fifikse pisze:
(o, to zdanie właśnie)
kobiety rozładowują w ten sposób napięcie psychiczne?
nie sądzę by tak było, nie sądzę by było to częste, bo samo "być" pewnie może - bywa, zdarza się, choć nie u wszystkich zapewne, u większości to "to" chyba zupełnie niemożliwe (tak czysto emocjonalnie - bo przecież oczywiste jest, że to kobiety właśnie o wiele częściej łączą seks z emocjonalną bliskością), dla niektórych niewykonalne wręcz niewyobrażalne bez tego czegoś, co MIŁOŚCIĄ się zwie.
W ten sposób rozładowują napięcie psychiczne zarówno mężczyźni jak i kobiety. Seks jest chyba najmocniej wpływającym na psychikę i gospodarkę hormonalną organizmu czynnością naturalną, większy wpływ mogą mieć tylko narkotyki ( u kobiet jest to pewnie jeszcze silniejsze przeżycie ze względu na różnice anatomiczne). Seks obniża poziom dopaminy i wpływa na układ nagrody w mózgu, więc tak samo jak inne używki może doprowadzić do mechanizmu uzależnienia behawioralnego (podobnie jak hazard czy obżeranie się). Dlatego istnieje zjawisko nazywane u kobiet nimfomaniom, a u mężczyzn czasem 'naturą' [nie twierdze, że to akceptuję] - pewnie dlatego, że normalnie popęd u kobiet jest niższy i jak pisałaś uzależniony od więzi emocjonalnej. U mężczyzn więź emocjonalna nie jest warunkiem koniecznym, mężczyzna może patrzeć na kobietę jak na "mięcho" do zdobycia, ponieważ biologicznie popęd seksualny mężczyzny jest zaprogramowany na zaliczenie jak
największej ilości panienek, a u kobiety na przywiązanie się do jednego partnera [choć nie jest to regułą ciągłą, inaczej kobiety nie znajdowałyby pasywnej przyjemności w oddawaniu się kipiącym testosteronem troglodytom. Może to być skorelowane z fazą cyklu owulacyjnego. Ale nie będę rozwijał tego tematu, bo może być dla kogoś kontrowersyjny].
Tym, co napędza męski popęd seksualny nie jest gratyfikacja w postaci orgazmu, tylko samo odczuwanie napięcia seksualnego i 'obietnica' jego rozładowania. W starszych książkach od anatomii określano go mianem "popędu detumescencji" - dosłowienie "popęd ustąpienia obrzęku".
Kiedy pisałem "gdybym był kobietą" miałem na myśli tylko zmianę płci i nic innego, czyli zaburzona emocjonalność pozostałaby. Więc w kwestii seksu zmieniłaby się przede wszystkim dostępność...
Kobieta, wystarczy, że błyśnie łydką, by zwabić kilku sapiących potencjalnych partnerów, natomiast facet musi zdobywać i jeśli jest bierny to nie zdobywa, zwłaszcza, że większość kobiet wymaga od niego zaangażowania emocjonalnego (jak już było wspomniane), czego on nie chce dać. Natomiast kobieta, która nie potrafi stworzyć więzi emocjonalnej i szuka tylko niezobowiązujących kontaktów seksualnych właściwie wychodzi na przeciw oczekiwaniom mężczyzn.
...a łatwa dostępność rodzi pokusę, by w ten sposób rozładować napięcie (zwłaszcza w etapie życia, kiedy stres jest bardzo silny). Chociaż, być może wstręt [lub nieśmiałość czy lęk ]do innych osobników Homo Sapiens okazałby się od tej pokusy silniejszy.