umarlazkotami pisze:Źle chyba zrozumiałeś kontekst mojej wypowiedzi.
Odnoszę się do tego, co pisałem wyżej, mam na myśli wrażenie wyższości schizoidalnego dystansu nad popędliwą, emocjonalną szamotaniną, czy złośliwą, nieustanną grą społeczną, której jestem stałym świadkiem.
umarlazkotami pisze:Chory na ZOK obsesyjnie wykonuje jakieś natrętne czynności czy układa wokół siebie rzeczywistość w geometrycznym porządku, bo to mu daje poczucie złudnego bezpieczeństwa i zagłusza wewnętrzne, paraliżujące poczucie lęku.
To bardzo ..mocne stwierdzenie. Nie znam się na ZOK. Na ile poczucie bezpieczeństwa jest złudne i co decyduje, że właśnie takie jest? Czy może jest to próba adaptacji, która ma swoje wady i wnosi kolejne problemy, wynikająca z nieznajomości prawdziwej przyczyny dyskomfortu? Czy lęk jest przyczyną takiego zachowania czy obok niego jest skutkiem, reakcją na czynniki środowisko niewspółgrające z konstrukcją psychiczną / fizjologią? Czy osoby z z.o.k. uważają, że spędzanie czasu na rutynowych zachowaniach dają im szerszy wgląd w rzeczywistość czy są tylko obciążeniem, bo zapewne dają pewną ilość ulgi? Jakie są rokowania na „wyleczenie” ZOK (w porównaniu z OS)?
umarlazkotami pisze:Chory na depresję wyłącza się afektywnie, jego nastrój jest maksymalnie obniżony,
Tak, ale obniżony nastrój zalicza się raczej do kategorii „kara boska” a nie „błogosławieństwo”.
umarlazkotami pisze:bo depresja to własnie efekt kumulacji nieuświadomionych emocji
https://www.youtube.com/watch?v=TIcf-2AFHgw
Więc, emocje są tutaj przyczyną czy skutkiem?
umarlazkotami pisze:Schizoidia to oziębłość emocjonalna i preferencje samotnictwa, jako gwarancja uniknięcia niechcianej bliskości, przed którą odczuwa się lęk.
Lęk jest przyczyną a niechęć skutkiem, czy może lęk razem z niechęcią są skutkiem, może związane w samonakręcające się sprzężenie, a przyczyną jest coś jeszcze innego?
Problem z nieświadomością jest w tym, że bardzo łatwo o nadużycie tej koncepcji. Nie twierdzę, że nie ma procesów nieświadomych kształtujących myślenie i zachowanie w niejasny dla delikwenta sposób, przeciwnie są bardzo istotne, jednak z drugiej strony bardzo wygodne jest obwinianie nieświadomych procesów, wręcz uosabianie ich (podświadomość ma jakąś „wolę” i próbuje sterować czy zmusić do czegoś). Podobnie z lękiem, może być zarówno przyczyną jakiejś reakcji albo skutkiem, albo jednym i drugim. Nie ma łatwej możliwości określenia jaką rolę w całej psychicznej konstrukcji pełnią, na podstawie powierzchownych obserwacji. To bardzo elastyczne narzędzia i bardzo łatwo o nadużycie ze strony psychologa (czy jego klienta), który bardzo chce ale nie bardzo może.
Może to problem moich doświadczeń z psychologami, nie uwierzę gdy próbują wmówić mi, że moim zachowaniem steruje jakiś podświadomy popęd, podświadoma „wola” albo lęk, jeśli nie będą posiadać narzędzia lub techniki pozwalającej rzeczowo stwierdzić i udowodnić, że faktycznie ten nieświadomy lęk występuje czy też, że go w rzeczywistości nie ma. Mam wybór, albo w ciemno przyjmę sugestie psychologa, które nie mają oparcia w obiektywnych narzędziach, albo muszę się zdać na własną zdolność rozumienia i odczytywania swoich reakcji i samodzielnym szukaniu pasującej wiedzy. To nie oznacza, że lęk nie może mieć niejasnego wpływu, albo że istotne procesy mogą być nieświadome, ale czy problem w określeniu siły i roli tych wpływ w przypadku OS, w stosunku do innych przypadłości psychicznych, nie jest właśnie przyczyną problematycznego „leczenia” OS? Nadużywanie nieświadomości i lęku upodabnia psychologiczną praktykę do religii. Coś wiedzą, coś powierzchownie dostrzegają, coś wyczytali w swoich książkach, ale nie są w stanie konkretnie zbadać rzeczywistego stanu i dopasować do niego swojej wiedzy, jedyne na czym mogą polegać to utarte schematy. W religii też masz tajemnicze siły, które wpływają na zachowania ludzi: szatany szepczące do ucha, duchy święte, duch zmarłych, energie i wbudowanie ich w swoją wizję świata pomaga sobie z nim radzić, i z techniczną stroną własnego funkcjonowania, uporządkowaniu relacji z samym sobą, wizja świata uzupełniona, zależnie od indywidualnej potrzeby, o „moce” zwiększa spokój i poczucie stabilności itd. Psychologia zawiera więcej wiedzy o ludzkim funkcjonowaniu niż religia ale bez precyzyjnych narzędzi diagnostycznych jest zmuszona do używania tej samej metody „uzdrawiania” psychiki przez wiarę w niewidzialne siły i indukowane przez to wrażenia. Jest jeszcze jedna silna kwestia w religii – przynależność stadna i nakłanianie do powrotu na łono stada.
umarlazkotami pisze:Tylko teraz pytanie: czy ktoś jest tą morską rybą
To jest dokładnie TO pytanie.
umarlazkotami pisze:Człowiek zawsze był zmuszony egzystować w jakims środowisku.
Więcej człowiek egzystuje w bardzo różnych środowiskach, częściowo jest zaprogramowany biologicznie, częściowo się ..wdrukowuje w środowisko w którym przyszło mu żyć, częściowo jest elastyczny. Bez wątpienia u różnych osób te trzy kwestie będą odznaczać się w różnym stopniu. Pula genetyczna, pula cech, złożoność zachowań homo sapiens w jakimś stopniu to odzwierciedla.
Wszystko czego mi potrzeba to bycie buszmeńskim myśliwym, czy innym zbieraczem, wypuszczającym się na samotnicze całodzienne (albo trzydniowe) polowania, spotykającym się zresztą stada ..przelotnie.

Środowisko, w którym żyje już takich nie potrzebuje. Jeśli macie jakieś pomysły do podrzucenia, co do możliwych buszmeńskich zawodów, łatwych do zdobycia, to będę dozgonnie wdzięczny
umarlazkotami pisze:zawsze będą poszkodowani
Czy bycie poszkodowanym jest jednoznaczne z byciem chorym lub zaburzonym i kwalifikuje się jednoznacznie do ..„naprawy” poszkodowanego? Tym bardziej jeśli postawimy zarzut religijnego charakteru metodom naprawy?
A, no właśnie, jeszcze co z osobami LGBT i ich psychicznymi objawami? Ich rzadkie cechy były określone (od zawsze) jako, zwyrodnienie, wada, choroba. Obecnie walczą o to, żeby nie być poszkodowanymi. Czy ich ewentualne objawy z pierwszej osi i lęk nie biorą się właśnie z niedostosowania do środowiska? Czy to nie jest spór o to kto jest bardziej „wadliwy”, o. LGBT, czy dominująca większość tworząca ich środowisko życia?
W jednym z luźniejszych opracowań o OS autor dzielił „średnie” przypadki na tych, którzy przynależą do introwertyzmu i podczas terapii należy popychać ich w tą stronę, i na („średnie”) przypadki przynależne do „czystej o.s.” i takich trzeba terapeutycznie kierować na pogodzenie się ze swoją schizoidalną naturą i schizoidalnym funkcjonowaniem. Myślę, że jest to o tyle słuszne, że mogą być różne przyczyny wytworzenia obrony schizoidalnej. Określenie przez o.s. który kierunek jest dla niej właściwy uważam za kluczowe do utworzenia sensownego kompromisu przystosowawczego.
Żeby było jasne. Ja nie krytykuję konieczności pracy nad sobą, dążenia do zrozumienia własnego funkcjonowania i budowy kompromisu przystosowawczego, istnienia podświadomych procesów. Ja krytykuję całe to zarówno od-freudowe i post-medyczne podejście do psychiki i funkcjonowania w społeczeństwie, wspierane przez stadną mentalność.