Uszczęsliwanie czy unieszczesliwianie...
: ndz lip 23, 2017 9:10 pm
Mam swiadomosc, ze decyzje o zakonczeniu czy trwaniu w relacji sama musze podjac.
Zakochalam sie w mezczyznie schizoidalnym i on w gruncie rzeczy pokochal tez mnie, pomimo ze nie tworzymy normalnego zwiazku tylko jakas metafizyczna relacje, czuje ze mnie rowniez kocha, chociaz nie ma tego w dzialaniu, nie ma spojnosci uczuc z ich okazywaniem. Ale w samo uczucie wierze, jest silne i mysle, ze bardzo szczere. Moj mezczyzna twierdzi, ze pokochal mnie najbardziej z dotychczasowych kobiet, ze jestem najbardziej wyjatkowa, najbardziej mi zaufal i sie otworzyl. Jest to dla mnie bardzo zaskakujace wyznanie, bo z poprzednimi 2 kobietami mieszkal, zyl 10 lat w relacji, a ze mna tego nie potrafi.
Pomimo silnych uczuc chce odejsc, nie jestem w stanie trwac w takim zawieszeniu dluzej... on nie chce sie rozstawac. Ale ja nie chce wywierac presji ani zmuszac go do zblizenia sie do mnie, budowania normalnej relacji, nie chce na sile nikogo uszczesliwiac soba...
Troche to glupie..ale zastanawiam sie nad czym czy podejmujac decyzje o rozstaniu i pozostawieniu mojego partnera samego, pozbawionego bliskiej relacji bedzie mu lepiej, czy wreszcie bedzie wtedy szczesliwy... majac chociaz cien takiej nadziei latwiej bedzie mi rozstawac sie z osoba ktora kocham..
Ale to frustrujace.. bo przeciez niczego mu nie chcialam odbierac bedac przy nim...
Zakochalam sie w mezczyznie schizoidalnym i on w gruncie rzeczy pokochal tez mnie, pomimo ze nie tworzymy normalnego zwiazku tylko jakas metafizyczna relacje, czuje ze mnie rowniez kocha, chociaz nie ma tego w dzialaniu, nie ma spojnosci uczuc z ich okazywaniem. Ale w samo uczucie wierze, jest silne i mysle, ze bardzo szczere. Moj mezczyzna twierdzi, ze pokochal mnie najbardziej z dotychczasowych kobiet, ze jestem najbardziej wyjatkowa, najbardziej mi zaufal i sie otworzyl. Jest to dla mnie bardzo zaskakujace wyznanie, bo z poprzednimi 2 kobietami mieszkal, zyl 10 lat w relacji, a ze mna tego nie potrafi.
Pomimo silnych uczuc chce odejsc, nie jestem w stanie trwac w takim zawieszeniu dluzej... on nie chce sie rozstawac. Ale ja nie chce wywierac presji ani zmuszac go do zblizenia sie do mnie, budowania normalnej relacji, nie chce na sile nikogo uszczesliwiac soba...
Troche to glupie..ale zastanawiam sie nad czym czy podejmujac decyzje o rozstaniu i pozostawieniu mojego partnera samego, pozbawionego bliskiej relacji bedzie mu lepiej, czy wreszcie bedzie wtedy szczesliwy... majac chociaz cien takiej nadziei latwiej bedzie mi rozstawac sie z osoba ktora kocham..
Ale to frustrujace.. bo przeciez niczego mu nie chcialam odbierac bedac przy nim...