problem ze skupieniem uwagi / dziwne rozrywające uczucie

Jednym z kryteriów diagnostycznych osobowości schizoidalnej jest spłaszczona uczuciowość dotycząca zarówno emocji pozytywnych jak i negatywnych wliczając w to odczuwanie przyjemności.
Gbur
Posty: 665
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

problem ze skupieniem uwagi / dziwne rozrywające uczucie

Postautor: Gbur » wt sie 16, 2016 5:38 pm

Mam problem ze skupieniem uwagi robiąc rzeczy istotne z punktu widzenia potencjalnych utylitarnych korzyści, czy nawet rozwijania zainteresowań. To nie jest jakieś zwykłe ADHD, tylko tym co wierci mi w głowie i rozprasza uwagę jest jakiś wyrzut sumienia (?) za zaniedbane życie. Tak jakby ciągle było coś ważniejszego do zrobienia, taka obawa, że czegoś ważnego nie robię wisi mi nad głową, chociaż trudno ją zdefiniować. A to teoretycznie to, czym się aktualnie zajmuje powinno być najważniejsze.
Często taka sytuacja zdarzał mi się na studiach, że miałem się czegoś uczyć, ale napieprzała mi w głowie ta 'potrzeba' ,że muszę zrobić coś ważniejszego. Wtedy rozbrajałem się, blokowałem, zaczynałem myśleć o niebieskich migdałach, zamyślając się traciłem mnóstwo czasu.
Mimo swojego niezdefiniowania jest to uczucie bardzo silne - takiej rozrywającej pustki - i "kręci się" wokół tematów społecznych, niezrealizowanych potrzeb społecznych (?). Pod jego wpływem przez lata zdarzało mi się kompulsywnie przeglądać internet, czytać różne dziwne fora,osobiste blogi, sprawdzać czaty w poszukiwaniu osób kompatybilnych ze mną.
Jest czymś, co nie daje mi spokoju, przez co ani przez chwilę nie mogę spokojnie usiąść i zająć się konkretnymi sprawami. Towarzyszy temu lęk, który określiłbym mianem 'egzystencjalny'. Czego się boję?
Tego, że umrę w zupełnej samotności, nie tyle fizycznej, co mentalnej; Że gdzieś istnieje ktoś/ludzie (...) (blokada) i ja tą szansę zmarnuję.

Mimo wszystko czuję się samotnie we własnym świecie. :(

chudzielec
Posty: 1257
Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm

Re: problem ze skupieniem uwagi / dziwne rozrywające uczucie

Postautor: chudzielec » wt sie 16, 2016 6:41 pm

Gbur pisze:Mam problem ze skupieniem uwagi robiąc rzeczy istotne z punktu widzenia potencjalnych utylitarnych korzyści, czy nawet rozwijania zainteresowań. To nie jest jakieś zwykłe ADHD, tylko tym co wierci mi w głowie i rozprasza uwagę jest jakiś wyrzut sumienia (?) za zaniedbane życie.
Pamiętam doskonale dzień 18 urodzin. Jechałem autobusem do szkoły i prawie płakałem zadręczając się że: zmarnowałem życie, niczego nie osiągnąłem, nie wiem czego chce (nie zdefiniowanie).

Trwało to przez prawie całe moje lata 20'. Poza okresami gdy wgryzałem się jakiś temat na zasadzie niemal obsesji.
Pisałem na dużym forum internetowym gdzie później zostałem moderatorem.
Grałem w grę online Ogame gdzie zostałem szefem sojuszu i zajmowałem się wieloma z perspektywy czasu głupotami.
Jednocześnie nie robiłem nic pożytecznego co miało by rozwiązać problem bo właściwie nie wiedziałem co to ma być.
Gbur pisze:Często taka sytuacja zdarzał mi się na studiach, że miałem się czegoś uczyć, ale napieprzała mi w głowie ta 'potrzeba' ,że muszę zrobić coś ważniejszego. Wtedy rozbrajałem się, blokowałem, zaczynałem myśleć o niebieskich migdałach, zamyślając się traciłem mnóstwo czasu.
Ja raczej wszystkim się nudziłem nie potrafiąc bardziej konkretnie się czymkolwiek zająć. Na tyle konkretnie żeby to się przydało w pracy zawodowej czy stało zajęciem przynoszącym satysfakcje przez dłuższy czas . Miałem kilkanaście "pseudo pasji" ale zawsze w praktyce okazywało się ze to nie jest to. Nie potrafiłem się na jednym temacie zatrzymać na dłużnej. Ja to definiuje tak: "Wszystkim się interesuje na niczym się nie znam"
Gbur pisze:Mimo swojego niezdefiniowania jest to uczucie bardzo silne - takiej rozrywającej pustki - i "kręci się" wokół tematów społecznych, niezrealizowanych potrzeb społecznych (?). Pod jego wpływem przez lata zdarzało mi się kompulsywnie przeglądać internet, czytać różne dziwne fora,osobiste blogi, sprawdzać czaty w poszukiwaniu osób kompatybilnych ze mną.
Gdy byłem młodszy powiedzmy 20-25 lat częściowo tak było. Później zacząłem popadać w cynizm.

Znalazłem w taki sposób kilka osób częściowo kompatybilnych ale nie wytrzymywali moich dziwactw, ciągłego narzekania.
Częściowo wykruszali się w naturalny sposób, zakładali rodziny znajdowali prace nie mieli czasu przesiadywać w internecie.

Gdzieś czytałem niedawno ze osoby schizo odczuwają wszelkie efekty samotności\izolacji społecznej. Jednocześnie nie kojarzą w naturalny sposób z czego to wynika i utrudnione jest odczuwanie pozytywnych skutków jej przerwania..

Nie wiem na ile to prawda ale ostatnio gdy byłem mocno zauroczony pierwszy raz w życiu naprawdę nie chciałem być sam.
Przeszło mi gdy zrozumiałem że jestem społecznie nikim. Nie mam nic do zaoferowania normalnej kobiecie bo przez lata jechałem innym aspołecznym torem.
Gbur pisze:Tego, że umrę w zupełnej samotności, nie tyle fizycznej, co mentalnej; Że gdzieś istnieje ktoś/ludzie (...) (blokada) i ja tą szansę zmarnuję.
Ja wiem ze tacy ludzie istnieją ale trzeba się na nich otworzyć co nie tylko ni jest łatwe ale też obarczone ryzykiem.

chudzielec
Posty: 1257
Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm

Re: problem ze skupieniem uwagi / dziwne rozrywające uczucie

Postautor: chudzielec » ndz sie 21, 2016 8:23 pm

Zdecydowanie czuje coś w rodzaju zazdrości gdy widzę\słyszę szczęśliwe nie samotne osoby.

ZywyKamien
Posty: 101
Rejestracja: sob sie 20, 2016 9:33 pm

Re: problem ze skupieniem uwagi / dziwne rozrywające uczucie

Postautor: ZywyKamien » ndz sie 21, 2016 9:18 pm

A ja choć czasem mnie to boli nauczyłem się czegoś innego - ignoruję widok par ludzi w moim wieku, niejako ich widzę ale udaję że ich nie ma.

kefir
Posty: 20
Rejestracja: pn lut 15, 2016 12:00 am

Re: problem ze skupieniem uwagi / dziwne rozrywające uczucie

Postautor: kefir » ndz wrz 11, 2016 10:52 pm

Też siedzi we mnie coś takiego. Trochę to wkurzające, bo ostatnio mam jakieś takie regularne epizody smutku i większej niechęci do życia, trochę jakby depresja. I wtedy myślę sobie, że moja przyszłość jest po prostu przygnębiająca. Nie odczuwając przyjemności z niczego będę tylko bezsensownie dryfować z czasem. Nie odczuwając przyjemności z kontaktów społecznych nie będę mieć przyjaciół innych niż płytkie znajomości. Jeśli nawet wejdę w związek który mnie ruszy emocjonalnie, to będzie to tylko jednorazowa, początkowa euforia która umrze szybko. I wtedy mnie to smuci.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: problem ze skupieniem uwagi / dziwne rozrywające uczucie

Postautor: umarlazkotami » śr maja 02, 2018 11:49 am

Gbur pisze:
wt sie 16, 2016 5:38 pm
Towarzyszy temu lęk, który określiłbym mianem 'egzystencjalny'. Czego się boję?
Tego, że umrę w zupełnej samotności, nie tyle fizycznej, co mentalnej; Że gdzieś istnieje ktoś/ludzie (...) (blokada) i ja tą szansę zmarnuję.
U mnie ów lęk 'egzystencjalny' występuje zarówno, gdy jestem sama, jak i gdy jacyś ludzie wokół mnie są.
90 % swojego dorosłego życia spędziłam w samotności. I nadal spędzam. Uważam to za swój naturalny stan, ale mam wątpliwości, czy właśnie tak, w tak skrajnej postaci, ma wyglądać moje życie. I tu nie chodzi o fizyczne mieszkanie samej, bo to jest dla mnie kwestią oczywistą, ale o zupełny brak przyjaciela, kogoś bliskiego emocjonalnie w jakiejkolwiek formie, przyjacielskiej, rodzinnej.

https://www.youtube.com/watch?v=8KkKuTCFvzI

W skrócie: samotność 'zabija' a gwarantem szczęścia i zdrowia są dobre relacje z innymi i dobre jakościowo związki. Wynik trwającego 75 lat badania nad zróżnicowaną ekonomicznie i społecznie populacją. No wiadomo.

Tylko że ja tak rzadko wchodzę w jakiekolwiek relacje, bo mnie po prostu mało kto interesuje. Nie wynika to z jakiegoś mojego wybujałego narcyzmu, wręcz przeciwnie, jestem bardzo pospolita. Ja po prostu mam specyficzną percepcję, która wyznacza ramy mojego zainteresowania innymi. Ja nawet nie potrafię utrzymać wirtualnej znajomości. Czasem zaczynam z kimś pisać, ale gdy ktoś mnie nie zaciekawi intelektualnie (bo tu nie chodzi o sprawne myślenie, lecz o myślenie w sposób nieoczywisty), jego osoba nie pobudzi we mnie jakichkolwiek emocji, wyobraźni, nie dotknie żadnych moich potrzeb, to ja nie umiem wytrwać, bo mnie to nudzi i jest bezcelowe. Ja jakby potrzebuję tego drugiego człowieka, ale 99% ludzi nie zaspokaja mojej samotności, nie jest dla mnie jakimkolwiek bodźcem, który coś we mnie porusza. A ja na serio chciałąbym coś poczuć, bo jednak w samotności jest się afektywnie dość ograniczonym i poczucie czegokolwiek jest bardzo przyjemne.
Chciałabym poczuć do kogoś też coś głębszego poza powierzchowną fascynacją, zauroczeniem i zainteresowaniem seksualnym (choć i nawet o to mi trudno). Bo gdy wspomniane emocje po czasie zanikają, to moja relacja też zanika. Ja nie umiem poczuć człowieka głębiej, trwalej i nie wiem, na ile jest to u mnie możliwe.
Pomijam już fakt, że jakieś powierzchowne, miałkie kontakty zawodowe, czy społeczne, które są jednak nieuniknione, są dla mnie zbyteczne zupełnie, bezużyteczne, to marnowanie czasu. Zawsze odmawiam, gdy ktoś mnie gdzieś zaprasza. Jakieś babskie nasiadówki, towarzyskie zabawy mnie nudzą i męczą. Mam wtedy wyraźny wyrzut sumienia, że tak zmarnowałam kilka godzin. Takie sytuacje okrajam do niezbędnego minimum i konieczności, czyli np praca. Teraz pracuję w innym miejscu, z 'normalnymi', żywymi ludźmi i cholernie mnie męczy i drażni, że każdy tyle mówi, a po drugie, że wylewa z siebie totalne bzdury dla samego gadania. Nie mogę się przez to ciągłe paplanie innych skupić na pracy. Ja potrzebuję ciszy.
Wniosek: ja nie wiem, jak mam te pozytywne relacje tworzyć, kiedy mało kto mnie interesuje, mało kogo czuję. Co ma być motywacją, gdy nie ma przyjemności w relacji? Ja czasem racjonalnie zdaję sobie sprawę, że za daleko odpływam i jak taki karny rodzic pilnuję się sama i np zalecam samej sobie jakieś aktywności społeczne. Ale to się nigdy nie sprawdza, bo bez zaplecza emocjonalnego (choćby w formie ciekawości, zaabsorbowania tym, jakie ktoś przedstawia treści) trudno cokolwiek utrzymać. I bardzo męczy jednak i nudzi. To są moje dwie podstawowe emocje występujące w powierzchownych relacjach: nuda i zmęczenie. Za nimi idzie samotność i potrzeba kogoś kompatybilnego.
Nie wiem, czy kiedykolwiek w życiu spotkam taką osobę. Ja nie chcę zakładać rodziny. Nie chcę z nikim mieszkać. Nie znoszę rodzinnych spędów, dzieci (są okropne), rodzinnej atmosfery i tym podobnych, więc nie zaprzyjaźnię się również z rodziną mojego potencjalnego partnera (dlatego preferuję osoby samotne, albo samodzielne, odizolowane od swojej rodziny). Ja chcę być sama, ale mieć kogoś bliskiego. To trudna konfiguracja.
Ale moim największym problemem jest to, że ja po prostu się izoluję i nie wykazuję jakiejś inicjatywy. Nie wyobrażam sobie 'chodzić po czatach, forach i szukać podobnych sobie'. Mnie to - powtórzę - męczy i nudzi, bo jednak interesują mnie nieliczni i jest to ogromny wysiłek czasowy i energetyczny, a efekty z reguły znikome. Nawet przecież ktoś o podobnych zainteresowaniach, IQ itp niekoniecznie jest zgodny pod względem charakterologicznym, osobowościowym. Nawet wielu członków Mensy, mimo podobnych warunków intelektualnych, nie zawsze potrafi się zintegrować ze sobą, choć jest niezaprzeczalnie świetna jakość wymienianych treści. Ogólnie taka kompatybilnośc to jest cholernie trudna układanka i ma wiele detalicznych elementów i niuansów. A ja mam trudności z niedogodnościami, mam słabą odporność na kryzysy i problemy, ja nie daję rady się męczyć, wtedy po prostu się żegnam. Mnie moje relacje przytrafiały się przypadkiem i zawsze były sporym zaskoczeniem. Ale gdy już jednak miały miejsce, to też nie było lekko, bo oczywiście miałam ogromne problemy z wytrwaniem. I problem był we mnie, począwszy od neurotyzmów i labilności, po egzystencjalne rozkminy, czy spędzanie czasu z inną osobą czegoś mi nie odbiera, nie ogranicza, nie zawłąszcza mnie. To zawsze był niepokój i dezorientacja, gdzie jest moje miejsce w życiu. Samej trochę pusto, z kimś za ciasno. Samej samotnie, ale z kimś za trudno. A kiedy coś się kończy, to mimo, że jest trochę smutno, to jednak zawsze czuję ulgę.

Ja im jestem starsza, tym utwierdzam się w świadomości, że inaczej żyć nie potrafię. Ja nie mam dylematów standardowych 30 latków, które pojawiają się nawet na tym forum, że są sami, nie spełniają norm życiowych, wymogów na rynku matrymonialnym etc. Mnie nie interesuje mój i kogoś status materialny (nie mylić z poczuciem bezpieczenstwa czy samowystarczalnością), pozycja społęczna, tytuły, sukcesy i te inne nieistotne dla mnie kategorie w hierarchii życiowej. Ja po prostu mam tylko jakieś potrzeby psychiczne, no i jednak fizyczne, i chyba taką bliską osobę chciałąbym mieć i interesują mnie jej zasoby intelektualne i osobowościowe. Poza tym to przyjemne, kiedy ktoś czeka, pamięta, gdy jakoś na drugą osobę oddziałuje się psychicznie i fizycznie, i gdy jednak można coś komuś od/z siebie dać. Ale koegzystencja z taką osobą byłaby oparta na specyficznych warunkach, które są moimi potrzebami i się boję, że nigdy takiej osoby, o podobnych do moich predyspozycjach psychicznych (+ intelektualnych + fizykalnych) nie spotkam. Albo spotkam, ale to spierdolę przez swoje lęki (no jednak strach się do kogoś przyzwyczaić). Albo tak przywyknę do bycia samej, że już nic nie zrobię ze swoim życiem. Zestarzeję się, całkiem wygaszę seksualnie i już nic kompletnie nie będzie mnie ciągnęło do ludzi.
I jak tak sobie spokojnie, samotnie żyję, odrzucam kolejne znajomości (bo po prostu nie potrafię jak mnie coś nie interesuje), to zaczyna mnie jątrzyć w środku niepokój, czy to wszystko aż tak powinno wyglądać i czy kiedykolwiek kimś będę się umiała zaspokoić.
chudzielec pisze:
wt sie 16, 2016 6:41 pm
Jednocześnie nie robiłem nic pożytecznego co miało by rozwiązać problem bo właściwie nie wiedziałem co to ma być.
Ja nie potrafię się na nic ukierunkować, bo po prostu nie czuję potrzeby żadnego celu. To straszne, ale mnie wystarcza taka codzienna egzystencja, jeśli moje podstawowe potrzeby są zaspokojone. To takie zwierzęce wręcz. Nie mam ambicji, potrzeby sukcesu etc. Lubię, gdy ktoś pochwali mój umysł, ale to w sferze prywatnej i mi wystarcza aż nadto. Funkcjonowanie w szerszej sferze publicznej bardzo męczy. Ja mam też problem z jakąś aktywnością twórczą, konstruktywną, pewnie boję się porażki, niepowodzeń. Podejmuję wiele pasywnych aktywności, które zwiekszają moją wiedzę, bo np dużo czytam, ale nic nie budują, nie wpływają wymiernie na moją sytuację. Nawet jakaś zmiana pracy, to u mnie taka 'karna rózga', jaką sama sobie funduję, ale to bez celu, bo zawsze się kończy tak samo, czyli uciekam do swojego świata, swoich książek, łamigłówek logicznych, ciągów cyfrowych, wierszy i abstrakcyjnych problemów i rozważań.

Gbur
Posty: 665
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: problem ze skupieniem uwagi / dziwne rozrywające uczucie

Postautor: Gbur » pn maja 21, 2018 7:16 pm

Ja już chyba nie szukam. Bo pewnie nie ma czego szukać. - Nie wiem czy to wniosek tymczasowy, czy ogólny.
Ja się zmieniam, bardzo często. I w sumie to nie dziwi, bo składam się z tysiąca porozbijanych fragmentów, które tworzą różne konfiguracje. Gdy zbyt głęboko wchodzę w jakąś konfigurację fragmentów - jakąś myśl - ona mnie wciąga, i czasem zanosi na zbyt odległe równiny - odległe od tgo co było wcześniej i od innych odległych równin powstałych z innych fragmentów. Także często wydaje mi się, że do cholery, sam bym się ze soba nie dogadał, tzn. ze swoim "ja" z różnch punktów w czasie.
Więc jak mógłbym się dogadać z innym człowiekiem będąc tak labilny? I jeszcze szukać jakiegoś ideału (który to ideał się zmienia wraz z moją labilnością) ? Do tego prawdopodobnie osoba, która była by dla mnie interesująca również nosiłaby w sobie jakąś labilność. Więc nawet jak byśmy spotkali się kiedyś we wspólnej w fazie, to w kolejnej byśmy się od siebie oddalili o mile ? - Zatem to chyba niemożliwe.
Więc w sumie wydaje mi się, że nie powinienem męczyć innych osób swoją zmiennością - więc osobiste więzi odpadają, nawet jeżeli ich potrzebuję. Pokazanie jakiegoś fragmentu siebie przy zapoznawaniu się daje złudne poczucie porozumienia (bądź antypatii).
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: problem ze skupieniem uwagi / dziwne rozrywające uczucie

Postautor: umarlazkotami » wt maja 22, 2018 6:28 pm

Ideały nie istnieją, no chyba, że w naszych iluzjach (albo na początku znajomości). A w prawdziwym życiu są tylko realni ludzie ze swoimi plusami i minusami. Nie chodzi o ideał, lecz o kogoś realnego, ale w miarę kompatybilnego.

Ja też jestem bardzo labilna, ale mimo swojej emocjonalno psychicznej arytmii, jakoś tak globalnie się zmieniam i moja postawa życiowa jest inna, niż gdy miałam 20 lat, i inna niż gdy byłam przed 30. I jakoś mnie to cieszy, bo największy niepokój zawsze odczuwałam, gdy stałam w miejscu. Dlatego na dzisiejszy moment mojego życia chciałabym, mimo swojej chwiejności, swojego 'autyzmu' i innych ograniczeń, potrafić nawiązać z ludźmi jakieś zdrowsze relacje. Oczywiscie na swoją miarę i możliwości, ale jednak spróbować coś lepszego jakościowo ze swojej strony wykrzesać. Nie wiem, na ile potrafię, ale mam jednak potrzebę, aby ta sfera ludzka w moim życiu wyglądałą nieco inaczej. W każdym razie chciałąbym podjąć taki wysiłek i ryzyko, bo patrząc wstecz, to mam trochę fajnych wspomnień, ale pustkę tu i teraz, żadnego fundamentu w jakimkolwiek człowieku.
Ostatecznie można się podeprzeć tkliwym cytatem, upleść sobie wianuszek netowych znajomych, wymieniać z nimi elaboraty o rozkminach swoich wewnętrznych trzewi i pławić się w nużącej, aczkolwiek bezpiecznej bezczynności. Mnie jednak to już dawno przestało wystarczać. Nawet ten pornograficzny seks już mnie nie zaspokaja. Mam potrzebę czegoś innego w życiu. Nie wiem, na ile jestem zdolna coś głębszego i trwalszego z kimś osiągnąć, ale jestem skłonna nad sobą popracować w tych rejonach.

Gbur
Posty: 665
Rejestracja: pt sty 08, 2016 12:00 am
Kontakt:

Re: problem ze skupieniem uwagi / dziwne rozrywające uczucie

Postautor: Gbur » śr maja 23, 2018 6:02 am

Nie pisałem o ideałach. Pisałem o kimkolwiek.

Każdy się zmienia i jest inny niż 5-10 lat temu. Ale to chyba normalne. Miałem na myśli labilnośc o większej częstotliwości. W cyklu, powiedzmy, tygodnowym lub dziennym.
Kiedyś też miałem plany jak moje życie powinno wyglądać i myslałem, że to dojrzała, przemyślana konstrukcja. Ale to też był pewien ideał. Fatamorgana.
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: problem ze skupieniem uwagi / dziwne rozrywające uczucie

Postautor: umarlazkotami » czw maja 24, 2018 3:23 pm

Jasne, że każdy się zmienia na przestrzeli lat, ale nie zawsze idzie za tym realna zmiana jego życia i funkcjonowania. Znam ludzi, którzy zmieniają myślenie, ale w ich codzienności pojawiają się tylko kolejne levele w grze, napisane o niczym posty na forum, smętne mejle do 'podobnych sobie' i pory roku za oknem. Może nie potrafią inaczej, albo nie mają potrzeby realnej zmiany. Ja coraz częściej mam.

Też jestem labilna w częstotliwości dzienno godzinnej. Potrafię się wieczorem z kimś seksić, a kilka godzin później, w nocy, wysłać mu smsa, że kończę z nim znajomośc, bo coś mi się we łbie poprzestawiało i zasadniczo to nie moge ufać nawet sobie, więc jak ufać komuś innemu? Jednak chciałabym spróbować zmienić swoje schematy, bo jednak potrzebuję innej jakości w pewnych sferach mojego życia.

Ja nigdy nie miałam poważnych planów na swoje życie. Zdaję sobie sprawę, że życie, tak pompatycznie ujmując, ma swoją 'pogodę', czyli okoliczności ode mnie niezależne i z moich planów będzie sobie szyderczo kpić. No i ja sama też nie zawsze jestem w stanie podołać swoim własnym oczekiwaniom i wizjom, mam tyle słabości i ograniczeń nie do przeskoczenia chyba, więc co do życia, to pozostaje chyba improwizacja. Ale jednak nie uśmiecha mi sie siedzenie w miejscu po szyldem 'jestem jaka jestem' i dożywotnie kiszenie się w swoich problemach.

W
Posty: 626
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: problem ze skupieniem uwagi / dziwne rozrywające uczucie

Postautor: W » sob maja 26, 2018 12:45 am

umarlazkotami pisze:
śr maja 02, 2018 11:49 am
Bo gdy wspomniane emocje po czasie zanikają
A nie jest tak, że tak już mają i znikają, i normalnie ludzie za tym patrzą, gonią, wspominają, a jak w jakimś przypadku utrzymują się dłużej to mamy wspaniałą historię idealną do powiększenia zasobu kulturowo-społecznej propagandy, ale z tym jak na loterii? I nie trzeba mieć etykiety psychiatrycznej. Nie chce mi się w tym grzebać, jestem pewien, że tony napisano o trwaniu związków, które trwać nie muszą albo nie powinny, trwają z przyczyn ekonomicznych, przez dzieci, czy przez niezdolność wyobrażenia sobie innego życia. A może to jest kwestia głębokości ignorancji, im jej więcej tym bezwzględniej wspaniale jawi się rzeczywistość, a może jakieś endorfinowe ćpuństwo ;)

Czy to apatia, czy to depresja, a może jakiś buddyjski stoicyzm ;) u mnie wszystkie pojawiające się sentymenty o życiu nie są niczym więcej niż ból nogi po stłuczeniu. Daruję sobie i Wam komentowanie co jest bardziej przystosowawcze: poddawanie się im czy traktowanie z góry, i co niesie ze sobą "gorsze" skutki i "objawy", bo to raczej jest mocno indywidualne.

Podpisuję się pod Waszymi dyskusjami, i nie mając nic sensownego do dodania kończę to produkowanie szumu.

observer
Posty: 524
Rejestracja: sob kwie 15, 2017 3:02 pm
Lokalizacja: Bytom Odrzański

Re: problem ze skupieniem uwagi / dziwne rozrywające uczucie

Postautor: observer » wt sty 10, 2023 10:11 pm

Nie wiem, jak to się stało, ale wcześniej nie widziałem tego tematu, a wręcz mną wstrząsnęło, jak mogę to do siebie odnieść. Chodzi o te dziwne i nieprzyjemne rozrywające odczucie. Zacznę od tego, że od długiego czasu bardzo dużo mówię o dobijającej mnie anhedonii, o tym, że nic nie daje mi przyjemności. Uważałem to za mój główny problem. Tylko że od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy jeszcze większym problemem nie jest właśnie ta bolesna, chroniczna nuda. Chodzi o to, że jednocześnie nie mogę się niczym zająć oraz bezczynność powoduje właśnie to rozrywające uczucie. Jestem między młotem a kowadłem, nie umiem ani czegoś robić, ani nic nie robić, oba stany są nie do zniesienia. Bo dochodzę do wniosku, że osoba w anhedonii powinna mieć po prostu na wszystko "wywalone". Powinna wegetować, na przykład całymi dniami gapić się w tv i nie czerpiąc przyjemności, mieć to gdzieś. Ja właśnie z kolei nie potrafię zabijać czasu głupotami przez to cholerne rozrywające uczucie. Tak jakby frustracyjna nuda, z której nie mogę znaleźć wyjścia. Znalazłem na ten temat nawet ciekawy artykuł, który nazywa to chroniczną i bolesną nudą. Tu jest link: https://www.psychologytoday.com/us/blog ... ul-boredom
Jest tam napisane, że jest to nie tylko efekt mechanizmu obronnego po dziecięcych traumach, ale także niedostymulowania, ale przede wszystkim niemożności skupienia uwagi. Ten stan bolesnej nudy jest opisywany jako miks lęku i braku koncentracji, a ja to właśnie odczuwam jako takie nieprzyjemne wewnętrzne napięcie. Tak, jakbym chciał, a nie mogę. Nawet jak próbuję się na czymś skupić, np. oglądać w TV skoki narciarskie, które kiedyś lubiłem, to obecnie nie potrafię utrzymać uwagi, zamiast patrzeć, to wzrok mi ucieka po pokoju, co chwilę sięgam po telefon i sprawdzam facebooka, mówię do psa albo go głaskam, cholerny problem z nieumiejętnością koncentracji dosłownie jak przy jakimś ADHD czy czymś takim. Jak sobie z tym radzicie? Jak uczyć się skupiać uwagę na zajęciu, by odsunąć od siebie to rozrywające uczucie uciekających myśli i frustracji związanej z brakiem zainteresowania?
Life is suffering.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości