Związek OS z "narcyzem"

Tematy związane z życiem erotycznym oraz relacjami damsko-męskimi.
zima
Posty: 287
Rejestracja: ndz mar 27, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Malbork
Kontakt:

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: zima » sob paź 16, 2021 10:03 pm

Swiffy pisze:
pt paź 15, 2021 10:19 pm
zima pisze:
wt paź 12, 2021 2:06 pm
Nie wiedzieli, powiedziałam im już po jego zakończeniu. Ale nie jest to powód do wykluczenia, bo nigdy z nim nie spałam. Wiem, że to dziwne, ale on się na to zgodził i nawet go to cieszyło.
Da się przed zborem ukrywać ośmioletnią, dosyć bliską znajomość? :shock:
Nie no, parę osób później wiedziało, ale, jak to powiedzieć... nawet moja rodzina nie wiedziała przez 5 lat, a mieszkam z nimi. To chyba przez to, że były jako narcyz ukrywał związek przed znajomymi, a ja poszłam za ciosem.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: Gbur » pn maja 23, 2022 10:24 pm

Z mojej pierwszej i ostatniej dotychczas głębszej relacji wyszedłem zupełnie zdewastowany. Po zakończeniu jej jeszcze przez półtora roku ruminowałem o niej codziennie. Po większości życia w zamrożeniu i dysocjacji rozmroziłem się, rozmiękczyłem emocjonalnie, wydawałem dużo energii na walkę ze sobą, z moimi skryptami myślenia próbując zaufać i nie uciec - po to by zostać w końcu porzuconym w ciężkim momencie mojego życia kiedy kompletnie rozlazłem się w szwach; a potem wyrzuconym do śmietnika. Pozostała mi po tym kolekcja miłych wspomnień, kompensujących pewne wcześniejsze braki empiryczne i kompleksy, okupiona silnym, trwałym napięciem mięśniowym (którego skutki odczuwam do dziś) ,a z emocji pozostała już tylko złość. Nie mam do siebie zbyt wiele sympatii, ale nawet jest mi siebie żal za tą ilość zasobów intelektualnych i emocjonalnych, które zmarnowałem na tą relację; i za przepalone zapasy najczystszego dziecięcego entuzjazmu, które skrywałem w sobie od lat najmłodszych i lekkomyślnie postanowiłem wydobyć dla nieodpowiedniej osoby. Teraz jestem już tylko pustą skorupą, nie pustą pozornie bo zamrożoną w stanie przetrwalnikowym, ale przeżutą i wyssaną.

Nie wyobrażam sobie bym w przyszłości mógł wejść w jakąś głębszą relację z kobietą. Nie chciałbym, żeby ktoś mnie wykorzystywał.

Emocje trzeba trzymać zakorkowane w butelce i próbować jakoś żyć.
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

zima
Posty: 287
Rejestracja: ndz mar 27, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Malbork
Kontakt:

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: zima » wt maja 24, 2022 9:36 am

W ostatnim, co piszesz, chyba masz rację. Nie warto się otwierać, ufać. Bardzo Ci współczuję za to, co przeżyłeś. Najgorsze jest to, że te rany emocjonalne i psychiczne zostają na bardzo długo. Złość minie, ale reszta niestety będzie męczyć dalej.
Niedawno dowiedziałam się, jaką nazwę mają problemy, które zafundował mi były. Tryb przetrwania. Nie mogę z tego wyjść. Co widzę, że jest już trochę lepiej, to pojawia się jakaś "życzliwa" osoba, pozwala sobie na zbyt wiele, i jazda zaczyna się od nowa. Pilnie potrzebuję psychoterapii, a do tego muszę mieć pieniądze, których nie mam skąd wziąć... Naprawdę nie mam pojęcia, co zrobić.

https://www.youtube.com/watch?v=XQtTKTTbumA&t=56s
Tutaj filmik na temat w/w trybu.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: Gbur » czw cze 16, 2022 7:58 am

Zima, ten filmik opisuje stan w jakim funkcjonowałem w okresie szkoły średniej i uczelni.

Jeśli chodzi o moje funkcjonowanie w tej relacji, trudno mi się do tego odnieść, bo sam nie do końca rozumiem co się właściwie działo. Na pewno mój poziom stresu był bardzo wysoki, ktoś z kim spotykałem się kilka razy z uwagi na problemy zdrowotne mi powiedział, że mam nieustannie pobudzony układ współczulny. Nie wiem, czy nie miałem jakiś stanów podchodzących pod psychotyczne, bo napięcie było ogromne. Przy tej osobie miałem poblokowane wszystkie wentyle napięcia emocjonalnego. Jeżeli jakieś moje emocje próbowały wychylić się spoza schizoidalnej skorupy to były przez nią odtrącane i dostawały po głowie (w sumie często sama zachęcała mnie do otwartości, a jak mi się zaczynało wydawać, że mogę się otworzyć i zostanę wysluchany, to zmieniał jej się stan psychiczny i dostawałem kopa w dupę) . Za to to ona swoimi emocjami, problemami, narzekaniami, neurotyzmami, monologami - wypełniała większość przestrzeni współdzielonego myślenia pomiędzy nami. Czuję się kompletnie wyssany i anulowany do rdzenia...

Mi ta relacja przede wszystkim odebrała nadzieję, że kiedykolwiek mogę żyć jak normalni ludzie, że kiedykolwiek mogę powrócić do świata żywych. Taką próbę można mieć chyba raz w życiu...
Najgorsze jest to, że te rany emocjonalne i psychiczne zostają na bardzo długo. Złość minie, ale reszta niestety będzie męczyć dalej.
Masz rację. Staram się o tym nie myśleć, ale mój mózg jak "zdarta płyta" ciągle kręci się w kółku i nawraca te same wspomnienia, które w wolnym potoku myśli gdzieś nagle wyskakują. Muszę ten cały okres mojego życia wyrzucić z mojej głowy. W sumie najgorsze są te pozytywne wspomnienia, bo mam po nich jakieś ataki rozpaczy, a potem zjazdy do myśli S. Muszę to wszystko jakoś zamknąć w sobie i zamrozić się ponownie, żeby jakoś funkcjonować.
Bardzo Ci współczuję za to, co przeżyłeś. (...)
Nie mogę z tego wyjść. Co widzę, że jest już trochę lepiej, to pojawia się jakaś "życzliwa" osoba, pozwala sobie na zbyt wiele, i jazda zaczyna się od nowa. Pilnie potrzebuję psychoterapii, a do tego muszę mieć pieniądze, których nie mam skąd wziąć... Naprawdę nie mam pojęcia, co zrobić.
Dziękuję. Mam nadzieję, że uda Ci się z tego wyjść. Chciałbym napisać coś więcej, ale nie potrafię teraz...wykrzesać z siebie empatii.
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: Gbur » pn cze 20, 2022 6:14 pm

Udało mi się stłumić emocje, czuję się jak warzywo, nie czuję nic, ale przynajmniej mnie nie rozsadza na boki i mogę jakoś funkcjonować.
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

zima
Posty: 287
Rejestracja: ndz mar 27, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Malbork
Kontakt:

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: zima » wt cze 21, 2022 4:37 pm

Dobrze opisałeś to, czego ja nie potrafiłam. Nie wiem, co Ci napisać pocieszającego. Mogę tylko powtórzyć, że współczuję i że może z czasem choć trochę się poprawi. No i bylebyś znowu na kogoś takiego nie trafił, nawet w innych relacjach niż związek.
Trzymaj się.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: Gbur » wt cze 28, 2022 5:07 am

Dzięki, Zima. Podrzucam filmik, choć nie wiem czy on też Ciebie dotyczy.
https://www.youtube.com/watch?v=C3BoZFaRr-c
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

zima
Posty: 287
Rejestracja: ndz mar 27, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Malbork
Kontakt:

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: zima » pt sie 05, 2022 11:06 pm

Coraz mniej, ale tak, dotyczy mnie to. Tym bardziej, że miesiąc temu postanowił zaprosić mnie do znajomych na fejsie, mimo że go zablokowałam. Usunęłam zaproszenie, ale i tak siadło mi to na mózg...

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: Gbur » wt sie 16, 2022 2:29 pm

A ja nie mogę. Dzisiaj znowu śniła mi się. Przyjaźń, nadzieja i porzucenie.
Ale przynajmniej jest jakiś progres życiowy - jeszcze trzy lata temu mój mózg wypełniał często sny postaciami ze szkoły. :mrgreen:
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: W » śr sie 17, 2022 5:17 pm

To raczej normalne. Pamiętam w rozmowie z jakimś starszym człowiekiem, nie pamiętam z kim i o czym, wspomniał, że w jego wieku łapie się na myśli: co by mama powiedziała.
Też mi się kiedyś parę osób ze szkoły narzucało, obecnie jeszcze się zdarzy, że ktoś mnie nawiedzi, ale są już bardzo wypłowiali.
Kompletnie nie mam się czym chwalić, ale jak jestem mocno niewyspany, poważnie zmęczony i jest mi źle, mój mózg przywołuje jakąś grę w którą kiedyś grałem, i nierzadko nawet jej nie pamiętam, jakby skrobał zupełnie po dnie żeby znaleźć odrobinę znieczulenia.

Ja mam kiepską pamięć albo jakiś brak poczucia ciągłości, trzy miesiące wstecz to już dla mnie archeologia kopalna. Bardzo łatwo jest mi zgasić nachalne wspomnienie myśląc o tym że go nie chcę, zatrzymując się na chwile na nim i zdając sobie sprawę, że tak naprawdę nic nie wiem o tej sytuacji, żadnych konkretów, czy tak faktycznie się zdarzało, istnieje tylko jakiś karykaturalny emocjonalny impuls, równie dobrze mogłoby to być wspomnienie dziwnego snu.

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: W » sob sie 20, 2022 1:15 am

Nie kojarzę żebym miał jakiś istotny kontakt z narcyzem, miałem krótkie kontakty z antyspołecznymi. Podejrzewam, że ogólnie wygląda to podobnie: najpierw zdaje się być dobrze, potem odczuwa się chaos nie rozumiejąc co się dzieje, żeby w końcu zacząć sobie zdawać sprawę że jest się wykorzystywanym, znajduje się w pułapce.

Ale interesuje mnie coś innego. Jaki miała wpływ na Wasze związki, jaką miała rolę w związku Wasza schizoidalność? Bo za pewne miała? Czy nie było tak, że nie wiedząc co robić ze sobą i ogólnie co i jak robić, ten narcyz ze swoimi silnymi potrzebami dawał Wam praktyczną rolę do wypełnienia i z nią jakieś poczucie sensu życia?

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: Gbur » wt lis 01, 2022 12:00 am

Mogę mówić tylko za siebie. Tak , i to bardzo. Inaczej by tak mocno nie bolało. Mimo, że ta osoba traktowała mnie jako zrzut na swoje niestabilne emocje, doprowadzała mnie do silnego napięcia psychicznego bo miała problemy z empatią i widziała we mnie raczej obiekt w swojej wyobraźni niż mnie, to również bardzo dużo mi dawała. I dla tego co mi dawała znosiłem wszystko inne.
To nawet widać na poziomie działania mojego mózgu, skoro mi się śni, tzn. że mój mózg zaczął przetwarzać emocje, uczucia, wspomnienia z tego okresu. A wcześniej są wspomnienia z młodości, sprzed 15 lat, a między tymi okresami jest wielka pustka. Dla mnie to było coś niesamowitego, być z kimś tak blisko. Pierwszy raz w życiu. Mieć takie poczucie, że idę ulicą ,a ktoś realnie, materialnie jest obok, do kogo mogę się odezwać i mnie słucha. I to słucha MNIE ,w sensie, nie żadnej symulacji dla znajomych czy rodziny - bo przy ludziach nie jestem sobą, nie mówię tego o czym myślę, tylko siedzę we własnej głowie i nie jestem "tu i teraz". Mimo, że nie rozumieliśmy się do końca, nie łapaliśmy kontaktu mentalnego, to jednak miałem to poczucie, że jestem w jednej bańce z kimś... przynajmniej przez większość czasu (a gdy tego nie czułem to pojawiał się lęk).
Wracając do kwestii biologii mojego mózgu - ja w tym okresie poczułem, że jestem żywy. Nie jest to jakaś metafora, faktycznie to odczułem na poziomie...egzystencjalnym.
Ja tej osobie w końcu... zaufałem. Ta relacja do pewnego stopnia rozmroziłą mnie ze stanu schizoidalnego zamrożenia.

----

Jeździliśmy do.siebie przez pół Polski. Chodziłem z nią w miejsca do których nigdy sam bym nie poszedł. Uczestniczyłem w wydarzeniach społecznych, na które nigdy sam bym nie poszedł. Mieć kogoś z kim można łazić razem w różne miejsca, wykonywać razem czynności, rozmawiać, wymieniać się myślami. Socjalizowałem się przy niej. Czułem, że mam kogoś za plecami, na kim w pewnym stopniu mogę polegać. I zmienia to trochę percepcję rzeczywistości, gdy mózg przestaje być zafiksowany na ciągłym poszukiwaniu bezpieczeństwa(analizowaniu zagrożeń) i zwalnia zasoby na inne czynności. Pewnie też inny balans hormonów oddziaływuje na percepcję. Inny jest kontakt z ludźmi. Potrafiłem swobodnie rozmawiać z napotkanymi ludźmi gdy była ze mną. Wchodziłem w interakcje, których normalnie bym unikał.
W otoczeniu społecznym czułem się jakbym był z nią w jednej bańce (drużynie?). Miałem swoje miejsce w czasoprzestrzeni i uczestniczyłem we wspólnym planie działań.
Wydaje mi się, że normalni ludzie właśnie funkcjonują w takich bańkach towarzyskich.

Co najbardziej mi dawała? Myślę, że chciałem od niej podpatrzeć jakiś sens życia. To chyba było najważniejsze. Szukałem światełka w tunelu.

Otwierała mnie. Wyciągała ze mnie najbardziej schowane uczucia, jeszcze z dalekiej przeszłości, z wczesnego dzieciństwa. Destabilizowała mnie. Była osobą ,która nie widzi granic własnych i innych osób, było to bardzo stresujące...ale ja chciałem tego, chciałem by mnie destabilizowała, by w końcu wyprowadzić się ze schizoidalnego stuporu.
Chciała bym jej zaufał...
Zainwestowałem w tą relację wszystko. Hamowałem swoje naturalne odruchy. Żeby nie uciekać i nie zrywać kontaktu gdy czułem się przytłoczony. Wskoczyłem na głęboką wodę. Wypruwałem sobie flaki w introspekcji by się zmienić, zmodyfikować moje ścieżki myślenia, analizowałem swoje skrypty. Chciałem się zmienić, próbowałem moderować moje emocje i zachowania.
Poza tym ciągle myślałem o niej, o jej problemach, o których zresztą ciągle monologowała. Próbowałem zrozumieć jej sposób myślenia, każde nieporozumienie czy konflikt mieliłem przez wiele dni, tworzyłem rożne modele teoretyczne. A kontakt z nią był był często konfundujący.
Wtedy myślałem, że łączy nas silna przyjaźń, z perspektywy czasu widzę, że mnie wykorzystywała jako stabilizator emocji, albo wręcz śmietniczek na swoje emocje. Posiadam, jako schizoid, pewne możliwości introspekcji i analizy, które były dla niej bardzo wygodne, bo cały czas dostarczałem sprzężenia zwrotnego dla jej neurotyzmów, dzięki czemu mogła się we mnie przeglądać jak w lustrze, i wykorzystywać to do regulacji emocji.
Nie znam innej osoby, która potrafiłaby przez 40 minut prowadzić o sobie monolog telefoniczny, kompletnie nie zwracając uwagi czy druga strona ma ochotę tego słuchać,ani czy w ogóle słucha (nie znam, poza moją narcystyczną matką, ale nawet ona co jakiś czas bada poziom atencji otoczenia). Wszystko było o niej. Jej emocje, jej stany psychiczne i ich analizy, jej problemy w relacjach z ludźmi, jej doświadczenia i przeżycia, jej znajomi i ich historie...Oprócz tego ciągle się do wszystkich porównywała (do mnie też) co bardzo mnie denerwowało. Rozlewała się na mnie. I ja to akceptowałem.
Ale gdy ja próbowałem rozmawiać o moich emocjach i problemach, to stawała się nagle zimna i zdystansowana, jak urzędniczka przy okienku, jakby nie chciała mieć z tym nic wspólnego.



Po tym gdy opuściła mnie jak worek zgniłych kartofli ( a potem po czasie boleśnie zignorowała mnie i odrzuciła, gdy próbowałem to wszystko wyjaśnić) i odeszła - zabrała ze sobą wszystko. Wszystkie zainteresowania, którymi się z nią dzieliłem zablokowały mi się, jakby zostały zanegowane.To na czym próbowałem budować moje poczucie wartości zostało zdewaluowane. Jestem teraz trupem.
Od chyba przeszło dwóch lat prawie codziennie nachodzą mnie ruminacje z tego krótkiego okresu kiedy ”żyłem“, wywołujące ból w zestawieniu ze świadomością, że to życie się skończyło i nigdy już nie wróci.

Ale sam nie jestem bez winy.
Widocznie na to zasługuję.



To chyba już wszystko.
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: W » pn lis 07, 2022 9:50 pm

A jak oceniasz, próbując pominąć negatywny wpływ narcyzmu, czy faktycznie te pozytywne stany zmniejszyły, neutralizowały schizoidalność i związane z nią objawy, czy może zmieniły ich postać, przesuwały w czasie? I upraszczając związek do układu, w którym obie osoby mają jakieś, mniejsze lub większe, swoją pulę potrzeb i pulę zdolność do zaspokajania potrzeb drugiej osoby, czy jesteś w stanie sobie wyobrazić, że mógłbyś stworzyć sensowny związek ze zrównoważaną partnerką lub mającą mniejszą presję na własne potrzeby i/lub większą zdolność do wyjścia naprzeciw?
W moim najlepszym okresie, któremu jednak daleko do takiego noszenia, ale sporo miałem wtedy energii, na ile moja pamięć pozwala to przywołać, właściwie nie zwracałem większej uwagi na swoje ograniczenia, jakby, raczej realizowały się same, "naturalnie", i słabiej niż w gorszych momentach, ale nadal miałem objawy, tylko zamiast braku energii, motywacji i depresyjnych nastrojów, zmieniły się na dość silną derealizację i depersonalizację.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: Gbur » sob sty 14, 2023 12:32 pm

Ta kobieta bardzo mnie skrzywdziła. Nie traktowałem tego jako relację damsko-męską, zresztą utwierdzaliśmy się co chwilę wzajemnie, że nie jesteśmy parą. Traktowałem tą relację jako sojusz skrzywdzonych dzieci, myślałem, że odbudujemy się wzajemnie i wskrzesimy do życia. Myślałem, że razem będziemy walczyć ze światem. Pragnąłem przyjaźni i głębokiej więzi...na poziomie egzystencjalnym oraz wzajemnego zrozumienia, a nie jakiegoś głupiego romansu.

Myślę, że to rozegrało się trochę tak jak opisywanej w literaturze psychoterapii wyjścia dla schizoidów polegającej na stworzeniu prawdziwej więzi z terapeutą. Tylko że gdzieś w połowie ktoś Cię kopie w dupę, bo plany mu się zmieniły, a gdy masz o to żal reaguje pogardą.

Wybaczam jej, bo ona i tak niczego nie zrozumie, raczej nie ze względu na ubytki inteligencji, co na inne deficyty mentalne.

Ale sam nie jestem bez winy, może gdybym był na tą relację przygotowany byłoby inaczej. Gdybym wcześniej nie ugrzązł w nihilistycznym rozpadzie i zaczynał tej relacji będąc w jakiś chorych stanach mentalnych, które naznaczyły moją percepcję na dłuższy czas jej trwania, zakrzywiając rzeczywistość w negatywnym kierunku.

Amen
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Związek OS z "narcyzem"

Postautor: Gbur » wt lis 14, 2023 3:48 pm

Zasłużyłem sobie na to.
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości