Witam
Witam
Tomek, lat 29, Opolskie . Na wstępie zaznaczam, że jestem dopiero po pierwszej wizycie u psychiatry. Wciąż czeka mnie ostateczna diagnoza w październiku (terminy przez tego wirusa są cudowne ). Staram się nie dopasowywać swoich objawów do osobowości schizoidalnej, ale streszczę jak to ze mną jest. Moja matka miała zdiagnozowaną schizofrenię kiedy miałem 7 lat... Wiadomo każdy ma swoje problemy . Generalnie unikam spotkań rodzinnych, imprez, klubów... Okrutnie niekomfortowo czuję się kiedy jestem rzucony w wir nieznanych mi osób i jeszcze wymaga się ode mnie elokwencji i towarzyskości. Nie potrafię redagować swoich uczuć. W związkach nie potrafię zbyt długo wytrzymać... Prędzej czy później dochodzi do etapu, że nie odzywam się 2 tygodnie, bo zwyczajnie mnie to męczy... Kiedy już jakimś cudem wyjdę na imprezę to zakładam maskę i adaptuje się jak kameleon, aby tylko przetrwać. Co zabawne ludzie widzą mnie jako osobę z poczuciem humoru i wygadaną. Mi trochę przykro, bo gdybym miał być z nimi szczery musiałbym jasno podkreślić, że ich życie średnio mnie interesuje. Mam problem z określeniem uczuć drugiej osoby, tzn. po czasie dociera to do mnie że komuś jest przykro, albo że bardzo liczył na moją obecność... Często zamykam się w swoim wewnętrznym świecie, taki konstrukt co by dzień łatwiej zleciał . Dlaczego stało się to dla mnie problematyczne ? Cóż fajnie byłoby jednak mieć kogoś obok siebie... Ale nie potrafię zbudować relacji opartej na emocjach ... Błędne koło ... Inni wymagają ode mnie emocji i zaangażowania, a ja balansuje pomiędzy olewaniem wszystkich, a zamęczaniem swoją obecnością (na siłę) ... Często ludzie pytają mnie o cel w życiu... Hmm buduję dom pod lasem. Taki swój azyl na resztę życia ... Jeśli można to nazwać celem.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości