Kategoria: Antypsychiatria
: pn sie 28, 2023 1:49 am
https://www.youtube.com/watch?v=tiC-8suDDaI
Poniżej moje myśli zainspirowane tym filmikiem.
Myślę, że nie jest to nawet zbyt przerysowane. Sytuacje, w których ktoś przez wiele lat bierze multum różnych leków psychiatrycznych i nie widać efektów zdarza się dosyć często, o czym świadczą liczne wpisy na forach internetowych. Metoda na chybił-trafił świadczy o uporczywym braku podstaw naukowych.
Notorycznie wmawia się ludziom, że są chorzy, mimo, że ich stan psychiczny jest zindukowany problemami z otoczeniem, dochodzi u nich do załamania pod wpłwem stresu, traumy lub naporu zmartwień, które doświadczyli. Prawdopodobnie szczególnie częste w psychiatrii dziecięcych i ludzi młodych, gdy dziecko nie ma zdrowych relacji w domu. Dochodzi wtedy do samo-stygmatyzacji pacjenta, przeniesienia przyczyn problemu na pacjenta, który czuje się źródłem swoich problemów, gdyż jest zepsuty bo mu się "biochemia w mózgu uszkodziła". I ukrycia prawdziwej przyczyny problemów psychicznych, np. zachowań narcystycznego rodzica, traum z przeszłosci wywołujących napięcie, nieadekwatnych do sytuacji skryptów myślenia.
Psychiatra stawia sobie jako cel leczenia naprawę rzekomo zaburzonej biochemii w mózgu, co sprowadza się do neurofarmakologicznej interwencji mającej wymusić doraźną zmianę stanów emocjonalnych i zachowań pacjenta, uznawanych za patologiczne. Które często są jednak objawami naturalnych mechanizmów psychicznych będących reakcjami mózgu na przeładowanie bodźcami stresogennymi ( obecnymi lub minionymi). W wielu przypadkach jest to więc de facto leczenie objawowe, maskujące się jako leczenie przyczyny.
Nie zawsze zresztą w interesie pacjenta. Czasem postawienie pacjenta na lekach, w celu stłumienia ekspresji jego autonomicznych zachowań może być w interesie: społeczeństwa, żeby nie sprawiał problemów; narcystycznego rodzica, który próbuje przerzucić odpowiedzialność za problemy na dziecko i wplątać go w pętlę nieustannego "leczenia go"; leniwego ordynatora szpitala psychiatrycznego, który chce mieć święty spokój, a może lepsze wyniki w statystykach dokumentacji szpitalnej, więc nadużywa środków sedacyjnych, bo pacjent zwarzywiony jest bezproblemowy. Wszystkie opisane wyżej przypadki są formą przemocy neurologicznej, próbą kontroli myśli i zachowań, sięgającą głęboko do wnętrza człowieka.
Poza tym filmik tłumaczy, dlaczego wizyta u psychiatry potrafi trwać 5-15 minut.
Poniżej moje myśli zainspirowane tym filmikiem.
Myślę, że nie jest to nawet zbyt przerysowane. Sytuacje, w których ktoś przez wiele lat bierze multum różnych leków psychiatrycznych i nie widać efektów zdarza się dosyć często, o czym świadczą liczne wpisy na forach internetowych. Metoda na chybił-trafił świadczy o uporczywym braku podstaw naukowych.
Notorycznie wmawia się ludziom, że są chorzy, mimo, że ich stan psychiczny jest zindukowany problemami z otoczeniem, dochodzi u nich do załamania pod wpłwem stresu, traumy lub naporu zmartwień, które doświadczyli. Prawdopodobnie szczególnie częste w psychiatrii dziecięcych i ludzi młodych, gdy dziecko nie ma zdrowych relacji w domu. Dochodzi wtedy do samo-stygmatyzacji pacjenta, przeniesienia przyczyn problemu na pacjenta, który czuje się źródłem swoich problemów, gdyż jest zepsuty bo mu się "biochemia w mózgu uszkodziła". I ukrycia prawdziwej przyczyny problemów psychicznych, np. zachowań narcystycznego rodzica, traum z przeszłosci wywołujących napięcie, nieadekwatnych do sytuacji skryptów myślenia.
Psychiatra stawia sobie jako cel leczenia naprawę rzekomo zaburzonej biochemii w mózgu, co sprowadza się do neurofarmakologicznej interwencji mającej wymusić doraźną zmianę stanów emocjonalnych i zachowań pacjenta, uznawanych za patologiczne. Które często są jednak objawami naturalnych mechanizmów psychicznych będących reakcjami mózgu na przeładowanie bodźcami stresogennymi ( obecnymi lub minionymi). W wielu przypadkach jest to więc de facto leczenie objawowe, maskujące się jako leczenie przyczyny.
Nie zawsze zresztą w interesie pacjenta. Czasem postawienie pacjenta na lekach, w celu stłumienia ekspresji jego autonomicznych zachowań może być w interesie: społeczeństwa, żeby nie sprawiał problemów; narcystycznego rodzica, który próbuje przerzucić odpowiedzialność za problemy na dziecko i wplątać go w pętlę nieustannego "leczenia go"; leniwego ordynatora szpitala psychiatrycznego, który chce mieć święty spokój, a może lepsze wyniki w statystykach dokumentacji szpitalnej, więc nadużywa środków sedacyjnych, bo pacjent zwarzywiony jest bezproblemowy. Wszystkie opisane wyżej przypadki są formą przemocy neurologicznej, próbą kontroli myśli i zachowań, sięgającą głęboko do wnętrza człowieka.
Poza tym filmik tłumaczy, dlaczego wizyta u psychiatry potrafi trwać 5-15 minut.