Przez 15 lat żyłem z kobietą z OS

Tematy związane z życiem erotycznym oraz relacjami damsko-męskimi.
lenon
Posty: 1
Rejestracja: wt mar 08, 2016 12:00 am

Przez 15 lat żyłem z kobietą z OS

Postautor: lenon » wt mar 08, 2016 8:54 pm

Witam Was serdecznie. Na początku napiszę, że nie mam osobowości schizoidalnej ani niczego podobnego. Przez 15 lat żyłem w "związku" (bo tak należałoby chyba to określić) z osobą, która otrzymała kiedyś taką diagnozę. Poznaliśmy się w szpitalu psychiatrycznym na oddziale dziennym. Wydała mi się wtedy odmienna niż pozostałe kobiet, w jakiś sposób bardziej otwarta i bezpośrednia. Dość szybko zostaliśmy parą, bo zaledwie po kilku tygodniach. Ponieważ zawsze daleko mi było do bycia casanovą, tak się złożyło, że była to też moja pierwsza dziewczyna w życiu.

Dziś zbliżam się do 50 i... mam poczucie zmarnowanych 15 lat swojego życia. Gdybym mógł cofnąć się w czasie i podjąć wówczas inną decyzję, postąpiłbym inaczej. Dziś czuję się tak jakbym przez 15 lat był sam, pomimo, że mieszkaliśmy przez cały ten czas razem. Nie potrafię wskazać sytuacji kiedy otrzymałbym od niej jakiekolwiek emocjonalne wsparcie, poczucie, że ktoś był przy mnie kiedy tego potrzebowałem. To tak jakby ktoś był przy nas obecny tylko ciałem. Bez problemu można było z nią rozmawiać o najbardziej wyszukanych teoretycznych tematach, w rozmowach wszystko było takie proste i logiczne, ale... wszystko sprowadzało się jedynie do teorii. Ona zawsze potrzebowała dystansu. Nie było czegoś takiego jak my. Była ona i ja.
Na początku mi to nie przeszkadzało, myślałem, że "jakoś to będzie", że przecież nikt nie jest idealny. Jednak, z czasem było tylko gorzej. Gdy po kilkunastu latach kiedyś podjąłem rozmowę o rozstaniu, nie mogłem uwierzyć z jaką łatwością się zgodziła. Właściwie bez żadnych emocji, przywiązania, próby rozwiązania problemu, jakiekolwiek inicjatywy, chęci do zmiany. Tak jakby przez całe 15 lat była gotowa w każdej chwili odejść i tylko czekała na mój znak, tak jakbyśmy byli tylko przechodniami na ulicy, którzy skończyli dłuższą pogawędkę o pogodzie. To tak jakbyśmy przez 15 lat byli obcymi dla siebie ludźmi.

kefir
Posty: 20
Rejestracja: pn lut 15, 2016 12:00 am

Postautor: kefir » czw mar 10, 2016 1:21 am

Dystans emocjonalny, niemożność tworzenia więzi, poczucie bycia obecnym "tylko ciałem", potrzeba dystansu, brak inicjatywy - ach, to takie znajome. Gdybym miała zdefiniować własne, zwięzłe kryterium diagnostyczne brzmiałoby coś w ten deseń. Dodaj tylko do tego niską reaktywność emocjonalną / niski zakres emocji.

Przykro mi, że straciłeś te 15 lat (no, stracone czy nie, czujesz się że były zmarnowane, prawda?). Jeśli jesteś w stanie cieszyć się pozostałymi (od tych 15) latami życia, to zrób to. My schizoidzi nie jesteśmy w stanie cieszyć się życiem.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Postautor: Gbur » pn mar 14, 2016 5:34 am

To przykre ,jak to się czyta.
Może jednak było jej żal, gdzieś na dnie, ale to do niej nie docierało/ nie potrafiła(/nie chciała) tego wyrazić ? Rozmawiałes z nią o OS?
Gdybyś był zdesperowany i bardzo tego chciał, to być może dałoby się coś z tym zrobić.
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

fifikse
Posty: 309
Rejestracja: pn sty 04, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

Re: Przez 15 lat żyłem z kobietą z OS

Postautor: fifikse » wt kwie 05, 2016 1:21 am

lenon pisze:Gdy po kilkunastu latach kiedyś podjąłem rozmowę o rozstaniu, nie mogłem uwierzyć z jaką łatwością się zgodziła. Właściwie bez żadnych emocji, przywiązania, próby rozwiązania problemu, jakiekolwiek inicjatywy, chęci do zmiany. Tak jakby przez całe 15 lat była gotowa w każdej chwili odejść i tylko czekała na mój znak, tak jakbyśmy byli tylko przechodniami na ulicy, którzy skończyli dłuższą pogawędkę o pogodzie. To tak jakbyśmy przez 15 lat byli obcymi dla siebie ludźmi.
miałam wcześniej coś napisać, ale się chyba jakoś źle czułam, a później zapomniałam. właściwie to ja chyba nawet nie.mam(?) OS, sama nie wiem, no ale nawet jeśli nie mam (typowej OS) to mam sporo z (OS), lub przynajmniej kilka cech typowych/charakterystycznych dla (...), więc (coś) napiszę... niewiele właściwie - tak tylko w ramach pocieszenia, jeśli to w ogóle możliwe, w sensie pocieszające - mnie by pocieszyło trochę, to np. że...

...kobieta mogła (wszystko to) naprawdę głęboko przeżywać, mogła cierpieć niewyobrażalnie i nieopisywalnie ;) a że o tym nie mówiła... nie wiem, może (i prawdopodobnie) nie potrafiła, pewnie też i nie chciała, wiązała to być może (okazywanie uczuć) z jakąś słabością, a w sytuacji gdy to Ty decydujesz o rozstaniu to szczerze mówiąc ja w ogóle żadnej innej możliwości zareagowania nie widzę, poza tym, jakie i ona wybrała - jaką rolę odegrała... (właściwie to to już nawet nie sama OS, typowo kobiece to).

...ale (mimo wszystko) uważam, że masz rację, z tym przestrzeganiem/ostrzeganiem przed - bo tak mniej więcej rozumiem Twój post, no wiesz, coś w rodzaju: "zmarnowałem kilkanaście lat z tą zimną **** nie powtarzajcie moich błedów, będziecie żałować..." <- jasne, że BĘDZIECIE. w ogóle uważam, że lepiej od wszystkich tych zaburzonych z daleka, jak najdalej... kontrolować to, nie zbliżać się, uważać by się nie zarazić (a można przecież - człowiek ma wpływ na innych "człowieków" - niezaprzeczalny fakt).

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Przez 15 lat żyłem z kobietą z OS

Postautor: Gbur » pt wrz 09, 2016 2:19 am

Przyznam, że powyższego nie do końca zrozumiałem, za dużo w tym hipotez, domniemań.

Ja mam problem z nawiązaniem bliskości, bliskość mnie przeraża. Miałem w życiu kilka przyjaźni internetowych, wyglądały w ten sposób, że relacja się rozwijała do pewnego momentu. W pewnym momencie następowało zatrzymanie tworzenia się więzi emocjonalnej, bo ta osoba chciała głębszej relacji, a ja się bałem, że ta głębsza relacja mnie jakoś pochłonie, naruszy moją autonomię. I zatrzymywała się na takim bardzo nieokreślonym statu quo - wiem, że to bardzo niewygodne, bo w relacjach międzyludzkich potrzebne są jakieś określone granice (o tym mogę komuś powiedzieć, o tym nie; w tej sprawie mogę liczyć, w tej nie ). I ta osoba zwykle ,nieświadomie, chciała się do mnie zbliżyć,a ja broniłem się przed tym poprzez coraz większe dystansowanie się. Niestety, ta osoba rozumiała to opacznie i na odwrót - zaczynała jeszcze bardziej próbować mnie otwierać, a co najgorsze - zaczynała się o mnie martwić albo mi współczuć. To chyba najgorsze co można zrobić.
Więc narastała we mnie frustracja i poczucie niezrozumienia.
Cieszyłem się z tego, że mam z kim pogadać - właśnie na takie tematy teoretyczne, naukowe, czy inne; ale tematy takie jak status naszej relacji, jakieś tam uczucia, czy kontakty międzyludzkie - to było dla mnie jak wejście na minę. Więc kończyły się zwykle w ten sposób: część osób z którymi byłem w relacji miała jakieś problemy - więc, czując na sobie odpowiedzialność, robiłem im za wsparcie psychiczne i inne - ale gdy ich sytuacja się ustabilizowała, to stwierdzałem, że "misja wykonana", zrywałem kontakt i uciekałem.
Niektórzy z moich rozmówców być może myśleli, że z uwagi na to, że mam nikłe doświadczenie w kontaktach międzyludzkich to niewiele rozumiem. Przeciwnie, wydaje mi się, że rozumiem więcej od innych ludzi, jestem dobrym obserwatorem, potrafię sobie wiele wyobrazić i analizować...i właśnie ze względu na stopień komplikacji systemu - nie widzę łatwych rozwiązań. Dlatego przytłacza mnie ciężar odpowiedzialności związany z podejmowaniem w tym względzie jakichkolwiek decyzji, czy udzielaniu rad.
Inna sprawa, że te osoby, z którymi rozmawiałem były kobietami (nieschizoidalnymi), więc stworzeniami zależnymi. Kobieta ze swej natury szuka opieki mężczyzny. Ja natomiast chcę być niezależny. Także różnica naszych spojrzeń i motywacji sprawiała, że...


Myślę, że w tym wypadku z tą kobietą mogło być podobnie. To znaczy cieszyła się z tego, że ma z kim pogadać, czy do kogo się przytulić. Ale lenon naciskał, chciał z niej wydobyć jakieś uczucia, a ona przed tym uciekała i popadała w frustrację. Pewnie męczyła się próbując utrzymać tą relację, jednocześnie miała poczucie winy (ja miałem duże poczucie winy wobec osób, od których się dystansowałem, bo jest w tym może jakiś element oszustwa - że wiesz, że i tak uciekniesz; ale pragniesz jeszcze TRWAĆ w tym). To wszystko (i może to, że lenon na końcu zrobił jakąś emocjonalną dramę) sprawiło, że tak lekko przyjęła wiadomość o zerwaniu, może już wcześniej myślała "że tak będzie lepiej", tylko nie potrafiła podjąć decyzji.

ejaros
Posty: 1
Rejestracja: pn sie 01, 2016 8:04 pm

Re: Przez 15 lat żyłem z kobietą z OS

Postautor: ejaros » ndz wrz 18, 2016 8:06 pm

To ja chyba już nie mam osobowości shizoidalnej bo potrzebuje kogoś bliskiego. Brakuje mi ruchu, brakuje mi działania i przytulenia do ludzi. Jestem zbyt otwarta i serdeczna. Tylko nie potrafię sobie radzić z kłotniami i naciskami na mnie ...potrafię tylko powiedzieć PRZESTAŃ.

bloody death
Posty: 10
Rejestracja: śr wrz 07, 2016 3:18 pm

Re: Przez 15 lat żyłem z kobietą z OS

Postautor: bloody death » ndz wrz 18, 2016 9:40 pm

Ja też potrafię być bardzo otwarta, ale w momencie w którym relacje z kimś zachodzą zbyt daleko wycofuję się to tak jak wpadnięcie na pole siłowe z igrzysk śmierci. Ja też często czułam się samotna dopłuki nie odnalazłam ucieczki w marzenia, ale tobie tego nie radzę jeśli masz za dużo czasu bo to prędzej czy później wymknie się z pod kontroli. Miałam taki okres w życiu, że szalenie podobał mi się chłopak teraz już wiem że fascynowała mnie jego inność.

To trochę nie w temacie ale czy ktoś ma lub miał tak jak ja albo podobnie to znaczy, że zatraca się w relacjach jak się otworzy i inni zaczynają mnie wykorzystywać bo jestem słaba i nie mam doświadczenia, po którymś razie całkowicie się zamknęłam i mam poczucie, że chcą mnie zabić i wykorzystać, karam się za każdą uronioną łzę za to, że ktoś ze mną rozmawia bo może się zakochać a w relacjach z ludźmi po pewnym czasie staję się tą osobą, dar ?, nie to przekleństwo, nie ma mnie jest coraz gorzej, jak bym wierzyła modliłabym się danymi słowami
,, Czyż jesteś sadystą o duchu niebios przenajświętszych,
czy sprawianie tych ran daje ci przyjemność niezmierną
lecz miłosierdzie trwa twe na wieki i pozwól mi o Boże wielki
odejść z tej ziemi plugawej spragnionej rozpusty
przecież i tak niebawem nadejdzie koniec rychły
Amen"

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Przez 15 lat żyłem z kobietą z OS

Postautor: Gbur » ndz wrz 18, 2016 10:40 pm

ejaros pisze:To ja chyba już nie mam osobowości shizoidalnej bo potrzebuje kogoś bliskiego. Brakuje mi ruchu, brakuje mi działania i przytulenia do ludzi. Jestem zbyt otwarta i serdeczna. Tylko nie potrafię sobie radzić z kłotniami i naciskami na mnie ...potrafię tylko powiedzieć PRZESTAŃ.
W tabelce Akhtarsa występuje podział cech os. schizoidalnej na overt [pokazywane na zewnątrz] i covert [ukryte]. I tak w dziale "stosunki interpersonalne:

overt
  1. withdrawn [wycofany]
  2. aloof [zdystansowany]
  3. have few close friends [ma niewielu przyjaciół (ma?)]
  4. impervious to others' emotions [niewzruszony emocjami innych]
  5. afraid of intimacy [bojący się intymności]
covert
  1. exquisitely sensitive [wyjątkowo wrażliwy]
  2. deeply curious about others [głęboko zaciekawiony innymi]
  3. hungry for love [spragniony miłości]
  4. envious of others' spontaneity [zazdroszczący innym spontaniczności]
  5. intensely needy of involvement with others [intensywnie potrzebujący przebywania z innymi]
  6. capable of excitement with carefully selected intimates [ zdolny do dzielenia się emocjami ze starannie dobranymi bliskimi osobami]
----

Właśnie sobie przypomniałem, że niedawno całość anglojęzycznego artykułu na wikipedii została przetłumaczona na polski. :| (wcześniej nie było tam niczego istotnego). Całość omawianej tabelki w jęz. polskim dostępna jest pod linkiem:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Osobowo%C ... na_Akhtara

no, dobra, ale już nie kasuję.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Przez 15 lat żyłem z kobietą z OS

Postautor: Gbur » ndz wrz 18, 2016 11:46 pm

bloody death pisze: Miałam taki okres w życiu, że szalenie podobał mi się chłopak teraz już wiem że fascynowała mnie jego inność.
W przeszłości zdarzało mi się, że jakaś inność emocjonalna (np. tajemniczość, chłód) bardzo mnie pociągała (teraz w sumie też, ale nie tak intensywnie jak kiedyś, może dlatego, że kiedyś wtedy bardziej zdesperowany; poza tym teraz mam znacznie lepsze "narzędzia" do rozumienia ludzi). Zdarzało mi się zafiksowywać na niewłaściwych osobach i źle na tym wychodziłem. Miewałem tak silne pragnienie zrozumienia danej osoby, że tworzyłem sobie własny model/projekcję jej umysłu (bywał od trafny, ale tylko do pewnego stopnia; potem zbyt wiele "dodawałem" od siebie; nadal mam z tym problem, chociaż się pilnuję,żeby nie odfruwać; ).

Ale, chyba tak naprawdę to nie tyle fascynowała mnie inność, ale prawdopodobna możliwość (zapewne urojona), że ta "dziwna" osoba pod pokrywą może być podoba do mnie (samo istnienie u innych podziału na to co wewnątrz i na zewnątrz zazwyczaj było zbyt daleko idącym założeniem, ale kiedyś nie zdawałem sobie sprawy z tego, że większość ludzi nie posiada silnie rozbudowanego świata wewnętrznego), albo chociaż być w stanie mnie zrozumieć. Być może także szukałem jakiś wskazówek...

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Przez 15 lat żyłem z kobietą z OS

Postautor: Gbur » śr paź 26, 2016 3:36 am

ejaros pisze:To ja chyba już nie mam osobowości shizoidalnej bo potrzebuje kogoś bliskiego. Brakuje mi ruchu, brakuje mi działania i przytulenia do ludzi. Jestem zbyt otwarta i serdeczna. Tylko nie potrafię sobie radzić z kłotniami i naciskami na mnie ...potrafię tylko powiedzieć PRZESTAŃ.
A propos serdeczności - też mam z tym problem, zdarza mi się być otwartym i miłym (przynajmniej się starać ) w jakimś obcym środowisku -i niby wszystko jest "w porządku", a potem nagle znienacka ktoś rzuca mi się do szyi - a ja nie wiem o co chodzi [prawdopodobnie chodzi o dostrzeżenie jakiejś słabości/bezbronności]. Mam wrażenie, że ludzie, to takie zwierzęta, które zwłaszcza gdy są w stadzie nieustannie monitorują otoczenie by znaleźć kogoś, kogo kosztem mogą sobie poprawić (od kwestii materialnych po humor). Jeśli nie wisi nad nimi kij kary, to nie potrafią utrzymać dyscypliny, trzymać się zasad, zostawić innych w spokoju, nie rozpychać się łokciami, być poważnymi. Jeżeli kij kary na chwilę zniknie to następuje rozprzężenie: następuje walka o hierarchię w stadzie, młode samce rzucają się sobie do gardeł, słabsi rzucają się na ofiary.
Gdyby ktoś chciał kontrolować, trzymać w ryzach ludzkie stado, to musiałby nieustannie czuwać, by korygować wszelkie zachowania agresywne zanim doszłoby do ich eskalacji. Dosłownie stać nad klatką i napierdalać kijem po głowie każdego osobnika, który próbuje dziobać innego - i to na okrągło.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Przez 15 lat żyłem z kobietą z OS

Postautor: umarlazkotami » czw sty 05, 2017 3:07 pm

Gbur pisze:
bloody death pisze: Miałam taki okres w życiu, że szalenie podobał mi się chłopak teraz już wiem że fascynowała mnie jego inność.
W przeszłości zdarzało mi się, że jakaś inność emocjonalna (np. tajemniczość, chłód) bardzo mnie pociągała (teraz w sumie też, ale nie tak intensywnie jak kiedyś, może dlatego, że kiedyś wtedy bardziej zdesperowany; poza tym teraz mam znacznie lepsze "narzędzia" do rozumienia ludzi). Zdarzało mi się zafiksowywać na niewłaściwych osobach i źle na tym wychodziłem. Miewałem tak silne pragnienie zrozumienia danej osoby, że tworzyłem sobie własny model/projekcję jej umysłu (bywał od trafny, ale tylko do pewnego stopnia; potem zbyt wiele "dodawałem" od siebie; nadal mam z tym problem, chociaż się pilnuję,żeby nie odfruwać; ).

Ale, chyba tak naprawdę to nie tyle fascynowała mnie inność, ale prawdopodobna możliwość (zapewne urojona), że ta "dziwna" osoba pod pokrywą może być podoba do mnie (samo istnienie u innych podziału na to co wewnątrz i na zewnątrz zazwyczaj było zbyt daleko idącym założeniem, ale kiedyś nie zdawałem sobie sprawy z tego, że większość ludzi nie posiada silnie rozbudowanego świata wewnętrznego), albo chociaż być w stanie mnie zrozumieć. Być może także szukałem jakiś wskazówek...

Mam dokładnie tak samo. Dodam jeszcze, że owa tajemniczość i niedostępność u drugiego była i często jeszcze jest takim bezpiecznikiem, że dana osoba mnie nie zawłaszczy, nie uwiesi się na mnie, że będę mogła sobie ją bezpiecznie dozować według potrzeb. No i nie grozi to takim rozbuchaniem emocjonalnym, którym straszą mnie często otwarte jednostki.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Przez 15 lat żyłem z kobietą z OS

Postautor: Gbur » pt lut 10, 2017 6:08 pm

umarlazkotami pisze: że będę mogła sobie ją bezpiecznie dozować według potrzeb
Bezpieczne dozowanie...no właśnie. U mnie pojawia się czasem dzika oscylacja pomiędzy potrzebą czyjejś bliskości i absolutnym lękiem przed pochłonięciem. Potrzebę bliskości chyba najlepiej substytuować w wyobraźni - tak jest najbezpieczniej.
Kiedy zdarzyła mi się sytuacja, że chciałem się do kogoś zbliżyć, komu zaufałem. To zupełnie otworzyłem się na tą osobę, byłem bezbronny i zależny (i to było przerażające). Nie tylko w sensie subiektywnym, że czułem tą zależność, ale obiektywnym - że zaczynałem bardzo polegać na tej osobie, jakbym się na niej uwiesił - jakby oczekując od tej osoby, że mi pomoże rozwiązać moje egzystencjalne problemy, że zrozumie mój ból, że nauczy mnie życia od nowa (jak rodzic dziecko)...no w każdym razie - oczekując zbyt dużo. A na dodatek gdy odblokuję sobie prawdziwe emocje, to powstaje chaos, jestem niestabilny.

Kiedy odczuwam głęboki lęk przed pochłonięciem, a zdarza się to czasem gdy stwierdzę, że się zagalopowałem za bardzo odkrywając, albo przywiązując kogoś do siebie...albo zdam sobie sprawę (przypomnę o) beznadziejności sytuacji, rozwieję złudzenia - tego, że nie mogę zostać dobrze zrozumiany, dać danej osobie tego, czego oczekuje...albo jestem po prostu przeciążony bliskością lub ktoś próbuje mnie zmienić... To zupełnie zabunkrowuje się emocjonalnie. Bywa w takiej sytuacji, że ktoś się o mnie martwi, przejmuje się moim wycofaniem, troszczy się - i to jest straszne. Im bardziej napiera tym bardziej się wycofuję, tworzy się dodatnie sprzężenie zwrotne. Jest mi bardzo przykro patrząc na kogoś, kto marnuje na mnie swa energię - rozumiem doskonale zobowiązania wynikające z tych emocji, ale nie mogę ich wypełnić. Muszę blokować ekspresję wszystkich pozytywnych emocji, żeby nie dawać tej osobie więcej złudzeń. Ciężko mi z tym, bo zdaję sobie sprawę, że ta osoba może mocno to przeżywać, ale - tak musi być.
Poczucie winy obniża sytuacja, kiedy ten ktoś sam podejmie decyzje o tym, by skończyć relację - czekam wtedy tylko, by napisać: "Ok, tak będzie lepiej", nawet jeżeli w sumie gdzieś w środku jest mi przykro. Lepsze to niż zerwanie relacji poprzez zapadnięcie się pod ziemię. A kiedy już spalisz most z jedyną osobą na świecie, którą coś obchodzisz, to i tak pozostają wyrzuty sumienia oraz zmęczenie i nadchodzi strach przed wieczną samotnością...i być może trzeba będzie zacząć poszukiwania od nowa.

Wariant pośredni byłby jedynym możliwym - czyli po prostu bycie ze sobą, bez zbędnych emocji, uczuć i nacisków. Ale zdaję sobie sprawę, że normalny człowiek tego nie wytrzyma.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Przez 15 lat żyłem z kobietą z OS

Postautor: umarlazkotami » pn mar 06, 2017 6:55 pm

Gbur pisze:
Ale, chyba tak naprawdę to nie tyle fascynowała mnie inność, ale prawdopodobna możliwość (zapewne urojona), że ta "dziwna" osoba pod pokrywą może być podoba do mnie
Ta iluzja posiadania sobowtóra tak bardzo świadczy o naszej samotności. Czasem też się na tym łapię.

chudzielec
Posty: 1252
Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm

Re: Przez 15 lat żyłem z kobietą z OS

Postautor: chudzielec » pn mar 06, 2017 7:13 pm

Co do inności kiedyś czytałem że żaden introwertyk nie oprze się ekstrawertyczce.

Z pewnością na wyrost powiedziana ale jednak coś w tym jest.

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Przez 15 lat żyłem z kobietą z OS

Postautor: W » wt maja 23, 2017 3:11 am

Gbur pisze:A na dodatek gdy odblokuję sobie prawdziwe emocje, to powstaje chaos, jestem niestabilny.
Dokładnie to. Dodałbym do tego, że emocje w mniejszym nasileniu, niekoniecznie posiadające wymierną postać (nie dające się jednoznacznie nazwać, tło, napięcie emocjonalne), tworzą niekoniecznie wyraźny szum wpływający chaotycznie na postrzeganie, kojarzenie i zdolność do koncentracji na tym co w danej chwili istotne.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości