Witam
Witam
Mam fobię społeczną i dodatkowo stwierdzono mi zaburzenia osobowości - osobowość schizoidalna.
Nie jestem pewna co do tej diagnozy. Lubię ludzi, ale nie jestem wylewna na początku znajomości, bo z powodu złych doświadczeń i zbytniej wrażliwości boję się negatywnych reakcji innych ludzi.
Czasami wyrażam swoją opinię zbyt dobitnie, co trochę pasuje do opisu tego zaburzenia.
Gdy moje poglądy czy styl bycia zostają odrzucone, mam tendencję do izolowania się. Wtedy czerpię pocieszenie ze świata fantazji.
Z powodu mojego unikowego sposobu życia czuję się samotnie i szukam swojego miejsca. Dlatego tu się zarejestrowałam.
Nie jestem pewna co do tej diagnozy. Lubię ludzi, ale nie jestem wylewna na początku znajomości, bo z powodu złych doświadczeń i zbytniej wrażliwości boję się negatywnych reakcji innych ludzi.
Czasami wyrażam swoją opinię zbyt dobitnie, co trochę pasuje do opisu tego zaburzenia.
Gdy moje poglądy czy styl bycia zostają odrzucone, mam tendencję do izolowania się. Wtedy czerpię pocieszenie ze świata fantazji.
Z powodu mojego unikowego sposobu życia czuję się samotnie i szukam swojego miejsca. Dlatego tu się zarejestrowałam.
-
- Posty: 3
- Rejestracja: czw cze 16, 2016 4:36 am
Re: Witam
Ciekawe. Też miałem kiedyś fobię społeczną. Ale to zbyt zawiłe i nudne, żeby pisać o tym tutaj. Musielibyśmy pogadać przez jakiś komunikator, żeby zobaczyć w jakim stopniu to podobne przypadki.
Mogę tylko powiedzieć, że gdy rozmawiałem o tym z psychologiem to powiedziała, że sam zrobiłem sobie psychoterapię dzięki której pozbyłem się fobii, według niej nieświadomie. Według mnie jakąś tam świadomość miałem.
A ciężko Ci się pisało tą wiadomość?
Mogę tylko powiedzieć, że gdy rozmawiałem o tym z psychologiem to powiedziała, że sam zrobiłem sobie psychoterapię dzięki której pozbyłem się fobii, według niej nieświadomie. Według mnie jakąś tam świadomość miałem.
A ciężko Ci się pisało tą wiadomość?
-
- Posty: 1257
- Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm
Re: Witam
Ja tez lubię ale tylko nielicznych. Trudno tez lubić tych od których jestem zależny.szukamodp pisze:Nie jestem pewna co do tej diagnozy. Lubię ludzi, ale nie jestem wylewna na początku znajomości, bo z powodu złych doświadczeń i zbytniej wrażliwości boję się negatywnych reakcji innych ludzi.
Ja tez np mówiąc wprost co ludzi widza w oglądaniu 22 facetów biegających na boisku za kawałkiem napompowanego plastiku.szukamodp pisze:Czasami wyrażam swoją opinię zbyt dobitnie, co trochę pasuje do opisu tego zaburzenia.
Święty spokój i można wymyślić co się chce. Moim zdaniem: wszystko dzieje się w głowie.szukamodp pisze:Gdy moje poglądy czy styl bycia zostają odrzucone, mam tendencję do izolowania się. Wtedy czerpię pocieszenie ze świata fantazji.
Re: Witam
Czesć,
moim zdaniem jestes gdzies pomiędzy os. unikającą, a schizoidalną (teoria spektrum: unikająca->schizidalna->schizotypowa).
Też mam/miewam/miałem fobię społeczną, do której się nigdy nikomu nie przyznałem. Objawy nasilały się szczególnie, gdy byłem osłabiony psychicznie i pod wpływem stresu (którego nie miałem żadnego ujscia) + niskie poczucie własnej wartosci; ustają gdy mam większą kontrolę nad sytuacją.
moim zdaniem jestes gdzies pomiędzy os. unikającą, a schizoidalną (teoria spektrum: unikająca->schizidalna->schizotypowa).
Też mam/miewam/miałem fobię społeczną, do której się nigdy nikomu nie przyznałem. Objawy nasilały się szczególnie, gdy byłem osłabiony psychicznie i pod wpływem stresu (którego nie miałem żadnego ujscia) + niskie poczucie własnej wartosci; ustają gdy mam większą kontrolę nad sytuacją.
Ja nie lubię ludzi. Wyrósł duży mur.Ja tez lubię ale tylko nielicznych. Trudno tez lubić tych od których jestem zależny.
Re: Witam
phoebe0.142 pisze:Ciekawe. Też miałem kiedyś fobię społeczną. Ale to zbyt zawiłe i nudne, żeby pisać o tym tutaj. Musielibyśmy pogadać przez jakiś komunikator, żeby zobaczyć w jakim stopniu to podobne przypadki.
Mogę tylko powiedzieć, że gdy rozmawiałem o tym z psychologiem to powiedziała, że sam zrobiłem sobie psychoterapię dzięki której pozbyłem się fobii, według niej nieświadomie. Według mnie jakąś tam świadomość miałem.
Ja mam "obawowy" stosunek do ludzi od dzieciństwa. Przez kolejne szkolne lata tylko mi się to pogłębiało, by w wieku 18 lat pojawiły się u mnie reakcje psychosomatyczne, które uniemożliwiają mi życie w społeczeństwie.
Łatwiej jest mi napisać wiadomość na forum niż inicjować kontakty w rzeczywistości. Z drugiej strony, często nachodzi mnie smutna refleksja, że internet to iluzja, takie samooszukiwanie się i kontakty stąd rzadko kiedy mogą się realizować w rzeczywistości.phoebe0.142 pisze:A ciężko Ci się pisało tą wiadomość?
U mnie gdy pojawia się jakaś zależność, to bardzo łatwo potrafię się zniechęcić i wybrać samotność. Boję się zbliżyć do ludzi, bo obserwuję, że ludzie wolą zabawowe, płytkie relacje. Mam tendencję do szukania drugiego dna. Inni uważają, że to dziwne, bo odbierają elementy rzeczywistości takimi jak im ktoś je opisał.chudzielec pisze:Ja tez lubię ale tylko nielicznych. Trudno tez lubić tych od których jestem zależny.szukamodp pisze:Nie jestem pewna co do tej diagnozy. Lubię ludzi, ale nie jestem wylewna na początku znajomości, bo z powodu złych doświadczeń i zbytniej wrażliwości boję się negatywnych reakcji innych ludzi.
Nie podzielanie zbiorowych emocji, bo ktoś powiedział, że tak trzeba, również czyni mnie w opinii innych dziwakiem.chudzielec pisze:Ja tez np mówiąc wprost co ludzi widza w oglądaniu 22 facetów biegających na boisku za kawałkiem napompowanego plastiku.szukamodp pisze:Czasami wyrażam swoją opinię zbyt dobitnie, co trochę pasuje do opisu tego zaburzenia.
Nawet człowiek nie zdaje sobie sprawy jak wiele to jest warte. Jest co opowiadać.chudzielec pisze:Święty spokój i można wymyślić co się chce. Moim zdaniem: wszystko dzieje się w głowie.szukamodp pisze:Gdy moje poglądy czy styl bycia zostają odrzucone, mam tendencję do izolowania się. Wtedy czerpię pocieszenie ze świata fantazji.
Ciekawa koncepcja. Możesz mieć rację. Ja do tego zauważam w swoich relacjach czasami borderline.Gbur pisze:Czesć,
moim zdaniem jestes gdzies pomiędzy os. unikającą, a schizoidalną (teoria spektrum: unikająca->schizidalna->schizotypowa).
Niebezpieczeństwo mija i sytuacja jest opanowana. Można odpocząć. A jak najlepiej uniknąć trudnych sytuacji? Np. można zostać w domu.Gbur pisze:Też mam/miewam/miałem fobię społeczną, do której się nigdy nikomu nie przyznałem. Objawy nasilały się szczególnie, gdy byłem osłabiony psychicznie i pod wpływem stresu (którego nie miałem żadnego ujscia) + niskie poczucie własnej wartosci; ustają gdy mam większą kontrolę nad sytuacją.
W moim przypadku stres jest też w domu. Zaburzenia mam odziedziczone. Trudno jest mi czerpać skądś energię.
W takich sytuacjach można pomyśleć, że innym też łatwo nie jest żyć. Każdy ma trochę inne strategie obronne. Jeden oddziałuje na otoczenie, inny w zdominowanym przez kogoś otoczeniu dusi się.Gbur pisze:Ja nie lubię ludzi. Wyrósł duży mur.Ja tez lubię ale tylko nielicznych. Trudno tez lubić tych od których jestem zależny.
Re: Witam
Mi psychika padła już pod koniec gimnazjum,a dalej to...życie w pewnych pętlach powtarzających się przykrych schematów.szukamodp pisze:Ja mam "obawowy" stosunek do ludzi od dzieciństwa. Przez kolejne szkolne lata tylko mi się to pogłębiało, by w wieku 18 lat pojawiły się u mnie reakcje psychosomatyczne, które uniemożliwiają mi życie w społeczeństwie.
Tego co towarzyszyło mi od dziecka nie nazwał bym "obawowym" stosunkiem do ludzi. To co czułem to strach i niepewnosć w kontaktach z innymi ludźmi. Byłem bardzo smutnym i nadwrażliwym dzieckiem, bardzo źle znosiłem, gdy ktos mi cos narzucał siłą (np. przedszkolanka przymuszała do zjedzenia obiadu) albo na mnie wrzeszczał.
Permanentny stres (a może raczej: napięcie psychiczne nastawione na wyszukiwanie zagrożenia) w domu i na zewnątrz. Znam to.Niebezpieczeństwo mija i sytuacja jest opanowana. Można odpocząć. A jak najlepiej uniknąć trudnych sytuacji? Np. można zostać w domu.
W moim przypadku stres jest też w domu. Zaburzenia mam odziedziczone. Trudno jest mi czerpać skądś energię.
Mysle, że każdy człowiek potrzebuje chociaż jednego miejsca, gdzie czuje się w miarę bezpiecznie, do którego może wrócić i odpocząć; lub relacji, w której może przestać się stresować i zrzucić z siebie ciężar napięcia emocjonalnego.
Jesli tego nie ma to jest kiepsko.
(moim zdaniem) Zaburzeń osobowosci się nie dziedziczy, bo są nabyte, natomiast można odziedziczyć predyspozycje. Poza tym może nastąpić replikacja zmiennych srodowiskowych, np. zaburzony rodzic wprowadza chaos w wychowanie dziecka i indukuje w nim zaburzenia psychiczne (niekoniecznie te same).Zaburzenia mam odziedziczone.
-
- Posty: 1257
- Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm
Re: Witam
chudzielec pisze:Owszem zostać w domu można. Tylko skąd brać pieniądze na biologiczne przetrwanie?szukamodp pisze:chudzielec pisze:
szukamodp pisze:
Gdy moje poglądy czy styl bycia zostają odrzucone, mam tendencję do izolowania się. Wtedy czerpię pocieszenie ze świata fantazji.
Święty spokój i można wymyślić co się chce. Moim zdaniem: wszystko dzieje się w głowie.
Nawet człowiek nie zdaje sobie sprawy jak wiele to jest warte. Jest co opowiadać.
Niestety sama ciekawością świata żyć się nie da.Ostatnie 4 lata spędziłem w domu żyjąc skromnie z oszczędności.
Próbowałem inwestować na giełdzie\rynku walutowym ale moje teorie co do działania jego działania były zbyt odebrane od rzeczywistości. Ojciec schizofrenik miał szczęście i wygrał dużą sumę na loterii ale nie sadze żeby to się powtórzyło w moim przypadku.
Klucz ze trzeba być w tym domu samemu. Musi on być bezpieczną twierdza w której można się zregenerować.szukamodp pisze:Niebezpieczeństwo mija i sytuacja jest opanowana. Można odpocząć. A jak najlepiej uniknąć trudnych sytuacji? Np. można zostać w domu.
W moim przypadku stres jest też w domu. Zaburzenia mam odziedziczone. Trudno jest mi czerpać skądś energię.
Czasem dosłownie fantazjuje o zamieszkaniu w twierdzy.
Lepiej bym tego nie ujął.Gbur pisze:(moim zdaniem) Zaburzeń osobowosci się nie dziedziczy, bo są nabyte, natomiast można odziedziczyć predyspozycje. Poza tym może nastąpić replikacja zmiennych srodowiskowych, np. zaburzony rodzic wprowadza chaos w wychowanie dziecka i indukuje w nim zaburzenia psychiczne (niekoniecznie te same).
Ja sam nie wiem co na mnie bardziej wpłynęło. Geny chorego ojca którego nawet nie znałem przez wiele lat czy czynniki środowiskowe które powstały w rodzinie pod wpływem jego choroby.
Takie czasy. Kiedyś się orało i siało, polowało na zwierzęta.szukamodp pisze:U mnie gdy pojawia się jakaś zależność, to bardzo łatwo potrafię się zniechęcić i wybrać samotność. Boję się zbliżyć do ludzi, bo obserwuję, że ludzie wolą zabawowe, płytkie relacje. Mam tendencję do szukania drugiego dna. Inni uważają, że to dziwne, bo odbierają elementy rzeczywistości takimi jak im ktoś je opisał.
Dziś sieje się i orze w ludzkich umysłach tak żeby robili na innych. Poluje na ludzkie "jelenie".
Zysk pochodzi najczęściej ze straty drugiego człowieka. Jak się nie bać ludzi w takim świecie ciągłego konfliktu interesów?[/quote]
Re: Witam
Ja odkąd pamiętam czuję strach i niepewność gdy ktoś obcy na mnie patrzy, albo w sytuacjach bycia poza grupą ludzi. Zaczynam wtedy czuć się celem i szukam możliwości ucieczki - to jest mój częsty nawyk.Gbur pisze:Mi psychika padła już pod koniec gimnazjum,a dalej to...życie w pewnych pętlach powtarzających się przykrych schematów.szukamodp pisze:Ja mam "obawowy" stosunek do ludzi od dzieciństwa. Przez kolejne szkolne lata tylko mi się to pogłębiało, by w wieku 18 lat pojawiły się u mnie reakcje psychosomatyczne, które uniemożliwiają mi życie w społeczeństwie.
Tego co towarzyszyło mi od dziecka nie nazwał bym "obawowym" stosunkiem do ludzi. To co czułem to strach i niepewnosć w kontaktach z innymi ludźmi. Byłem bardzo smutnym i nadwrażliwym dzieckiem, bardzo źle znosiłem, gdy ktos mi cos narzucał siłą (np. przedszkolanka przymuszała do zjedzenia obiadu) albo na mnie wrzeszczał.
Też nie znoszę presji i nie uznaję wszystkiego co mówią mi "ważniejsze" osoby. Moje ucieczki przed zdominowaniem mnie wyglądają z zewnątrz jak bezczelność.
Gbur pisze:Permanentny stres (a może raczej: napięcie psychiczne nastawione na wyszukiwanie zagrożenia) w domu i na zewnątrz. Znam to.szukamodp pisze:Niebezpieczeństwo mija i sytuacja jest opanowana. Można odpocząć. A jak najlepiej uniknąć trudnych sytuacji? Np. można zostać w domu.
W moim przypadku stres jest też w domu. Zaburzenia mam odziedziczone. Trudno jest mi czerpać skądś energię.
Mysle, że każdy człowiek potrzebuje chociaż jednego miejsca, gdzie czuje się w miarę bezpiecznie, do którego może wrócić i odpocząć; lub relacji, w której może przestać się stresować i zrzucić z siebie ciężar napięcia emocjonalnego.
Jesli tego nie ma to jest kiepsko.
Dobrze, że chociaż przez Internet można mieć tego namiastkę.
Potem człowiek leczy się na "chorych rodziców".Gbur pisze:(moim zdaniem) Zaburzeń osobowosci się nie dziedziczy, bo są nabyte, natomiast można odziedziczyć predyspozycje. Poza tym może nastąpić replikacja zmiennych srodowiskowych, np. zaburzony rodzic wprowadza chaos w wychowanie dziecka i indukuje w nim zaburzenia psychiczne (niekoniecznie te same).Zaburzenia mam odziedziczone.
Jest parę możliwości pracy zdalnej, nie tylko giełda.chudzielec pisze:Owszem zostać w domu można. Tylko skąd brać pieniądze na biologiczne przetrwanie?szukamodp pisze:chudzielec pisze:
szukamodp pisze:
Gdy moje poglądy czy styl bycia zostają odrzucone, mam tendencję do izolowania się. Wtedy czerpię pocieszenie ze świata fantazji.
Święty spokój i można wymyślić co się chce. Moim zdaniem: wszystko dzieje się w głowie.
Nawet człowiek nie zdaje sobie sprawy jak wiele to jest warte. Jest co opowiadać.
Niestety sama ciekawością świata żyć się nie da.Ostatnie 4 lata spędziłem w domu żyjąc skromnie z oszczędności.
Próbowałem inwestować na giełdzie\rynku walutowym ale moje teorie co do działania jego działania były zbyt odebrane od rzeczywistości. Ojciec schizofrenik miał szczęście i wygrał dużą sumę na loterii ale nie sadze żeby to się powtórzyło w moim przypadku.
Myślę, że bez ciekawości świata żyć się nie da, bo wtedy zastępuje ją depresja.
Albo w chacie w górach.chudzielec pisze:Klucz ze trzeba być w tym domu samemu. Musi on być bezpieczną twierdza w której można się zregenerować.szukamodp pisze:Niebezpieczeństwo mija i sytuacja jest opanowana. Można odpocząć. A jak najlepiej uniknąć trudnych sytuacji? Np. można zostać w domu.
W moim przypadku stres jest też w domu. Zaburzenia mam odziedziczone. Trudno jest mi czerpać skądś energię.
Czasem dosłownie fantazjuje o zamieszkaniu w twierdzy.
Gdyby tak się uzdrowić z widzenia wszędzie niebezpieczeństwa, to w połowie ten świat stałby się przyjacielski. Czasem człowiek ma przebłyski w głowie lepszego funkcjonowania, ale gdy się straci czujność to zaraz jakiś schemat znowu się wkręca i jest znajoma bylejakość.chudzielec pisze:Takie czasy. Kiedyś się orało i siało, polowało na zwierzęta.szukamodp pisze:U mnie gdy pojawia się jakaś zależność, to bardzo łatwo potrafię się zniechęcić i wybrać samotność. Boję się zbliżyć do ludzi, bo obserwuję, że ludzie wolą zabawowe, płytkie relacje. Mam tendencję do szukania drugiego dna. Inni uważają, że to dziwne, bo odbierają elementy rzeczywistości takimi jak im ktoś je opisał.
Dziś sieje się i orze w ludzkich umysłach tak żeby robili na innych. Poluje na ludzkie "jelenie".
Zysk pochodzi najczęściej ze straty drugiego człowieka. Jak się nie bać ludzi w takim świecie ciągłego konfliktu interesów?
-
- Posty: 1257
- Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm
Re: Witam
Tylko to nie schemat ale realność. Zarabia się na szkodzie innych. Wszystkie te call center, przedstawiciele handlowi i inne zawody wymagające "wysoko rozwiniętych zdolności interpersonalnych" to po prostu zwykle szulerstwo, sprzedawanie drugiemu gówna w złotym papierku.szukamodp pisze: chudzielec pisze:
szukamodp pisze:U mnie gdy pojawia się jakaś zależność, to bardzo łatwo potrafię się zniechęcić i wybrać samotność. Boję się zbliżyć do ludzi, bo obserwuję, że ludzie wolą zabawowe, płytkie relacje. Mam tendencję do szukania drugiego dna. Inni uważają, że to dziwne, bo odbierają elementy rzeczywistości takimi jak im ktoś je opisał.
Takie czasy. Kiedyś się orało i siało, polowało na zwierzęta.
Dziś sieje się i orze w ludzkich umysłach tak żeby robili na innych. Poluje na ludzkie "jelenie".
Zysk pochodzi najczęściej ze straty drugiego człowieka. Jak się nie bać ludzi w takim świecie ciągłego konfliktu interesów?
Gdyby tak się uzdrowić z widzenia wszędzie niebezpieczeństwa, to w połowie ten świat stałby się przyjacielski. Czasem człowiek ma przebłyski w głowie lepszego funkcjonowania, ale gdy się straci czujność to zaraz jakiś schemat znowu się wkręca i jest znajoma bylejakość.
Re: Witam
Miałem w swoim życiu kilka(naści) relacji internetowych i moim zdaniem one dają tylko imitację. Nawet jeśli nie chcesz, to nie da się uciec od projektowania własnego wyobrażenia na drugą osobę. I zawsze pozostaje nurtujące pytanie - czy dwie osoby, które tak często rozmawiają ze sobą w internecie, tak samo chętnie rozmawiałyby ze sobą w rzeczywistości? Teraz dochodzę do wniosku, ze hipotetycznie najlepszym rozwiązaniem byłoby spotkanie na początku znajomości, żeby popadać później w jakieś iluzje i jakoś "urealnić" znajomość. Chociaż to wymaga odwagi.szukamodp pisze:Dobrze, że chociaż przez Internet można mieć tego namiastkę.
Zauważyłem też inny problem - braku symetryczności - jeśli druga osoba ma *dużo* mniej problemów...A może jednak nie o to chodzi, może po prostu natrafiałem a osoby, które nie czuły potrzeby aż tak wnikliwego kontaktu psychicznego.
Ja mam często odmienną opinię od innych i nauczyłem się jej nie wyrażać, zwiększyłem tolerancję (w klasycznym znaczeniu tego słowa ) na to, co mnie denerwuje i na głupotę innych ludzi. Ale czasem zdarzają mi się jeszcze stany, w których miotam się w bezsilnej złości, czując się jakbym musiał walczyć z całym światem, by zachować tą swoją odrobinę wolności, przynajmniej intelektualnej. Taka kompulsywna potrzeba przekonania kogoś do swojego zdania -a może raczej wytłumaczenia komuś swojego zdania i często bywa to ktoś o pewności siebie nieproporcjonalnej do inteligencji i ta pewność siebie działa drażniąco; bardziej racjonalnie byłoby uznać taką osobę(-y) za idiotę i z nim nie dyskutować, no ale jest to kompulsywne "muszę"...jakbym przez porażkę miał coś stracić. Co prawda, to już często mi się nie zdarza, rzadziej niż raz na rok (np. dzisiaj mnie "wzięło"). Zauważyłem też, że czasem gdy sytuacja nie dotyczy bezpośrednio mnie, tylko widzę, że jakaś osoba jest niezrozumiana i odtrącona przez innych to również działa to na mnie jako pobudzenie, odczuwam potrzebę (którą uzewnętrzniam lub nie), żeby tym 'innym' trochę utrzeć nosa.Też nie znoszę presji i nie uznaję wszystkiego co mówią mi "ważniejsze" osoby. Moje ucieczki przed zdominowaniem mnie wyglądają z zewnątrz jak bezczelność.
Z tego też powodu - możliwości potencjalnej konfrontacji w celu ochron własnej niezależności, czuję ciągłą potrzebę przygotowywania się, analizowania sytuacji pewnie 10 razy głębiej od innych ludzi. Taki permanentny stan czujności.
Zgadzam się, mam podobne odczucia. W dzisiejszych czasach w końcu mówi się wprost, że marketing/reklama ma wykreować potrzebę na dany produkt u konsumenta - innymi słowy wcisnąć mu z pomocą manipulacji coś czego nie potrzebuje.chudzielec pisze:Tylko to nie schemat ale realność. Zarabia się na szkodzie innych. Wszystkie te call center, przedstawiciele handlowi i inne zawody wymagające "wysoko rozwiniętych zdolności interpersonalnych" to po prostu zwykle szulerstwo, sprzedawanie drugiemu gówna w złotym papierku.
Re: Witam
Gbur pisze:Miałem w swoim życiu kilka(naści) relacji internetowych i moim zdaniem one dają tylko imitację. Nawet jeśli nie chcesz, to nie da się uciec od projektowania własnego wyobrażenia na drugą osobę. I zawsze pozostaje nurtujące pytanie - czy dwie osoby, które tak często rozmawiają ze sobą w internecie, tak samo chętnie rozmawiałyby ze sobą w rzeczywistości? Teraz dochodzę do wniosku, ze hipotetycznie najlepszym rozwiązaniem byłoby spotkanie na początku znajomości, żeby popadać później w jakieś iluzje i jakoś "urealnić" znajomość. Chociaż to wymaga odwagi.szukamodp pisze:Dobrze, że chociaż przez Internet można mieć tego namiastkę.
Zauważyłem też inny problem - braku symetryczności - jeśli druga osoba ma *dużo* mniej problemów...A może jednak nie o to chodzi, może po prostu natrafiałem a osoby, które nie czuły potrzeby aż tak wnikliwego kontaktu psychicznego.
W realnym kontakcie też projektuje się na ludzi własne wyobrażenia.
Mi udawało się poznawać więcej ludzi przez internet niż w rzeczywistości, gdzie zwykle robię za statystkę. Od trzech lat straciłam zainteresowanie nowymi kontaktami, bo sama nie wiem kim jestem. Męczy mnie to określanie się. Mało osób zastanawia się nad tym kim naprawdę jest ta druga osoba obok. Ważniejsze jest czy ma kogoś, gdzie pracuje i jaki jest jej stan majątkowy. Psychoterapeuci na to co mówię wybałuszają oczy.
Znam to. Powiem coś, a potem, gdy sytuacja powinna dla mnie ostygnąć, to ja to wciąż mam to w głowie i myślę jak mogłam lepiej wybrnąć z potyczki. Gdy zdam sobie w końcu sprawę, że nie zmienię już przebytej rozmowy, to pojawia się we mnie poczucie winy.Gbur pisze:Ja mam często odmienną opinię od innych i nauczyłem się jej nie wyrażać, zwiększyłem tolerancję (w klasycznym znaczeniu tego słowa ) na to, co mnie denerwuje i na głupotę innych ludzi. Ale czasem zdarzają mi się jeszcze stany, w których miotam się w bezsilnej złości, czując się jakbym musiał walczyć z całym światem, by zachować tą swoją odrobinę wolności, przynajmniej intelektualnej. Taka kompulsywna potrzeba przekonania kogoś do swojego zdania -a może raczej wytłumaczenia komuś swojego zdania i często bywa to ktoś o pewności siebie nieproporcjonalnej do inteligencji i ta pewność siebie działa drażniąco; bardziej racjonalnie byłoby uznać taką osobę(-y) za idiotę i z nim nie dyskutować, no ale jest to kompulsywne "muszę"...jakbym przez porażkę miał coś stracić. Co prawda, to już często mi się nie zdarza, rzadziej niż raz na rok (np. dzisiaj mnie "wzięło"). Zauważyłem też, że czasem gdy sytuacja nie dotyczy bezpośrednio mnie, tylko widzę, że jakaś osoba jest niezrozumiana i odtrącona przez innych to również działa to na mnie jako pobudzenie, odczuwam potrzebę (którą uzewnętrzniam lub nie), żeby tym 'innym' trochę utrzeć nosa.Też nie znoszę presji i nie uznaję wszystkiego co mówią mi "ważniejsze" osoby. Moje ucieczki przed zdominowaniem mnie wyglądają z zewnątrz jak bezczelność.
Z tego też powodu - możliwości potencjalnej konfrontacji w celu ochron własnej niezależności, czuję ciągłą potrzebę przygotowywania się, analizowania sytuacji pewnie 10 razy głębiej od innych ludzi. Taki permanentny stan czujności.
Mam podobne zainteresowania jeśli chodzi o "wchodzenie między wódkę a zakąskę". Ktoś jest mieszany z błotem, to ja mam moralny obowiązek złożyć z siebie ofiarę za kogoś.
Albo jeszcze nie wie, że potrzebuje. Nie ma sensu zamykanie się na produkty, które mogą ułatwiać życie. Kwestia inteligentnego podejścia do zaspokajania potrzeb.Gbur pisze:Zgadzam się, mam podobne odczucia. W dzisiejszych czasach w końcu mówi się wprost, że marketing/reklama ma wykreować potrzebę na dany produkt u konsumenta - innymi słowy wcisnąć mu z pomocą manipulacji coś czego nie potrzebuje.chudzielec pisze:Tylko to nie schemat ale realność. Zarabia się na szkodzie innych. Wszystkie te call center, przedstawiciele handlowi i inne zawody wymagające "wysoko rozwiniętych zdolności interpersonalnych" to po prostu zwykle szulerstwo, sprzedawanie drugiemu gówna w złotym papierku.
-
- Posty: 1257
- Rejestracja: śr kwie 27, 2016 6:12 pm
Re: Witam
Owszem ale nie aż tak bardzo jak wirtualnie. Mam bogate i bolesne doświadczenia w tym zakresie.szukamodp pisze:W realnym kontakcie też projektuje się na ludzi własne wyobrażenia.
Dla mnie tez to nic nadzwyczajnego. Przegadam każdego.szukamodp pisze: Psychoterapeuci na to co mówię wybałuszają oczy.
Problem jest inny. Większe potrzeby to mniejsza wolność bo w dzisiejszych czasach utrzymać się można tylko "robiąc drugiemu dobrze" najczęściej na zasadzie gwałtu. Człowiek się staje niewolnikiem pracującym na zaspokojenie swoich rozbuchanych potrzeb samemu czyniąc niewolników z innych. Kiedyś możną było zbierać jedzenie z pola i lasu. Dziś zjada się psychicznie innych ludzi.szukamodp pisze:Albo jeszcze nie wie, że potrzebuje. Nie ma sensu zamykanie się na produkty, które mogą ułatwiać życie. Kwestia inteligentnego podejścia do zaspokajania potrzeb.
Często riposty przychodzą do głowy po paru godzinach przemyśleń a żal pewnych sytuacji przez całe życie.szukamodp pisze:Znam to. Powiem coś, a potem, gdy sytuacja powinna dla mnie ostygnąć, to ja to wciąż mam to w głowie i myślę jak mogłam lepiej wybrnąć z potyczki. Gdy zdam sobie w końcu sprawę, że nie zmienię już przebytej rozmowy, to pojawia się we mnie poczucie winy.
Re: Witam
Na pewno jest duże ryzyko odrzucenia, jeśli po udanej rozmowie nastąpi wymiana zdjęciami i rozmówcy się sobie nie spodobają.chudzielec pisze:Owszem ale nie aż tak bardzo jak wirtualnie. Mam bogate i bolesne doświadczenia w tym zakresie.szukamodp pisze:W realnym kontakcie też projektuje się na ludzi własne wyobrażenia.
U mnie na prawie wszystkie dobre rady według psychoterapeuty jest reakcja odmowna, bo dla mnie te rady są zbyt powierzchowne. Nie umiem ich wdrożyć, tak samo nie jestem przekonana czy sam terapeuta umiałby się zastosować do swoich wskazówek. Słuchanie i robienie za mądrzejszego teoretyka to łatwiejsze zajęcie niż praca nad sobą, żeby stać się szczęśliwym. Takim potrzebującym dokładniejszego podejścia pacjentom daje się diagnozę - zaburzenia osobowości i kiepskie rokowania.chudzielec pisze:Dla mnie tez to nic nadzwyczajnego. Przegadam każdego.szukamodp pisze: Psychoterapeuci na to co mówię wybałuszają oczy.
To co piszesz to przyjmowanie postawy biernej. Na zasadzie - system jest zły, a ja nie mogę inaczej postąpić.chudzielec pisze:Problem jest inny. Większe potrzeby to mniejsza wolność bo w dzisiejszych czasach utrzymać się można tylko "robiąc drugiemu dobrze" najczęściej na zasadzie gwałtu. Człowiek się staje niewolnikiem pracującym na zaspokojenie swoich rozbuchanych potrzeb samemu czyniąc niewolników z innych. Kiedyś możną było zbierać jedzenie z pola i lasu. Dziś zjada się psychicznie innych ludzi.szukamodp pisze:Albo jeszcze nie wie, że potrzebuje. Nie ma sensu zamykanie się na produkty, które mogą ułatwiać życie. Kwestia inteligentnego podejścia do zaspokajania potrzeb.
Dobrze to ująłeś.chudzielec pisze:Często riposty przychodzą do głowy po paru godzinach przemyśleń a żal pewnych sytuacji przez całe życie.szukamodp pisze:Znam to. Powiem coś, a potem, gdy sytuacja powinna dla mnie ostygnąć, to ja to wciąż mam to w głowie i myślę jak mogłam lepiej wybrnąć z potyczki. Gdy zdam sobie w końcu sprawę, że nie zmienię już przebytej rozmowy, to pojawia się we mnie poczucie winy.
Re: Witam
Dzisiejsze reklamy z samego założenia mają apelować do emocji, a nie do rozumu. Reklamy wychwalające i przedstawiające użyteczność produktu chyba przestano robić pół wieku temu. Ja jestem zupełnie odporny na wszelkie reklamy, ale mam czasem kontakt z ludźmi, którzy łapią się na wszystko i aż przykro na to patrzeć - np. magiczne tabletki na odchudzanie z reklamą gdzie na jednym zdjęciu stoi grubas, a na drugim ten sam grubas z wciągniętym brzuchem po photoshopie, albo zupełnie inna osoba; potem strona imitująca artykuł z portalu medycznego, jakies fikcyjne certyfikaty i fałszywe komentarze pod tekstem. Dla mnie było szokiem, że istnieją ludzie, którzy na to się nabierają.szukamodp pisze: Albo jeszcze nie wie, że potrzebuje. Nie ma sensu zamykanie się na produkty, które mogą ułatwiać życie. Kwestia inteligentnego podejścia do zaspokajania potrzeb.
Jesli jesli czego potrzebuję to zwykle analizuję dokładnie różne możliwosci, czytam opinie, zanim zdecyduję się na okreslony produkt.
Ja w moich kontaktach internetowych nigdy nie wymieniałem się zdjęciami (no, może raz się zdarzyło). Wygląd rozmówcy akurat najmniej mnie obchodzi.Na pewno jest duże ryzyko odrzucenia, jeśli po udanej rozmowie nastąpi wymiana zdjęciami i rozmówcy się sobie nie spodobają.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości