Dziwactwa i objawy

Ogólnie o osobowości schizoidalnej.
umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Dziwactwa i objawy

Postautor: umarlazkotami » pn maja 14, 2018 2:57 pm

Zbieram się z tym tematem już od jakiegoś czasu, bo jestem ciekawa, jak u innych przejawia się zewnętrznie osobowość schizoidalna, czy jej podobne.

Z uwagi na fakt, że przez ostatnie kilka lat miałam bardzo komfortowe miejsce pracy, które nie kolidowało zbytnio z moją osobowością, moje funkcjonowanie społęczne zbyt nie zaprzątało mojej uwagi. Ale od 2 miesięcy pracuję w innym miejscu, w zupełnie innej atmosferze, z normatywnymi, ekspresywnymi ludźmi i teraz dopiero ujawniają się na nowo moje anomalie w funkcjonowaniu. Dlatego twardo podtrzymuję tezę, że dopasowanie wykonywanej pracy, miejsca zamieszkania i codziennych warunków życia do swoich predyspozycji psychicznych, rozwiązuję masę problemów, które de facto po prostu znikają.

Podzielę się tutaj moimi dziwactwami i aberracjami (które oczywiście subiektywnie nie uważam za anormalne. zresztą, nawet część naukowców nie uważą wysokiego SPS za zaburzenie, lecz za cechę osobowości).

1. Po pierwsze i najważniejsze - nadwrażliwość słuchowa. Fizycznie, w bolesny sposób odczuwam wysokie dźwięki. I ogólnie każdy hałas to mocny dyskomfort. Gdy przejeżdzą pociąg, karetka na sygnale, motor, wyje alarm samochodowy, po prostu chowam uszy między dłonie.
Harmider i chaos dużego miasta bardzo mnie męczy. Przy nadmiarze bodźców dostaję silnej migreny. W moim mieszkaniu panuje taka cisza, że słychać, jak koty chodzą łapkami po dywanie. Mnie cisza doładowuje energetycznie i tylko w ciszy potrafię odpoczywać. Nie wyobrażam sobie domu z TV, głośnymi rozmowami, hałasami, dziećmi. Gdy czasem słucham muzyki, albo coś w necie oglądam, głośność zawsze na dole skali.

2. Dotyk w przestrzeni publicznej. Gdy ktoś stoi za mną za blisko w kolejce, po prostu mu zwracam uwagę, aby się odsunął. Nie toleruję dotyku obcych ludzi.Tłum i ścisk to tortura. Nie wyobrażam sobie wsiąść do zatłoczonego autobusu w godzinach szczytu i z każdej strony czuć obce ludzkie ciało i jego zapach. Ogólnie metropolia jest męcząca i niewygodna i dlatego zamieszkałam w małym miasteczku.

3. Co do dotyku, to mam nadwrażliwość czucia powierzchownego i specyficzne sensoryzmy. Przekłada się to paradoksalnie na wrażliwośc erotyczną i przyjemność dotyku seksualnego, ale toleruję go tylko od wyselekcjonowanych osób.

4. Tylko w ciszy i sama potrafię konstruktywnie pracować. Radio, czyjeś rozmowy, hałasy z zewnątrz rozpraszają. I uwagi innych. Mam też problemy ze zwierzchnictwem, nie lubię poleceń, uwag, nie mówiąc o pracy w grupie. Z dwojga złego wolę już być liderem, ale to w ostateczności. Lubię prace autorskie, samodzielne.

5. Nie lubię presji czasu, pośpiechu. Niekiedy wolę poczekać na inną okazję, albo zapłacić (np droższy bilet), niż się spieszyć.
Mam też potrzebę precyzyjnej organizacji dnia, wykonywanych czynności, planów i nie lubię, gdy coś mi mój układ zakłóca. Nie lubię niezapowiedzianych wizyt, zaproszeń, spóźnień, odwołań, niekonsekwencji. W domu zawsze względny porządek.
Lubię jasną organizację pracy, precyzyjne wytyczne. (dlatego wieloznaczność niuansów ludzkiej komunikacji w bliskich, osobistych relacjach i brak jasnego, bezpiecznego obrazu sytuacji tak mnie drenuje i powoduje silne neurotyzmy) Choć teraz, jestem już o wiele bardziej elastyczna, niż lata temu (wyleczone OCD)

6. Mam problemy z kontaktem wzrokowym. W początkowej fazie przebywania z ludźmi jest jeszcze ok, mam w sobie na tyle energii, że potrafię 'grać' i pilnuję się, aby patrzeć na rozmówcę. Ale po pewnym czasie (jest to czas względny, zależy od osoby z którą przebywam, atmosfery, nasilenia bodźców zewnętrznych) nie daję już rady i po prostu rozmawiam z kimś mówiąc do ściany.

7. Kiwam się. Tu jest podobnie jak z kontaktem wzrokowym. Na początku, gdy mam w sobie jeszcze silę do samokontroli, staram się pilnować swoich reakcji. Ale czasem, gdy zmęczenie przybiera na sile, po prostu 'zawieszam się', tracę kontakt z otoczeniem i zaczynam się delikatnie bujać (coś jak dzieci w chorobie sierocej). Nie czuję tego, że się kiwam, dopóki ktoś nie zwróci mi uwagi, lub nie zobaczę swojego odbicia, np w szybie. W domu potrafię się tak 'zawiesić' na jakieś 1- 2 godziny, stracić kontakt z rzeczywistością, patrzeć w jeden punkt, bujać się i myśleć. Wpadam wtedy w taki trip myślowy, trans i jakiś taki rausz psychiczny, co jest przyjemne dla mnie. Czuję się wtedy jak w jakiejś narkotycznej bańce, z dala od świata.

8. Nie lubię jeść w miejscu publicznym. Uważam jedzenie na czynność w pewnym sensie intymną. Gdy już muszę iść do jakiegoś lokalu, wybieram stolik jak najbardziej na uboczu i siadam tyłem do sali. I lubię jeść tylko sama, albo w towarzystwie bliskich i zaufanych osób. I nie lubię, gdy ktoś obcy (kucharz w restauracji) przygotowuje (czyli dotyka łapami) jedzenie. Brzydzi mnie to. Nie lubię też ludzi niekulturalnych (mlaskanie etc mnie obrzydza).

9. Nie lubię ciasnych, klaustrofobicznych miejsc, jak autobusy, windy, sauny, małe piwnice, jakieś kabiny. Do solarium bym nie weszła za największe pieniądze. Lubię przestrzenie, ale ciche (np muzea).

10. Mam problem z kontaktem internetowym, zwłaszcza w kontekscie prywatnym, osobistym, bo nie łapię do końca intencji w tekście pisanym. Często też dochodzi w tym rejonie do nieporozumień, bo sama bywam odebrana inaczej, niż mam w zamiarze (np wyrażenie przeze mnie odmiennego zdania w dyskusji, niektórzy interpretują jako kłótnię, agresję, gdy ja po prostu tylko obiektywnie dyskutuję z zachowaniem pełnej kultury i życzliwości do rozmówcy ) A z uwagi na fakt, że kontakt realny mocno mnie nadwyręża, bardzo lubię jako półśrodek rozmowy telefoniczne. Realny kontakt głosowy pozwala wyczuć czyjeś intencje, atmosferę, ale jednocześnie jest bezpieczny dystans, nie ma uciążliwego kontaktu wzrokowego (można gadać interesujaco 5 godz i patrzeć się w ścianę, albo bujać na krześle). Można też w każdej chwili się rozłączyć, jest kontrola. No i ja mam przyjemny głos, żywą prozodię i umiem rozmawiać i lubię to z wybranymi ludźmi, ale przez tel, tudzież skype jest to o wiele lżejsze, niż w realu.(to umiejętności językowe wykluczyły u mnie diagnozę ZA)

11. Dzieci. Nie lubię i omijam szerokim łukiem. Są głośne, ekspresywne, robią bałągan, dezorganizują całą przestrzeń wokół siebie i domagają się ciągłej uwagi. Rozumiem doskonale, że rodzic może kochać/lubić swoje włąsne dziecko, ale nadużyciem jest dla mnie wymaganie, aby cały świat podzielał jego zachwyt wobec potomka, czy też przypisywał jakieś szczególne prawa jej jako matce, bądź dziecku. Dzieci to nie mój świat. Zresztą Ziemia jest przeludniona i nie widzę powodu, aby się rozmnażać (na własną emeryturę i tak nie liczę).

12. Kobiece pogaduszki. Kompletnie się w tym nie odnajduję. Mam też awersję do grubiańskich, prymitywnych aluzji seksualnych i seksizmu. Obrzydza mnie, gdy obcy człowiek wyraża wobec mnie komentarze seksualne. Ale seks bardzo lubię, tylko znowu, z wyselekcjowanymi osobami.

13. Paradoksalnie, mimo powyższego, potrafię się całkiem sprawnie dostosować (lata nauki i obserwacji), prowadzić small talk, żartować i ogólnie brać udział w tym całym teatrzyku towarzyskim. Tyle, że to ogromnie wyczerpuje i jednak w ogóle mnie nie interesuje, więc uczestniczę w takich sytuacjach tylko z konieczności.

14. Potrafię dużo pisać anonimowo, np na forum, ale w kontakcie prywatnym mało mówię, lubię milczenie, mówienie o sobie samej mnie krępuje i unikam, lubię natomiast rozmowy na zewnętrzne, obiektywne tematy i tu się mogę obszernie wypowiadać.


I tak mniej więcej wygląda fenotyp mojej osoby (taki autystyczny trochę). No ale normy reakcji podlegają nie tyle zmiennym środowiskowym, co bywają inne w obrębie tego samego gatunku.
Więc jak to wygląda u was?

zima
Posty: 287
Rejestracja: ndz mar 27, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Malbork
Kontakt:

Re: Dziwactwa i objawy

Postautor: zima » pn maja 14, 2018 11:09 pm

Spróbuję, chociaż przyznam, że nie jest mi łatwo, bo zwykle nie myślę o wielu problemach, kiedy akurat ich nie odczuwam. Zapominam po prostu o ich istnieniu. Nawet jak idę do lekarza z jakimś choróbskiem, to podaję tylko kilka objawów, bo o reszcie nie pamiętam.

1. Z tą nadwrażliwością to u mnie różnie. Głośna muzyka mi nie przeszkadza, być może nawet wręcz przeciwnie, jedynie nie lubię nieprzyjemnych dźwięków typu wiertarka albo kilku głośnych dźwięków jednocześnie - w tym zawierają się głośne dyskusje w mojej obecności. Dźwięki przeszkadzają mi też, kiedy coś robię, chyba że uda mi się wpaść w taki jakiś trans i się na nie wyłączyć.

2. Mi ścisk w autobusie specjalnie nie przeszkadza, tzn. nie bardziej niż innym.Nie lubię natomiast dotyku od obcych osób, kiedy nie jest on w żaden sposób uzasadniony, nie cierpię też przytulania, ale zmuszam się do tego, żeby nie zrobić przykrości znajomym.

3. Co do tego, to chyba mam wręcz przeciwnie.

4. Lubię pracować sama, ale jestem raczej typem pionka, czyli tego, kto wykonuje polecenia. Potrzebuję też, żeby powiedziano mi dokładnie w jaki sposób mam wykonać dane zadanie, niekoniecznie dlatego, że nie ogarniam takich rzeczy, tylko dlatego, że nie wiem, czego ta osoba konkretnie ode mnie oczekuje, bo improwizować widocznie nie umiem (mam w takich momentach mętlik w głowie i myśli typu "co mam wybrać, bo mam wybrać"). Często z tego powodu ludzie patrzą na mnie jak na totalną debilkę.

5. Pośpiech i presja to coś, przez co nie jestem w stanie w ogóle wykonać moich zadań. Moje możliwości spadają o połowę albo i więcej. Nie cierpię też, kiedy nakłada się na mnie kilka zadań do wykonania na raz i również nie lubię, kiedy ktoś przerywa mi zajęcie i każe robić coś innego, chociaż ostatnio próbuję sobie tłumaczyć, że to nie musi być nic złego.

6. Z kontaktem wzrokowym mam tak, że jeszcze ze 2-3 lata temu udawało mi się go całkiem dobrze utrzymywać przynajmniej w niektórych przypadkach. Od kiedy straciłam pracę, nie patrzę na nikogo nawet jak to ten ktoś mówi, a nie ja.

7. Nie pamiętam, żeby coś takiego jak kiwanie się mi się zdarzało. U mnie to raczej wygląda tak, że kiedy jestem gdzieś przy ludziach albo z kimś rozmawiam, to co jakiś czas zerkam na okno albo drzwi, jakbym chciała uciec. Transe miałam w epizodzie depresji, kiedy potrafiłam na okrągło słuchać jednej piosenki i bić rekordy w głupich gierkach, czasem nawet nie znając ich zasad.

8. Tego nie lubiłam, szczególnie przez moją wadę zgryzu, którą wyleczyłam 8 lat temu. Przyzwyczaiłam się jeść przy ludziach w pracy, bo w sumie nie miałam innego wyboru. Tylko ten problem przypisałabym u siebie fobii społecznej, a nie własnemu spojrzeniu na tę sprawę.

9. Ja lubię miejsca lub momenty w tych miejscach, kiedy albo jest całkowicie pusto, albo jest taki tłum, że mogę w nim zniknąć i nie zwracać na siebie niczyjej uwagi. Kiedy jest przy mnie jedna osoba, to mam uporczywe wrażenie, że wymaga się ode mnie, że będę z nią rozmawiać, a nie wiem o czym.

10. Dla mnie rozmawianie z kimś przez internet jest łatwiejsze niż na żywo albo przez telefon, chociaż w przypadku pisania z kimś, z kim praktycznie nigdy nie mam do czynienia, nie mam pojęcia, jak formułować wypowiedzi. Jednak rzadko mi się to zdarza, zwykle prowadzę dyskusje jedynie z rodziną i narzeczonym. Osobiście wolę pisać niż mówić. Wiele razy miałam z tego powodu problemy w grze, bo jak zebrała się w gildii grupa ekstrawertyków, to mieli zwyczaj karać za to, że nie siedzi się i nie grucha z nimi cały dzień na komunikatorze (szczególnie jak jest się dziewczyną). Jeśli chodzi o telefony, to potrafię przejść na drugi koniec miasta do przychodni, żeby umówić się do lekarza, niż po prostu zadzwonić. Ale to znowu tylko fobia społeczna.

11. Ja mam zdanie, że dzieci są jak dorośli ludzie - niektóre można lubić, niektórych nie. I tak, obce mają prawo być dla mnie obojętne, a zwykle cieplejszym uczuciem darzę te z rodziny albo od bliższych znajomych (czyli takie, z którymi mam częsty kontakt), chociaż nie potrafię się z nimi obchodzić. Nie żywię modnej ostatnio nienawiści do dzieci w powodu tego, że są dziećmi i mają dziecięce zachowania. To jest kwestia przypadku, jednak każdy egzemplarz ma inny charakterek i może być irytujący albo sympatyczny.

12. Nie wiem, co to są kobiece pogaduszki. Jeśli to gadanie o facetach, imprezach i złamanych paznokciach, to też się nie odnajduję. Ze znajomymi rozmawiam zwykle o sprawach zawodowych albo zdrowiu itp. Rzadko kiedy chodzę do kogoś w odwiedziny albo zapraszam do siebie, więc nie mam za bardzo okazji wyczerpać w/w tematów i wkroczyć na nieznane mi tereny, bo o graniu w gry na pewno nie dam rady z koleżankami porozmawiać. Z kolei jeśli chodzi o sprawy seksu, to mam podobnie, z tym że z narzeczonym regularnie piszemy ze sobą sprośne rzeczy, a ja w tym zdecydowanie przoduję.

13. Mam tak samo, więc nie będę się w tym punkcie rozpisywać.

14. Tu to tak różnie, zależy od sytuacji. Mam to do siebie, że zwykle próbuję wyczuć, czy można komuś zaufać, czy też nie. A ufam mało komu, więc w rezultacie nie mówię o sobie prawie nic.

Do tego dopiszę parę rzeczy, które zauważyłam u siebie:

15. Jeśli coś piszę (np. do kogoś), to muszę koniecznie być sama w pomieszczeniu. Jak ktoś mi wparuje do pokoju (a moja rodzina ma zwyczaj włazić do mnie jak do kuchni i nawet nie zada sobie trudu, żeby zapukać), to nie mogę się skupić. Wyjątkiem są sprawy czysto urzędowe, wtedy czyjaś obecność jest mi obojętna.

16. Bardzo rzadko się śmieję, jeśli już, to w grupie ludzi, przy których czuję się rozluźniona. W internecie jest pełno śmiesznych filmików, a ja nie potrafię określić, które rzeczywiście są śmieszne, dla mnie większość jest nijaka. Wyzwania typu "You laugh - you loose" wygrywam zawsze, bez wyjątku. No i mam problem z uśmiechaniem się. Podobno jest to tak zwany "sztywny afekt", nie wiem, nie znam się.

17. Siedzę zawsze zgarbiona, w każdej sytuacji.

18. Nie umiem udawać, aktorzyć. Jeśli mam zły humor, a np. ktoś do mnie zadzwoni, to nie jestem w stanie robić wrażenia radosnej. Zazdroszczę tym, którzy mimo depresji potrafią przybierać maski szczęśliwych ludzi, chociaż wiem, że to też nie jest nic dobrego. Jednak jestem zdania, że nie wszyscy wkoło muszą wiedzieć, że znowu spieprzył mi się humor, bo i tak nie okażą współczucia, a jeszcze obgadają albo owrzeszczą.

Na tę chwilę to wszystko. Jeśli coś mi się przypomni, to napiszę.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Dziwactwa i objawy

Postautor: umarlazkotami » wt maja 15, 2018 1:07 am

zima pisze:
pn maja 14, 2018 11:09 pm
Nie żywię modnej ostatnio nienawiści do dzieci w powodu tego, że są dziećmi i mają dziecięce zachowania. To jest kwestia przypadku, jednak każdy egzemplarz ma inny charakterek i może być irytujący albo sympatyczny.
O żadnej tego typu 'modzie' nie słyszałam, a 'nienawiść' to za mocne słowo w odniesieniu do mojego nastawienia. Ale z ostatnim zdaniem się zgadzam, to słuszna uwaga. Nie postrzegam żadnego dziecka jako sympatyczne, ale miałam przypadki, gdzie czułam wrażliwosć. To były dzieci typu 'sierotki', zagubione i nieśmiałe, albo źle traktowane przez rodziców. Takie mnie nie irytują. Oczywiście mowa tu o stosunku do dzieci obcych, więź genetyczna zupełnie inaczej organizuje taką relację, to niekontrolowane pokłądy innych emocji.
zima pisze:
pn maja 14, 2018 11:09 pm
Z kolei jeśli chodzi o sprawy seksu, to mam podobnie, z tym że z narzeczonym regularnie piszemy ze sobą sprośne rzeczy, a ja w tym zdecydowanie przoduję.
Ja nie tylko piszę, ale realizuję i wolę świntuszenie od romantycznych muskanek. Ale to ja sama daję przyzwolenie na takie sytuacje i dokonuję wyboru partnera. A obsceniczne aluzje obcych wobec mnie, które są poza moją kontrolą, jakoś mnie 'gwałcą' i obrzydzają. Mam spore problemy ze swoją seksualnością, bo jestem z jednej strony cnotliwa i mam swoje awersje, ale z drugiej pornograficzna (nawet oglądam ostatnio).

zima pisze:
pn maja 14, 2018 11:09 pm
W internecie jest pełno śmiesznych filmików, a ja nie potrafię określić, które rzeczywiście są śmieszne, dla mnie większość jest nijaka.
Poczucie humoru to chyba zawsze kwestia perspektywy. I inteligencji (znaczy nie każdego rusza przaśność pospolitych żartów).

hotaru27

Re: Dziwactwa i objawy

Postautor: hotaru27 » wt maja 15, 2018 1:58 pm

W takim razie i ja dorzucę swoje trzy grosze:D

1. Mizofonia dokucza i mnie. Co najgorsze największy dyskomfort sprawiają mi dźwięki wydawane przez ludzi z którymi mieszkam. Stukanie, mlaskanie, siorbanie, chrapanie, chrząkanie, podśpiewywanie itd. Potrafi mnie to doprowadzić do stanu bliskiego szału. Niespodziewane hałasy dodatkowo powodują u mnie coś w stylu palpitacji serca, czuję wtedy silny niepokój, podskakuję, jak oparzona. Siła reakcji zależy, jednak od dnia. Natężenie mojego strachu na szczęście nie zawsze jest bardzo wysokie w takich momentach. Muzyki co prawda potrafię słuchać głośno, ale takiej, którą lubię i na którą w danej chwili mam ochotę. Większość ulubionych utworów mojego ojca bardzo mnie drażni. Zresztą on słucha radia. Tam co chwilę reklamy, wiadomości i często durne zabawianie słuchaczy przez prowadzącego audycję. To chyba jeszcze gorsze niż kawałki, których nie lubię.

2. Też drażni mnie bliskość ludzi. Nienawidzę, gdy ktoś w kolejce trąca mnie koszykiem czy nie daj Boże dotyka mnie, kótrymś z fragmentów swojego ciała. Do mocno zatłoczonych tramwajów/autobusów zazwyczaj nie wsiadam, no chyba, że naprawdę bardzo się spieszę lub marznę. Miałam raz do czynienia (jeszcze będąc niepełnoletnią) z obleśnym obcieraczem i na każde wspomnienie tego co robił odczuwam obrzydzenie. Zresztą ja mam problem nawet z takimi oczywistościami typu cmoknięcie koleżanki w policzek, przytulanie, nawet podawanie ręki. Wolę witać się na odległość. Bardziej odpowiadałby mi system powitań zapożyczony z Dalekiego Wschodu. Już wolę nieco nadwyrężyć kręgosłup:D

3. Wydaje mi się, że ja na dotyk nie jestem zbytnio wrażliwa. Nie sprawia mi przyjemności. Już prędzej jakieś fantazje, wyobrażenia. Chociaż kilka razy zdarzyło mi się poczuć lekkie podniecenie, gdy ktoś przypadkiem mnie trącił.

4. Również łatwo u mnie o utratę koncentracji. Czytać potrafię tylko w bezwzględnej ciszy. Inaczej szybko się irytuję lub nie mogę skupić się na tekście/czuję dyskomfort. Tak samo było z nauką. Czasem zdarzało się, że słuchałam muzyki klasycznej w takich chwilach, ale nie zawsze byłam w stanie te dźwięki tolerować. Z tego co pamiętam w klasie maturalnej całkiem fajnie rozwiązywało mi się zadania z matematyki przy "Zimie" Vivaldiego:D

5. Pośpiech sprawia, że czuję niepokój. Dlatego, gdy muszę wyjść rano, wolę wstać wcześniej i być niewyspaną by jednocześnie mieć komfort ogarniania siebie w spokojnych warunkach. Gdy coś zaplanuję, a ktoś zrujnuje mi plany odczuwam wściekłość, niepokój i frustrację. Czuję się wtedy lekko zagubiona. Jak się na coś nastawię to ma być tak, jak sobie zamierzyłam:D. Nienawidzę niezapowiedzianych wizyt. Ja muszę mieć wszystko ustalone co najmniej dzień przed żeby choćby psychicznie na taką ewentualności się przygotować. Obecnie najczęściej w takich sytuacjach po prostu wychodzę z domu. Przysłuchiwanie się czyimś rozmowom jest niezwykle irytujące. Na poczekalni u lekarza czasem aż się gotuję, gdy ludzie wokół mnie nie potrafią się zamknąć. Czekanie w ciszy jest dla mnie łatwiejsze. Choć czekać również nie cierpię. Im dłużej czekam tym silniejszy niepokój odczuwam.

6. Również ciężko utrzymać mi kontakt wzrokowy. To nie tak, że w ogóle nie patrzę w oczy osobie z którą rozmawiam, ale bardzo mnie to krępuje. Często zmuszam się by częściej na kogoś spoglądać. Jeśli wyczuję coś negatywnego w mowie ciała, tonie głosu, spojrzeniu to zazwyczaj praktycznie za każdym razem uciekam wzrokiem jak najdalej.

7. Jezu, też się kiwam:D:D:D. Babcia dawniej często zwracała mi na to uwagę, ale mnie tak wygodnie. Wręcz czuję się wtedy spokojniej i bezpieczniej. Dodatkowo walczę z garbieniem się.

8. Jedzenie w miejscu publicznym to dla mnie mordęga. Unikam, jak mogę chociaż ja nawet przy najbliższej rodzinie czuję jednak dyskomfort. Poza tym nie mam zaufania do jakości świadczonych usług przez restauracje w Polsce. Miałam praktyki w hotelach (ze względu na mój zawód) i jak Boga kocham, nigdy w życiu w żadnej knajpie nic nie zjem, ba nawet z tej mini lodóweczki niczego nie tknę. Nawet zamawiając pizzę kiedyś się zatrułam. Poza tym ja lubię wiedzieć co dokładnie jem, z czego to jest zrobione, chcę mieć pewność, że składniki są świeże, czy potrawa na pewno nie zawiera czegoś co mogłoby mi zaszkodzić. Będąc na diecie wegańskiej, bezglutenowej, unikając cukru i ostrych przypraw ciężko jest na mieście zjeść cokolwiek:D. Mnie nawet kawa szkodzi. To co ugotuje dla mnie babcia potrafi mi smakować. To co ugotuje moja matka mnie brzydzi. Często nawet nie próbuję.

9. Z tymi klaustrofobicznymi odczuciami u mnie jest różnie. Był czas, gdy chodziłam na solarium (miałam dość ludzi, którzy wiecznie wytykali mi moją bladość, dziś mi ona już nie przeszkadza), ale wind zazwyczaj
unikam. Jeśli mam możliwość wyboru decyduję się na schody. Gdy mój ojciec trafił do szpitala po próbie samobójczej byłam tak przerażona perspektywą jazdy windą, że szłam na nogach (z tymi wszystkimi tobołkami dla niego) na bodajże 9 piętro. Mimo bólu nóg również zeszłam stamtąd o własnych siłach i na piechotę wróciłam ze szpitala do domu. Miasto zaczyna mnie przytłaczać liczbą ludzi i samochodów. Wolę mieć przed sobą pusty chodnik. Ewentualnie zwierzęta.

10. Bardzo lubię kontakt internetowy, ale to prawda często pojawia się wtedy problem z odczytywaniem czyichś intencji. Myślę, że dlatego sama dość często używam emotikonów.To nico ułatwia sprawę. Może wychodzę na idiotkę, ale przynajmniej daję wyraźniej do zrozumienia co mnie cieczy/bawi, co traktuję z przymrużeniem oka/autoironicznie itd. Rozmawiać przez telefon bardzo nie lubię. Pod tym względem mam podobnie do Zimy:D. Z tym, że z moją przyjaciółką coraz częściej rozmawiamy w ten sposób. No ale ona to nie urząd czy ktoś mi obcy. W każdym razie pierwsze kilka minut to dla mnie spory problem nawet w jej przypadku.

11. Kiedyś bardzo nie lubiłam dzieci. Może po części przez moje negatywne doświadczenia w szkole. Teraz coraz częściej są dla mnie zwyczajnie neutralne, no chyba, że są strasznie rozwrzeszczane i kwiczą, jak zarzynane świnie. Ja dzieckiem byłam raczej spokojnym (chociaż też zdarzało mi się wariować:D) i właśnie takie dzieciaki lubię najbardziej. Kiedyś w warzywniaku jeden 2-3 letni blond chłopaczek sam zaczął wybierać dla mnie cytryny. Wrzucał je do trzymanego przeze mnie woreczka:D. Trochę rozmiękczył mi serce. Był taki grzeczny i uroczy:D. Czasem myślę, że chciałabym jednak mieć dzieci. Koniecznie chłopców. Z moją osobowością wychowywanie córek chyba nie skończyłoby się najlepiej:D:D:D

12. Plotkowania/obgadywania nie lubię,a typowe kobiece pogaduszki chyba głównie do tego się sprowadzają. O kosmetykach, metodach leczenia rozmawiam, ale na makijaże zupełnie się nie znam. Mój obecny jest bardzo minimalistyczny. Aluzji seksualnych również nie lubię czy jakichś tam prymitywnych prób flirtu, komplementów od ludzi, którzy patrzą na mnie, jak na coś co chcieliby przelecieć. Do moich rodziców często przychodzili tacy ludzie. Im byłam starsza tym bałam się bardziej. Po prostu czułam się zagrożona przez to co mówili, jak na mnie patrzyli. Ale jeśli polubię jakiegoś mężczyznę lub jestem znudzona to potrafię pisać i o nieprzyzwoitych rzeczach:D:D:D W sumie już dawno mi się to nie przytrafiło. Miałam jednego takiego kolegę z internetu. Jak tak teraz o nim myślę to był to chyba jedyny facet, który był w stanie wywołać u mnie jakiś rodzaj przyjemności erotycznej poprzez to co i jak do mnie pisał. Stymulacja mózgu chyba jednak działa na mnie najmocniej. Widocznie jestem perwersyjna skoro uznał mnie po jakimś czasie za nienormalną i skupioną wyłącznie na TYCH rzeczach:D:D:D. Chociaż ja wcale nie widzę w sobie aż tyle dziwaczności. Przynajmniej w tej sferze:D:D:D

13. W mojej najbliższej okolicy męczy mnie nawet mówienie "dzień dobry", więc rzadko to robię, ale jak trzeba przytrzymam drzwi, podam komuś coś co mu upadło, gdy widzę staruszka, który nie radzi sobie z rozwarstwieniem plastikowej siatki to też czasem pomagam albo coś podam, zdarza się, że przepuszczam w kolejce, ustępuje miejsce. Rozmowy o niczym zazwyczaj mnie męczą, ale gdy ktoś mnie zagaduje to staram się odpowiadać miło lub uśmiecham się, gdy nie wiem co powiedzieć. No chyba, że przekracza moje granice. Jedną taką starą, wścibską plotkarę lekko ochrzaniłam. Tzn., nie powiedziałam nic wrednego, ale dość mocno podniosłam głos, a potem zaczęłam ją ignorować. Co za babsztyl.

14. Również dużo łatwiej mi pisać niż mówić. Pisząc sprawiam wrażenie inteligentniejszej. Mówiąc czasem gubię wątek, mam problem z formułowaniem zdań lub nawet odmianą. To głównie wina długotrwałej izolacji, Nawet lekkie jąkanie mi się zdarza. Na szczęście coraz rzadziej. Pisanie daje mi czas, komfort, mogę na spokojnie zebrać myśli no chyba, że jestem zdenerwowana przez tego komu odpisuję. W bezpośredniej rozmowie czasem czuję jakbym miała pustkę w głowie, jakby czarna dziura pochłaniała zalążki kształtujących się w mojej głowie słów, zdań, myśli, opinii. Ktoś coś do mnie mówi, chcę odpowiedzieć, ale nie wiem co. Dopiero po jakimś czasie w spokoju, samotności dociera do mnie co chciałabym odpowiedzieć, ale wtedy już jest za późno:D. Przez to pewnie też sprawiam wrażenie olewającej, wyniosłej, przymulona czy diabli wiedzą jakiej.

15. Bardzo nie lubię się spóźniać (odczuwam silny niepokój i wyrzuty sumienia) i gdy inni każą mi czekać. Wolę być na miejscu wcześniej.

16. Mam swoje ulubione przedmioty. Np. jeden widelec, którym zawsze jem (no chyba, że ryż - ryż muszę jeść pałeczkami inaczej mi nie smakuje:D) i którego nikt inny nie może używać. Gdy jem obiad używając innego widelca to już nie to samo:D:D:D

17. Bardzo nie lubię, gdy ktoś dotyka moich rzeczy czy siada na moim łóżku. No chyba, że pozwolę, ale i tak jakoś mi tak dziwnie wtedy. Nie uznaję pożyczania ubrań/butów. W ogóle nie lubię pożyczać swoich rzeczy, bo ludzie często ich potem nie oddają. Ja zawsze się wywiązuję z takich zobowiązań. Jak można takie numery wykręcać?. Czuję obrzydzenie, gdy ktoś obcy śpi w moim łóżku. Moja matka nawet pościeli nie zmieniała po wizytach swoich alkoholicznych kumpli. Ohydnie było spać w tej samej pościeli co Ci ludzie. Czułam się napastowana przez ten cuchnący materiał.

18. Nie lubię z kimś spać, ale zasypiając wyobrażam sobie, że przytulam się do mężczyzny, który mnie kocha i otacza opieką, którego uczucia potrafię odwzajemnić, wtedy przyjemniej mi się zasypia. Nie lubię też spać u kogoś, na czyimś, obcym łóżku. Już wolę podłogę. Obce pościele, kołdry, poduszki... Sprawiają, że czuję dyskomfort.

19. Wciąż trochę boję się robali. Mam też lęk wysokości. Do tej pory nie nauczyłam się jeździć na rowerze, samochodem czy pływać. Boję się utonięcia:D. Nienawidzę zanurzania się w wodzie, mimo że potrafię ponad godzinę przeleżeć w wannie:D

20. Makabryczne opisy zwłok w kryminałach potrafią mnie bawić:D. I inne takie, dla normalnych często nieśmieszne rzeczy.

21. Gdy czuję na sobie czyjś świdrujący wzrok lub gdy przechodzę obok ludzi, którzy wydają mi się nieprzyjaźnie nastawieni stosunkowo często zdarzają mi się kłopoty z równowagą, nogi robią się jak z ołowiu, mam wrażenie, że idę, jak delikatnie wstawiona i stresuję się jeszcze bardziej.

Aktualnie to wszystko co pamiętam. Pewnie jeszcze coś by się znalazło:D

zima
Posty: 287
Rejestracja: ndz mar 27, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Malbork
Kontakt:

Re: Dziwactwa i objawy

Postautor: zima » wt maja 15, 2018 4:30 pm

umarlazkotami pisze:
wt maja 15, 2018 1:07 am
O żadnej tego typu 'modzie' nie słyszałam, a 'nienawiść' to za mocne słowo w odniesieniu do mojego nastawienia.
Może źle to napisałam, ale nie użyłam słowa "nienawiść" wobec tego, co Ty napisałaś, a właśnie wobec obecnej mody. A moda jest, dużo ludzi opisuje jak to woli młode zwierzęta od niemowlaków, postrzegając te ostatnie jako wręcz odrażające, odpychające stworzenia.

To jeszcze pododaje, bo mnie Hotaru zainspirowała:
hotaru27 pisze:
wt maja 15, 2018 1:58 pm
5. Pośpiech sprawia, że czuję niepokój. Dlatego, gdy muszę wyjść rano, wolę wstać wcześniej i być niewyspaną by jednocześnie mieć komfort ogarniania siebie w spokojnych warunkach. (...) Choć czekać również nie cierpię. Im dłużej czekam tym silniejszy niepokój odczuwam.
No ten początek to jakbym o sobie czytała. Ja wręcz nastawiam sobie budzik na godzinę wcześniej, żeby sobie poklikać drzemkę i powoli nastawić na wstawanie. A czekanie to jest istna tortura. Przy czym na najważniejsze dla mnie rzeczy czekam całymi latami i to jest, kurde, jakaś przewrotność losu. Życie mnie nienawidzi.
Co do punktu 8., to jestem cholernym niejadkiem. W moim guście odnośnie jedzenia nie ma żadnej logiki, a jakbym miała przejść na jakąś zdrową i/lub wegańską dietę, to bym jadła chyba tylko kapustę.
hotaru27 pisze:
wt maja 15, 2018 1:58 pm
15. Bardzo nie lubię się spóźniać (odczuwam silny niepokój i wyrzuty sumienia) i gdy inni każą mi czekać. Wolę być na miejscu wcześniej.
Jak mi się zdarzało zaspać do szkoły, to nie szłam do niej tego dnia w ogóle. Mama zawsze była wyrozumiała i pisała mi usprawiedliwienie, bo ja wpadałam w taką rozpacz, że nie szło mi jej opanować. A jak jakoś udawało mi się wstać na 5 minut przed wyjściem na autobus, to leciałam na czczo i głodowałam cały dzień, bo w szkole nic nie jadałam.
hotaru27 pisze:
wt maja 15, 2018 1:58 pm
16. Mam swoje ulubione przedmioty. Np. jeden widelec, którym zawsze jem (no chyba, że ryż - ryż muszę jeść pałeczkami inaczej mi nie smakuje:D) i którego nikt inny nie może używać. Gdy jem obiad używając innego widelca to już nie to samo:D:D:D
Miałam kiedyś ulubione łyżeczki "oczarne". To takie małe łyżeczki z wzorkiem na rączkach w kształty przypominające oczy. Parę lat temu przestałam się przejmować tym, czym jem daną potrawę, jedynie widelce wolę z krótszymi ząbkami, bo te z dłuższymi irytująco zajmują zbyt dużo miejsca na talerzu.
hotaru27 pisze:
wt maja 15, 2018 1:58 pm
Nie lubię też spać u kogoś, na czyimś, obcym łóżku. Już wolę podłogę. Obce pościele, kołdry, poduszki... Sprawiają, że czuję dyskomfort.
To samo mam, jeszcze dodam, że takie "wyleżane" łózka i "wysiedziane" siedziska od kanap są dla mnie porównywalne ze spaniem w rzygowinach.
hotaru27 pisze:
wt maja 15, 2018 1:58 pm
20. Makabryczne opisy zwłok w kryminałach potrafią mnie bawić:D. I inne takie, dla normalnych często nieśmieszne rzeczy.
To ja napiszę, że nie rusza mnie słuchanie, czytanie czy oglądanie obrzydliwych rzeczy podczas jedzenia. Kiedyś tata opowiadał w trakcie obiadu o ludach, które jedzą pająki. Moje rodzeństwo zwiało od stołu, a ja jeszcze dopytywałam tatę o szczegóły.

Ardealba
Posty: 71
Rejestracja: pt mar 16, 2018 10:11 am

Re: Dziwactwa i objawy

Postautor: Ardealba » wt maja 15, 2018 6:19 pm

W ostatnich latach udało mi się swoją dziwaczność trochę... oswoić. Tzn. część takich nietypowych zachowań złagodniała, daje się kontrolować, a część w pewnym sensie polubiłam jako cechę charakterystyczną mojej osobowości, coś co sprawia, że ja jestem mną.
A jeśli chodzi o konkrety:

1. "Paraliż intelektualny" w sytuacjach gdy ktoś stawia się na pozycji eksperta/autorytetu i wymaga rzeczy co do których nie jestem przekonana. Robię się wtedy potulna jak baranek, łatwo mną manipulować, jednocześnie "tracę" możliwość wykonywania czegoś konstruktywnego, a czasem wykonywania czynności w ogóle. Pozwalam żeby rzeczy działy się poza mną. Potem gdy już się otrząsnę nie mogę uwierzyć, że nie stawiałam oporu.

2. Unikanie sytuacji, w których mogłabym się poczuć od kogoś zależna (czasem dochodzi do kuriozalnych sytuacji kiedy nie potrafię o coś zapytać). Totalne unikanie proszenia o pomoc, wsparcie etc. lub korzystania z pomocy zaoferowanej przez kogoś dobrowolnie (nawet w sprawach tak prozaicznych jak podanie jakiegoś przedmiotu czy zrobienie herbaty).

3. Duża wrażliwość na efekt wizualny tego co mnie otacza, estetyka i harmonia wizualna jest dla mnie b. ważna i sprawia, że czuję się dobrze kiedy jest lub źle kiedy jej brak (przy czym nie chodzi tylko o to, że coś "ładne" lub "brzydkie", zniszczone czy uporządkowane). To raczej cały zestaw różnych cech, elementów, które sprawią, że coś jest lub nie jest dla mnie przyjemne w odbiorze. Co ciekawe często gdy ludzie widzą poszczególne przedmioty, które wybieram wyrwane z kontekstu, uważają, że są nieciekawe lub badziewne, ale gdy widzą "ułożoną" przeze mnie całość zwykle wyrażają aprobatę (dotyczy to odzieży, urządzenia przestrzeni mieszkalnej, ogrodu, dowolnych innych kompozycji).

4. Tak jak Hotaru przeżywam tortury na myśl o tym, że ktoś miałby na mnie czekać, ale raczej nie robię problemu gdy druga strona się spóźnia, przyjmuję to ze zrozumieniem.

5. Raczej się nie zdarza żeby zalały lub porwały mnie emocje - prawie nigdy nie płaczę i nie wzruszam się, trudno wytrącić mnie z równowagi i wybuchła złością, rzadko krzyczę, ale też nie zdarza mi się żeby porwały mnie pozytywne emocje np. na koncercie czy w jakimś innym rozentuzjazmowanym gronie. Trochę tak jakby psychologia tłumu mnie omijała. Ma to swoje pozytywne strony, bo w chwilach kryzysowych zachowuję zimną krew i bardzo dobrze radzę sobie z rozwiązaniem problemu.

6. Mam trudności z respektowaniem hierarchii i odnajdowaniem się w sytuacji podwładny - przełożony, bez względu na to po której stronie jestem. Przejście do pracy gdzie mam samodzielne stanowisko i raczej nikt nie ingeruje w to jak pracuję dało mi nowe życie.

7. Nie podoba mi się określenie "babskie pogadanki" - nie wydaje mi się żeby rozmowy mężczyzn charakteryzowała głębia, a kobiet - powierzchowność. Jest tam na pewno większa łatwość wymiany emocji, empatii itp. bez względu na pozorny temat rozmowy. Mój zespół (same kobiety) mają biuro obok mojego pokoju, często słyszę ich pogaduchy, rozmowy, droczenie się - przyjemnie się tego słucha, to są wrażliwe osoby z poczuciem humoru, dające sobie wzajemnie przyzwolenie na to jakimi są, czasem zazdroszczę, że nie potrafię w tym uczestniczyć, tak swobodnie opowiadać o swoich sprawach i przyjmować tego co dają inni.

8. Nie mam problemu z wyrażaniem opinii przeciwstawnej do opinii większości, kiedy uważam coś za niestosowne/niesłuszne/krzywdzące mówię o tym wprost nawet jeśli jest to "bardzo śmieszny żart" opowiedziany na imprezie u wujka, ale nie mam potrzeby wykładania swoich racji i przekonywania wszystkich wokół, że są w błędzie.

9. Potwornie nudzi mnie sport, rozmowy o sporcie, uprawianie sportu, oglądanie sportu (podejrzewam, że to może się wiązać z pkt.5). Zaraz obok jest motoryzacja.

10. Zdarza mi się zastygnąć na godzinę lub 2 - odpływam w rozmyślaniach. Jeśli odpłynę w trakcie wykonywania jakiejś czynności kontynuuję ją automatycznie co czasem przysparza mi problemów (np. zapominam zapłacić za tankowanie albo jadę gdzieś indziej niż planowałam).

11. Lubię swoje ciało i lubię seks, czuję się wtedy niczym nie skrępowana. Dawniej uwodziłam obce lub przypadkowe osoby żeby zaspokajać potrzeby seksualne bez wchodzenia w głębszą relację. Kiedy jakiś partner moich przygód seksualnych zaczynał sygnalizować , że chciałby czegoś więcej automatycznie przestawał być dla mnie atrakcyjny i odprawiałam go z kwitkiem.

12.Nie krępuje mnie cisza w towarzystwie, nie mam potrzeby podtrzymywania konwersacji tylko po to żeby trwała. Kiedyś wracałam samochodem z kolegą z wyjazdu. Po obiedzie wsiedliśmy do auta, zapadła błoga cisza, wyjazd był udany więc miałam dobry nastrój i kiedy tak sobie kontemplowałam te przyjemne okoliczności mój kolega wypalił przejęty: "Czy coś się stało?! czy coś zrobiłem?! bo milczysz od pół godziny!"

Więcej grzechów nie pamiętam, żadnego nie żałuję no może poza 1. Amen.
Życie jest straszne, a potem się umiera.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Dziwactwa i objawy

Postautor: umarlazkotami » wt maja 15, 2018 11:22 pm

hotaru27 pisze:
wt maja 15, 2018 1:58 pm
Niespodziewane hałasy dodatkowo powodują u mnie coś w stylu palpitacji serca, czuję wtedy silny niepokój, podskakuję, jak oparzona.
O właśnie, też tak mam, taką wzmożoną reakcję na zaskoczenie, tyle, że reaguję tak na pierdoły, np gwałtowniejszy ruch kota, upuszczenie długopisu przez kogoś, nie mówiąc o niezapowiedzianym dotknięciu mnie (takie małe PTSD). Ogólnie nadmiar różnych bodźców wzmaga u mnie czujność, przez co też tak się męczę. W poprzedniej pracy wszyscy cicho leżeli i umierali, nie miałam takich zakłóceń jak w tej nowej.
zima pisze:
wt maja 15, 2018 4:30 pm
A moda jest, dużo ludzi opisuje jak to woli młode zwierzęta od niemowlaków, postrzegając te ostatnie jako wręcz odrażające, odpychające stworzenia.
Moja niechęć do dzieci to nie kwestia estetyki, czy nawet upodobań, lecz silnej, autystycznej potrzeby spokoju i ciszy, którą dzieci swoją naturalną ekspresją mi odbierają. Nie lubię też ich niekontrolowanej emocjonalności i wymogów psychicznych, co jest u nich oczywiście zupełnie naturalne i zdrowe rozwojowo, lecz zwyczajnie nie uzupełnia się z tym, co mogę im zaoferować. Ja jestem anankastyczna, autystyczna i dziecko jest czymś zbyt inwazyjnym w moim poukładanym światku.
I chyba też nie uważam życia samego w sobie jako czegoś fenomenalnego, czy wartościowego, dlatego w takim debiutanckim, niewinnym wymiarze też mnie ono nie zachwyca. Życie (także moje własne) jest zupełnie niepotrzebne.
Ardealba pisze:
wt maja 15, 2018 6:19 pm
Nie podoba mi się określenie "babskie pogadanki" - nie wydaje mi się żeby rozmowy mężczyzn charakteryzowała głębia, a kobiet - powierzchowność.
Tak, pojechałam zbyt stereotypowo. Pisałam to jednak bez generalizowania, subiektywnie, na podstawie własnych, bieżących doświadczeń z kobietami.
Ardealba pisze:
wt maja 15, 2018 6:19 pm
Nie mam problemu z wyrażaniem opinii przeciwstawnej do opinii większości,
Mnie szczerze interesują tylko takie rozmowy, gdzie ktoś myśli inaczej niż ja i oczywiście potrafi konstruktywnie rozmawiać. Lubię poznawać sprzeczności i dochodzić do nowych wniosków, aktualizować swoje myśli, poglądy.
Ardealba pisze:
wt maja 15, 2018 6:19 pm
Lubię swoje ciało i lubię seks, czuję się wtedy niczym nie skrępowana
Też lubię swoje ciało, ale czasem krępują mnie kompleksy, a jeszcze bardziej krępuje jakaś więź relacyjna. Najlepiej mi się pieprzyło z obojętnymi dla mnie osobami, mimo, że psychicznie czułam deficyt. Mam czasem takie 'grzeczne, romantyczne' fantazje w głowie, ale ich nie potrafię zrealizować.
Ardealba pisze:
wt maja 15, 2018 6:19 pm
Tzn. część takich nietypowych zachowań złagodniała, daje się kontrolować, a część w pewnym sensie polubiłam jako cechę charakterystyczną mojej osobowości, coś co sprawia, że ja jestem mną.
Ja też. Jak się tyle czasu spędza tylko samemu ze sobą, a i nawet będąc z ludźmi, jest się bardziej ze sobą niż z nimi, to trzeba być w środku jakoś zsynchronizowanym i siebie trochę lubić.

Ardealba
Posty: 71
Rejestracja: pt mar 16, 2018 10:11 am

Re: Dziwactwa i objawy

Postautor: Ardealba » śr maja 16, 2018 11:01 am

umarlazkotami pisze:
wt maja 15, 2018 11:22 pm
zima pisze:
wt maja 15, 2018 4:30 pm
A moda jest, dużo ludzi opisuje jak to woli młode zwierzęta od niemowlaków, postrzegając te ostatnie jako wręcz odrażające, odpychające stworzenia.
Moja niechęć do dzieci to nie kwestia estetyki, czy nawet upodobań, lecz silnej, autystycznej potrzeby spokoju i ciszy, którą dzieci swoją naturalną ekspresją mi odbierają. Nie lubię też ich niekontrolowanej emocjonalności i wymogów psychicznych, co jest u nich oczywiście zupełnie naturalne i zdrowe rozwojowo, lecz zwyczajnie nie uzupełnia się z tym, co mogę im zaoferować.

Z dziećmi mam podobnie wydaje mi się, że nie jestem z nimi kompatybilna - nie mam im nic do "zaoferowania" i odwrotnie. Szanuję to, że są i jakie są, ale nie widzę celu ani potrzeby żeby nasze światy się spotykały. Takich ludzi jest więcej i też myślę, że to nie moda, sądzę raczej, że opadła kurtyna pewnego tabu i ludzie nie boją się już mówić, że dzieci nie budzą w nich ciepłych odczuć, a nawet budzą niechęć.
Ardealba pisze:
wt maja 15, 2018 6:19 pm
Tzn. część takich nietypowych zachowań złagodniała, daje się kontrolować, a część w pewnym sensie polubiłam jako cechę charakterystyczną mojej osobowości, coś co sprawia, że ja jestem mną.
umarlazkotami pisze:
wt maja 15, 2018 11:22 pm
Ja też. Jak się tyle czasu spędza tylko samemu ze sobą, a i nawet będąc z ludźmi, jest się bardziej ze sobą niż z nimi, to trzeba być w środku jakoś zsynchronizowanym i siebie trochę lubić.
Ja bym sama do tego nigdy nie doszła. Wydaje mi się, że jestem (byłam?) bardzo autodestrukcyjna (też nie uważam życia za jakiś wspaniały dar), przejawiałam często zachowania ciągnące mnie ku samozagładzie fizycznej i psychicznej - może właśnie dlatego, że niezbyt akceptowałam siebie jako byt ludzki, nie szanowałam większości swoich dziwactw ani generalnie siebie? Jednocześnie wydawało mi się, że mam bardzo dobrze przeanalizowany każdy aspekt siebie, że znam siebie bardzo dobrze. Niestety nawet jeśli próbowałam zrozumieć swoje zachowanie/reakcję z różnych stron to tak na prawdę to zawsze była to perspektywa tylko i wyłącznie widziana z mojej głowy, a więc zawsze trochę ograniczona. Przejście z tamtego stanu w to jaka jestem teraz było kosztowne, ale mimo wszystko warte tego wysiłku.
Życie jest straszne, a potem się umiera.

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Dziwactwa i objawy

Postautor: W » sob maja 26, 2018 12:37 am

1. Moim największym „marzeniem” jest żyć w miejscu gdzie nie ma nieustannych niskich drgań i dudnienia, nieustannie wiszących gdzieś przy granicy słyszalności. Początkowo myślałem, że głuchnę, słuch mi się zużywa, nieustanny brum, gdy na chwilę znikał, że to może te krótkie epizody psychotyczne, ale po kolejnych doświadczeniach nie mam wątpliwości, gdy w środku nocy podczas świąt znika na moment tło odległych ulic czuję się jakby zdjęto mi z głowy gruby wór, przestrzeń dookoła się otwiera i jest przyjazna, znika jakiś ścisk, i w mojej głowie robi się jakoś klarowniej. Gdy idzie o szum, hałas, przeszkadzają mi głównie dźwięki wybijające się z tła. Silne światło, i niektóre, wybrane mniejsze źródła światła przytłaczają mnie, wgniatają w podłoże.

2.3. Zręcznie unikam, a jak do czegoś dojdzie to jestem przykro zaskoczony.

4. Podobnie. Koncentracja jest u mnie mocno spolaryzowana albo brak, albo się pogrążam i zupełnie nie myślę o własnym ogólnym stanie, aż zaczynam się dość solidnie męczyć.

5. Po pracy pod presją jestem bardziej rozwalony niż po solidnej pracy fizycznej. Do tego presja mnie odmóżdża.

6. Nie przejmuję się kontaktem wzrokowym, spojrzę na rozmówcę na wstępie a potem nie patrzę na niego.

7. Nie pamiętam która, McWilliams czy Aron, pisała o tym, że OS czy HSP mają różne swoje kojące zwyczaje, zdaje się było dla przykładu o owijaniu się szalem czy chowaniu w szafie. Ja raczej nie mam, jedyne co mi przychodzi na myśl to granie w gry o otwartym świecie i niskim tempie rozgrywki – moja własna przestrzeń, a to co ją nawiedza jest przeznaczone do eksterminacji.

8. Zgadzam się.

10.
umarlazkotami pisze:
pn maja 14, 2018 2:57 pm
nie łapię do końca intencji w tekście pisanym
To raczej normalne, wydaje mi się tylko, że normki dzięki wrodzonej ignorancji i naturalnemu prowadzeniu gry społecznej w miarę zręcznie się przez to prześlizgują. Nie znoszę rozmów telefonicznych wolę zrobić kilometry żeby załatwić sprawę osobiście.

11. Tak samo.

12. Kobiece czy nie kobiece, nie moje pieprzenie mnie mierzi, jeśli jakimś cudem coś mnie wytrąci z kontrolowanego milczenia i powściągliwości wypowiedzi, pozwolę sobie swobodniej, to przeważnie kończy się przykro dla wszystkich obecnych ;)

13. Nie mam cierpliwości ani dobrej woli żeby to znosić, jak już muszę to robię za kłodę. Ale też nie mam tej społecznej blokady, że jak ktoś jest tępy czy wredny, czy że szef to trzeba inaczej podchodzić i specjalnie traktować. Nie wiem jak to dokładnie określić, traktuję ludzi równo choć czasem mnie to zaskakuje, zdarzyło mi się świecić oczami gdy znalazłem się w sytuacji trójstronnej robiąc, może nie za adwokata, bardziej pośrednika diabła.

14. Zgadzam się. Kiepsko mi idzie z improwizowaniem, mam problem z byciem składnym i ze skrótami myślowymi, które mi się wydają oczywiste, a są źle odbierane, z pisaniem chyba też dość średnio ale można na spokojnie coś poskładać.



umarlazkotami pisze:
pn maja 14, 2018 2:57 pm
taki autystyczny trochę
Nie chce mi się teraz tego dokładnie obczytywać ale mam paskudne wrażenie, że osoby z Aspergerem mają silną skłonność do „przywłaszczania” sobie objawów, które są dość ogólne: wrażliwość sensoryczna, izolowanie się, problemy z grą społeczną, nie trzymanie kontaktu wzrokowego, „zawieszanie się”, (pewnie jeszcze się coś do listy znajdzie). Tego typu przypadłości obecne są przy różnych zaburzeniach, schizofrenii czy choćby depresji, w różnym stopniu i z różnych przyczyn, i to raczej te przyczyny świadczą o zaburzeniu a nie zestaw skutków które wywołują. (zresztą to oczywiście szerszy problem diagnozowania)

zima
Posty: 287
Rejestracja: ndz mar 27, 2016 12:00 am
Lokalizacja: Malbork
Kontakt:

Re: Dziwactwa i objawy

Postautor: zima » sob maja 26, 2018 11:37 pm

W pisze:
sob maja 26, 2018 12:37 am
7. Nie pamiętam która, McWilliams czy Aron, pisała o tym, że OS czy HSP mają różne swoje kojące zwyczaje, zdaje się było dla przykładu o owijaniu się szalem czy chowaniu w szafie.
To mnie w sumie trochę naprowadziło: ja mam zwyczaj siedzieć przed kompem owinieta kocem, nawet lato, bo tak czuję się bezpieczna. To jest taki mój miś przytulak. W czasie szkoły siedziałam na korytarzu przyciskając do siebie plecak.

hotaru27

Re: Dziwactwa i objawy

Postautor: hotaru27 » ndz maja 27, 2018 1:21 am

Zapomniałam jeszcze dodać, że bardzo lubię chodzić po pokoju, gdy jestem sama. Potrafię to robić godzinami. Zazwyczaj słucham wtedy muzyki. Dreptanie rano po śniadaniu w dniu w którym muszę wyjść z domu trochę mnie uspokaja i jakby przygotowuje do konfrontacji z rzeczywistością:D. Gdy ktoś zakłóca mi ten rytuał swoją obecnością szybko się irytuję i męczę psychicznie. Po prostu muszę, jak ja to nazwałam "rozchodzić śniadanie:D" w samotności. W ciągu dnia również jeszcze spaceruję, ale zdecydowanie najwięcej między 20-3 w nocy.

Gdy spodoba mi się nowa piosenka potrafię słuchać jej w kółko przez 3 dni.

Podczas śmiechu dosyć często macham nogami. Oczywiście tylko, gdy siedzę lub leżę:D

Moje ciało szybko się wychładza. Zdarza się, że nawet latem sypiam w szlafroku.

A i jeszcze coraz bardziej nasilająca się nadwrażliwość na zapachy. Mój ojciec jest palaczem i gdy zapali w toalecie to muszę odczekać przynajmniej 30-45 minut by tam wejść. Przeszkadzają mi już nawet perfumy. Przestałam używać jakichkolwiek. Babcia ma dzisiaj wyjście:D, wypsikała się czymś i aż mnie wzięło na mdłości. Najgorsze jednak są dezodoranty w aerozolu i lakiery do włosów. Przytyka mnie, dużo ciężej mi się oddycha. Czuję w ustach "posmak" tych zapachów. Ohyda.

Ardealba
Posty: 71
Rejestracja: pt mar 16, 2018 10:11 am

Re: Dziwactwa i objawy

Postautor: Ardealba » pn maja 28, 2018 4:04 pm

W pisze:
sob maja 26, 2018 12:37 am
12. Kobiece czy nie kobiece, nie moje pieprzenie mnie mierzi, jeśli jakimś cudem coś mnie wytrąci z kontrolowanego milczenia i powściągliwości wypowiedzi, pozwolę sobie swobodniej, to przeważnie kończy się przykro dla wszystkich obecnych ;)
Nie wiem czy dobrze Cię rozumiem, co masz na myśli przez "kontrolowane milczenie"? Czyli, że celowo lub z premedytacją się nie odzywasz lub odzywasz się w sposób oszczędny? Coś na zasadzie "nie będę w tym (rozmowie) uczestniczył, bo jestem ponad to?"
Zaciekawiło mnie to bo, mam wrażenie, że u mnie milczenie jest bardzo spontaniczne, jest takim stanem naturalnym, niezależnie od tego czy uważam toczącą się rozmowę za interesującą czy też nie, po prostu moim pierwszym "odruchem" jest właśnie nie mówić, a jeśli już mówić to właśnie raczej w sposób powściągliwy.
"Kończy się przykro dla obecnych"? Wygarniasz ludziom, co o nich myślisz?
Życie jest straszne, a potem się umiera.

W
Posty: 624
Rejestracja: sob lip 04, 2015 12:00 am

Re: Dziwactwa i objawy

Postautor: W » pn maja 28, 2018 7:15 pm

Ardealba pisze:
pn maja 28, 2018 4:04 pm
Czyli, że celowo lub z premedytacją się nie odzywasz lub odzywasz się w sposób oszczędny?
(...)
Wygarniasz ludziom, co o nich myślisz?
U mnie też milczenie jest spontaniczne ale oczywiście między ludźmi nie da się całkowicie uniknąć mówienia, choćby odpowiadania, jeśli chcesz mieć jakiś udział albo coś ugrać, albo nie masz za bardzo wyjścia. „Kontrolowane” w sensie oszczędnych odpowiedzi. Mam naturalną skłonność do adresowania wprost tabu, wypowiadania tego o czym inni myślą ale nie przejdzie im przez gardło, rzeczy które wywołują emocje, niepoprawnych, wskazywania „słonia” palcem, poruszania związanych z tematem kwestii, które nie nadają się do rozmowy towarzyskiej, są zarezerwowane raczej dla rozmów bardziej poufałych. Kiepsko mi idzie z improwizowanym wyślizgnięciem się z kwestii niezręcznych dla mnie lub potencjalnie dla innych, w takiej sytuacji sprawdza mi się tylko całkowita odmowa odpowiedzi albo walenie wprost co myślę. Np sytuacja, gdy w grę zaczynają wchodzić mechanizmy obronne, czy to u mojego rozmówcy, czy też u mnie.

umarlazkotami
Posty: 168
Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm

Re: Dziwactwa i objawy

Postautor: umarlazkotami » pn maja 28, 2018 10:00 pm

Ardealba pisze:
śr maja 16, 2018 11:01 am
Ja bym sama do tego nigdy nie doszła
Ardealba, a kto doszedł za Ciebie?
Czy gdybyś na serio siebie lubiła, nie powiedziałabyś czegoś w tonie: 'jestem fajna, bo doszłam do etapu, gdzie lubię siebie', czy 'dałam radę wytrwać w terapii' ? Ty zasługi przerzucasz na terapeutę (tak? czy na coś/kogoś innego?), a to tylko przewodnik ( zresztą nie zawsze skuteczny ) bo na szczyt i tak musisz wejść sama.
Czytam Twoje posty i bardzo często podkreślasz w nich rolę terapii w Twoim życiu. Ja też chodziłam na terapię, leczyłam się psychiatrycznie, pracowałąm też w środowisku i miałam zawodowo do czynienia z psychologami wszelkiej maści i ok, terapia czasem pomaga, kwestia niezaprzeczalna, o ile ktoś oczywiście wykazuje wolę zmiany i pracy. Ja jednak miałam do niej stosunek nieco ostrożny i uważny. Pewnie to kwestia mojego braku zaufania i poczucia bezpieczeństwa, wiadomo, ale jednak ja nie potrafię napisać z taką estymą jak Ty : 'Pan Terapeuta powiedział...'
Dla mnie psycholog był zawsze jak taki trochę bezosobowy bot i interesowały mnie jego uwagi, ale brałam je do obserwacji, nie jako wyrocznię. I szczerze, to sama więcej dowiedziałam się z książek, fachowej literatury niż od psycho, a doświadczenia życiowe dały mi większą wiedzę o sobie, niż przegadane godziny w gabinecie. I to od licencjonowanej psychoterapuetki usłyszałam: w takim zaaawansowaniu pani natręctwa są raczej nieuleczalne, będzie bardzo ciężko. Co się okazało nieco chybione, bo mimo, że rzeczywiscie było ciężko, to dałam sobie radę wbrew 'diagnozie' i to po zakończeniu 'leczenia'. Ale to moje własne doświadczenia z terapią i terapeutkami.
Nie piszę, że jest to zbyteczne, przeciwnie, daje możliwości szerszych horyzontów, które ja też przecież na terapii osiągnęłam, jednak to nasza praca nad sobą jest tu kluczowa, nie osoba terapeuty.
W pisze:
sob maja 26, 2018 12:37 am
mam paskudne wrażenie, że osoby z Aspergerem mają silną skłonność do „przywłaszczania” sobie objawów, które są dość ogólne: wrażliwość sensoryczna...
Ja mam paskudne wrażenie, że obecnie zdiagnozowani aspergerowcy mają w sobie mniej autyzmu niż ja. Dziś każdy aspołecznik to asperger. Ale zresztą to tylko nomenklatura na papierze, w życiu nic nie leczy i w niczym nie pomaga.

W pisze:
sob maja 26, 2018 12:37 am
Ale też nie mam tej społecznej blokady, że jak ktoś jest tępy czy wredny, czy że szef to trzeba inaczej podchodzić i specjalnie traktować.
Ja kiedyś, jak nauczyłam się być asertywną, to wylatywałam z grubej rury wszędzie. Ale teraz widzę, że bardziej opłaca się być dyplomatyczną i stosować czasem delikatną manipulację, niż otwartą konfrontację. Choć czasem ta ostatnia jest nieunikniona, ale to ostateczność. Ja już mam dystans do ludzi i jest mi dużo obojętne, głupota, chamstwo, tylko do tych dzieci nieszczęsnych nie mam za grosz cierpliwości.

Ardealba
Posty: 71
Rejestracja: pt mar 16, 2018 10:11 am

Re: Dziwactwa i objawy

Postautor: Ardealba » pt cze 01, 2018 8:46 pm

umarlazkotami pisze:
pn maja 28, 2018 10:00 pm
Ardealba pisze:
śr maja 16, 2018 11:01 am
Ja bym sama do tego nigdy nie doszła
Ardealba, a kto doszedł za Ciebie?
Czy gdybyś na serio siebie lubiła, nie powiedziałabyś czegoś w tonie: 'jestem fajna, bo doszłam do etapu, gdzie lubię siebie', czy 'dałam radę wytrwać w terapii' ? Ty zasługi przerzucasz na terapeutę (tak? czy na coś/kogoś innego?), a to tylko przewodnik ( zresztą nie zawsze skuteczny ) bo na szczyt i tak musisz wejść sama.
Pisząc to miałam na myśli dwie rzeczy - pierwsza, nie tyle, że ktoś to zrobił za mnie, ale ze mną. Tak jak większość osób na tym forum przeczytałam niezliczone artykuły i książki o zaburzeniach, terapiach, rozwoju, psychologii i chociaż dało mi to sporą wiedzę, czy nawet rozumienie pewnych procesów czy tego jak i dlaczego funkcjonuję, ale wydaje mi się, że nie wpłynęło to za bardzo na jakąkolwiek zmianę, no może poza pewnego rodzaju ulgą, że nie tylko ja tak mam, a to dało mi z kolei przynajmniej odrobinę nadziei. Ale chyba potrzebowałam, żeby ktoś wziął mnie za rękę i poprowadził (to, że terapeuta psychoanalityczny robi to w najbardziej bezosobowy z możliwych sposobów to już odrębna sprawa, a branie za rękę i prowadzenie to w tym przypadku bardzo odległa metafora). W drugiej myśli zawierało się uznanie, że Ty, jak piszesz, potrafiłaś do pewnych rzeczy dojść samodzielnie.

Myślę, że stwierdzenie, że lubię siebie byłoby z mojej strony nadużyciem, owszem lubię pewne aspekty siebie, ale tak całościowo to niekoniecznie, mam duże braki jeśli chodzi o poczucie własnej wartości i docenianie siebie. Wkurza mnie to, ale tak jest.
umarlazkotami pisze:
pn maja 28, 2018 10:00 pm
Czytam Twoje posty i bardzo często podkreślasz w nich rolę terapii w Twoim życiu.
O swojej terapii zaczęłam pisać na innym, nieistniejącym już forum jakieś 2-3 lata temu, przez rok nawet prowadziłam osobny wątek o swoich poczynaniach, było mi to potrzebne do tego żeby porządkować myśli i obserwować zmiany, ja trochę wypieram, "zapominam", a pisanie pozwalało mi wracać do pewnych treści z zachowaniem chronologii, no i miałam czarno na białym, że coś poczułam, pomyślałam, czegoś doświadczyłam, więc mogłam to sobie badać i weryfikować po czasie. Robienie tego na forum zamiast prowadzenie pamiętniczka daje możliwość konfrontowania się z doświadczeniami innych i umożliwia stawianie sobie pytań, których sama nie wymyśliłam, zatem odpowiedź może mnie bardziej zaskoczyć.
O terapii piszę również dlatego, bo kiedy sama szukałam pomocy szukałam też informacji oddolnych, widzianych z punktu bycia pacjentem, a nie specjalistą, bo trochę się bałam, ale nie za bardzo mogłam znaleźć sensowne opisy, czy relacje osób, które w terapii były przez dłuższy czas, pomyślałam więc, że może komuś się przyda moje doświadczenie.
umarlazkotami pisze:
pn maja 28, 2018 10:00 pm
jednak ja nie potrafię napisać z taką estymą jak Ty : 'Pan Terapeuta powiedział...'
Ta forma to pokłosie pewnej konwencji pisania, którą przyjęłam na tamtym forum.
umarlazkotami pisze:
pn maja 28, 2018 10:00 pm
Ja też chodziłam na terapię, leczyłam się psychiatrycznie, pracowałąm też w środowisku i miałam zawodowo do czynienia z psychologami wszelkiej maści i ok, terapia czasem pomaga, kwestia niezaprzeczalna, o ile ktoś oczywiście wykazuje wolę zmiany i pracy. Ja jednak miałam do niej stosunek nieco ostrożny i uważny. Pewnie to kwestia mojego braku zaufania i poczucia bezpieczeństwa,
Dla mnie w terapii najtrudniejszym elementem jest bycie w relacji. Bardzo często zdarza mi się myśleć, że to nie jest żadna relacja, że terapeuta wykonuje po prostu jakąś usługę, za którą płacę, i która jest wykonywana bezosobowo, bez zaangażowania ze strony terapeuty, ot sprzedawca bułek, któremu jestem obojętna. Czasem mam wrażenie, że im dalej w las tym ciemniej, wycofuję się z kontaktu, a jednocześnie widzę, że taka postawa w niczym mi nie pomaga. Używanie formy "Pan Terapeuta" pozwala mi myśleć o nim trochę inaczej.
Życie jest straszne, a potem się umiera.


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości