Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Tematy związane z życiem erotycznym oraz relacjami damsko-męskimi.
lilly
Posty: 5
Rejestracja: ndz lut 28, 2016 12:00 am

Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: lilly » ndz lut 28, 2016 9:57 am

Pytanie wydaje się trochę offtopowy, ale może tylko pozornie. Czy dobrze czujecie się w roli związanej ze swoją płcią? Jakie widzicie wady/zalety bycia kobietą/mężczyzną? Czy gdybyście miały/mieli możliwość, to wolałybyście/wolelibyście urodzić się jako reprezentanci płci przeciwnej?

kefir
Posty: 20
Rejestracja: pn lut 15, 2016 12:00 am

Postautor: kefir » ndz lut 28, 2016 5:13 pm

Pytanie pierwsze: Nie, w ogóle do tej "roli" nie pasuję i nie próbuję i dobrze mi z tym.

Szczerze powiedziawszy wolałabym się urodzić jako ta druga płeć biologiczna - byłabym większością w mojej profesji więc nie traktowano by mnie pobłażliwie (nie wszyscy no ale), jako burzy hormonów, + większe średnie zarobki, czułabym się bezpieczniej idąc sama nocą, wszystkie ubrania w "mojej" sekcji by mi się podobały i by na mnie pasowały, brak menstruacji itp itd.

Wkurzałby mnie "pakiet" między nogami na pewno i w latach młodości wkurzałaby mnie agresywność rówieśników (cóż "kobiet się nie bije" nadal króluje) + mogłabym usłyszeć "a chcesz *mocne uszkodzenie tkanek*?" na ulicy.

Z obu stron oczekiwania wobec danej płci byłyby wkurzające. Suma sumarum czuję się troszkę bliżej płci "męskiej", ale nie przeszkadza mi że widzą mnie jak mnie widzą.

Lekki off-topic - fajnie by było, gdyby w naszym języku dało się coś powiedzieć o sobie/kimś w czasie przeszłym neutralnie :roll:

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Postautor: Gbur » ndz lut 28, 2016 9:00 pm

Każda płeć ma swoje plusy i minusy, i zależy to jeszcze od położenia geograficznego. Poczucie, że urodzić się inną płcią byłoby łatwiej jest trochę złudne...Kiedyś, czasem miałem poczucie, że w ogóle nie chciałbym być człowiekiem :)


Mam dziwne wrażenie ,że temat jest zainspirowany dyskusją na http://aspi.net.pl/aspie-i-ich-partnerz ... 60#p172997 :wink:

No to skopiuję moją wypowiedź:
Ciekawe, czy te osoby , które wolałyby być płcią przeciwną wiedzą (choćby do pewnego stopnia) jak to jest nią być, czy tylko im się wydaje. Zbudowanie sobie całościowego/częściowego modelu funkcjonowania w ciele płci przeciwnej, zrozumienie innych procesów psychosomatycznych i wpływu hormonów na sposób myślenia i strukturę motywacji oraz innego funkcjonowania społecznego ( determinowanego zarówno przez własną biologię, jak i reakcje otoczenia) ; i oddzielenie tego od własnych subiektywnych projekcji i oczekiwań - wymaga głębszych studiów lub choćby takich eksperymentów empirycznych, jak : https://www.youtube.com/watch?v=Ip7kP_dd6LU
Mimo wszystko uważam, że kobiecie w naszej kulturze jest łatwiej, na pewno wymieniony tu brak agresji ze strony rówieśników* jest dużym plusem. Drugim plusem jest łatwość zrealizowania potrzeby bliskości, czy rozładowania napięcia emocjonalnego - kobieta nie musi daleko szukać, żeby się komuś wyżalić, przytulić, czy żeby ją ktoś pogłaskał po głowie - dla mężczyzny znalezienie kobiety, która (świadomie lub nie świadomie) nie oczekiwałaby był tryskającym pewnością siebie samcem alfa, graniczy z cudem. Jeśli mężczyzna jest zbyt wrażliwy, chciałby się 'zaprzyjaźnić' to ma przesrane.

* znam przykłady przeczące tej tezie, więc powinno być raczej: mniejsze ryzyko agresji ze strony rówieśników

Co do minusów - najbardziej oczywisty - nie chciałbym krwawić co miesiąc, ani mieć zmiennych nastrojów w cyklu
Po drugie - mniejsza presja społeczna na rozwój intelektualny
Po trzecie - cechą dominującą w postrzeganiu atrakcyjności przez mężczyzn jest wygląd fizyczne, na co kobieta nie ma wpływu, bo to geny jej rodziców zadecydowały, więc brzydka kobieta ma nie ze swojej winy mniejsze powodzenie. Zdarzają się też przegięcia w drugą stronę np. piękna kobieta budująca swoje poczucie własnej wartości na tym, że jej ładne cycki urosły.
Cóż więcej ?
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

kefir
Posty: 20
Rejestracja: pn lut 15, 2016 12:00 am

Postautor: kefir » pn lut 29, 2016 9:46 pm

Gbur pisze:Każda płeć ma swoje plusy i minusy, i zależy to jeszcze od położenia geograficznego. Poczucie, że urodzić się inną płcią byłoby łatwiej jest trochę złudne...Kiedyś, czasem miałem poczucie, że w ogóle nie chciałbym być człowiekiem :)


Mam dziwne wrażenie ,że temat jest zainspirowany dyskusją na http://aspi.net.pl/aspie-i-ich-partnerz ... 60#p172997 :wink:

No to skopiuję moją wypowiedź:
Ciekawe, czy te osoby , które wolałyby być płcią przeciwną wiedzą (choćby do pewnego stopnia) jak to jest nią być, czy tylko im się wydaje. Zbudowanie sobie całościowego/częściowego modelu funkcjonowania w ciele płci przeciwnej, zrozumienie innych procesów psychosomatycznych i wpływu hormonów na sposób myślenia i strukturę motywacji oraz innego funkcjonowania społecznego ( determinowanego zarówno przez własną biologię, jak i reakcje otoczenia) ; i oddzielenie tego od własnych subiektywnych projekcji i oczekiwań - wymaga głębszych studiów lub choćby takich eksperymentów empirycznych, jak : https://www.youtube.com/watch?v=Ip7kP_dd6LU
Mimo wszystko uważam, że kobiecie w naszej kulturze jest łatwiej, na pewno wymieniony tu brak agresji ze strony rówieśników* jest dużym plusem. Drugim plusem jest łatwość zrealizowania potrzeby bliskości, czy rozładowania napięcia emocjonalnego - kobieta nie musi daleko szukać, żeby się komuś wyżalić, przytulić, czy żeby ją ktoś pogłaskał po głowie - dla mężczyzny znalezienie kobiety, która (świadomie lub nie świadomie) nie oczekiwałaby był tryskającym pewnością siebie samcem alfa, graniczy z cudem. Jeśli mężczyzna jest zbyt wrażliwy, chciałby się 'zaprzyjaźnić' to ma przesrane.

* znam przykłady przeczące tej tezie, więc powinno być raczej: mniejsze ryzyko agresji ze strony rówieśników

Co do minusów - najbardziej oczywisty - nie chciałbym krwawić co miesiąc, ani mieć zmiennych nastrojów w cyklu
Po drugie - mniejsza presja społeczna na rozwój intelektualny
Po trzecie - cechą dominującą w postrzeganiu atrakcyjności przez mężczyzn jest wygląd fizyczne, na co kobieta nie ma wpływu, bo to geny jej rodziców zadecydowały, więc brzydka kobieta ma nie ze swojej winy mniejsze powodzenie. Zdarzają się też przegięcia w drugą stronę np. piękna kobieta budująca swoje poczucie własnej wartości na tym, że jej ładne cycki urosły.
Cóż więcej ?
O, właśnie, o tej łatwości zrealizowania potrzeby bliskości - dziękuję, bo przypominasz mi o najważniejszej rzeczy, właśnie o tej rzeczy - najważniejszym plusie który zapomniałam dodać. Jako mężczyzna mniej dostawałabym przytulaniami, głaskaniami i całusami itp., miałabym większe przyzwolenie na bycie cichą i nieemocjonalną (silne echo dawnych, niezwykle irytujących wtedy słów siostry odbija się od ścian komórek pamięci - "werbalizuj się!!!!")

To oczywiście teraz w moim aktualnym stanie.

Minus jest taki, że byłam bardzo płaczliwym (czasem trochę wybuchowym) dzieckiem i zgodzę się tu z tobą że miałabym po prostu przesrane.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Postautor: Gbur » wt mar 01, 2016 7:31 am

Tak, byłem takim dzieckiem, zdecydowanie zbyt wrażliwym i miałem przesrane. Takich rzeczy nie dostawałem w ogóle. Moje emocje/uczucia raczej nigdy nikogo nie obchodziły.
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: Gbur » wt lip 19, 2016 7:31 pm

Napisałem to odnosnie innej wypowiedzi, w innym wątku, ale włączyła mi się anankastyczna chęć uporządkowania, więc myslę, że ten fragment lepiej pasuje tutaj:

Zdaję sobie sprawę, że z racji swojej płci muszę być stroną inicjującą relację i odczuwam to jako niemały ciężar.
Co do relacji płytkich, przelotnych - nigdy ich nie miałem. Przecież nikt mnie nie zaprosi na piwo w roli maskotki, ani nie zaproponuje relacji partnerskiej za piękne cycki - co można by sobie akceptować lub odrzucać. Postawa bierna/wycofana, unikająca lub zimna/ignorująca nie jest najlepiej skorelowana z wymaganiami związanymi moją płcią.
Z drugiej strony może to i lepiej - bo taka postawa bierna, ulegająca czyjejś aktywności jest czymś niedojrzałym; łączy się brakiem poczucia odpowiedzialności i brakiem kontroli nad sytuacją (tzn. nie ukierunkujesz relacji na to czego naprawdę potrzebujesz, póki druga osoba tego sama, z własnej inicjatywy, nie zaproponuje; a jesli to, co proponuje druga osoba nie odpowiada, to pozostaje tylko ucieczka; a brak odpowiedzialności bierze się z tego, że ponieważ niczego nie chcesz to niczego nie zawdzięczasz, więc nie czujesz żadnych zobowiązań). A ja bym chciał w końcu dorosnąć.

Jakby co, to powyższe jest czystą intelektualizacją, nie ma w tym żadnych emocji.

szukamodp
Posty: 30
Rejestracja: wt cze 14, 2016 6:58 pm

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: szukamodp » czw lip 21, 2016 12:18 am

Zdaję sobie sprawę, że z racji swojej płci muszę być stroną inicjującą relację i odczuwam to jako niemały ciężar.
Co do relacji płytkich, przelotnych - nigdy ich nie miałem. Przecież nikt mnie nie zaprosi na piwo w roli maskotki, ani nie zaproponuje relacji partnerskiej za piękne cycki - co można by sobie akceptować lub odrzucać.
Czyżby tylko wina braku cycków?
Na poważnie, to ja kiedyś poznałam parę osób przez internet. I sobie od tak odrzuciłam te kontakty, bo depresja mi się od ciągłych lęków uaktywniła.
Postawa bierna/wycofana, unikająca lub zimna/ignorująca nie jest najlepiej skorelowana z wymaganiami związanymi moją płcią.

Od każdej płci w relacji wymaga się empatii, a nie skupienia na sobie. Na tym polu odpadają nie tylko schizoidzi, ale po prostu ludzie skupieni na sobie z powodu różnych niepełnosprawności.
A ja bym chciał w końcu dorosnąć.
Podobno jak się cele zapisuje to łatwiej je osiągnąć. Też kiedyś chciałam dorosnąć, ale z czasem stwierdziłam, że nic to słowo dla mnie nie znaczy. Trzeba je rozbić na drobniejsze cele.

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: W » czw lip 21, 2016 7:53 am

A ja bym chciał w końcu dorosnąć.
Chyba nie do końca łapię. Dla mnie dorosłość oznacza pozostawić za sobą wmawiane od dzieciństwa, naiwne bajki i przejrzeć na własne oczy. To, że dla ludzi podążających ścieżką realizacji popędów i „bo tak trzeba” takim momentem jest zwykle obudzenie się ze znacznymi obciążeniami i obowiązkami na grzbiecie, będąc już na stale wmontowanym w machinę społeczną i produkcyjną, po tym jak młodociane źródła endorfinowego znieczulenia i błogostanu wygasły, nie oznacza, że to te obciążenia są wyznacznikiem dorosłości. Stado chce abyś działał w sposób z nim spójny, jak nie to jesteś niepełnowartościowy czyli np. „niedojrzały”. Świadome życie wbrew presji stada i narzuconych ról, rozumienie swojego funkcjonowania i akceptowanie konsekwencji własnych wyborów, to jest prawdziwa dojrzałość.

qwerty1234
Posty: 49
Rejestracja: śr wrz 03, 2014 12:00 am

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: qwerty1234 » ndz lut 18, 2018 11:23 am

Moja "płeć psychiczna" to można powiedzieć "obojniak", czuję się dobrze w roli płci dostosowanej się do ciała i oczekiwań społecznych.

hotaru27

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: hotaru27 » ndz lut 18, 2018 1:23 pm

Ja miałam kiedyś wrażenie, że lepiej by było gdybym urodziła się mężczyzną:D. Nie czuję się zbyt kobieco, lubię sport (tzn., oglądać, jak inni się męczą:D), w dzieciństwie zdarzało się, że pomagałam ojcu w takich typowo męskich zajęciach: składanie mebli, lutowanie, rozkręcanie różnych rzeczy. Z drugiej jednak strony wiem, że biorąc pod uwagę moją osobowość i inne ograniczenia powinnam być Bogu wdzięczna za moją płeć. Czułabym się dużo żałośniej będąc mężczyzną. W końcu od facetów wręcz wymaga się bycia pewnym siebie zdobywcą, kimś kto odnosi sukcesy zawodowe itd. Presja byłaby ogromna. Nie jestem z tych, które odbierają mężczyznom prawo do odczuwania chwil słabości. Żeby nie było:D

qwerty1234
Posty: 49
Rejestracja: śr wrz 03, 2014 12:00 am

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: qwerty1234 » ndz lut 18, 2018 8:01 pm

Ja nie jestem nawet w jednym procencie tzw. "prawdziwym facetem", cała moja psychika składa się wyłącznie ze słabości i stricte na sobie nie czuję żadnej presji.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: umarlazkotami » pn lut 19, 2018 2:44 pm

hotaru27 pisze:
ndz lut 18, 2018 1:23 pm
Czułabym się dużo żałośniej będąc mężczyzną. W końcu od facetów wręcz wymaga się bycia pewnym siebie zdobywcą, kimś kto odnosi sukcesy zawodowe itd. Presja byłaby ogromna. Nie jestem z tych, które odbierają mężczyznom prawo do odczuwania chwil słabości. Żeby nie było:D
Zgadzam się, na facetach ta presja jest jednak silniejsza, też im nie zazdroszczę. Jednak kobiety też mają swoje obciążenia, choćby macierzyństwo. Poczytaj komentarze pod wpisami kobiet o dokonanej aborcji, bądź przyzwoleniu na nią. Jak bardzo piętnowane są też matki, które porzucają/nie kochają swoich dzieci. Ojcowie są o wiele łagodniej oceniani jako rodzice, ich się usprawiedliwia, bo cały ciężar rodzicielstwa stereotypowo przypisuje się kobietom.
Kobietom nie daje się też prawa bronić swojego ciała, tzn to prawo jest, ale często tylko teoretyczne. Jak pobiją faceta, to jest poważna, rzeczowa sprawa, jak kobietę zgwałcą, to musi ona udowadniać, że to był gwałt, że nie prowokowała, nie inicjowała itp.
I na wyrwanie zęba przysługuje znieczulenie, a do porodu nadal nie (w Polsce ).
No i jeszcze nierówności ekonomiczne, społeczne itd, ale to nie miejsce na takie dyskusje.

Jednak nie chciałabym mieć na sobie tej presji, jaką mają faceci. Szczególnie w kontaktach damsko męskich, wychodzenia z inicjatywą, 'zdobywania' , wykazywania się seksualnie itp. Byłoby to dla mnie uwłaczające w jakiś sposób. Dlatego nigdy nie robiłam gównoburzy, gdy ktoś na tym forum deprecjonująco wyrażał się o kobietach ('odrażające właściwości intelektualne', 'manipulowanie jednostkami o niższym poziomie rozwoju', 'skaza i nieczystośc u kobiet' itd). Gdy coś jest nam niedostępne, czasem w wyniku frustracji dewaluuje się ów obiekt. Ja tak podświadomie robię np co do instytucji małżeństwa. Faktem jest obiektywnym, że nie znam żadnego szczęsliwego małżeństwa (chyba, że na zdjęciu, bądz pokazowo na ulicy, albo w fazie miesiąca miodowego), jednak wiem, że tak zaawansowana forma relacji jest nie dla mnie i nie jestem w stanie z kimś silnego i długotrwałego związku zbudować. Choć gdzieś tam w środku pewnie bym chciała. Ale na swoją korzyść nie martwi mnie szczególnie, że z moich obserwacji małżeństwo to taki syf.
Mój ideał relacji, to taka przyjaźń - miłość, jaka miałą miejsce między Szymborską i Filipowiczem. Stabilnie, z więzią uczuciową i bliskością, erotyzmem i seksem w okazjonalnych spotkaniach, ale na odległość, zachowując autonomię. I tak ponad 20 lat, do śmierci Filipowicza potrafili.

Ja osobiście jako kobieta czuję się super w swojej roli, bardzo lubię swoją kobiecość, swoje ciało. Jestem już stara i umiem zawalczyć o swoje w życiu (o godność i prawa, jakie mi się należą jako człowiekowi). Deprymuje mnie jedynie, gdy ocenia się mnie z uwagi na wygląd. Nie chodzi tu o naturalne dopasowanie, czy damsko męską sympatię wizualną, bo to przecież kryteria trochę niezależne od nas samych, wiec jest to normalne, że się jednym podobam, a innym nie. Chodzi mi o uprzedmiotowienie mnie do roli seksownego ciała i kierowanie się tym wyznacznikiem jako przodującym. Ja bardzo lubię seks i lubię być pożądana, ale nigdy nie zrezygnuję z mojej sfery pozaseksualnej, jak intelekt, psychika itd.

Hotaru, a nie odnosisz wrażenia, że nam, kobietom, pozwala się więcej w kwestiach emocjonalnych w ogóle? Że mamy te menstruacje, labilności, słąbości i nam wolno płąkać, wkurwiać się, mieć doły i załamki, ale jednocześnie te nastroje są czasem traktowane z pobłażliwością jednak i lekceważeniem (bo np ta menstraucja, a przecież faceci też jadą cały czas na testosteronie i nikt im tego nie wypomina;).

hotaru27

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: hotaru27 » pn lut 19, 2018 8:58 pm

umarlazkotami pisze:
pn lut 19, 2018 2:44 pm

Hotaru, a nie odnosisz wrażenia, że nam, kobietom, pozwala się więcej w kwestiach emocjonalnych w ogóle? Że mamy te menstruacje, labilności, słąbości i nam wolno płąkać, wkurwiać się, mieć doły i załamki, ale jednocześnie te nastroje są czasem traktowane z pobłażliwością jednak i lekceważeniem (bo np ta menstraucja, a przecież faceci też jadą cały czas na testosteronie i nikt im tego nie wypomina;).
Zgadzam się z Tobą. Baby chyba ogólnie uchodzą za mało stabilne:D. Dlatego wydaje mi się, że zaburzenia czy choroby psychiczne, jeśli występują u kobiet są dla otoczenia odrobinę łatwiejsze do przełknięcia. W każdym razie wściekam się, gdy faceci zły nastrój kobiety z automatu wiążą z okresem. Niby nic nowego a wciąż irytuje.

Sama często myślę o mężczyznach, jak o maniakach seksualnych dla których celem istnienia jest regularny sex, alkohol i mecz Ligi Mistrzów (to ostanie lubię:D), więc pewnie nie powinnam się obrażać słysząc złe rzeczy na temat kobiet. Ale no... wkurza mnie to. Tak po ludzku:D. W końcu to tak jakby ten ktoś wyzywał także mnie. Chyba powinnam lekko zmienić punkt widzenia.

Hmmm interesujące love story:). Myślę, że w przypadku osób schizoidalnych głównie tego typu związki są prawdziwie satysfakcjonujące i mają szanse na przetrwanie. No przynajmniej póki się odrobinę nie znormalnieje:D.

Moje odczuwanie własnej kobiecości jest mocno zaburzone właśnie przez liczne niepochlebne komentarze dotyczące wyglądu. Tu akurat nie mogę obwiniać wyłącznie facetów. Kobiety pod tym względem potrafią być dużo bardziej perfidne. Czuję się zbyt niedoskonała. Wciąż mam w głowie obraz tego czym nie będę nigdy. Przypomniał mi się właśnie eksperyment socjologiczny? na który trafiłam jakiś czas temu na yt. Koleś podchodził do przypadkowych osób i pytał na ile punktów w skali 1-10 oceniają własną fizyczność. Tych, którzy byli niepewni, nie doceniali siebie, dowartościowywał wyższą o kilka pkt notą. Ci, którzy uznawali się za atrakcyjnych ściągał na ziemię:D. Zapadła mi w pamięć odpowiedź jednego faceta: "Dla mojej przyszłej żony będę dziesiątką":D:D:D Ujęło mnie to. Myślę, że to najzdrowsze podejście.

Też nie lubię być traktowana, jak pozbawiony duszy obiekt seksualny. Brzydzi mnie to.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: umarlazkotami » wt lut 20, 2018 5:41 pm

hotaru27 pisze:
pn lut 19, 2018 8:58 pm
Sama często myślę o mężczyznach, jak o maniakach seksualnych dla których celem istnienia jest regularny sex, alkohol i mecz Ligi Mistrzów (to ostanie lubię:D), więc pewnie nie powinnam się obrażać słysząc złe rzeczy na temat kobiet. Ale no... wkurza mnie to. Tak po ludzku:D. W końcu to tak jakby ten ktoś wyzywał także mnie. Chyba powinnam lekko zmienić punkt widzenia.
Masz zdrowy punkt widzenia. Seksizm jest przecież wszechobecny i niedopuszczalnym być powinno pozwalanie na takie postawy. Ale to forum to miejsce specyficzne, bo chyba każdy jest tu w jakiś sposób zaburzony (i raczej wyrzuca tu swoje frustracje i problemy, niż ma na celu obrażanie kogoś). I oprócz dewaluacji kobiet, pojawiają się też fantazje o zniszczeniu świata itp. A narcystyczne osobowości będą wymagały idealnej partnerki/partnera, nie osoby realnej. Podobnie ktoś z niskim poczuciem wartości może chcieć się dowartościować 'odpowiednim' partnerem. Zresztą osobom schizoidalnym, które mają bardzo słaby dostęp do drugiego człowieka, trudno poznać kogoś tak prawdziwie. Takie osoby tworzą sobie obraz innych na podstawie iluzji, własnych wyobrażeń, potrzeb, a gdy ta wymyślona atrapa się wali, pozostaje deprecjonowanie. I osoby, który ogólnie wyrażają takie poglądy i dewaluują kobiety jako obiekt, w kontakcie personalnym paradoksalnie są bardzo łągodne i pełne szacunku.
Ale nigdy bym cicho nie siedziała, gdyby takie teksty miały miejsce w przestrzeni publicznej, już nie wspominając personalnie do mnie.
hotaru27 pisze:
pn lut 19, 2018 8:58 pm
Myślę, że w przypadku osób schizoidalnych głównie tego typu związki są prawdziwie satysfakcjonujące i mają szanse na przetrwanie. No przynajmniej póki się odrobinę nie znormalnieje:D.
To 'znormalnienie' mi chodzi po głowie od długiego czasu, jako zabawna myśl do obserwacji. Moja psycholog powiedziałą mi, że emocje i umiejętności psychiczne można ćwiczyć, trenować wręcz. W przypadku mojej przypadłości w relacjach się rozumie. Bo ja teoretycznie mam wiedzę, jak to wszystko powinno wyglądać i racjonalnie umiem zarządzać swoim życiem. Ale nie emocjami w relacjach, nawet tych błahych i powierzchownych. W tej sferze jestem na poziomie dziecka (dosłownie), bo emocjonalnośc jest u mnie skarłowaciała w wyniku zaniedbań z dzieciństwa. Ale można się rozwijać, dojrzewać i budować emocjonalnie, trzeba jednak podjąć aktywność relacyjną, a nie siedzieć w próżni. Nie mogę nie przyznać temu racji, bo w wyniku 'treningu' do jakiego zmusiło mnie siłą życie, nauczyłam się wielu umiejętności społecznych i uodporniałam w miarę na życie w warunkach socjalizacji (może ten twój wolontariat to niegłupi pomysł).
Tylko że ja oprócz tego, że czasem bywam samotna (tak boleśniej), to jednak potrzebuję jak powietrza być sama. Nie umiem tego pogodzić. A z drugiej strony, jak się zanurzę w tej samotności, to tracę kontrolę i mija tak 6 lat. Przez 2 lata z tych sześciu potrafiłąm z nikim nie rozmawiać poza kotami. Nie wiem, czy to moja potrzeba, czy pułapka i nie wiem jak wbrew tej potrzebie 'ćwiczyć' moje emocje w relacjach.
hotaru27 pisze:
pn lut 19, 2018 8:58 pm
Moje odczuwanie własnej kobiecości jest mocno zaburzone właśnie przez liczne niepochlebne komentarze dotyczące wyglądu. Tu akurat nie mogę obwiniać wyłącznie facetów. Kobiety pod tym względem potrafią być dużo bardziej perfidne. Czuję się zbyt niedoskonała. Wciąż mam w głowie obraz tego czym nie będę nigdy.
Ja nie jestem ładna, ale mam na to głęboko wyjebane. Mam zamieszkać w piwnicy i nie pokazywac się światu, bo nie spełniam obiektywnych norm? Wolne żarty. Wygląd jest jednym z kryterium, którymi się kierujemy dobierając sobie partnerów i jest to naturalne, trochę jakby atawistyczne, że jedne osoby jakoś na nas działają, a inne mniej. Ale nie można dać się ogłupić tej obecnej propagandzie idealnego wyglądu i sprowadzać siebie (albo innych) do efektu zewnętrznej maski. Daj spokój Hotaru, są na świecie fajni, wartościowi faceci, którzy szanują kobiety i ludzi ogólnie i wychodzą poza schemat próżnego piękna, liczą się dla nich też inne wartości i cechy. Fakt, że jest takich ludzi mało, ale się zdarzają. Czlowiek, który chce się dowartościować ładną lalą (albo kolesiem), bo to fejm z takim się pokazać na ulicy, musi mieć bardzo niskie poczucie wartości.
Poza tym wiesz, czasem się ma w sobie takie coś nieokreslonego, co magnesuje innych. Ja ładna nie jestem, ale facetów (także przystojnych) w życiu miałam. Kobiety też zresztą. I to jest właśnia ta fajna kobiecość dla mnie, ten magnes w sobie.
hotaru27 pisze:
pn lut 19, 2018 8:58 pm
Zapadła mi w pamięć odpowiedź jednego faceta: "Dla mojej przyszłej żony będę dziesiątką":D:D:D Ujęło mnie to. Myślę, że to najzdrowsze podejście.
Mistrz. Dla mnie też w punkt (choć męża mieć nie będę).

hotaru27

Re: Czy dobrze czujecie się w swojej roli

Postautor: hotaru27 » czw lut 22, 2018 9:00 pm

umarlazkotami pisze:
wt lut 20, 2018 5:41 pm
Zresztą osobom schizoidalnym, które mają bardzo słaby dostęp do drugiego człowieka, trudno poznać kogoś tak prawdziwie. Takie osoby tworzą sobie obraz innych na podstawie iluzji, własnych wyobrażeń, potrzeb, a gdy ta wymyślona atrapa się wali, pozostaje deprecjonowanie.
Ja często łapię się na totalnie nierealnych wyobrażeniach, ale one nigdy nie dotyczą prawdziwych osób. Czytaj dostępnych:D. Potrafię się "zakochać" na trzy dni/tydzień w jakimś aktorze (a właściwie roli jaką gra) lub jakiejś fikcyjnej postaci z książki/anime czy czegokolwiek innego. Po tym czasie przychodzi znużenie i szukam kolejnego "obiektu", który na jakiś czas rozgości się w moich myślach i delikatnie poprawi mój nastrój. Zresztą coraz częściej dochodzę do wniosku, że gdybym miała określić swój ideał mężczyzny to on musiałby mieć z 7 osobowości, które zmieniałyby mu się co tydzień:D:D:D. Żeby mi się nie nudziło. To jest nienormalne.
umarlazkotami pisze:
wt lut 20, 2018 5:41 pm
Tylko że ja oprócz tego, że czasem bywam samotna (tak boleśniej), to jednak potrzebuję jak powietrza być sama. Nie umiem tego pogodzić. A z drugiej strony, jak się zanurzę w tej samotności, to tracę kontrolę i mija tak 6 lat. Przez 2 lata z tych sześciu potrafiłąm z nikim nie rozmawiać poza kotami. Nie wiem, czy to moja potrzeba, czy pułapka i nie wiem jak wbrew tej potrzebie 'ćwiczyć' moje emocje w relacjach.
Mam podobnie. Nie jestem pewna czy te dwie kwestie w ogóle da się pogodzić. Wymagałoby to ogromnej wyrozumiałości przyjaciół czy ewentualnego partnera. Ja w dodatku odczuwam wyrzuty sumienia, gdy olewam ludzi, którzy mnie lubią, bo wiem, że w ten sposób sprawiam im mniejszą lub większą przykrość. Trudno mi utrzymać relację. Był czas, gdy praktycznie nie opuszczałam własnego pokoju. Wycofałam się do tego stopnia, że zaczęłam zapominać mowę. O ile pisanie wciąż wychodziło mi jako tako, tak wypowiadanie się to była jedna wielka katastrofa. Do tej pory zdarza mi się jąkać, brakuje mi słów itd. Nie wiem na ile to ma związek z odcięciem się od kontaktów z realnymi ludźmi, a na ile jest spowodowane poziomem lęku, który mi towarzyszy tak na co dzień. Też uwielbiam koty:D. Obecnie nie mam żadnego, ale na moim osiedlu jest taki jeden wędrujący, którego uwielbiam z wzajemnością:D. Żeby było zabawniej nie odzywam się do 99% moich sąsiadów, nie patrzę na nich, a z Puszysławem:D zawsze zamienię słowo i muszę go wygłaskać nawet, gdy się spieszę:D. Z ptakami i psami też rozmawiam. Jeśli mijam na ulicy człowieka z psem na spacerze to spoglądam i uśmiecham się do psa. Właściciele zazwyczaj nie są dla mnie interesujący:D Myślę, że to sprawia, iż ludzie mają mnie za jeszcze dziwniejszą niż jestem:D Ale szczerze powiedziawszy lubię to w sobie. Mam na myśli ten kontakt ze zwierzętami.
umarlazkotami pisze:
wt lut 20, 2018 5:41 pm
nie można dać się ogłupić tej obecnej propagandzie idealnego wyglądu i sprowadzać siebie (albo innych) do efektu zewnętrznej maski. Daj spokój Hotaru, są na świecie fajni, wartościowi faceci, którzy szanują kobiety i ludzi ogólnie i wychodzą poza schemat próżnego piękna, liczą się dla nich też inne wartości i cechy. Fakt, że jest takich ludzi mało, ale się zdarzają. Czlowiek, który chce się dowartościować ładną lalą (albo kolesiem), bo to fejm z takim się pokazać na ulicy, musi mieć bardzo niskie poczucie wartości.
Poza tym wiesz, czasem się ma w sobie takie coś nieokreslonego, co magnesuje innych. Ja ładna nie jestem, ale facetów (także przystojnych) w życiu miałam. Kobiety też zresztą. I to jest właśnia ta fajna kobiecość dla mnie, ten magnes w sobie.
Wiem i staram się walczyć ze swoimi myślami. Z różnym skutkiem:D. Po prostu nienawidzę tego co potrafię dostrzec w ludzkich oczach. Dlatego wolę na nich nie patrzeć. To mnie w pewien sposób izoluje od jadu jakim plują. Na pewno istnieją fajni faceci. Jednego takiego kiedyś olałam i dziś bardzo żałuję, że nie dałam mu wtedy szansy. Może to z jednej strony dobrze, że nie ma ich wielu. Dzięki temu łatwiej w pełni docenić ich wyjątkowość:D Pytanie czy ja jakikolwiek magnes w sobie posiadam:D Da się go jakoś wyhodować:D:D:D?


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot] i 1 gość