Czy gdyby...

Jednym z kryteriów diagnostycznych osobowości schizoidalnej jest spłaszczona uczuciowość dotycząca zarówno emocji pozytywnych jak i negatywnych wliczając w to odczuwanie przyjemności.
Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Czy gdyby...

Postautor: Gbur » sob mar 19, 2016 6:17 pm

Czy gdyby przyszło wam nagle umrzeć: nagła choroba, wypadek samochodowy - czy mielibyście poczucie straconego życia: nieprzeżytych wspomnień, nienawiązanych relacji międzyludzkich, nigdy nie doświadczonych stanów, niewykorzystanych własnych możliwości, zmarnowanych szans ? Tego, że to życie właściwie bezsensowne było...
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

schizoidman
Posty: 4
Rejestracja: czw gru 17, 2015 12:00 am

Postautor: schizoidman » śr mar 23, 2016 9:53 pm

Powiem tak, gdybym miał nagle umrzeć byłbym najszczęśliwszą osobą na świecie. Życie zupełnie mnie nie cieszy. Zbyt wiele razy doświadczyłem zła ze strony ludzi.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Postautor: Gbur » czw mar 24, 2016 10:49 pm

Też tak kiedyś myślałem , póki pewnego dnia karetka odwiozla mnie na sygnale. Szczękałem zębami z bólu, całe życie przeleciało mi przed oczami, naprawdę myślałem , że umieram. Boję się śmierci i nie rozumiem jej. Inaczej bym tego już nie napisał.

Åšwiadomość zbliżającej się śmierci może być jakimś bodźcem wywołującym chęć zmiany czegoś swoim życiu.
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

kefir
Posty: 20
Rejestracja: pn lut 15, 2016 12:00 am

Postautor: kefir » ndz mar 27, 2016 4:17 am

Myśląc o śmierci na spokojnie, pojawia się u mnie lekki uśmieszek (ale tak w myślach). Koniec bezcelowego dryfowania, początek czegoś nieznanego, nawet jeśli tym czymś ma być nic, koniec bycia, to właśnie jest ekscytujące, bo niemożliwe do wyobrażenia, bo jak to jest nie istnieć, nie myśleć? Tak, gwałtowna, nagła i drastyczna zmiana całej rzeczywistości, to jest to. Temat przewodni moich fantazji. Niech to się wszystko okaże cyfrowąÂ symulacją najlepiej. Przyjemne wyobrażenie.

Ale, wiem że istnieje u mnie instynkt przetrwania, objawiający się przy zagrożeniach. Czułam go parę razy. Wisząc nad przepaścią robiłabym wszystko aby wczołgać się z powrotem na górę i życie brzmiałoby jak cośÂ wspaniałego. Czułabym silny strach przed śmiercią.

Dlatego dosyć ciężko mi stwierdzić, jak zachowałabym się i co bym myślała w sytuacji, którą opisujesz. Być może rzeczywiście żałowałabym, że nigdy nie czułam się w pełni obecna w świecie, że jechałam na semi-auto pilocie, że nie potrafiłam nic zmienić. Może żałowałabym, że nie wzięłam się za jakąś prostą robotę i nie żyłam spokojnie i niezależnie za minimalne fundusze. Może pojawiłby się żal i docenienie uczucia którym darzy mnie rodzina. Może to, a może to, a może tamto....

fifikse
Posty: 309
Rejestracja: pn sty 04, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

Postautor: fifikse » pn mar 28, 2016 8:59 pm

tak na dzisiaj, na teraz, w tej chwili umierając (czego sobie nie życzę) ja bym miała chyba ... oj nie, nie chyba - na pewno i niestety, tak. zresztą ja w ogóle żałuję, tak na co dzień żałuję, w sensie że wcale umierać nie muszę by zdać sobie nagle sprawę z tego że tak bardzo mi SZKODA, po prostu szkoda, wszystkiego: wszystkiego tego co być mogło a czego nigdy nie było, i tego co było, lecz z mojej winy "być" przestało -> żałuję, że uciekałam od przyjaznych mi ludzi i miejsc, często świadomie wybierając to, co dla mnie złe, w tym też miejsca, ludzi (własny "dom"/siebie), nikt nigdy nie skrzywdził mnie bardziej od "ja" - nie wiem dlaczego uciekam od ludzi, powinnam bać się (i uciekać od) siebie. może pomijając dzieciństwo, zresztą sama nie wiem - raczej (?) tzn. mam na myśli pewnego rodzaju odpowiedzialność za siebie - własne decyzje, wybory i/lub ich brak, dlatego pomijam czas dzieciństwa gdzie odpowiedzialność ponoszą inni (za wszystko to, co dla nas dobre/złe/jakiekolwiek <- nie nasze to lecz "innych", których możemy kochać za to, co dobre, bać się/obwiniać z powodu tego co złe, itd. w dorosłym życiu natomiast nie ma/nie powinno być już "cudzej winy" - wszystko JA). poza tym sądzę, tak uważam, zawsze tak o sobie myślałam, że (gdyby nie "ja" i "pomijając dzieciństwo" - jw.) mam w życiu sporo szczęścia - gdybym tylko chciała(?) potrafiła(?) miała więcej motywacji(?) odwagi(?), nie wiem, nie mam pojęcia jakich użyć słów, nieważne, niech będzie, że jedno z tych wymienionych lub te którego brak, mogłabym robić co zechcę, być (z) kimkolwiek (i) gdziekolwiek zechcę ... właściwie to zawsze miałam poczucie, że szczęście jest gdzieś obok, gdzieś blisko, "na wyciągnięcie ręki" - mogłabym być szczęśliwa.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Postautor: Gbur » wt mar 29, 2016 11:24 pm

kefir pisze:Temat przewodni moich fantazji.
Od jakiego wieku, jeśli mogę spytać?
Niech to się wszystko okaże cyfrową symulacją najlepiej.
Ja, od pewnego czasu, jedynej rzeczy jakiej jestem pewny to istnienia obiektywnej rzeczywistości, niezbyt zależnej od mojej woli i nie do końca poznawalnej, której jestem jakąś częścią...dość przerażające poczucie.
fifikse pisze: gdybym tylko chciała(?) potrafiła(?) miała więcej motywacji(?) odwagi(?), nie wiem, nie mam pojęcia jakich użyć słów, nieważne, niech będzie, że jedno z tych wymienionych lub te którego brak, mogłabym robić co zechcę, być (z) kimkolwiek (i) gdziekolwiek zechcę ... właściwie to zawsze miałam poczucie, że szczęście jest gdzieś obok, gdzieś blisko, "na wyciągnięcie ręki" - mogłabym być szczęśliwa.
Z poczuciem własnych możliwości bywa złudnie, bo niekonfrontowane z rzeczywistością daje nadzieję, że w 'razie czego' łatwym sumptem można coś uzyskać. Problem w tym, że nawet jeśli początkowo te możliwości są, to z wiekiem, gdy człowiek się starzeje, nierozwijane zaczynają się kurczyć, i gdy nagle człowiek zdobędzie się na motywację i odwagę - okazuje się, że nic nie jest takie proste.
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

kefir
Posty: 20
Rejestracja: pn lut 15, 2016 12:00 am

Re:

Postautor: kefir » czw mar 31, 2016 12:21 am

Gbur pisze:
kefir pisze:Temat przewodni moich fantazji.
Od jakiego wieku, jeśli mogę spytać?
(...)
Już kawałek czasu, na pewno ponad rok, może nawet 2 lata. Może opisałam to zbyt silnie? To nie są silne fantazje, i wcześniej były raczej przyjemniejsze do myślenia, a teraz są raczej "suche". Choć to nadal fajna myśl. :wink:

chudzielec
Posty: 1252
Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm

Re:

Postautor: chudzielec » pn maja 02, 2016 11:38 am

kefir pisze:Myśląc o śmierci na spokojnie, pojawia się u mnie lekki uśmieszek (ale tak w myślach). Koniec bezcelowego dryfowania, początek czegoś nieznanego, nawet jeśli tym czymś ma być nic, koniec bycia, to właśnie jest ekscytujące, bo niemożliwe do wyobrażenia, bo jak to jest nie istnieć, nie myśleć? Tak, gwałtowna, nagła i drastyczna zmiana całej rzeczywistości, to jest to. Temat przewodni moich fantazji. Niech to się wszystko okaże cyfrową symulacją najlepiej. Przyjemne wyobrażenie.
To niemalże jak moje stale powracające fantazje. Z rożna częstotliwością od ponad 20 lat (mam teraz 30).
Czasem mam też marzenia w których jestem chory na raka. Wszystko staje się nieistotne, niepotrzebne.
W końcu nie trzeba podejmować decyzji które i tak do niczego nie prowadzą.
Gbur pisze:Ja, od pewnego czasu, jedynej rzeczy jakiej jestem pewny to istnienia obiektywnej rzeczywistości, niezbyt zależnej od mojej woli i nie do końca poznawalnej, której jestem jakąś częścią...dość przerażające poczucie.
Poczucie że nie ma się (niemal) żadnego wpływu na bieg wydarzeń?
fifikse pisze:... zresztą ja w ogóle żałuję, tak na co dzień żałuję, w sensie że wcale umierać nie muszę by zdać sobie nagle sprawę z tego że tak bardzo mi SZKODA, po prostu szkoda, wszystkiego: wszystkiego tego co być mogło a czego nigdy nie było, i tego co było, lecz z mojej winy "być" przestało -> żałuję, że uciekałam od przyjaznych mi ludzi i miejsc, często świadomie wybierając to, co dla mnie złe, w tym też miejsca, ludzi (własny "dom"/siebie), nikt nigdy nie skrzywdził mnie bardziej od "ja" - nie wiem dlaczego uciekam od ludzi, powinnam bać się (i uciekać od) siebie. może pomijając dzieciństwo, zresztą sama nie wiem - raczej (?) tzn. mam na myśli pewnego rodzaju odpowiedzialność za siebie - własne decyzje, wybory i/lub ich brak, ...
Opis jakby żywcem wyjęty z mojej głowy. Nawet teraz gdy chce się zmienić powracają wspomnienie tych złych decyzji, zmarnowanych szans. Ciągłe myślenie czy mogło być inaczej czy musiało być tak jak jest.
To przytłacza i nie pozwala ruszyć z miejsca.

Podoba mi się koncepcja "ucieczki od samego/samej siebie".

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Czy gdyby...

Postautor: Gbur » sob maja 21, 2016 11:09 am

Sławek pisze:Poczucie że nie ma się (niemal) żadnego wpływu na bieg wydarzeń?
Nie do końca - pisząc te słowa miałem co innego na myśli - że rzeczywistość istnieje niezależnie ode mnie i będzie istnieć...że świat ma mnie w dupie - więc trzeba wziąć się w garść.
Miałem.
kefir pisze: Niech to się wszystko okaże cyfrową symulacją najlepiej.
Obawiam się, że to jednak nie jest cyfrowa symulacja. To jest moje życie i tak właśnie ono wygląda...

Też kiedyś miałem podobne wrażenia/pragnienia. Wydaje mi się, że ma to jakiś związek ze stanami dysocjacyjnymi (depersonalizacja/derealizacja).
Jeśli chodzi o przemyślenia (nie fantazje*-) na temat śmierci (-*własnej), takie egzystencjalne, to mam tego typu myśli od około szóstego roku życia.

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Czy gdyby...

Postautor: Gbur » sob maja 21, 2016 11:05 pm

A propos, właśnie byłem przy śmierci kogoś z rodziny.

To tajemnica, której głębia przeraża, aż nie do zniesienia. Cały czas jesteś i nagle Pyk - Cię nie ma.

chudzielec
Posty: 1252
Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm

Re: Czy gdyby...

Postautor: chudzielec » ndz maja 22, 2016 7:53 am

Gbur pisze:Cały czas jesteś i nagle Pyk - Cię nie ma.
Ja to widzę odwrotnie.
Nie ma nas przez wieczność z której wyskakujemy tylko na moment aby znowu do niej powrócić.
Życie jest jak bańka piany.

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Czy gdyby...

Postautor: W » wt cze 07, 2016 1:46 am

Miałem taki okres ładnych paru miesięcy niedopasowanego środowiska życia, niezaspokojonych potrzeb, gdy byłem całkowicie przekonany, że jedynym sposobem na uwolnienie się z tej pańszczyzny nie do zniesienia jest śmierć. O ile dobrze rozumiem u „normalnych” samobójców kluczową rolę odgrywają emocje i impulsywne działanie, ja byłem, i właściwie jestem, przekonany rzeczowo i na spokojnie. Ale zadając sobie pytania czy chcesz umrzeć w tej chwili, w tym momencie, wieczny sen jest na wyciągnięcie ręki, nie byłem w stanie potwierdzić. W końcu umęczony tym wszystkim uznałem, że skoro jestem gotowy na śmierć to właściwie mogę zrobić cokolwiek i podjąłem decyzje, które patrząc z innej perspektywy niekoniecznie były słuszne.
To jest dla mnie ważne i nadal… wiążące doświadczenie. W obecnej sytuacji szansa na to, że będę w stanie zaspokoić moje istotne potrzeby jest bardzo mała, jedynie środowisko życia mam w tej chwili bardziej znośne, a śmierć jest jedynym pewnym uwolnieniem od nieznośnej pańszczyzny. Myśl o śmierci, o stanie śmierci pozwala mi też na osiągnięcie głębszej, odprężającej medytacji, co nieczęsto się udaje, reset do nowego, czystego stanu odniesienia.

Miałem też takie sytuacje, w których być może ledwo uniknąłem tragedii, a może tak mi się tylko zdawało/zdaje, w każdym razie napływ adrenaliny i właściwie przejęcie kontroli przez instynktowne reakcje nie pozostawiają mi złudzeń jakie siły rządzą życiem na tej planecie ;) A sił tych, kontrolujących myślenie i działanie, nie dających możliwości zdecydowania o własnej śmierci, po prostu nie potrafię praktycznie uchwycić. Byłem na pogrzebach członków rodziny i byłem świadkiem umierania zwierząt. Wszystkie te doświadczenia, w gruncie rzeczy niewielkie w porównaniu z tym co wielu ludzi przeżywa, sprawiają że nie patrzę na śmierć jak na coś strasznego, złowrogie tabu, to nie sama śmierć jest zła ale strach i gdy nie przychodzi nagle, to najgorszy jest ten poprzedzający ją fragment życia.

Patrząc wstecz na własne życie, a nie mam do tego najlepszej pamięci (wpływ depresji, stresów, życie pozbawione wrażeń czy spłycona emocjonalność, wszystko co działo się trzy miesiące temu i wcześniej to już archeologia kopalna) moje dorosłe życie to właściwie czarna dziura, ale nie czuję żebym miał czego żałować, mam świadomość dlaczego było jak było, dlaczego postępowałem tak czy inaczej, dlaczego moje życie ujmując to wprost nadal jest marne i dlaczego standardowe bajki o tym jak to życie powinno wyglądać, wkładane do główek każdego dnia z każdej byle reklamy, piosenki czy wspaniałomyślnej porady życiowej, w moim przypadku po prostu nie działają.

hotaru27

Re: Czy gdyby...

Postautor: hotaru27 » pt gru 22, 2017 12:18 am

Gbur pisze:
sob mar 19, 2016 6:17 pm
Czy gdyby przyszło wam nagle umrzeć: nagła choroba, wypadek samochodowy - czy mielibyście poczucie straconego życia: nieprzeżytych wspomnień, nienawiązanych relacji międzyludzkich, nigdy nie doświadczonych stanów, niewykorzystanych własnych możliwości, zmarnowanych szans ? Tego, że to życie właściwie bezsensowne było...
O śmierci już od bardzo dawna myślę, jak o wyzwoleniu. Czymś co jakby stanowi cel sam w sobie. Trochę tak jakbyśmy rodzili się tylko po to aby umrzeć. Często (no może nie do końca. teraz zdarza mi się to rzadziej) wyobrażam sobie, że umieram, znikam tak na dobre. Wydaje mi się, że Niebem dla mnie byłoby właśnie rozmycie się w powietrzu, jak znikająca mgła. Tak by nic po mnie nie zostało. Nawet w czyichś wspomnieniach. Jestem wierząca, ale nie potrafię sobie wyobrazić uczucia wiecznej szczęśliwości w moim wykonaniu. Poza tym i tak nie uważam się za wystarczająco dobrego człowieka by na coś takiego zasłużyć. Jednak boję się bólu, tej totalnej niepewności tego co spotka mnie po. Myślę, że głównie te lęki trzymają mnie przy życiu. Resztki nadziei na znormalnienie w sumie też. No i strach przed potępieniem. Odrzuceniem nawet przez Tego, który mnie stworzył.

Pewnie, że bym żałowała. Mimo bycia schizoidalną bywam niepoprawnie romantyczna:D:D:D Jest kilka rzeczy, których chciałabym doświadczyć przed śmiercią i też nie chciałabym chyba, aby moja śmierć była totalnie bezsensowna. Chciałabym się nią komuś przysłużyć? Miewałam fantazje na temat przekazywania swojego życia komuś kto je traci, choć bardzo chce żyć. Choroba, wypadek cokolwiek. Chciałabym przekazać te dni, które zostały mi ofiarowane (w moim przypadku te na które zostałam skazana:D). W końcu i tak nie potrafię ich przeżyć "po ludzku".

Gbur
Posty: 636
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: Czy gdyby...

Postautor: Gbur » sob gru 23, 2017 1:11 am

hotaru27 pisze:O śmierci już od bardzo dawna myślę, jak o wyzwoleniu. Czymś co jakby stanowi cel sam w sobie. Trochę tak jakbyśmy rodzili się tylko po to aby umrzeć. Często (no może nie do końca. teraz zdarza mi się to rzadziej) wyobrażam sobie, że umieram, znikam tak na dobre. Wydaje mi się, że Niebem dla mnie byłoby właśnie rozmycie się w powietrzu, jak znikająca mgła. Tak by nic po mnie nie zostało. Nawet w czyichś wspomnieniach. Jestem wierząca, ale nie potrafię sobie wyobrazić uczucia wiecznej szczęśliwości w moim wykonaniu. Poza tym i tak nie uważam się za wystarczająco dobrego człowieka by na coś takiego zasłużyć. Jednak boję się bólu, tej totalnej niepewności tego co spotka mnie po. Myślę, że głównie te lęki trzymają mnie przy życiu. Resztki nadziei na znormalnienie w sumie też. No i strach przed potępieniem. Odrzuceniem nawet przez Tego, który mnie stworzył.
Ja zawsze chciałem zniknąć dla świata jednocześnie nie umierając.
Również przy życiu trzymał mnie tylko strach przed śmiercią.
Ale, gdy trochę mi się polepszyło chciałem stworzyć pozytywny cel życia. A jest to strasznie trudne, to jakby przyjąć na siebie ogromny ciężar odpowiedzialności. I to za coś, co jest zupełnie efemeryczne - przemijalne, kiedyś umrze tak jak wszystko. I ta myśl ciągle kołacze w głowie, bo zawsze chciałem znaleźć coś obiektywnego i trwałego jako punt zaczepienia...

[zmodyfikowałem poprzednią wiadomość, bo napisałem ją w kiepskim stanie]


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość