Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?
Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?
Czasami sam się zastanawiam czy potrzebuje kontaktu z innymi. Przy czym wykluczam w tym wątku kontakt seksualny. W moim przypadku trudno powiedzieć. Na pewno potrzebuje ludzi jako części sprawnie działającego społeczeństwa - piekarza, który upiecze chleb, inżyniera, który zaprojektuje nowy procesor, kierowcy autobusu itd. Natomiast nie jest już dla mnie jasne czy potrzebuje ludzi jako jednostek.
Z jednej strony można pomyśleć, że jakaś śladowa potrzeba we mnie istnieje. Na przykład zdarza mi się wchodzić na czat szukając w ten sposób jakiegoś kontaktu.
Z drugiej strony jak tylko zaczynam rozmawiać z kimś nowym natychmiast pojawia się refleksja nad tym po co to robię, do czego ta znajomość ma prowadzić, co miałbym z tą osobą robić i właściwie już na starcie odechciewa mi się kontaktu.
Jak to jest u Was?
Z jednej strony można pomyśleć, że jakaś śladowa potrzeba we mnie istnieje. Na przykład zdarza mi się wchodzić na czat szukając w ten sposób jakiegoś kontaktu.
Z drugiej strony jak tylko zaczynam rozmawiać z kimś nowym natychmiast pojawia się refleksja nad tym po co to robię, do czego ta znajomość ma prowadzić, co miałbym z tą osobą robić i właściwie już na starcie odechciewa mi się kontaktu.
Jak to jest u Was?
Skoro piszecie na tym forum to znaczy, że potrzebujecie kontaktu ale takiego w którym będziecie się dobrze czuli. Większość kontaktów między ludzkich tzw. socialu jest niezwykle płytka. Ludzie rozmawiają o przysłowiowej " dupie marynie", filmach, których nigdy nie zamierzałeś obejrzeć, Fejsie innych rzeczach, które kompletnie cię nie interesują. Taki kontakt jest męczący ponieważ nie bardzo masz co mówić podczas takiej rozmowy. Imprezy zazwyczaj polegają na głośnym zachowywaniu i piciu co nie każdy jest w stanie dobrze tolerować zwłaszcza wycofany schizoid o słabej głowie i wyczulonym uchu .
Wyobraźcie sobie, że jesteście prawiczkiem i nagle wszyscy jak najęci zaczynają rozmawiać o seksie. Wydaje ci się, że właśnie wysłano cię na Urana gdzie próbujesz zrozumieć tamtejszą społeczność inteligentnych meduz Do tego czujesz się bardzo zawstydzony co u mnie nawet wywoływało myśli samobójcze.
Ciężko szukać takich kontaktów .
Wyobraźcie sobie, że jesteście prawiczkiem i nagle wszyscy jak najęci zaczynają rozmawiać o seksie. Wydaje ci się, że właśnie wysłano cię na Urana gdzie próbujesz zrozumieć tamtejszą społeczność inteligentnych meduz Do tego czujesz się bardzo zawstydzony co u mnie nawet wywoływało myśli samobójcze.
Ciężko szukać takich kontaktów .
Trudno powiedzieć na ile forum rzeczywiście można nazwać kontaktami z ludźmi. Nie obrażając nikogo - tutaj ludzie są tylko nickiem internetowym i porcją tekstu. Wg. mnie forum to bardziej wymiana informacji na dany temat niż rzeczywisty kontakt z ludźmi.PawełM pisze:Skoro piszecie na tym forum to znaczy, że potrzebujecie kontaktu
A w rzeczywistym kontakcie ludzkim nie ma wymiany informacji ? Na bardziej lub mniej dany temat. Zmieniły się czasy. Dziś kontakt możliwy jest choćby na forum.
Chodzi pewnie o to czy potrzebujecie bliskiego kontaktu emocjonalnego z innymi ludźmi.
Podejrzewam, że nawet ludzi bez zaburzeń nie mają takowych zbyt wiele. Przeważnie ogranicza się do twojej rodziny. Jeśli ktoś żyje samotnie to właściwie nie ma z kim takiego kontaktu utrzymywać. Nie znaczy to, że by takiego nie chciał... gdyby miał tylko z kim.
Chodzi pewnie o to czy potrzebujecie bliskiego kontaktu emocjonalnego z innymi ludźmi.
Podejrzewam, że nawet ludzi bez zaburzeń nie mają takowych zbyt wiele. Przeważnie ogranicza się do twojej rodziny. Jeśli ktoś żyje samotnie to właściwie nie ma z kim takiego kontaktu utrzymywać. Nie znaczy to, że by takiego nie chciał... gdyby miał tylko z kim.
-
- Posty: 49
- Rejestracja: śr wrz 03, 2014 12:00 am
-
- Posty: 1
- Rejestracja: ndz kwie 12, 2015 12:00 am
hm
Mam podobnie . Czasami poznając kogoś i gdy rozmawiamy nie potrafię się skoncentrować o czym mowi osoba , nie interesuje mnie wręcz co ma do powiedzenia . Jestem ciałem ale myślami zupełnie daleko . I zastanawiam się po co się z nią zobaczyłam i po co z nią rozmawiam .
-
- Posty: 3
- Rejestracja: wt cze 16, 2015 12:00 am
U mnie bywa z tym różnie. Ciężko mi odpowiedzieć konkretnie, czy potrzebuję kontaktu z ludźmi, czy nie.
Zazwyczaj chcę mieć święty spokój.
Jeśli już nachodzi mnie ochota (a nie zdarza się to zbyt często), by z kimś porozmawiać, to zdecydowanie bardziej wolę się spotkać, niż czatować godzinami na messengerze czy innych wynalazkach.
Na facebooka loguję się bardzo rzadko, nie spieszę się z odpisywaniem znajomym... i nie dlatego, że mam tych ludzi w nosie. Ja po prostu... nie jestem w stanie im odpisać na czas. Nie mam siły. Nie mam ochoty. Kontakty z ludźmi, zwłaszcza te internetowe, wymagają ode mnie mnóstwo wysiłku.
Trochę łatwiej przychodzi mi kontakt na żywo. Jednak bywa tak, że podczas rozmowy z jakimś dalszym znajomym nie potrafię się zainteresować tym, co dana osoba mówi. Tak jak pisała osóbka powyżej, szybko potrafię odlecieć myślami gdzieś indziej, jestem obecna tylko ciałem. Jeśli ktoś zwierza mi się z problemów, nie potrafię wystarczająco wesprzeć. Często nie potrafię wczuć się w rolę tej osoby.
A jeśli chodzi o fora, zależy to już od mojego kaprysu. Na pewno pisanie na forum nie męczy mnie tak bardzo, jak czatowanie.
Zazwyczaj chcę mieć święty spokój.
Jeśli już nachodzi mnie ochota (a nie zdarza się to zbyt często), by z kimś porozmawiać, to zdecydowanie bardziej wolę się spotkać, niż czatować godzinami na messengerze czy innych wynalazkach.
Na facebooka loguję się bardzo rzadko, nie spieszę się z odpisywaniem znajomym... i nie dlatego, że mam tych ludzi w nosie. Ja po prostu... nie jestem w stanie im odpisać na czas. Nie mam siły. Nie mam ochoty. Kontakty z ludźmi, zwłaszcza te internetowe, wymagają ode mnie mnóstwo wysiłku.
Trochę łatwiej przychodzi mi kontakt na żywo. Jednak bywa tak, że podczas rozmowy z jakimś dalszym znajomym nie potrafię się zainteresować tym, co dana osoba mówi. Tak jak pisała osóbka powyżej, szybko potrafię odlecieć myślami gdzieś indziej, jestem obecna tylko ciałem. Jeśli ktoś zwierza mi się z problemów, nie potrafię wystarczająco wesprzeć. Często nie potrafię wczuć się w rolę tej osoby.
A jeśli chodzi o fora, zależy to już od mojego kaprysu. Na pewno pisanie na forum nie męczy mnie tak bardzo, jak czatowanie.
Nie jestem wolny od potrzeby kontaktu z ludźmi. Mam głęboko zaszytą taką potrzebę. W praktyce jednak nie jest możliwe jej wypełnienie i przyzwyczaiłem się do takiego stanu. Kontakt z ludźmi wiąże się ze znacznym wyczerpaniem i wewnętrznym paraliżem, który jeśli dobrze pamiętam, przy odpowiednich warunkach odpuszcza. Kompletnie nie jestem w stanie dostosować się do zasad tej gry, która, jak to postrzegam, opiera się bardziej na grze reakcji i odzwierzęcych premitywizmach, kwestiach powierzchownych niż wartościowej wymianie. W sytuacjach "stadnych" mam wrażenie przymusu odgrywania nie mojej roli a próba wyjścia z własnymi regułami gry kończy się odrzuceniem, zbyciem, lub - jak to odbieram - jakimś paraliżem innych osób, jakby to oni nie byli w stanie przyjąć mojego podejścia. Wydaje mi się, że tak jak ja nie jestem w stanie w pełni zrozumieć myślenia moich stadnych partnerów tak również ich "Theory of mind" nie jest w stanie odnieść się do nas, z tym że u nich ToM jest całkowicie zespojone z osobowością i problemy na tej linii wzbudzają automatycznie mechanizmy obronne.
W praktyce wychodzę ze spotkań wyczerpany i bez wrażenia, że otrzymałem coś wartościowego czy satysfakcjonującego. Co gorsze z kontaktów z ludźmi nie wynoszę żadnych konstruktywnych informacji zwrotnych o tym jak mi poszło i raczej jestem przypisany do niskich szczebli w stadnej hierarchii. Nie przywiązuję się silnie do ludzi i przeważnie mam mało energii, słabą motywację do wznowienia kontaktu, brak motywacji do, i satysfakcji z wypełnionego niczym kontaktu (kontaktu dla samej chęci i satysfakcji z przebywania z kimś).
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że zdarzają się osoby ceniące moje spokojne uczestnictwo ze staraniem zachowania zrównoważonego podejścia do gry społecznej, ze szczerymi ale czasem chyba zbyt bezpośrednimi uwagami.
Utknął mi w głowie taki cytat, zdaje się z Junga, mniej więcej szedł tak: "Samotność nie jest kwestią braku ludzi wokoło tylko niezdolności do sensownej, istotnej komunikacji".
Edycja:
Jestem bardzo ciekaw jak to wygląda ze strony osób, które mają z nami kontakt.
O ile dla mnie kontakt z ludźmi jest funkcją wspólnego uczestnictwa w życiu i środowisku życia, i jak tego nie ma, nie ma też powodu do kontaktu, to w przypadku "spektrum normalności" kontakt z innymi zdaje się być napędzany wewnętrzną siłą, abstrakcyjnym motorkiem.
W praktyce wychodzę ze spotkań wyczerpany i bez wrażenia, że otrzymałem coś wartościowego czy satysfakcjonującego. Co gorsze z kontaktów z ludźmi nie wynoszę żadnych konstruktywnych informacji zwrotnych o tym jak mi poszło i raczej jestem przypisany do niskich szczebli w stadnej hierarchii. Nie przywiązuję się silnie do ludzi i przeważnie mam mało energii, słabą motywację do wznowienia kontaktu, brak motywacji do, i satysfakcji z wypełnionego niczym kontaktu (kontaktu dla samej chęci i satysfakcji z przebywania z kimś).
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że zdarzają się osoby ceniące moje spokojne uczestnictwo ze staraniem zachowania zrównoważonego podejścia do gry społecznej, ze szczerymi ale czasem chyba zbyt bezpośrednimi uwagami.
Utknął mi w głowie taki cytat, zdaje się z Junga, mniej więcej szedł tak: "Samotność nie jest kwestią braku ludzi wokoło tylko niezdolności do sensownej, istotnej komunikacji".
Edycja:
Jestem bardzo ciekaw jak to wygląda ze strony osób, które mają z nami kontakt.
O ile dla mnie kontakt z ludźmi jest funkcją wspólnego uczestnictwa w życiu i środowisku życia, i jak tego nie ma, nie ma też powodu do kontaktu, to w przypadku "spektrum normalności" kontakt z innymi zdaje się być napędzany wewnętrzną siłą, abstrakcyjnym motorkiem.
-
- Posty: 2
- Rejestracja: ndz paź 04, 2015 12:00 am
Każdy człowiek jest istotą społeczną, u mnie ta potrzeba oczywiście istnieje ale jest zaspokajana w taki sposób, że się odechce wa jej zaspokajać. Prosty rachunek {zaburzenie + kontakt społeczny= frustracja]. Jak pracowałem to mówiłem tylko to co musiałem, jak coś od siebie to bardzo krótko. afekt emocjonalny jest tak spłycony, że nie ma luzu ani radości, wszystko wychodzi ze mnie automatycznie, wszystko jest takie płytkie. Ale kontakty zawsze dają nowe doświadczenia zwłaszcza komuś kto większość życia spędza w domu.
Czasem gdy zbyt długo jestem sam, odczuwam potrzebę kontaktu z innymi. Ale nie chodzi o kontakt w internecie. Forum, czat (nie używam) ani nawet pogawędki przez facebooka.
Problem z internetowymi kontaktami mam taki, że najczęściej zbyt długo analizuję wypowiedź, pod kątem gramatycznym, czy aby na pewno przekazuję dokładnie to co chciałem. Dlatego czatu facebooka używam najczęściej po prostu jako nośnika informacji - coś jak sms tylko szybsze. Nawet tego posta czytam drugi raz i właśnie to dopisuję.
Za to jeśli dostanę zaproszenie gdzieś, rzadko odmawiam. Jeśłi mam możliwość wyjść do pubu na piwo ze znajomymi ze studiów albo pracy - najczęściej pójdę. Może dlatego, że takie okazje nie są za częste.
Mam także paru bliskich przyjaciół, których można by policzyć na placach jednej ręki. Utrzymuję z nimi dość regularny kontakt i jeśli mam okazję się spotkać, robię to.
Wiekszość życia spędzam w domu. Czasem gdy zbyt długo nie mam z nikim kontaktu sam staram się inicjować jakieś spotkanie, np. w grupie osób na studiach.
Problem z internetowymi kontaktami mam taki, że najczęściej zbyt długo analizuję wypowiedź, pod kątem gramatycznym, czy aby na pewno przekazuję dokładnie to co chciałem. Dlatego czatu facebooka używam najczęściej po prostu jako nośnika informacji - coś jak sms tylko szybsze. Nawet tego posta czytam drugi raz i właśnie to dopisuję.
Za to jeśli dostanę zaproszenie gdzieś, rzadko odmawiam. Jeśłi mam możliwość wyjść do pubu na piwo ze znajomymi ze studiów albo pracy - najczęściej pójdę. Może dlatego, że takie okazje nie są za częste.
Mam także paru bliskich przyjaciół, których można by policzyć na placach jednej ręki. Utrzymuję z nimi dość regularny kontakt i jeśli mam okazję się spotkać, robię to.
Wiekszość życia spędzam w domu. Czasem gdy zbyt długo nie mam z nikim kontaktu sam staram się inicjować jakieś spotkanie, np. w grupie osób na studiach.
Mam cholerną potrzebę kontaktu z innymi ludźmi, wymiany informacji i doświadczenia, która aż mnie wyżera w środku. Inaczej nie miałbym poczucia zmarnowanego życia. Problem w tym, że nie potrafię jej zrealizować. Nie potrafię budować relacji. Mam też wrażenie, że większość ludzi jest ze mną niekompatybilna. Przeważająca większość. A cóż dopiero kobiety...
Zawsze marzyłem o nawiązaniu bardzo głębokiej relacji - ujmując to poetycko: żeby przebić się przez tą warstwę emocjonalnych nonsensów i nawiązać kontakt z samym umysłem...z duszą. Jakby zintegrować swój świat z czyimś światem, dzielić się potokiem myśli, konfrontować spostrzeżenia. I uwolnić się od ciśnienia myśli zakumulowanego w głowie.
Więc z zewnątrz to pewnie wygląda tak ,że jestem społecznie wycofany, dziwaczny, może arogancki/lekceważący ,a może przestraszony, generalnie chyba nie wiadomo czego się po mnie spodziewać. To zależy od subiektywnych wrażeń każdego. Trudno się zresztą dziwić, że ludzie budują sobie sami nasz obraz, skoro nie dostarczamy im wystarczającej ilości informacji.
Zawsze marzyłem o nawiązaniu bardzo głębokiej relacji - ujmując to poetycko: żeby przebić się przez tą warstwę emocjonalnych nonsensów i nawiązać kontakt z samym umysłem...z duszą. Jakby zintegrować swój świat z czyimś światem, dzielić się potokiem myśli, konfrontować spostrzeżenia. I uwolnić się od ciśnienia myśli zakumulowanego w głowie.
Wchodząc w jakies srodowisko społeczne skupiałem się w relacjach z ludźmi głównie na celach utylitarnych. Więzi emocjonalne jedynie powierzchowne. Swego czasu próbowałem symulować zaangażowanie, ale to było bardzo męczące. Będąc na studiach o wiele więcej wysiłków kosztowało mnie utrzymywanie relacji interpersonalnych, niż nauka.Jestem bardzo ciekaw jak to wygląda ze strony osób, które mają z nami kontakt.
Więc z zewnątrz to pewnie wygląda tak ,że jestem społecznie wycofany, dziwaczny, może arogancki/lekceważący ,a może przestraszony, generalnie chyba nie wiadomo czego się po mnie spodziewać. To zależy od subiektywnych wrażeń każdego. Trudno się zresztą dziwić, że ludzie budują sobie sami nasz obraz, skoro nie dostarczamy im wystarczającej ilości informacji.
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."
Ja mam tak że lubię kontakt z osobami inteligentnymi, mającymi swoje zdanie, asertywnymi. Ale niestety w moim odczuciu większość ludzi powinno określać się "upośledzenia umysłowego w stopniu lekkim" co powoduje u mnie że wręcz brzydzą mnie te osoby, napawają odrazą oraz sprawiają że gardze gatunkiem ludzkim.
Szczerze? Ja tu piszę po to, żeby napisać i "pochwalić się" swoim stuffem niż dlatego, że potrzebuję kontaktu. Taka jest brutalna prawda. Czasami czuję potrzebę sie wygadać albo opowiedzieć komuś anegdotę, ale w zasadzie lepiej czuję się zajmując się sobą i siedzeniem w domu. Mój facet jest jedyną osobą, z która chcę utrzymywać kontakt i jestem w stanie za nim tęsknić, choć czasem cieszę się, że gdzieś poszedł i mogę sobie spokojnie pograć i nikt mi nie przeszkadza.PawełM pisze:Skoro piszecie na tym forum to znaczy, że potrzebujecie kontaktu ale takiego w którym będziecie się dobrze czuli.
https://legionwglowie.wordpress.com/
Re: Czy potrzebujecie kontaktu z innymi ludźmi?
Mam wyraźną potrzebę kontaktu z innymi osobami, ale na własnych zasadach. Te kontakty są raczej jednostronne, mam tendencję do bycia nudziarzem. To pasuje do "aspergeryzmu" (mam zdiagnozowany zespół Aspergera).
F84.5, F2x, F42.2, obecnie renta socjalna i umiarkowany stopień niepełnosprawności
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość