chudzielec pisze:Idealny przyjaciel?
Tytuł tak trochę prowokacyjny.
Nie, ja nic nie miałem na myśli [co by się kryło jeszcze za moimi słowami]. To była tylko taka forma retorycznego samozapytania.
Ciekawi mnie jakie miały być zobiektywizowane kryteria oceny zaliczenia testu - przecież jednego człowieka można oszukać, a drugiego nie. A Wy uważacie, że dali byście się zwieść maszynie ? Ja nie wiem, ale wydaje mi się, że taka maszyna oparta na jakimś algorytmie byłaby tylko zdolna najwyżej do prowadzenia small-talku - i tu mogła by zwieść, bo przecież small-talk jest u ludzi dosyć sformalizowany. Natomiast można by ją pewnie złamać jakimś zdaniem wielokrotnie złożonym , tym bardziej o abstrakcyjnej tematyce, albo rozmową w jakiś bardziej nietypowy sposób. Rozmową np. zawierającą półsłówka, nietypowe odpowiedzi na small-talk, ogólnie komunikację niebezpośrednią, odnośniki do zewnętrznego kontekstu, norm kulturowych itd..
Z drugiej strony, niektóre najnowsze boty oparte są o AI ( Sztuczne Sieci Neuronowe), które działają w inny sposób niż klasyczny odgórnie wbudowany algorytm - i rozwijają się "ucząc się" z odpowiedzi użytkowników. Więc po przerobieniu ogromnej ilości informacji dostarczanych przez masy, rzeczywiście mógłby zacząć przypominać takiego uśrednionego człowieka - i wtedy, czy np. niezrozumienie zdań wielokrotnie złożonych rzeczywiście mogło by być czymś wskazującym na rozmowę z AI ?
Poza tym przy odpowiedniej mocy obliczeniowej mógłby wyłonić reakcje związane z normami kulturowymi, szerszym kontekstem itp. Choć może przeceniam technologię SSN (której działanie chyba można określić generalnie jednym słowem - kojarzenie).
[szkoda, że na tym forum nie ma spojlerów, bo pewnie nie każdego to interesuje]
Z ciekawości sprawdziłem bota jabberwock, który kilka razy zdobył Nagrodę Loebera ( choć sam konkurs jest krytykowany za kiepską metodologię oceniania) -
http://www.jabberwacky.com/
Najnowsza wersja nie robi zbyt dobrego wrażenia, a 'Georga' zepsułem od razu:
Kod: Zaznacz cały
George: Are you male or female?
User: Male.
George: You are possibly wise in your choice, men are easier to understand.
User: It's not a choice.
George: 42 is the answer to everything.
User: If you don't know what to say.
George: You don't know my name either.
A zeszłoroczny laureat to:
http://www.mitsuku.com/ . Na ile jest skuteczny oceńcie sami.
Moim zdaniem główną sztuczką jaką tu zastosowano jest komunikacja niebezpośrednia, brak precyzyjności wypowiedzi, imitacja głębi wypowiedzi. Twórcy liczą na to, że użytkownik sam sobie wytworzy obraz rozmówcy poprzez mentalizacje - dlatego robot często odpowiada dwuznacznie jak wyrocznia delficka, poza tym ( nie wiem, czy ta obserwacja nie jest zbyt subiektywna) - wszystkie odpowiedzi są napisane pewnym siebie tonem - a w ludziach jest taki mechanizm psychologiczy, że jeżeli coś jest przekazane pewnym siebie tonem, to odbiorca, nawet gdy się nie zgadza, będzie dłużej rozważał opcję, że czegoś sam nie rozumie. Natomiast gdy coś jest wypowiedziane niepewnym tonem, to w jakiś sposób u odbiorcy łączy się to z wrażeniem słabości argumentu.
Takie przerzucanie sprastwa tworzenia człowiekopodobnego wizerunku z maszyny na użytkownika musi być bardzo wygodne - wizerunek człowiekopodobnego interlokutora powstaje w głowie człowieka-użytkownika na skutek mentalizacji, a nie na skutek zaawansowania technicznego programu, więc ten program może być technicznie mniej złożony. Dlatego myślę, że ten program zdobył pierwsze miejsce dzięki wykorzystaniu psychologicznych sztuczek.
umarlazkotami pisze:
Jak ja wejdę w taki stan permanentnej samotności (a potrafię się odizolować na maksa, żadnych żywych ludzi, telefonów, rozmów w necie łącznie z komentarzem pod artykułem czy wpisami na forum, żadnej, najmniejszej interakcji, totalna pustynia) to się do niego przyzwyczajam i samotności nie odczuwam. Wystarczam sama sobie. Ale kiedy przytrafi mi się kontakt/znajomość z którym osiągam jakieś przywiązanie, namiastkę choc bliskości i potem to się kończy z jakiegos powodu, to jestem w czarnej dziurze i znowu muszę się przyzwyczajać do mojej pustyni.
To ciekawe (ech, znowu o sobie) - ja przekroczyłem pewną granicę samotności wieki temu, zza której chyba się nie wraca. Musiałem mieć OS w bardzo młodym wieku (i wtedy za moją preferencję samotnictwa spotykały mnie reperkusje). Kontakt z innymi ludźmi przypominał survival, nie było możliwości nawiązania jakiejś więzi ze znajomym, przynajmniej z reala. Starannie dobrane znajomości internetowe (szukałem w ludziach czegoś, wg. własnych intuicyjnie rozumianych kryteriów...) były czymś w rodzaju światełka nadziei w tunelu. Wizja drugiej osoby w kontakcie internetowym składała się w większości z własnych wyobrażeń i w sumie taka relacja była ciągłym procesem poznawania się. Czasem moje progrozy okazywały się trafione, czasem nie. Choć nigdy nie znalazłem tego, czego do końca szukałem.
Może sformułowanie "preferencja samotnictwa" nie jest trafnym sformułowaniem. Gdyby samotność mi wystarczała nie pochłaniałbym się w książkowe światy i we własną wyobraźnię - w której przecież ludzie występowali; nie szukałbym kontaktu intelektualnego z autorami książek z dawnych lat, którzy dawno nie żyją; nie obserwowałbym ludzi z daleka, by czasem tylko na moment, pojawiając się jak Filip z Konopii wtącić swoje trzy grosze. Więc samotność nie była wyborem - po prostu ten świat mi nie odpowiadał, więc tworzyłem swój/-e własny/-e.
Mój najdłuższy okres samotności, to chyba kilka lat... po tym gdy uciekłem ze studiów paląc za sobą wszystkie mosty. Jeżeli nie liczyć zdawkowanych kontaktów z rodziną, które były koniecznością.
----------------
A idealny przyjaciel? Ech, nie wiem, kontakty z ludźmi wydają mi się bardzo skomplikowane.
Choć czasem w tyle głowie kołacze taka myśl, wrażenie, intuicja (?) ,że gdzieś istnieje jakaś tajemnica do rozwiązania, jakiś Złoty Graal(?),
COŚ, co kiedyś straciłem i wszystko się zmieniło. Utracona tożsamość ? (?) I, że gdybym to znalazł, gdybym to odzyskał wszystko znowu byłoby (znowu) takie proste, normalne i oczywiste; że znowu istniałby
SENS. Rekleksja z czasów, gdy kiedyś istniałem naprawdę, z czasów bardzo wczesnego dzieciństwa.
I wtedy płaczę. Jedyny moment, kiedy płaczę.