Postautor: hotaru27 » sob sty 27, 2018 11:22 pm
Ojej bardzo potrzebuję. Czasem aż mnie przeraża, jak bardzo. Samo bycie kochaną to trochę za mało. Chcę czuć się kochaną, bo nigdy tak się nie czułam. Przypomniała mi się moja rozmowa z babcią. Twierdziła, że rozpieszczała mnie (kupując słodycze:D w podstawówce trochę mnie spasła co zakończyło się w moim wykonaniu niekończącą się dietą i anoreksją), pozwalała na więcej niż powinna, po to bym poczuła, że ktoś mnie kocha. Problem w tym, że wiele mi to nie pomogło:D Przynajmniej w kwestii tego kochania, czucia, odczuwania. Nie mam pojęcia, jak to działa u innych ludzi. Mój ojciec, mimo schizofrenii twierdził, że kocha moją matkę. Szkoda, iż najprawdopodobniej bez wzajemności. Chyba nigdy go nie kochała. Myślę, że dla ludzi takich, jak my istnieje jakaś nadzieja. Może gdyby każde z nas trafiło na kogoś wytrwałego, kto szczerze by nas pokochał, stopniowo oswajał z czułością to coś w nas by się zmieniło. Skoro zło niszczy, dobro musi budować, naprawiać, leczyć. Pewnie pierdzielę bez sensu, bo mi smutno:D ale wierzę w jakąś uzdrawiającą moc miłości:D Szkoda tylko, że jest jej na świecie tak bardzo ograniczona ilość. Chyba nie rozumiem skąd się ona bierze (jedyne co mi przychodzi do głowy to od Boga), wiem jednak, że nim umrę chciałabym jej doświadczyć:D Choć przez chwilę. Choćby po to by dowiedzieć się za czym tak naprawdę tęsknię.