ciekawość pisze:Ja się najbardziej boję utraty niezależności, poczucia braku kontroli nad sytuacją. W każdym kontakcie z człowiekiem staram się mieć nad nim kontrolę.
Da się tak, ustawić ludzi jak aktorów w teatrze z przyporządkowaną rolą? Ja staram się kontrolować sytuację pilnując przede wszystkim swoich granic, czy też tworząc schemat i konwencję komunikacji, które mi odpowiadają. Nie mam problemów z asertywnością, odmową, żądaniem czegoś dla siebie. Problem mam z wpuszczeniem kogoś do mojego wewnętrznego światka - to mój największy lęk.
Mam, podobnie jak ty, silną potrzebę niezależności, także materialnej. Mam swój włąsny dochód, mieszkanie, rachunki są na moje własne nazwisko i moje koty też są tylko moje. Nie wyobrażam sobie z kimś wspólnoty majątkowej, nie wyobrażam sobie być na czyimś utrzymaniu, wolę biednie, ale autonomicznie i samodzielnie. To dla mnie bardzo istotne. Mam lęk przed wspólnotą, więzią nawet materialną, jakąkolwiek sytuacją zależności. Mam też potrzebę formalnego usankcjonowania swojej własności, czy swoich praw.
ciekawość pisze: Jeśli jestem w stosunku do kogś uległa, to nadal forma kontroli, bo ja na to pozwalam, w moim odczuciu. Nawet fakt, że żyję tłumaczę sobie tym, że mam nad tym kontrolę bo w każdej chwili się mogę zabić czyli wmawiam sobie, że mam jakiś wybór
dokładnie, wolność wyboru i świadomość alternatywy bardzo uspokaja.
ciekawość pisze: Myślę, że daję sobie radę w kontaktach z ludźmi, potrafię się adaptować do różnych warunków, mogę być duszą towarzystwa lub przywódcą. Sądzę, że grę aktorską i umiejętności manipulacyjne mam bardzo dobrze opanowane. Choć na dłuższą metę męczy mnie przybieranie różnych masek. Potrzebuję kontaktu z ludźmi, ale na moich zasadach. Zastanawiam się czy gorsza byłaby dla mnie kompletna izolacja, czy ludzie przekraczający non stop moją strefę komfortu. Jedno i drugie rozwiązanie mnie przeraża. Dla mojego zdrowia psychicznego najlepiej jak jest coś pomiędzy tymi dwoma skrajnościami.
mam dokładnie tak samo. Zastanowiło mnie u mnie, że gdy jestem w grupie, często wychodzę na liderkę. To sprzeczne z moją naturą, bo władza i rządzenie kompletnie mnie nie pociągają, to tylko problem i często kłopotliwa odpowiedzialność. Ale jakoś mimochodem wychodzę na przywódcę, szczególnie, gdy grupa ma jakieś zadanie. Wynika to z tego, ze po prostu nie lubię współpracy, grupowego myślenia, jestem solistką i pozycja liderki odgradza mnie od innych, tworzy bezpieczny dystans i pozwala myślec samodzielnie. Ale na szczeście daaawno z grupą nie miałam do czynienia, teraz pracuje sama i jest idealnie.
ciekawość pisze: Chyba nie boje się jakiegoś konkretnego typu ludzi.
a ktoś silniejszy psychicznie i inteligentniejszy od ciebie? (na dodatek przejawiajacy niezbyt dobre intencje?)
x809 pisze: Natomiast kiedy poznaję nową osobę przeciwnej płci, to prawie zawsze towarzyszy mi obawa, że druga strona nie będzie próbowała nawiązywać ze mną kontaktu, nie będzie dążyć do zacieśniania znajomości ani w żaden sposób próbować zbliżyć się do mnie - czyli pozostanie zimna, odległa i obojętna. Nie widzę tego jako lęku, ale jako pewien (zwykle postrzegany jako coś nieuniknionego i spodziewanego) scenariusz. Nie czuję wtedy żadnego napięcia ani zagrożenia. Obawa nie dotyczy też ludzi samych w sobie, ale czegoś co mi trudno teraz określić. Natomiast kiedy raz w życiu (to było blisko 10 lat temu) zdarzyło się, że ten schemat został bardzo mocno złamany (ktoś zaczął snuć wizję o ślubie i dzieciach), poczułem się osaczony i któregoś dnia poprzez jedną wiadomość na gg zerwałem kontakt.
a czy nie nawiązujesz sam znajomości z takimi właśnie - zimnymi i odległymi kobietami? czy nie dokonujesz podświadomie sam takiego wyboru?
Ślub - emocjonalnie nie rozumiem, po co to ludziom. Muszą mieć silne poczucie lęku przed odrzuceniem i samotnością, coś całkiem przeciwnego do mnie. Choć ja odrzucenia też nie lubię. Lęku może przed tym nie odczuwam, ale lekki dyskomfort tak. Jednak wolę, gdy inicjatywa zakończenia znajomości wychodzi ode mnie. Moje poczucie wartości jest dość chwiejne.
Najbardziej się boję, że ktoś pozna mnie taką, jaką jestem. Boję się, że pozna moje słabości i je wykorzysta, Nie umiem ufać. Nikomu. Tzn ufam zwierzętom i nauce.
No i mam tez pierdolca na punkcie prywatności.
A to pisanie na tym forum obecnie, to taka trochę znowu ucieczka przed ludźmi, a powrót do siebie. Jakbym się bała zanadto od siebie oddalić. A mam tyle ciekawych rzeczy do roboty, ale wole tu się rozkminiać, masakra.