Uszczęsliwanie czy unieszczesliwianie...

Tematy dotyczące relacji z innymi ludźmi.
siostrafreuda
Posty: 6
Rejestracja: czw lip 20, 2017 8:39 am

Uszczęsliwanie czy unieszczesliwianie...

Postautor: siostrafreuda » ndz lip 23, 2017 9:10 pm

Mam swiadomosc, ze decyzje o zakonczeniu czy trwaniu w relacji sama musze podjac.
Zakochalam sie w mezczyznie schizoidalnym i on w gruncie rzeczy pokochal tez mnie, pomimo ze nie tworzymy normalnego zwiazku tylko jakas metafizyczna relacje, czuje ze mnie rowniez kocha, chociaz nie ma tego w dzialaniu, nie ma spojnosci uczuc z ich okazywaniem. Ale w samo uczucie wierze, jest silne i mysle, ze bardzo szczere. Moj mezczyzna twierdzi, ze pokochal mnie najbardziej z dotychczasowych kobiet, ze jestem najbardziej wyjatkowa, najbardziej mi zaufal i sie otworzyl. Jest to dla mnie bardzo zaskakujace wyznanie, bo z poprzednimi 2 kobietami mieszkal, zyl 10 lat w relacji, a ze mna tego nie potrafi.
Pomimo silnych uczuc chce odejsc, nie jestem w stanie trwac w takim zawieszeniu dluzej... on nie chce sie rozstawac. Ale ja nie chce wywierac presji ani zmuszac go do zblizenia sie do mnie, budowania normalnej relacji, nie chce na sile nikogo uszczesliwiac soba...

Troche to glupie..ale zastanawiam sie nad czym czy podejmujac decyzje o rozstaniu i pozostawieniu mojego partnera samego, pozbawionego bliskiej relacji bedzie mu lepiej, czy wreszcie bedzie wtedy szczesliwy... majac chociaz cien takiej nadziei latwiej bedzie mi rozstawac sie z osoba ktora kocham..

Ale to frustrujace.. bo przeciez niczego mu nie chcialam odbierac bedac przy nim...

chudzielec
Posty: 1252
Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm

Re: Uszczęsliwanie czy unieszczesliwianie...

Postautor: chudzielec » ndz lip 23, 2017 9:58 pm

Uszczęsliwanie czy unieszczesliwianie...
Jedno i drugie jednocześnie. ważne zeby sie bilansowało.
siostrafreuda pisze:Ale to frustrujace.. bo przeciez niczego mu nie chcialam odbierac bedac przy nim...
Za szczęście trzeba czymś zapłacić. Trzeba podjąć wysiłek, wyzwania, ryzyko.
Ryzykować.Próbować i obserwować. To niestety tragedia ludzkiej egzystencji.

siostrafreuda
Posty: 6
Rejestracja: czw lip 20, 2017 8:39 am

Re: Uszczęsliwanie czy unieszczesliwianie...

Postautor: siostrafreuda » pn lip 24, 2017 7:24 pm

chudzielec pisze:
Za szczęście trzeba czymś zapłacić. Trzeba podjąć wysiłek, wyzwania, ryzyko.
Ryzykować.Próbować i obserwować. To niestety tragedia ludzkiej egzystencji.
A nie wystarczy byc uczciwym wobec siebie i innych, przyznac sie przed samym soba do swoich deficytow, ograniczen i starac sie cos z tym robic, albo nic nie robic ale odizolowac sie od bliskich relacji, zeby nie ranic. To jest tragedia, ryzykowac i probowac zeby za 10 lat, ktos utwierdzil sie w przekonaniu, ze ta relacja znaczy dla kogos mniej niz rzeczy martwe.. to jest tragedia. Jestem zla.. i smutna nie faktem, ze mamy pewne zaburzenia czy ograniczenia, ale tym, ze wplatujemy w to inne osoby nieswiadomie ich raniac... Dlaczego za szczescie trzeba czyms zaplacic ? nie moze byc tak po prostu...

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Uszczęsliwanie czy unieszczesliwianie...

Postautor: W » wt lip 25, 2017 8:05 am

siostrafreuda pisze:sama musze podjac
Gdyby ktoś podejmował za Ciebie to chyba oznaczałoby, że nie jest z Tobą za dobrze? Oczywiście masz pełne prawo oczekiwać wsparcia, ale nie domagać się czegokolwiek bezwzględnie.
siostrafreuda pisze:nie ma spojnosci uczuc z ich okazywaniem
Czyli idzie o "pokazywanie" bardziej niż o same uczucia?
Dla mnie stan, w którym mam ochotę na czyjeś towarzystwo i nie mam jednocześnie ochoty na jakieś uniki czy wykręty, sam w sobie jest już znaczący. Z tego co się orientuję zdarza się nam, rzadko, że trafiamy na osobę, którą tak po prostu tolerujemy, przy czym może się trafić dowolnej płci i w dowolnym wieku.
Rozumiem, oczywiście, że masz potrzeby i facet też się musi trochę postarać.
A może oczekujesz bukietu róż z tej wspaniałej kwiaciarni, podczas gdy gość przynosi Tobie stokrotkę z hasania po łąkach albo własnoręcznie złowiona rybę?
Wydaje mi się, że istotne są dwie kwestie: na ile on faktycznie jest w stanie wyjść naprzeciw Twoim potrzebom i na ile jesteście w stanie wynegocjować między sobą znośną, kompromisową, praktyczną umowę.
siostrafreuda pisze:a ze mna tego nie potrafi
Co masz tu na myśli? Nie potrafi żyć z Tobą w związku? On nie potrafi z tobą żyć, czy Ty uważasz, że nie potrafi sobie poradzić z Twoimi potrzebami?
siostrafreuda pisze:nie chce na sile nikogo uszczesliwiac soba
Fakt – jeśli związek nie robi dobrze obu stronom i nie bilansuje się, tak jak napisał Chudzielec, dla obu stron, to nie ma większego sensu.
siostrafreuda pisze:budowania normalnej relacji
Gwarantuję Ci (choć nie mam do tego żadnych uprawnień), że relacje z (solidnym) schizoidem nigdy nie będą „normalne”.
siostrafreuda pisze:czy wreszcie bedzie wtedy szczesliwy
Nie. Ale zależnie od ilości presji jaką, jeśli, odczuwa w związku może poczuć pewną ulgę.
siostrafreuda pisze:niczego mu nie chcialam odbierac
I tutaj co masz na myśli? O. sch. mają naturę samotniczą czy tego chcą czy nie. Albo uda się osiągnąć jakiś kompromis przystosowawczy albo będą się męczyć i tych, z którymi są związani.
siostrafreuda pisze:przyznac sie przed samym soba do swoich deficytow, ograniczen i starac sie cos z tym robic
Raczej: poznać swoje deficyty i ograniczenia, i z nimi żyć.
siostrafreuda pisze:albo nic nie robic ale odizolowac sie
Witamy w schizoidalnym świecie – schizoidalny znaczy podzielony.
siostrafreuda pisze:zeby nie ranic
Duży temat, musiałabyś rozwinąć jak i przez co czujesz się zraniona.
siostrafreuda pisze:ryzykowac i probowac zeby za 10 lat
Z tego co się orientuję istnieją długotrwałe, szczęśliwe związki, ale to raczej mniejszość. Podejrzewam, że taki efekt wynika ze zdrowego stylu życia, nie najgorszych warunków środowiskowych, ale przede wszystkim z ciągłej pracy nad stanem związku i dobrej woli. Stałość uczuć to fikcja, mit. Sporo pewnie jest takich, które nie są prawdziwie szczęśliwe lub wprost są nieudane, ale trwają.
siostrafreuda pisze:nie moze byc tak po prostu
Może ale tylko przez 5min, może 15, w bajkach, może na haju. Przynajmniej ja nic o czymś takim nie wiem.


Więcej dla inspiracji:
http://inresco.org/as/oppressed.html
http://www.experienceproject.com/storie ... 90552?omni


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości