Czy on się nadaje na życiowego partnera? (chłopak schizoid)
: śr cze 21, 2017 11:10 pm
Hej, specjalnie dla tego wątku założyłam konto.
Nie jestem schizoidem. Od kilku lat żyję z diagnozą osobowości borderline + schizotypowa. Ale raczej nie jestem rodzajem idiotki, które szantażują, manipulują czy latają bez sensu za płcią przeciwną.
Od półtorej roku żyję z facetem. O jego osobowości schizoidalnej wiedziałam od początku związku. Byłam pierwszą osobą, której w ogóle zwierzył się z tej diagnozy. Nie miał kumpli, bliskich przyjaciół, nigdy nie miał dziewczyny. Z rodziną nie ma dobrego kontaktu.
Mój chłopak to typowy schizoid - wydaje się bardzo ospały, oziębły, cichy. Bardzo mało mówi, jest chudy i strasznie flegmatyczny. Wydaje się mieć wszystko w dupie i rzadko chociażby wyjdzie na miasto, na piwo, wyjdzie z jakimś kolegą raz na ruski rok gdy ja po kilku dniach bez kontaktu z ludźmi dostaję kurwicy.
Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że... Powiedział, że mnie kocha. Często mi to mówi. Oświadczył mi się rok temu, urodziła nam się córka...
Z tego co tu śledziłam na forum, to raczej rzadkie u ludzi z tą diagnozą - wiązanie się z kimś tak blisko i tak poważne zobowiązania. Dlatego chcę dać mu szansę.
Nie wiem czy nasze problemy wynikaja z jego diagnozy (że tak to nazwę), ale coś w tym musi być, co nie znaczy, ze wszystko.
Nie jest obowiązkowy. Wszystko ma w DUPIE. Potrafię robić mu awantury o to, ze nie zajmuje się dzieckiem (woli ją wsadzić do bujaczka albo do wózka, niż ponosić i pomówić do niej), że kompletnie mi w niczym nie pomaga. Tyram jak wół przy małej 24/7 a on odbębni swoje i leży na kanapie. Krzyczę na niego, robię mu awantury bo brak mi sił. A on się wydaje taki... niewzruszony. W ogóle się nie broni. Nic nie mówi. Gdzieś w swoim świecie przegląda stack:overflow.
Przeprasza a potem jest znów to samo.
Wiem, ze sporo małżeństw funkcjonuje w ten sposób. Ale w nim najgorsze jest...
Jego imię oznacza skałę. On jest jak skała. Niewzruszony, niezmienny, mający tylko twardą bryłę w środku. Mm wrażenie ze na niczym mu nie zależy. Puszcza słowa na wiatr - twierdzi że jest feministą, ale i tak ja mam na głowie cały dom. Zrobił ze mnie pieprzoną kurę domową.
Mówi : "kocham". Ale nie widzę dowodów tej miłości. Mężczyzna to istota która się nie domyśli o co chodzi kobiecie - trzeba mu dać jasno do zrozumienia Cały maj go prosiłam o bukiet bzów. Miał mnóstwo krzaków po drodze do pracy. Mówiłam mu...
Nie przyniósł mi ani jednego badylka przez cały maj.
Po prostu jest niewzruszony.
W ciąży też tyrałam. To ja miałam zawsze wszystko na głowie, całą organizację. w 7 miesiącu ciąży pakowałam cały dom przy przeprowadzce, dźwigając a potem pomagając z transportem. On palcem nie kiwnął.
Takich przykładów jest sporo. Trochę się rozpisałam, ale chodzi mi o to, ze on nie umie funkcjonowac w rodzinie.
Czy to jest w jego przypadku w ogóle możliwe? Nie moge do niego dotrzeć.
Coraz częściej myślę o tym, ze związek i dziecko z nim to był błąd.
Wy a on to zupełnie inne osoby. Ale jego zachowania są tu typowe. Nie wiem, po co on w ogóle ze mna jest. Pomyślałam... że jeśli w ogóle zdobył się na miłosć, to może nie jest z nim tak źle? On w ogóle umie kochać?
p.s. zerwałam z nim zaręczyny mówiąc mu, że mam wątpliwości czy będzie dobrym mężem, skoro już teraz nawala.
Nie jestem schizoidem. Od kilku lat żyję z diagnozą osobowości borderline + schizotypowa. Ale raczej nie jestem rodzajem idiotki, które szantażują, manipulują czy latają bez sensu za płcią przeciwną.
Od półtorej roku żyję z facetem. O jego osobowości schizoidalnej wiedziałam od początku związku. Byłam pierwszą osobą, której w ogóle zwierzył się z tej diagnozy. Nie miał kumpli, bliskich przyjaciół, nigdy nie miał dziewczyny. Z rodziną nie ma dobrego kontaktu.
Mój chłopak to typowy schizoid - wydaje się bardzo ospały, oziębły, cichy. Bardzo mało mówi, jest chudy i strasznie flegmatyczny. Wydaje się mieć wszystko w dupie i rzadko chociażby wyjdzie na miasto, na piwo, wyjdzie z jakimś kolegą raz na ruski rok gdy ja po kilku dniach bez kontaktu z ludźmi dostaję kurwicy.
Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że... Powiedział, że mnie kocha. Często mi to mówi. Oświadczył mi się rok temu, urodziła nam się córka...
Z tego co tu śledziłam na forum, to raczej rzadkie u ludzi z tą diagnozą - wiązanie się z kimś tak blisko i tak poważne zobowiązania. Dlatego chcę dać mu szansę.
Nie wiem czy nasze problemy wynikaja z jego diagnozy (że tak to nazwę), ale coś w tym musi być, co nie znaczy, ze wszystko.
Nie jest obowiązkowy. Wszystko ma w DUPIE. Potrafię robić mu awantury o to, ze nie zajmuje się dzieckiem (woli ją wsadzić do bujaczka albo do wózka, niż ponosić i pomówić do niej), że kompletnie mi w niczym nie pomaga. Tyram jak wół przy małej 24/7 a on odbębni swoje i leży na kanapie. Krzyczę na niego, robię mu awantury bo brak mi sił. A on się wydaje taki... niewzruszony. W ogóle się nie broni. Nic nie mówi. Gdzieś w swoim świecie przegląda stack:overflow.
Przeprasza a potem jest znów to samo.
Wiem, ze sporo małżeństw funkcjonuje w ten sposób. Ale w nim najgorsze jest...
Jego imię oznacza skałę. On jest jak skała. Niewzruszony, niezmienny, mający tylko twardą bryłę w środku. Mm wrażenie ze na niczym mu nie zależy. Puszcza słowa na wiatr - twierdzi że jest feministą, ale i tak ja mam na głowie cały dom. Zrobił ze mnie pieprzoną kurę domową.
Mówi : "kocham". Ale nie widzę dowodów tej miłości. Mężczyzna to istota która się nie domyśli o co chodzi kobiecie - trzeba mu dać jasno do zrozumienia Cały maj go prosiłam o bukiet bzów. Miał mnóstwo krzaków po drodze do pracy. Mówiłam mu...
Nie przyniósł mi ani jednego badylka przez cały maj.
Po prostu jest niewzruszony.
W ciąży też tyrałam. To ja miałam zawsze wszystko na głowie, całą organizację. w 7 miesiącu ciąży pakowałam cały dom przy przeprowadzce, dźwigając a potem pomagając z transportem. On palcem nie kiwnął.
Takich przykładów jest sporo. Trochę się rozpisałam, ale chodzi mi o to, ze on nie umie funkcjonowac w rodzinie.
Czy to jest w jego przypadku w ogóle możliwe? Nie moge do niego dotrzeć.
Coraz częściej myślę o tym, ze związek i dziecko z nim to był błąd.
Wy a on to zupełnie inne osoby. Ale jego zachowania są tu typowe. Nie wiem, po co on w ogóle ze mna jest. Pomyślałam... że jeśli w ogóle zdobył się na miłosć, to może nie jest z nim tak źle? On w ogóle umie kochać?
p.s. zerwałam z nim zaręczyny mówiąc mu, że mam wątpliwości czy będzie dobrym mężem, skoro już teraz nawala.