Ja jestem agnostykiem, ale najbardziej nie cierpię wszelakiej maści wojujących ateistów i materialistów, bo chyba nie zdają sobie sprawy z tragicznych konsekwencji wynikających z uprawdopodobnienia się swojej hipotezy.
Przecież człowiek to jest takie GÓWNO - kruche, organiczne ciało podatne na zranienia, głupi, nierozumiejący sam siebie, podążający za swoimi instynktami. Nigdy nie będzie żadnego 'nadczłowieka', bo wszystkie dążenia, motywacje i cele jakie on posiada wprogramowała mu natura i są mu narzucone. Jest niewolnikiem własnego programu biologicznego, nawet jego myśli z niego wynikają.
Świat to też takie GÓWNO, bo na każdym milimetrze kwadratowym miriady istot zżerają się wzajemnie w nieustającej walce. Nawet nie zjadają innych dla własnego interesu, tylko po to by uzyskać energię na prokreacje, bo w programie istot żywych przekazanie genów ma wyższy priorytet nad przetrwaniem. Zwierzęta (w tym i ludzie) to takie robociki zaprogramowane na wypełnianie jakiego zewnętrznego programu, który nie wiadomo jak powstał, nie wiadomo po co i na co.
"Nie ma Boga, ciesz się życiem."
- Serio, Dawkins?
Metafizyka i ewolucjonizm
-
- Posty: 1257
- Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm
Re: Metafizyka i ewolucjonizm
Nie ma co mnożyć bytów ponad potrzebę.
Nie jesteś niewolnikiem programu biologicznego.
Człowiek jest biologicznym programem.
Czym ma być w twoim rozumieniu "własny interes"?
W istocie cały twój post to pytanie kim\czym jest człowiek.
Nie jesteś niewolnikiem programu biologicznego.
Człowiek jest biologicznym programem.
Czym ma być w twoim rozumieniu "własny interes"?
W istocie cały twój post to pytanie kim\czym jest człowiek.
Re: Metafizyka i ewolucjonizm
Ja nie mnożę żadnych bytów (nawet nie mam do tego prerogatyw). Po prostu nie rozumiem, jak spełnienie się scenariusza mówiącego, że istnieje tylko ten gówniany świat może być powodem do szczęśliwości? Jak dla mnie to wizja bardzo pesymistyczna.
Interesem podmiotu jest spełnienie się ustalonego przez podmiot celu.chudzielec pisze:Czym ma być w twoim rozumieniu "własny interes"?
-
- Posty: 1257
- Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm
Re: Metafizyka i ewolucjonizm
Przepraszam może zbyt ostro poprzednio zareagowałem.
Nie wiadomo czym jest "niebo" czy jak to kiedyś słyszałem w kościele "druga ziemia".
Z perspektywy chrześcijańskiej:
Jeśli Bóg nie dokonałby we mnie fundamentalnej zasadniczej przemiany to wszędzie będę nieszczęśliwy.
Jeśli natomiast takiej przemiany dokona to czy tak bardzo odmieniony nadal będę tą sama osobą?
Dusza według mojej skromnej wiedzy nt. doktryn chrześcijańskich jest czymś bezosobowym.
Zaprzeczeniem codziennego odczucia "Ja".
Jeśli "JA" znika lub ulega ogromnej przemianie to jaki sens w metafizyce?
Chyba że rozumieć to tak dosłownie jak islamiści gdzie nagroda w niebie to 72 dziewice których dziewictwo odtwarza się codziennie a potomstwo zyskuje dojrzałość w ciągu godziny itd ... Nie zwracając dodatkowo uwagi na konsekwencje tego.
Zresztą nawet przyjmując zaspokojenie wszelkich potrzeb na wyciągniecie ręki to jeszcze trzeba by wyeliminować zjawisko nudy.
Mój wniosek jest taki ze nie możemy istnieć w oderwaniu od tego świata w żadnej sensownej formie.
Natomiast wiara religijna wymaga specyficznego typu umysłowości umożliwiającego ignorowanie tych paradoksów.
Ja myślę że nie ma żadnej różnicy czy istnieje "coś więcej".Gbur pisze: Po prostu nie rozumiem, jak spełnienie się scenariusza mówiącego, że istnieje tylko ten gówniany świat może być powodem do szczęśliwości?
Nie wiadomo czym jest "niebo" czy jak to kiedyś słyszałem w kościele "druga ziemia".
Z perspektywy chrześcijańskiej:
Jeśli Bóg nie dokonałby we mnie fundamentalnej zasadniczej przemiany to wszędzie będę nieszczęśliwy.
Jeśli natomiast takiej przemiany dokona to czy tak bardzo odmieniony nadal będę tą sama osobą?
Dusza według mojej skromnej wiedzy nt. doktryn chrześcijańskich jest czymś bezosobowym.
Zaprzeczeniem codziennego odczucia "Ja".
Jeśli "JA" znika lub ulega ogromnej przemianie to jaki sens w metafizyce?
Chyba że rozumieć to tak dosłownie jak islamiści gdzie nagroda w niebie to 72 dziewice których dziewictwo odtwarza się codziennie a potomstwo zyskuje dojrzałość w ciągu godziny itd ... Nie zwracając dodatkowo uwagi na konsekwencje tego.
Zresztą nawet przyjmując zaspokojenie wszelkich potrzeb na wyciągniecie ręki to jeszcze trzeba by wyeliminować zjawisko nudy.
Mój wniosek jest taki ze nie możemy istnieć w oderwaniu od tego świata w żadnej sensownej formie.
Natomiast wiara religijna wymaga specyficznego typu umysłowości umożliwiającego ignorowanie tych paradoksów.
Re: Metafizyka i ewolucjonizm
Z tego co wiem jest dokładnie odwrotnie. Może w panteizmie, o ile istnieje jakaś "dusza" to ona jest czymś bezosobowym, no bo "wszystko jest bogiem". Natomiast w chrześcijaństwie dusza jest osobowa, w czasie życia znajduje się w ciele, a po śmierci podlega osądowi. Bez osobowej duszy idea "życia wiecznego" nie byłaby możliwa.chudzielec pisze:
Dusza według mojej skromnej wiedzy nt. doktryn chrześcijańskich jest czymś bezosobowym.
Zaprzeczeniem codziennego odczucia "Ja".
Jeśli "JA" znika lub ulega ogromnej przemianie to jaki sens w metafizyce?
No, ta religia zakłada, że człowiek "po drugiej stronie" ulega replikacji, tj. jest tak samo biologicznie skonstruowany, motywowany pierwotnymi popędami, więc ma obiecaną taką, a nie inną gratyfikację za wysadzenie się z pasem szahida. W chrześcijaństwie jest wyraźne oddzielenie ciała od duszy.Chyba że rozumieć to tak dosłownie jak islamiści gdzie nagroda w niebie to 72 dziewice których dziewictwo odtwarza się codziennie a potomstwo zyskuje dojrzałość w ciągu godziny itd ... Nie zwracając dodatkowo uwagi na konsekwencje tego.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość