Czy jestem schizoidem?

Ogólnie o osobowości schizoidalnej.
KAMIL
Posty: 9
Rejestracja: sob wrz 08, 2018 10:35 am

Czy jestem schizoidem?

Postautor: KAMIL » ndz wrz 09, 2018 11:17 am

Witam!
W roku 2000 została zdiagnozowana u mnie osobowość schizoidalna. I tak sobie żyłem z tą świadomością. Jednak niedawno przeglądając kryteria, na podstawie których stwierdza się jej obecność u danej osoby zauważyłem pewną niezgodność z tym co obserwuję u siebie. Mianowicie schizoid to ktoś, kto będąc wyalienowany jednocześnie nie specjalnie tęskni za kontaktami z innymi ludźmi. Po prostu taki stan mu odpowiada. Ja osobiście, mimo, iż jestem bardzo samotny i mam bardzo poważne kłopoty z nawiązywaniem oraz podtrzymywaniem kontaktów interpersonalnych, jednocześnie bardzo ich pragnę. Szczególnie dotkliwie odczuwam brak damskiego towarzystwa.
Inną cechą osoby schizoidalnej jest brak lęku społecznego. Kontakty interpersonalne nie są dla niej w większości przypadków przyjemne, ale też nie są źródłem strachu. Ja zaś zawsze się obawiałem innych ludzi spoza wąskiego kręgu tych, których znałem.
Te dwie różnice w objawach pozwalają na przypuszczenie, że mam raczej typ osobowości unikającej. Z drugiej strony czytałem, że często, może nawet w większości przypadków, zaburzenia osobowości nie występują w czystej postaci, ale u danej osoby mogą utrzymywać się objawy charakterystyczne dla różnych typów zaburzeń. To znaczy, że można wykazywać jednocześnie część cech np. osobowości schizoidalnej, jaki i jakiejkolwiek innej. Myślę, że ja nie jestem stuprocentowym schizoidem.

fifikse
Posty: 309
Rejestracja: pn sty 04, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

Re: Czy jestem schizoidem?

Postautor: fifikse » ndz wrz 09, 2018 11:38 am

...
Ostatnio zmieniony czw mar 14, 2024 9:27 pm przez fifikse, łącznie zmieniany 1 raz.

observer
Posty: 507
Rejestracja: sob kwie 15, 2017 3:02 pm
Lokalizacja: woj. Lubuskie

Re: Czy jestem schizoidem?

Postautor: observer » ndz wrz 09, 2018 1:50 pm

Ja też mam tak, że często kontakty z mało znanymi osobami wywołują u mnie dyskomfort i lęk.
"Pacjenci z osobowością schizoidalną uważają się raczej za obserwatorów świata aniżeli jego uczestników".

"Ni boga, ni pana".

fifikse
Posty: 309
Rejestracja: pn sty 04, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Szczecin
Kontakt:

Re: Czy jestem schizoidem?

Postautor: fifikse » ndz wrz 09, 2018 2:40 pm

...
Ostatnio zmieniony czw mar 14, 2024 9:26 pm przez fifikse, łącznie zmieniany 1 raz.

anulacja
Posty: 8
Rejestracja: ndz sie 05, 2018 12:49 pm

Re: Czy jestem schizoidem?

Postautor: anulacja » pn wrz 10, 2018 11:00 am

Inną cechą osoby schizoidalnej jest brak lęku społecznego. Kontakty interpersonalne nie są dla niej w większości przypadków przyjemne, ale też nie są źródłem strachu. Ja zaś zawsze się obawiałem innych ludzi spoza wąskiego kręgu tych, których znałem.
Dla mnie to trochę dziwne jakby bo choćby czytając różne posty na forum to odczuwanie mniej lub bardziej nasilonego lęku jest prawie u wszystkich obecne (u mnie też częściowo). Nawet wydaje mi się to logiczne, odczuwanie tego u osób z OS bo skoro mamy wewnętrzną świadomość i widzimy realnie przy jakiś kontaktach, że coś jest nie tak, że wychodzi nam to słabo a i ludzie przez to również nie są chętni do nawiązywania/ pogłębiania znajomości to naturalnie czujemy, że to nam nie wychodzi i tego nie umiemy. Nie umiejąc tego rozwiązać w konsekwencji unikamy kontaktów a jeśli jesteśmy do nich zmuszeni to czujemy na starcie lęk bo wiemy, że tego nie umiemy albo umiemy słabo.

Oczywiście może być i tak, że ktoś tych kontaktów w ogóle nie chce ale są miejsca, sytuacje w których jesteśmy zmuszeni do interakcji mimo wszystko, choćby miejsce pracy. I trudno jakoś nie odczuwać tego lęku skoro jesteśmy zmuszeni do przychodzenia i spotykania się z ludźmi, z którymi nie mamy specjalnej ochoty przebywać. Do tego dochodzi często konieczność współpracy więc lepiej jakby się miało w miarę tą relację. Praca w grupie czy w zespole to znowu jakiś stopień wzajemnej zależności i interakcji, tak samo podleganie pod szefa więc i dochodzi utrata niezależności, tak bardzo przez OS pożądana. I wypada się jakoś dogadywać, a wiedząc i często mając doświadczenie jak źle nam to wychodzi trudno tego lęku nie odczuwać jednak. A jeśli innym się nie spodobamy to zaraz mogłyby być a to mniej sprawiedliwe traktowanie, a to docinki jakieś itd czyli w konsekwencji czujemy się zagrożeni. A taki scenariusz nie jest wcale jakiś abstrakcyjny dla osób z OS więc strach jest wręcz uzasadniony.
no a ja mam właśnie odwrotnie. z osobami sobie nieznanymi to ja się czuję zupełnie naturalnie
ja unikam bliższych relacji
Taak, u mnie to też zdecydowanie bardziej w tą stronę idzie. Przypadkowi ludzie mi nie przeszkadzają bo jakoś tak mam świadomość, że i tak, jak ta osoba zagada to ten kontakt będzie jedynie chwilowy więc i tak bez znaczenia, poza tym ta osoba zaraz pójdzie i całkowicie o mnie zapomni. + na dobrą sprawę ani w jedną ani w drugą stronę nie ma żadnych oczekiwań i w każdym momencie można sobie po prostu odejść i nie ma specjalnego przymusu w tej rozmowie.
A w bliższych relacjach za to (przynajmniej ja sama) mam poczucie utraty jakiejś takiej właśnie swobody i dystansu. No i też ta "bezustanność" o której piszesz - za dużo i za intensywnie wtedy tego. Mam jakieś tam bliższe koleżanki ale jak się nawet człowiek spotka to raz na jakiś czas a w międzyczasie jest czas dla siebie. W internecie jeszcze większą swobodę się ma. A przy posiadaniu np chłopaka kontakt byłby właściwie codzienny albo prawie co mam wrażenie, że byłoby zbyt wyczerpujące.
może chodzi o oczekiwania (?) że mi się wydaje, że ktoś tam czegoś tam ode mnie chce
U mnie to przy każdej bliższej relacji następuje właściwie. Takie wrażenie jakby ta druga osoba (przyjaciel/chłopak/nawet członek rodziny) miał/-a prędzej czy później "upomnieć się" czy poruszyć kwestię typu: może okazuj więcej uczuć, wyjdź do ludzi, częściej się uśmiechaj, wykrzesaj z siebie energię/entuzjazm itp.

KAMIL
Posty: 9
Rejestracja: sob wrz 08, 2018 10:35 am

Re: Czy jestem schizoidem?

Postautor: KAMIL » pn wrz 10, 2018 7:17 pm

Przeglądając wasze wpisy jeszcze bardziej uświadomiłem sobie, że pragnę kontaktów z innymi ludźmi, ale w specyficznej formie. Też nie chcę, by były one zbyt bliskie, nie zamierzam się żenić i zakładać rodziny. Chcę jednak posiadać jakąś grupę znajomych, wśród których czułbym się dobrze i z którymi mógłbym się spotykać regularnie, choćby raz w tygodniu. Więc w tej kwestii przejawiam typową dla schizoidów postawę: jeśli nawet pragną kontaktów interpersonalnych, to niezbyt intymnych, a więc blisko, lecz nie za blisko. Pamiętam mojego kolegę z dzieciństwa, z którym wyprawiałem się do lasu. Co za cudowne czasy.
Jednak najbardziej zależy mi na kontaktach z kobietami, czego zawsze mi brakowało. Niedługo skończę 41 lat i nigdy nie byłem nawet na randce i chociaż pozornie pogodziłem się z tym stanem rzeczy, to od jakiegoś czasu jest dla mnie jasne, że nigdy do końca. Zawsze tliła się we mnie iskierka nadziei, że kiedyś uda mi się poznać i przekonać do siebie jakąś niewiastę. Kłopot w tym, że prawie nic nie robiłem, by zrealizować swoje marzenie, bo i brakowało mi odwagi, pewności siebie oraz ogólnego obycia towarzyskiego, w związku z czym byłem postrzegany przez kobiety jako ktoś nieatrakcyjny. Od kilku miesięcy znów podjąłem wysiłek na rzecz tego, by jednak to zmienić. Na razie moja aktywność ogranicza się do internetu. Sądzę, że na podjęcie tej decyzji miała wpływ świadomość tego, że to są ostatnie już lata, by spróbować zadziałać na tym polu, bo będę się starzał, a przez to przecież jeszcze bardziej stracę na atrakcyjności. Także moja wymarzona relacja z kobietą nie mogłaby wiązać się z małżeństwem, ale raczej z czymś w rodzaju intymnej przyjaźni. Chcę w końcu mieć jakieś życie seksualne, chociaż czasami nachodzą mnie wątpliwości w tej materii. Myślę sobie, że może nie warto. Jednak obecnie przeważa we mnie pragnienie, by spróbować tego, co zawsze było dla mnie zakazanym owocem.
Dodatkowo mam jeszcze kłopot z nerwicą natręctw, objawiająca się nadmiernym myciem rąk oraz unikaniem różnych rzeczy, co niszczy moją spontaniczność i nie pozwala podążać za marzeniami.

markotny
Posty: 62
Rejestracja: pt kwie 12, 2019 5:23 pm

Re: Czy jestem schizoidem?

Postautor: markotny » czw kwie 18, 2019 4:10 pm

I jak ci idą próby poznania kogoś? Co do tematu, to pewnie jesteś. Wedle mojej wiedzy psychiatria ma wiele nurtów i one różnie różne rzeczy rozumieją, obecnie odchodzi się od takiego zero-jedynkowego patrzenia, że ktoś musi być książkowym przypadkiem, ponieważ ludzie tacy nie są, mają wymieszane zaburzenia, więc sama diagnoza to jest bardziej do dokumentacji, żeby coś wpisać dla NFZ'u, a każdy pacjent jest osobnym przypadkiem który może jedne objawy mieć bardziej lub mniej rozwinięte. Poza tym z czasem człowiek trochę się zmienia. Wiec się tym wszystkim zupełnie nie przejmuj, bo to mało istotne kto jak cię zdiagnozował. Ważne jak ty się z tym czujesz i jak próbujesz sobie radzić z problemami. Mogę ci powiedzieć że mam bardzo podobnie. Z jednej strony ja się najlepiej czuje sam, wtedy mogę odpocząć, uzupełnić siły i jakoś trwać. Nie ciągnie mnie "do ludzi", bo mnie to zawsze meczy. Z drugiej doskwiera mi samotność i chętnie bym kogoś poznał. Mi pomógł internet, udawało mi się kogoś poznawać, nie stresowałem się, miałem "czas" się przedstawić z tej lepszej strony i kogoś skutecznie sobą zainteresować. Wtedy moje różne drobne dziwne zainteresowania były czasem intrygującym atutem. Niestety moich relacji było tylko kilka i były to relacje stosunkowo krótkie, które z różnych względów się kończyły. Ale trochę swoją ciekawość zaspokoiłem, coś tam mam do wspominania, żałowania i użalania się nad sobą... więc powiedzmy że liznąłem jakiś aspekt życia. Wnioski są takie, że się do związków słabo nadaje, a poważne relacje mnie przerażają. Ale jeśli twoim pragnieniem jest spróbować, to zdecydowanie próbuj. Jak tylko masz siłę to próbuj jak tylko jest okazja. Ja bym też próbował zawierać znajomości z osobami które mają podobne problemy, bo tak raźniej i łatwiej się zrozumieć może coś takiego warto spróbować w Twoim przypadku.

Charles Severinus
Posty: 3
Rejestracja: sob kwie 20, 2019 2:12 pm

Re: Czy jestem schizoidem?

Postautor: Charles Severinus » sob kwie 20, 2019 3:48 pm

Mam nieco podobnie. Widzę, że kontakty z ludźmi mnie męczą, bo czuję się spięty przy ludziach. Ale widzę, że potrzebuję ludzi, a najlepiej się czuję rozmawiając i spotykając się z pojedynczymi osobami, a nie w grupie ludzi. W grupie nie potrafię się odnaleźć i zazwyczaj milczę i jestem nieco nieobecny. Czuję lęk. Dużo czasu spędzam w samotności, ale potrzebuję innych ludzi, nawet ich obecności. Nawet żeby przebywać z innymi a niekoniecznie rozmawiać, czy nawiązywać kontakty. Zazwyczaj unikam ludzi, bo często czuję się źle po spotkaniach z innymi, ale czasem zdarza się, że czerpię przyjemność z przebywania w obecności innych czy z rozmowy. Widzę to tak, że zależy na kogo się natykam, czuję się dobrze przy osobach z pozytywną energią, a z takim negatywnym nastawieniem do życia to już czuję się gorzej. Nie jestem zbyt wylewny przez co myślę, że odpycham wielu ludzi, którzy mieliby ochotę na kontakt, czy wymianę zdań na jakiś temat.

Nie mam diagnozy, że jestem schizoidem, poza tym nie lubię etykietek, które już miałyby mnie określić jako człowieka. TO prawda, przejawiam pewne cechy i być może można byłoby mi przypiąć etykietkę np. schizoida (albo kogoś z depresją, fobią społeczną, czy mocnego introwertyka, albo człowieka mocno zamkniętego w sobie), ale jestem kimś więcej niż etykietka, nie można mnie określić jednym słowem, bo w jednej sytuacji zachowuję się tak, a w innej już inaczej.
Mam na myśli to, że diagnoza, czy jakaś etykieta może nieco pomóc w określeniu siebie i uporządkowaniu obrazu siebie, ale nie jestem tą etykietką i nie ma sensu się z tym utożsamiać. Jedyna racjonalna etykietka to człowiek, wszyscy jesteśmy ludźmi.

I tak się zastanawiam, czy faktycznie potrzebuję innych ludzi, związku, czy znajomości z innymi? Dlaczego? Czy faktycznie tego chcę i potrzebuję, czy jedynie na podstawie porównań z innymi stwierdzam, że ja też tak powinienem mieć jak inni? Jestem unikalną osobą, wraz ze wszystkimi swoimi brakami, zaburzeniami, ale też zaletami i dobrymi stronami. Co mogę zrobić by być szczęśliwy będąc SOBĄ? Nie to co uszczęśliwia innych, ale to co jest moje?
Może samotność to mój sposób na szczęście?

Miłego dnia :)

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Czy jestem schizoidem?

Postautor: W » ndz maja 05, 2019 12:43 am

„dyskomfort i lęk”
„trudno tego lęku nie odczuwać”
„Czuję lęk.”

Są dwie ..postacie lęku: lęk odczuwany przed sytuacją zagrożenia i utrwalona reakcja lękowa pojawiająca się bez zagrożenia. Wrzuciłem do ciekawych materiałów artykuł o przypadku kobiety z traumą (pewnie są lepsze na ten temat, taki mam pod ręką), jest to wyraźny przykład drugiej sytuacji, Nie mogę się utożsamić z takimi doświadczeniami. Jak rozumiem to ta druga postać jest uznawana za przyczynę różnych problemów.
Odczuwam raczej lęki sytuacyjne, jakieś uogólnione „bezpodstawne” lęki bardzo rzadko, przelotnie, gdy jestem chwilowo w gorszej formie psychicznej, głównie dotyczące przyszłości. Nic co by było trwałym, pozbawionym bezpośredniej przyczyny lękiem. Wyraźny lęk odczuwam w dwóch sytuacjach:
- przed spiralą stresu (obniżenie sprawności w wyniku stresu powoduje jeszcze większy stres i obniżenie sprawności) w sytuacji, gdy muszę się wykazać, działać pod presją, sprzedać się, dotyczy to zarówno sytuacji z bezpośrednim kontaktem z ludźmi np. rozmowa kwalifikacyjna, wystąpienie, jak i bez np. egzamin pisemny.
- przed sytuacją, w której będę lub jestem przymusowo uwikłany w stałą konieczność odgrywania jakiejś niechcianej roli przed innymi ludźmi np. konieczność ciągłego udawania, że jestem zaangażowany w pracę, mimo że jej nie znoszę.
Sam, bezpośredni kontakt z ludźmi może wywołać u mnie raczej niewielki, bezpośredni lęk, przy tym kontakt z ludźmi może, wywołać mniejszy lub większy, wyraźny, realny dyskomfort. Wydaje mi się, że moja niechęć i unikanie kontaktu z ludźmi bardziej wiąże się z tym, że nie spodziewam się żadnej satysfakcji z kontaktu, a właściwe obsługiwanie ludzi jest kłopotliwe, niepewne i niewdzięczne. Porównałbym to w sumie z wizytą u dentysty.
We wszystkich przypadkach mogę w miarę skutecznie „zdysocjować” się, niechęć pozostaje, realne konsekwencje będą realne, a ja jestem wtedy trochę bardziej przytępiony i oderwany. W sumie to od lat na tyle skutecznie unikam poważniejszych sytuacji, że mogę niezupełnie pamiętać jak to tak naprawdę u mnie jest, a i czas robi swoje.

Widzę tu potencjalny problem, o ile o istnieniu lęku można się dowiedzieć poczynając od baśni dla dzieci, jeśli to co odczuwam – wewnętrzną, nieprzyjemną ..dezintegrację (to chyba najlepsze określenie), męczący emocjonalny szum-chaos, w wyniku kontaktu z ludźmi, jest jakimś autystycznym czy schizofrenicznym objawem, to przy obecnym poziomie wiedzy o ZO mam sporo szczęścia jeśli uda mi się to zidentyfikować i nazwać bez mylenia tego z lękiem (albo mylenia z lękiem jakiejkolwiek, nieokreślonej reakcji emocjonalnej), który może słusznie temu towarzyszyć. Do ciekawych materiałów wrzucam artykuł o związku nadwrażliwości i problemów z kontaktem wzrokowym w autyzmie.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości