te słowa w dosłownym znaczeniu, czyli np: nauczyć się od kogoś, jak działają spiny, dowiedzieć się z pierwszej ręki o przebiegu rewolucji w Rojawie i napisać o tym artykuł, albo nauczyć kogoś jak pracować z autystycznym uczniem. Albo zarazić się czyjąś pasją, np muzyką ambient, a samemu zabrać kogoś na slam i przeczytać tam swój wiersz. Z drugim człowiekiem można stworzyć całkiem nową, prywatną mikrorzeczywistość. To jest przyjemne i tak dosłownie ciekawe.
Uczyć się w relacji mozna też siebie, bo interakcje z drugim człowiekiem dostarczają nowych sytuacji i emocji, z którymi się trzeba skonfrontować. Tak więc relacja to też źródło wiedzy o samym sobie - mnie np uświadomiła, ze taka poważniejsza zabawa w miłośc kompletnie nie jest dla mnie i ze mnie wystarczy delikatny styk dla samych iskier.

Obecnie jestem w wielkiej apatii. To nie depresja, ale jakiś uwiąd, bezwład, totalny bezruch życiowy. I śpiączka intelektualna. Czuję się, jakbym wypadła z życia i nie moge wskoczyc na żaden tor. I nie wiem za bardzo, czego chcę. Tak świadomie, to czuje tylko brak seksu i przyrody. Ale nic mnie nie interesuje, nic nie potrafię napisac, stworzyć. Pasywizm do szpiku kości.
Dosyć długo juz jestem w tej hibernacji, ale nic, ani nikt nie wywołuje u mnie poruszenia i uwagi. To watek o seksie, więc się uzewnętrznię, ze chciałąbym, aby ktoś długo i ciekawie ze mną podyskutował, a potem równie długo i mocno mnie przeleciał. Potrzebuję się tak zyciowo lekko rozpłomienić. Ale kurwa siedzę i stygnę coraz bardziej i nic na mnie nie działa. Ani nikt. Nie wiem, czy za długo jestem sama i afekt juz mi sie całkiem zablokował i stałam się materiałem odpornym na ogień? Boję się, że juz będzie tak martwo do końca, a nie chce tego. Kiedys potrafiłam czuć inaczej. A teraz ludzie są, nawet ma mnie kto przelecieć, ale te osoby mnie nie interesują, nie miałabym z tego przyjemności. Wiosna naokoło kwitnie, a ja się czuje jak lodowy słup, który nawet topniec nie umie.

Masz coś, co Cię mocno porusza (oprócz zagrożenia)?

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Seks, a odczuwanie emocji

Postautor: W » śr maja 24, 2017 4:01 am

umarlazkotami pisze:Uczyć/budować ... pisałam te słowa w dosłownym znaczeniu
To jest przyjemne i tak dosłownie ciekawe.
Ok. podejrzewałem bardziej transcendentne znaczenie. Cóż, tym bardziej jest to dla mnie obce. Ale moje doświadczenia są zdecydowanie marne ;)
(To chyba problem języka.) Masz na myśli, że lubisz gdy ktoś ma wpływ na Twoje wewnętrzne, głębsze doświadczenia, które są przeważnie odizolowane od zewnętrznych wpływów, wymiana wiedzy jest jednym ze składników i/lub mechanizmem transportowym? A może chodzi bardziej o energię, zaangażowanie twoich partnerów, ową żywość?
Zewnętrzny wpływ na moje wewnętrzne doświadczenia wywołane przez bezpośredni kontakt. To nie brzmi dla mnie przyjemnie :/

umarlazkotami pisze:Masz coś, co Cię mocno porusza (oprócz zagrożenia)?
Znowu mam drobny problem z tym co piszesz. Na ile rozumiem własne funkcjonowanie, reakcje emocjonalne są u mnie zbyt chaotyczne i „surowe”, żeby były użyteczne, a rolą obronnych, schizoidalnych mechanizmów jest „przyciąć” je i utrzymać w ryzach ten chaos. Zdarzają mi się silniejsze emocjonalne reakcje, w większości dotyczące czegoś co przeczytam, usłyszę albo obejrzę, ale trudno mi określić jakiś szablon, nie różnią się dla mnie od podskoczenia od głośniejszego hałasu za plecami. Więc, w sensie w miarę stałego, stabilnego, wymiernego stanu – raczej nie. Podejrzewam, że wystąpienie takiego stanu zdrenowałoby moją energię psychiczną i władze umysłowe doszczętnie ;) , i dlatego siłą mechanizmu obronnego nie może do tego dojść. Nawet chyba zagrożenie mnie jakoś nie porusza dopóki nie wystąpi konkretna, bezpośrednia sytuacja w połączeniu z brakiem pojęcia co i jak robić, wynik stress z domieszką paniki.

umarlazkotami pisze:To nie depresja, ale jakiś uwiąd, bezwład, totalny bezruch życiowy. I śpiączka intelektualna.
To jest dla mnie norma, ma swoje zalety jak sądzę ;). Odstępstwa od takiego stanu mam słabe i krótkotrwałe, na tyle, że nie mogę na nich polegać.


Trudno jest mi się odnieść do Twoich, i nie tylko Twoich, potrzeb, sensownie. Tym bardziej, że gdybyś nie wspominała wprost o preferencji do spędzania czasu samej i o wyczerpujących kontaktach z ludźmi nie miałbym żadnej podstawy do uznania Ciebie schizoidem, twoje posty wyglądają raczej normalnie. Mi seks się narzuca gdy jestem w gorszej kondycji, nie używam pojęcia „chandra” ale może być adekwatne, ale wszystko czego dokładnie wtedy potrzebuję to tak naprawdę dawka solidnego endorfinowego znieczulenia. Nie mam pojęcia jak taką w jakikolwiek sposób zdobyć i na to nie liczę (odrzucam środki chemiczne), ale jest to problem przelotny i mam też swój drobny sposób na przywrócenie neutralnej, wątłej i mało ekscytującej równowagi, w której egzystuję. Znalezienie okazji do instrumentalnego użycia jak i utrzymywanie stałego związku na takie okazje, było by znacznie bardziej kosztowne niż jest to warte. Na ile jestem w stanie to ocenić.
W życiu miałem jakieś z pięć zauroczeń w tym kobietami, których w ogóle nie znałem i tylko spotkałem przelotnie. Wszystkie trwał maksymalnie z tydzień. I tyle. Myślę o łączeniu się w parę i seksie regularnie, tak samo jak o jedzeniu, przymus, nie jestem ani kucharzem ani smakoszem tym bardziej uzależnionym od żarcia, i tak samo jak o sporcie czy polityce, mam je praktycznie głęboko gdzieś ale trudno uniknąć wszędobylskiej propagandy ;) To nie moja bajka. Żyję bieżącą chwilą wegetacji, i każde fizyczne, zmysłowe doświadczenie jest niezbyt przyjemnym i/lub chwilowym naruszeniem, którego potencjalna wartość najwyraźniej wynika głównie z psychicznego nakręcenia się. Stąd pewnie bierze się magiczny związek emocji z seksem, nakręcają psychicznie ;)
Więc, ..hmm, chyba, jak masz dość silną potrzebę to wykazujesz inicjatywę i szukasz i zmierzasz do jej zaspokojenia. Może to głupie, ale zwykle działa. Gdy kwestia jest ambiwalentna musisz się na coś zdecydować ( albo fizjologia sama się za to weźmie, na ile potrafi ;) )

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Seks, a odczuwanie emocji

Postautor: umarlazkotami » czw maja 25, 2017 12:15 pm

Mówiąc o swojej psychice stosuję okreslenia i dobieram słowa czysto intuicyjnie, nie dbam o sztywną precyzję języka. Jest to bardziej istotne we filozofii. Tutaj semantyka jest względna i jak widać podlega różnym interpretacjom. Choć z drugiej strony nazwana myśl, czy emocja określona słowem to świadomość. Może więc jednak warto o głębszą precyzję. Ale aby uświadomic sobie coś, bądź zrozumieć tego istotę, myśli i słowa muszą być jak uczucia - autogenne.
Podejrzewam w tym wszystkim, ze nie można do końca pojąć ich znaczenia, jeśli coś jest poza możliwościami naszego poznania. Bo tu nie chodzi o brak jakichś doświadczeń (ten deficyt uzupełniają potrzeba i wyobraźnia), lecz o brak narzędzi do przeżycia owych doświadczeń.
Tak jak daltonista nie rozumie istoty słowa 'czerwony'. Po prostu chodzi tu o psychiczno - intelektualne aparaty percepcyjne jakimi dysponujemy.
W pisze: Masz na myśli, że lubisz gdy ktoś ma wpływ na Twoje wewnętrzne, głębsze doświadczenia, które są przeważnie odizolowane od zewnętrznych wpływów, wymiana wiedzy jest jednym ze składników i/lub mechanizmem transportowym?
Dokładnie tak! Lecz nie tyle lubię, co potrzebuję. Moje zycie od kilku lat, jak juz pisałam, jest mocno anemiczne. Społecznie funkcjonuję ok, pracuje itd, ale wewnętrznie jestem wykastrowana i moja emocjonalna żywotność spadła do zera. I to nie brak mojej inicjatywy, czy też niedobór bodźców i obiektów. Problem jest we mnie, bo jestem odporna na wszelkie podniety i stymulacje. Niekiedy podejmowałam próby jakichś tam wersji demo w formie bliższej znajomości, ale nic z tego nie wychodziło, wewnętrznie nadal byłam martwa i to kończyłam.
Od kilku lat z nikim nawet regularnie nie gadałam (praca się nie liczy, poza tym jest tam spora rotacja ludzi, co mi sie tez podoba). Nie potrafię utrzymać nawet krótkotrwałego kontaktu. Ludzie stali sie dla mnie mało atrakcyjni i istotni, jak aneks, który mozna pominąć przy czytaniu. Tzn ja zawsze byłam na uboczu i pilnowałam swojej samotni (rekord 2 lata pracy w domu i mieszkania samej na odludziu), ale czasem, od świeta, wpuszczałam kogoś na krótka chwile do siebie i ożywałąm. Teraz jest to abstrakcją.
I czuję potrzebę sezonowego urozmaicenia, krótkiego odstępstwa od normy, pożywki doświadczeń i bodźców. Chwilowej zmiany krajobrazu i atmosfery. Jak tu pisała w jakims poście fifikse - potrzebuje emocji. Sama nie wiem po co, ale czuje tego potrzebę (może ktoś wie, skąd ta potrzeba sie pojawia).
Przez ostatnie 5 lat doznałam tylko jednego konkretnego zawirowania - gdy na pasach potracił mnie samochód. No ale sporty i zajęcia ekstremalne mnie nie interesują. Wspominałeś tez o środkach chemicznych - w młodości eksperymentowałam, ale też dość słabo na mnie działały. Teraz za bardzo siebie lubię, aby się niszczyć takim syfem.
Seks też daje emocje, albo przynajmniej zmysłowe doznania, lecz nikt mnie nie pociąga. Chcę seksu, ale nie rajcują mnie ludzie - i tu nie chodzi o ich fizyczność.
Mam w głowie izolatkę, z której nie potrafię wyjść. Tylko czasem śnią mi się ciekawe rzeczy i budze się ze szmerami pod mostkiem.

Podejrzewam, ze to mocno chwilowa potrzeba i jak przeczytam swój wpis za kilka tygodni spojrzę na niego z wyniosłym pobłażaniem. Męczą mnie te okazjonalne wahania. A jeżeli juz jakieś zawirowanie endorfinowe mi się trafi, po krótkim czasie i tak się wycofam, bo nie wydolę energetycznie. Jak sobie przypominam moje epizodyczne romanse sprzed wielu lat, to czesto w tym okresie chorowałam, bardzo dużo spałam, chudłam, zawalałam inne sprawy. Na zdrowie mi to nie wychodziło w kązdym razie. I zawsze wracałam do mojej samotni. Przerabiałam to już wiele razy, tylko teraz ten okres bezruchu jest tak długi. Zazdroszczę Ci twojej stabilności i spokoju.
W pisze: A może chodzi bardziej o energię, zaangażowanie twoich partnerów, ową żywość?
'energię' - teraz to ja nie wiem jak to rozumieć. Brzmi to jak jakieś szamańskie kuglarstwo.
'zaangażowanie' - intelektualne ok, ale osobiste niewskazane, wtedy szybciej skończę.
'żywośc' - nie wiem, czy człowiek sam w sobie mnie ożywia. Na co dzień mam bliski kontakt ze śmiercią, co tez jakoś znacząco na mnie nie wpływa.
W pisze: Żyję bieżącą chwilą wegetacji, i każde fizyczne, zmysłowe doświadczenie jest niezbyt przyjemnym i/lub chwilowym naruszeniem, którego potencjalna wartość najwyraźniej wynika głównie z psychicznego nakręcenia się.
To byłby dla mnie stan optymalny, gdyby nie te epizodyczne zakłócenia.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Seks, a odczuwanie emocji

Postautor: umarlazkotami » śr maja 31, 2017 7:10 pm

umarlazkotami pisze:
W pisze: Żyję bieżącą chwilą wegetacji, i każde fizyczne, zmysłowe doświadczenie jest niezbyt przyjemnym i/lub chwilowym naruszeniem, którego potencjalna wartość najwyraźniej wynika głównie z psychicznego nakręcenia się.
To byłby dla mnie stan optymalny, gdyby nie te epizodyczne zakłócenia.
Przypomniało mi się w temacie. Jest takie mało znane, ale cudowne opowiadanie T. Manna 'Pajac'. Bohaterem jest schizoid. Może nie formalnie zdiagnozowany przez autora, ale cudownie scharakteryzowany. Akcją opowiadania jest zycie psychiczne bohatera. Przeczytałam to opowiadanie chyba z 10 razy. Fragmenty znam na pamięć. Bo to jest o mnie. Mój ulubiony cytat: 'Gdyż obojętność, wiem, byłaby rodzajem szczęścia'.

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Seks, a odczuwanie emocji

Postautor: W » czw cze 22, 2017 9:01 am

W temacie. Brzmi ..nawet ładnie i egzotycznie ;)
https://www.youtube.com/watch?v=hiVijMLH2-k

I to nawet ciekawe:
https://www.youtube.com/watch?v=eyq2Wo4eUDg

Natalia
Posty: 12
Rejestracja: ndz sty 27, 2019 11:47 am

Re: Seks, a odczuwanie emocji

Postautor: Natalia » ndz sty 27, 2019 8:22 pm

Jak jest porozumienie emocjonalne, jak intelektualnie gra, jak partnerzy maja podobne wartosci to pozadanie samo przychodzi, co nie przeszkadzalo mi sie bzykac bez uczuc z okreslonymi zasadami ze to uklad buc moze dlugoterminowy, ale nie zapraszam na noc w objecia. Duszno mi wtedy jak ktos chce mnie przytulac a ja niekoniecznie mam zainteresowanie ta osoba. Natomiast zdarzyly mi sie stany zakochania i wtedy seks mial inny mistyczny wymiar, fakt, ale czy ja wiem czy chcialabym to powtorzyc? Uczucie fajne, ale zawsze sie konczy.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości