To nie jest choroba!

Ogólnie o osobowości schizoidalnej.
Inna
Posty: 730
Rejestracja: czw kwie 25, 2019 9:15 pm

Re: To nie jest choroba!

Postautor: Inna » pn lip 08, 2019 3:38 pm

Jakbym potrafił radzić sobie w życiu w jakiś podstawowy sposób, tzn. nie bał się życia, posiadał stałą pracę, wyprowadził na stałe z domu, czyli spełnił taką podstawową normę bycia odpowiedzialnym za siebie...
Jakie konkretnie cechy lub ich brak Ci w tym przeszkadzają? Co jest takiego stałego w Tobie, czego nie jesteś w stanie przełamać, a co ewidentnie Ci przeszkadza funkcjonować tak jakbyś tego chciał ?

markotny
Posty: 62
Rejestracja: pt kwie 12, 2019 5:23 pm

Re: To nie jest choroba!

Postautor: markotny » pn lip 08, 2019 8:29 pm

Inna pisze:
pn lip 08, 2019 3:38 pm
Jakie konkretnie cechy lub ich brak Ci w tym przeszkadzają? Co jest takiego stałego w Tobie, czego nie jesteś w stanie przełamać, a co ewidentnie Ci przeszkadza funkcjonować tak jakbyś tego chciał ?
To skomplikowane, mam coś w rodzaju lęku i niechęci do życia, ale nie takiego z silnymi objawami, tylko po prostu wolałbym czegoś nie robić, a najchętniej nic nie robić. Mam bardzo kruche ego, słabo znoszę krytykę, wszystko biorę do siebie i tłumię. Czułem się inny od reszty, gorzej znosiłem kontakty z ludzmi i od zawsze wyobrażałem sobie pracę tylko przez internet. Oczywiście na jakichś stażach pracowałem normalnie i nawet to znosiłem, poza tym że od czasu do czasu miałem potrzebę nie przyjść. Potem udało mi się pracować trochę przez internet, ale raz że doszedłem do pewnej granicy własnych umiejętności, co mnie zdołowało. Dwa, że z niewiadomych dla siebie przyczyn nie potrafiłem czasem czegoś skończyć, co w zasadzie było praktycznie skończone, albo nie wymagało wielkiego wysiłku, ale ja miałem wewnętrzna, nieuświadomioną potrzebę żeby tego nie dokończyć, a w zasadzie żeby nie musieć już więcej o tym myśleć, stresować i się tym zajmować. I żeby ktoś mnie od konieczności tego uwolnił, a ja żebym już nie musiał o tym nawet pomyśleć że to jest niezrobione. W pewnym momencie czara goryczy się przelała, miałem dość pracy, oceny tego co robię, problemów z dokańczaniem, walczeniem o swoje, tego że ktoś coś ode mnie wymaga, że ja tego z niewiadomych przyczyn nie robię i przestałem pracować. Spakowałem się i wróciłem do domu, do rodziców. Teoretycznie jakby popatrzeć z boku, miałem parę drobnych sukcesów, ale znając moje problemy od środka już to tak nie wyglądało pozytywnie. Po prostu to nie miało sensu w taki nieregularny, nieprzewidywalny sposób, gdzie ja coś deklarowałem a potem nie byłem w stanie się wywiązać... Teraz nic nie robie. Nie mam ochoty tego zmieniać. Jestem na utrzymaniu rodziców. Myśl o pracy powoduje skręt kiszek. Myśl o życiu w sumie też. Czuje się trochę jak bohater tej nowelki "Kopista Bartelby", która jest w opisie zaburzeń schizoidalnych na wikipedii. Życie czegoś coś ode mnie chce, a ja "wolałbym nie". Bo nie mam siły i chciałbym żeby życie i ludzie nic ode mnie już nie chcieli. Jakbym nic nie musiał, co oczywiście jest kompletną mrzonką, to może poczułbym się lepiej, co też jest mrzonką. A tak na prawdę to tęsknię za chwilami normalności jakie czasem były w moim życiu. Bo już czuje że nie wrócą i że zostały mi tylko te fantazje o tym co było albo o tym co mogłoby być gdyby...

Inna
Posty: 730
Rejestracja: czw kwie 25, 2019 9:15 pm

Re: To nie jest choroba!

Postautor: Inna » pn lip 08, 2019 8:51 pm

Wiesz nie chce cię ciągnąć za język ale na mój gust to brak pewności siebie nad którym ja tez długo pracowałam. Dużą rolę pewnie w tym braku (u mnie i u ciebie) maja rodzice. Kocham swoich i bardzo mi pomagają ale ich postawa i lęk przed życiem sprawił, ze na silę się buntowałam. Nie chciałam żyć jak oni i nadal nie chce. Moja droga nie była taka jaką mi wybrali. Pewności nabrałam wyprowadzając się z domu. Błędy które popełniałam wielokrotnie idąc pod prąd dały w kość ale jednocześnie sprawiły, ze stałam się twardsza niż kiedykolwiek. Może czas się jednak wyprowadzić i stawić czoła wyzwaniom ? Ja tez się bałam i cenie sobie wygodę ale nic nie uczy bardziej niż życie i nic nie sprawia większej radochy niż pokonywanie przeciwności a potem ta cholerna duma ze dałam radę :)

Fragen
Posty: 257
Rejestracja: wt cze 12, 2018 8:29 am

Re: To nie jest choroba!

Postautor: Fragen » pn lip 08, 2019 10:31 pm

Podpisuje się pod tym postem.

markotny
Posty: 62
Rejestracja: pt kwie 12, 2019 5:23 pm

Re: To nie jest choroba!

Postautor: markotny » wt lip 09, 2019 1:47 am

Ja nie wiem czy to jest brak pewności siebie. Jak najbardziej mam słabą pewność siebie. Tyle że pewności siebie można się zazwyczaj choć trochę nauczyć, nabyć ją z czasem i doświadczeniem, a u mnie to nie działało. Rządziły mną nieuświadomione emocje i z czasem bywało gorzej, a nie lepiej. Np. mi się nigdy nic nie chciało, praktycznie nigdy nie siadłem normalnie do zlecenia, nie motywowały mnie pieniądze, ani renoma firmy... czułem presję i może to mnie trochę motywowało, ale nie zawsze. Czekałem zawsze na ostatnią chwilę - taka skrajna prokrastynacja. Mogłem zadeklarować że coś zrobię w ciągu 2 tygodni i zacząć to robić w ostatni dzień wieczorem, pracując 24h w ciągu, w nocy, bez snu. W sumie zawsze pracowało mi się najlepiej późnym wieczorem albo wręcz w nocy, bo wtedy puszczały mi jakieś blokady, już po prostu musiałem coś zrobić, więc zazwyczaj robiłem. Siłą rzeczy jakość musiała czasem ucierpieć, ale w inny sposób nie byłem w stanie zacząć. Ta presja, mimo że jej nie znoszę, jakoś pomagała, a noc sprawiała że zaczynałem wreszcie czuć względny luz i brak stresu czy frustracji. Choć zdarzało mi się zacząć też po terminie, jak i w ogóle nie zacząć i czegoś nie zrobić. W sumie być może to co schizoidzi czują zazwyczaj w kwestiach relacji z ludzmi, ja czasem czułem do pracy, choć w sumie praca to też relacja, ktoś coś chce, płaci, ma oczekiwania, wymagania itd. A ja potrzebuje się od czasu do czasu zbuntować przeciwko temu i nie zrobić czegoś, choćby mnie ktoś prosił, błagał, płacił czy groził.

Mi rodzice niczego nie narzucali, są specyficzni, zwłaszcza matka, ale oboje funkcjonują w życiu w miarę normalnie, a ojciec nawet bardzo normalnie. Matka jest chyba schizoidalna, trochę narcystyczna, a w sumie matki w moim życiu było więcej, a ojca mniej. Do tego ja miałem lęki przed ludzmi i życiem od zawsze, tylko jakoś inni dużo mówili o objawach, a to czerwienie się, pocenie, bicie serca albo jeszcze jakieś bardziej ekstremalne, a ja czasem owszem miałem duży stres, ale nie wiem czy to był taki stres jak u nich, ja po prostu nie chciałem czegoś robić. Mniej miałem objawów, więcej myślenia przed i chęci unikania, a jak już coś gdzieś musiałem zrobić, to się stresowałem ale zazwyczaj robiłem, gorzej że wolałbym drugi raz już tego nie robić. Na studiach byłem 4 lata, nie skończyłem, więc w jakimś sensie byłem poza domem, choć to tak połowicznie, bo wracałem na weekendy i w domu czułem się lepiej. Potem 6 lat mieszkałem w innym mieście, dość rzadko odwiedzając dom, przez jakiś czas utrzymywałem się sam, choć bez szału, raczej skromnie żyłem. Wolałbym żyć sam, ale już nie mam siły. Wyprowadzka nie jest rozwiązaniem, bo ja zostaję sam ze swoją psychiką gdzie bym nie był, to nie dom jest problemem tylko moja psychika.

Fragen
Posty: 257
Rejestracja: wt cze 12, 2018 8:29 am

Re: To nie jest choroba!

Postautor: Fragen » wt lip 09, 2019 2:26 pm

To fakt- zmiana środowiska nie równa się zmienie wewnętrznego świata i nie zawsze pomaga. I wtedy trzeba ugryźć z innej strony.

Inna
Posty: 730
Rejestracja: czw kwie 25, 2019 9:15 pm

Re: To nie jest choroba!

Postautor: Inna » wt lip 09, 2019 2:40 pm

To fakt- zmiana środowiska nie równa się zmienie wewnętrznego świata i nie zawsze pomaga. I wtedy trzeba ugryźć z innej strony.
Jakiej?

kamill2001 co w takim razie lubisz robić? Opowiadałeś o tej dziewczynie, za którą w jakimś sensie tęsknisz. Może paradoksalnie to ona mogłaby stać się motywacją? Osobiście uważam ( i czesto to powtarzam), że ludzie, którzy pojawiają się w naszym życiu są "po coś". Jedni zostają inni odchodzą, ale pełnią jakąś rolę. Może ona ma Cię motywować do zmiany? Może zrób coś, żeby jej zaimponować, a przy okazji poprawisz własne samopoczucie? Niezależnie od tego jaki będzie efekt, ruszysz z miejsca. Może na końcu nawet miło się zaskoczysz efektami? Co o tym myślisz ?

markotny
Posty: 62
Rejestracja: pt kwie 12, 2019 5:23 pm

Re: To nie jest choroba!

Postautor: markotny » wt lip 09, 2019 3:21 pm

Pewnie zabrzmię jak straszny malkontent, który neguje wszystkie dobre rady i pomysły... no ale na stronie z ludźmi zaburzonymi i zrezygnowanymi, trudno oczekiwać wielkich pokładów entuzjazmu. Moje doświadczenia są takie, że mnie chęć zaimponowania kobietom pobudzała do działania, ale niestety nigdy przez pracę, czy zarobki. Ja chciałem żeby się one dobrze w moim towarzystwie czuły, dbałem o to żeby nasze życie było w miarę aktywne, żebyśmy chodzili na spacery, do kina, kawiarni, na jakieś imprezy kulturalne, żebyśmy gdzieś tam od czasu do czasu pojechali. Żeby w domu było czysto i żebym wyglądał na faceta dbającego o porządek. Żebym od czasu do czasu coś smacznego ugotował. Żeby one czuły się ze mną dobrze, bezpiecznie... ale jakoś źle się czułem z tym że moja praca ma temu służyć i nigdy tak jej nie odbierałem. Praca była koniecznością, miała podbudowywać moje ego, ale przestała bo opadłem z sił i zacząłem się frustrować tym że ja jednak się do tego nie nadaje. A co ja lubię robić? Chyba jak większość tutaj czytać wikipedię. Już sam nie wiem co lubię robić. Aktualnie można powiedzieć że nie robię nic. Czytam i oglądam internet. Na nic więcej mnie mam zapału. Wychodzę z domu tylko na terapię, do rodziny, na działkę wypić kawę. Miewam pomysły, których jednak nie realizuję... nie chce mi się, nie mam motywacji. Ostatnio chciałem odnowić krzesło, które znalazłem na śmietniku. Ktoś wyrzucił krzesło znanego polskiego projektanta. Mam trochę oko do takich rzeczy, więc kształt od razu wydał mi się nietuzinkowy, koniec końców może to dość pospolite krzesło, ale ma swój urok. Poza fatalną tapicerką w kwiatki cała stolarka jest w dobrym stanie, więc trzeba je tylko oszlifować, pomalować i zrobić nową tapicerkę. Nigdy tego nie robiłem. Widziałem na filmiku. Pewnie jest to w moich możliwościach manualnych, najwyżej wyjdzie przeciętnie. Ale... poza fantazją o tym, nie mam motywacji żeby to zrobić. Inny mój pomysł to zrobienie sobie prostych grafik na ścianę, ja kiedyś trochę malowałem, ale nie wiele, nie mam specjalnego talentu do tego, chyba też nigdy mnie to nie relaksowało, ale czasem ambicja mnie do tego popychała. Na dziś jednak już tej ambicji nie mam. Ot pomysł jak pomysł. Kupiłem kawałek brystolu, mam tusz, mam piórko z różnymi końcówkami, ale nie mam siły, ani chęci ani zapału. Mam tylko fantazję o tym. Co do tej nieszczęsnej kobiety, którą zadręcza mnie mój umysł. To tak jak wszystko, głównie fantazja. Ona teraz jest z kimś. Nasz kontakt nie ma sensu. Zwłaszcza że ona go nie chce, a ja ją szanuje, wiem że jest wrażliwa, nie chce robić nic co mogłoby zakłócać jej spokój czy szczęście. Miałem kiedyś absurdalną fantazję o napisaniu książki, no powiedzmy opowiadania, w której jedna z bohaterek miałaby parę jej cech. To oczywiście kompletna mrzonka, akurat pisanie to ostatnia rzecz za którą powinienem się zabierać, czy nawet myśleć, bo chyba 5-tki z polskiego i z matury nie są wystarczającą podstawą do takich fantazji. W tej fantazji miałem zarysowaną fabułę tej książki. To pewnie mogłoby jej zaimponować, gdyż ona jest bibliotekarką, bookstagramerką (hehe nie pytajcie co to) i bardzo dużo czyta. Ale jak mówie to już kompletna mrzonka. Poza tym, powiedzmy sobie szczerze, w pewnym wieku już się chyba przestaje imponować kobietom fantazją, romantyzmem i robieniem wielkich, nietypowych rzeczy, a zaczyna głownie byciem normalnym, pracującym mężczyzną z potencjałem na bycie ojcem i mężem. Ot, takie życie. Jeśli ona pojawiła się w moim życiu po coś - osobiście nie wierzę w takie rzeczy, ale szanuje Twój pogląd - to tylko po to bym bardziej cierpiał... żartuje. Tak na prawdę to ja się słabo do normalnego życia nadaje i kto by się nie pojawił, to problemem jest tylko i wyłącznie moja psychika. W tej chwili niestety nie potrafię być odpowiedzialny za siebie, być może nawet nigdy tak na prawdę w pełni nie byłem. Są tu ludzie z różnymi problemami życiowymi, jedni jakoś sobie radzą, inni gorzej, niektórzy próbują, niektórzy już nie. Niestety jestem w tej najsłabiej radzącej sobie grupie i czuje że nie potrafię już tego odmienić.

Fragen
Posty: 257
Rejestracja: wt cze 12, 2018 8:29 am

Re: To nie jest choroba!

Postautor: Fragen » wt lip 09, 2019 3:52 pm

https://www.google.com/url?sa=t&source= ... xhrAt3SMEp
To może rzucisz okiem na tę książkę?

Fragen
Posty: 257
Rejestracja: wt cze 12, 2018 8:29 am

Re: To nie jest choroba!

Postautor: Fragen » wt lip 09, 2019 3:55 pm

To poradnik podręcznik nie wiem jak to nazwać bo jest i teoria i ćwiczenia które mają pom9c poradzić sobie ze stanem wewnętrznym a raczej zmienić go raz na zawsze. Takie drzwi przez które można przejść 😊

Inna
Posty: 730
Rejestracja: czw kwie 25, 2019 9:15 pm

Re: To nie jest choroba!

Postautor: Inna » wt lip 09, 2019 4:26 pm

Fragen poradnik fajny pomysł. kamill2001wspomniałeś, że czytasz.
Trudno oczekiwać wielkich pokładów entuzjazmu.
Nikt nie oczekuje tego od Ciebie. Może zwyczajnie pomysły pomogą Ci żyć jak Ty chcesz, a nie jak chce Twoja psychika.
mnie chęć zaimponowania kobietom pobudzała do działania, ale niestety nigdy przez pracę, czy zarobki. Ja chciałem żeby się one dobrze w moim towarzystwie czuły, dbałem o to żeby nasze życie było w miarę aktywne, żebyśmy chodzili na spacery, do kina, kawiarni, na jakieś imprezy kulturalne, żebyśmy gdzieś tam od czasu do czasu pojechali. Żeby w domu było czysto i żebym wyglądał na faceta dbającego o porządek. Żebym od czasu do czasu coś smacznego ugotował. Żeby one czuły się ze mną dobrze, bezpiecznie...
Praca i zarobki są niezbędne do tego by zapłacić za kino, kawiarnię itp. Powinny być środkiem do celu, który chcesz osiągnąć.A jeśli uda się, że w dodatku będziesz swoją pracę lubił to jeszcze lepiej. Ale nie wszytsko na raz...

Twoja wizja imponowania kobietom mnie osobiście urzeka :)
Mam trochę oko do takich rzeczy, więc kształt od razu wydał mi się nietuzinkowy, koniec końców może to dość pospolite krzesło, ale ma swój urok.
Sama lubię takie rzeczy i planuję mały remont. Zrobiłbyś grafiki/krzesło na zlecenie ?
w pewnym wieku już się chyba przestaje imponować kobietom fantazją, romantyzmem i robieniem wielkich, nietypowych rzeczy, a zaczyna głownie byciem normalnym, pracującym mężczyzną z potencjałem na bycie ojcem i mężem.
Wszytsko to jest ważne.
czuje że nie potrafię już tego odmienić
A ja czuje, że potrafisz :)

Fragen
Posty: 257
Rejestracja: wt cze 12, 2018 8:29 am

Re: To nie jest choroba!

Postautor: Fragen » wt lip 09, 2019 10:23 pm

Z jakiej strony ugryźć? Jeśli problem jest w emocjach to trzeba ugryźć problem. Czyli emocje. I stojace za nimi przekonania. Coś tam jest ważnego lub traumatycznego co domaga się zobaczenia. To moja taktyka życiowa. Za Miltonem Ericksonnem uważam że człowiek jest logiczny i robi to co z jego osobistego ogladu świata jest dla niego najlepsze i conaj pełniej wyraża ważne dla niego sprawy. Nawet wtedy gdy wydają się destrukcyjne służą jakimś ważnym psychicznym zyskom. Napisałbym więcej ale Kamil nie upoważnił nas do rozkmin jego osobistych dylematów 😊

markotny
Posty: 62
Rejestracja: pt kwie 12, 2019 5:23 pm

Re: To nie jest choroba!

Postautor: markotny » wt lip 09, 2019 11:49 pm

Fragen pisze:
wt lip 09, 2019 3:52 pm
To może rzucisz okiem na tę książkę?
Dzięki, ściągnąłem piracką wersję, mam nadzieje że nikt nie ma nic przeciwko... poza autorem. Zajrzę jak będę w nastroju. Choć nie wiem czy mam jakieś traumatyczne przeżycia, które mógłbym przerobić, a których nie przerobiłem jeszcze na terapiach na które chodziłem. Ja nie mam wielu traumatycznych przeżyć. Bardzo możliwe że największy wpływ na mnie miały moje najwcześniejsze lata, a może nawet ciąża mojej mamy, kiedy miała trudną sytuację życiową, a mój ojciec jeszcze nie kwapił się do brania odpowiedzialności za mnie. Więc... siłą rzeczy nic nie pamiętam z tego okresu. A potem, to nie wiem czy ja miałem jakieś silniejsze traumatyczne przeżycia, może jedno. Będąc na 2 terapiach grupowych słyszałem gorsze życiorysy. Po prostu deficyty mojej matki takim jakim jestem mnie uczyniły, nie ma tu żadnej wielkiej traumy.
Inna pisze:
wt lip 09, 2019 4:26 pm
Sama lubię takie rzeczy i planuję mały remont. Zrobiłbyś grafiki/krzesło na zlecenie ?
Jeśli miałbym stwierdzić odpowiedzialnie, to musiałbym odpowiedzieć że nie. A jeśli mniej odpowiedzialnie, to że nie wiem, że może tak, a może nie, ale nie chce mi się. Tak na prawdę to wymyśliłem sobie te zajęcia żeby jakieś cele mieć, ale na dziś mi się tego zupełnie robić nie chce, nawet dla siebie. Gdybyś stanęła za moimi plecami, może to by coś pomogło, ale sam za nimi stanąć nie potrafię.
A ja czuje, że potrafisz :)
Miło z Twojej strony. Ale nawet moja trerapeutka zwątpiła. Teraz zajmujemy się głownie przepracowaniem minionego tygodnia, żebym się źle nie czuł. Bo pomoc mi w zmianie mojej sytuacji nie potrafi, trudno zresztą żeby pomogła skoro ja nic nie robię i jestem zdemotywowany. Poprzednia też, tyle że otwarcie powiedziała że nie jest w stanie mi pomoc i sugeruje zmianę terapeuty. A z obecną doszliśmy do wniosku, że pogadanie po to żebym się dobrze czuł to też wartość.

Fragen
Posty: 257
Rejestracja: wt cze 12, 2018 8:29 am

Re: To nie jest choroba!

Postautor: Fragen » śr lip 10, 2019 12:37 am

O juz masz? Super! 😊 bardzo jestem ciekawa jak ci pójdzie lektura i jakie wrażenia. Często do niej zaglądam bo to trochę jak rozmowa z idealnym tatą. Koi i uczy. Merytorycznie uważam ja za bezcenną. Odmieniła mi życie dokładnie w momencie gdy uznałam że chyba wszystko już odpowiedziałam na terapiach i nie wiem co dalej bo nic się nie zmienia.

Inna
Posty: 730
Rejestracja: czw kwie 25, 2019 9:15 pm

Re: To nie jest choroba!

Postautor: Inna » śr lip 10, 2019 7:13 am

Choć nie wiem czy mam jakieś traumatyczne przeżycia, które mógłbym przerobić,

Ja tez nie ale przeczytam i wymienimy się spostrzeżeniami ;)
żeby jakieś cele mieć, ale na dziś mi się tego zupełnie robić nie chce, nawet dla siebie. Gdybyś stanęła za moimi plecami, może to by coś pomogło, ale sam za nimi stanąć nie potrafię.
Świetny pomysł, o to chodzi. Zrób je w takim razie dla mnie. Stoję za plecami i cierpliwie czekam ;)

.
A z obecną doszliśmy do wniosku, że pogadanie po to żebym się dobrze czuł to też wartość.
Oczywiście, ze pogadanie tez ma wartość ale jeśli nie widzisz nawet chwilowej poprawy stanu to nie masz motywacji. Zapytaj co ona dalej proponuje ? Jaki jest dalszy krok? Może kolejna zmiana terapeuty nie będzie zła ?


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości