Psychoterapia
Psychoterapia
Czy chodziliście kiedyś na psychoterapie? Jeśli tak to z jakim skutkiem?
Ja miałem kiedyś ok. 12-16 miesięczny okres kiedy uczęszczałem regularnie (raz w tygodniu) na terapie. Zarówno grupową jak i indywidualną.
Szczerze mówiąc, nie wiem po co tam chodziłem. Szczególnie jeśli chodzi o terapie grupową. Nigdy nie dowiedziałem się co łączy tych ludzi, jaki jest cel terapii.
Jedyne co mi dała terapia grupowa to uświadomienie sobie jak duża była różnica między mną, a innymi ludźmi, którzy w niej uczestniczyli. Pamiętam, że przez kilka pierwszych spotkań miałem wrażenie, że inni dopiero mówią jakiś wstęp do opisu swoich właściwych problemów. Dopiero po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że to nie prawda.
Wypowiedzi innych zdawały się być zdominowane przez kontakty międzyludzkie i wydawały mi się być niepotrzebnie przesycone emocjami. Natomiast gdy ja zabierałem głos mówiłem o sobie i o tym co myślę. To jeszcze bardziej dystansowało mnie od grupy.
Terapie w pewnym momencie przerwałem. Na dzień dzisiejszy nie wiem po co tam chodziłem.
Jakie są Wasze doświadczenia z psychoterapią?
Ja miałem kiedyś ok. 12-16 miesięczny okres kiedy uczęszczałem regularnie (raz w tygodniu) na terapie. Zarówno grupową jak i indywidualną.
Szczerze mówiąc, nie wiem po co tam chodziłem. Szczególnie jeśli chodzi o terapie grupową. Nigdy nie dowiedziałem się co łączy tych ludzi, jaki jest cel terapii.
Jedyne co mi dała terapia grupowa to uświadomienie sobie jak duża była różnica między mną, a innymi ludźmi, którzy w niej uczestniczyli. Pamiętam, że przez kilka pierwszych spotkań miałem wrażenie, że inni dopiero mówią jakiś wstęp do opisu swoich właściwych problemów. Dopiero po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że to nie prawda.
Wypowiedzi innych zdawały się być zdominowane przez kontakty międzyludzkie i wydawały mi się być niepotrzebnie przesycone emocjami. Natomiast gdy ja zabierałem głos mówiłem o sobie i o tym co myślę. To jeszcze bardziej dystansowało mnie od grupy.
Terapie w pewnym momencie przerwałem. Na dzień dzisiejszy nie wiem po co tam chodziłem.
Jakie są Wasze doświadczenia z psychoterapią?
Po trafieniu w zeszłym roku do psychiatry i zdiagnozowaniu osobowości schizoidalnej zalecono mi terapię grupową. Całe poprzednie wakacje spędziłem na XIII oddziale leczenia zaburzeń nerwicowych Szpitala Nowowiejskiego w Warszawie na ulicy Dolnej 42.
Była to trzymiesięczna terapia grupowa, w której skupiano się na emocjach uczestników. Głównym tematem były nasze problemy z przeszłości związane z wychowywaniem się w dysfunkcjonalnych rodzinach.
Postaram się w pewnym sensie wyjaśnić wątpliwości mojego przedmówcy.
Co łączy ludzi?
Cóż problemy z codziennym funkcjonowaniem. Wiele osób jest tam na zwolnieniach lekarskich lub bezrobotnych( Ja ).
Nie radzą sobie w swoich związkach lub są zupełnie samotni( Ja ).
Część boryka się z myślami samobójczymi (Ja ).
Celem terapii jest "lepsze zrozumienie siebie", aczkolwiek nikt tego nie wyjaśnia na starcie. Gdy rozpoczyna się terapię podaje się, rzeczy nad którymi chce się pracować co w przypadku ludzi z zaburzeniami osobowości często oznacza" zmiana wszystkiego w życiu".
Jak się to robi?
Poprzez kontakt ze swoimi emocjami i stąd tak duży nacisk na kontakty międzyludzkie, głównie w naszych rodzinach ale nie tylko.
Gdy byłem w grupie często miałem podobne odczucia jak Login2175. Że między mną a innymi jest duża przepaść, że nie pasuję zupełnie do tych ludzi. Podczas mojej prezentacji pierwszego dnia wywołałem szok wśród ludzi opowiadając o moim gniewie do własnej matki. Ludziom wydawało się, że takie rzeczy można mówić gdzieś po 5 tygodniach a nie pierwszego dnia.
Podczas terapii okazało się, że przez całe swoje życie bardzo silne tłumiłem emocje, które wybuchły z całą siłą podczas pobytu w szpitalu.
Przez cały pobyt w grupie wydawało mi się, że jestem w piekle... .
Mógłbym tutaj długo opisywać historię mojej terapii.
Skończyło się to tym, że na wypisie nie byłem już schizoidalny tylko mieszany . Schizoidalny/unikający/... .
Paradoksalnie terapia zmieniła mnie ale nie wiele zmieniła w moim życiu. To znaczy to co tam osiągnąłem i czego się dowiedziałem o sobie lub nauczyłem nie przekłada się jak do tej pory ( 10 miesięcy po terapii) na zmianę w moim życiu. Głównie chodzi tu o moje siedzenie w domu i wycofanie.
Jak ktoś chce więcej o terapii grupowej mogę więcej napisać.
Była to trzymiesięczna terapia grupowa, w której skupiano się na emocjach uczestników. Głównym tematem były nasze problemy z przeszłości związane z wychowywaniem się w dysfunkcjonalnych rodzinach.
Postaram się w pewnym sensie wyjaśnić wątpliwości mojego przedmówcy.
Co łączy ludzi?
Cóż problemy z codziennym funkcjonowaniem. Wiele osób jest tam na zwolnieniach lekarskich lub bezrobotnych( Ja ).
Nie radzą sobie w swoich związkach lub są zupełnie samotni( Ja ).
Część boryka się z myślami samobójczymi (Ja ).
Celem terapii jest "lepsze zrozumienie siebie", aczkolwiek nikt tego nie wyjaśnia na starcie. Gdy rozpoczyna się terapię podaje się, rzeczy nad którymi chce się pracować co w przypadku ludzi z zaburzeniami osobowości często oznacza" zmiana wszystkiego w życiu".
Jak się to robi?
Poprzez kontakt ze swoimi emocjami i stąd tak duży nacisk na kontakty międzyludzkie, głównie w naszych rodzinach ale nie tylko.
Gdy byłem w grupie często miałem podobne odczucia jak Login2175. Że między mną a innymi jest duża przepaść, że nie pasuję zupełnie do tych ludzi. Podczas mojej prezentacji pierwszego dnia wywołałem szok wśród ludzi opowiadając o moim gniewie do własnej matki. Ludziom wydawało się, że takie rzeczy można mówić gdzieś po 5 tygodniach a nie pierwszego dnia.
Podczas terapii okazało się, że przez całe swoje życie bardzo silne tłumiłem emocje, które wybuchły z całą siłą podczas pobytu w szpitalu.
Przez cały pobyt w grupie wydawało mi się, że jestem w piekle... .
Mógłbym tutaj długo opisywać historię mojej terapii.
Skończyło się to tym, że na wypisie nie byłem już schizoidalny tylko mieszany . Schizoidalny/unikający/... .
Paradoksalnie terapia zmieniła mnie ale nie wiele zmieniła w moim życiu. To znaczy to co tam osiągnąłem i czego się dowiedziałem o sobie lub nauczyłem nie przekłada się jak do tej pory ( 10 miesięcy po terapii) na zmianę w moim życiu. Głównie chodzi tu o moje siedzenie w domu i wycofanie.
Jak ktoś chce więcej o terapii grupowej mogę więcej napisać.
Ja byłem na dwóch psychoterapiach grupowych. Na pierwszej skupiłem uwagę na dziewczynie która przyszła tego samego dnia i właściwie jakoś przez nią uczestniczyłem w tej terapii, ponieważ coś tam gadaliśmy w przerwie na papierosa i ona to poźniej wyciągała na terapii.
Podczas drugiej terapii, już tak nie chciałem, więc właściwie niewiele odzywałem się przez całą terapie. Jakoś nie wiedziałem co mam mówić, czułem się inny od pozostałych i wydawało mi się, że oni przyszli na terapie bo jest modna nie mając specjalnie żadnych istotnych problemów. Ale to oczywiście mój brak empatii dał znać o sobie.
Podczas drugiej terapii, już tak nie chciałem, więc właściwie niewiele odzywałem się przez całą terapie. Jakoś nie wiedziałem co mam mówić, czułem się inny od pozostałych i wydawało mi się, że oni przyszli na terapie bo jest modna nie mając specjalnie żadnych istotnych problemów. Ale to oczywiście mój brak empatii dał znać o sobie.
-
- Posty: 1
- Rejestracja: czw mar 02, 2017 5:58 pm
Re: Psychoterapia
Pomoc dla osób ze schizoidalnym zaburzeniem osobowości:
http://psychotronet.pl/index.php/forum/ ... ej-planety
http://psychotronet.pl/index.php/forum/ ... ej-planety
Re: Psychoterapia
Na terapię psychodynamiczną długoterminową chodzę chyba od listopada zeszłego roku (na razie raz na dwa tygodnie). Póki co czuję się gorzej, ale może tak ma być? W końcu przypominanie sobie traumatycznego dzieciństwa i innych patologii nie jest przyjemne. U mnie najszybciej w sytuacjach stresowych pojawiają się kłopoty z odżywianiem (głodzenie, brak apetytu lub głód nie do opanowania, zachcianki) no i zaburzenia snu. Mam nadzieję, że szybko przywyknę? do terapii, bo codzienność tak czy siak jest dla mnie upierdliwa. Nie potrzebuję dodatkowych "fajerwerków":D.
Szczerze powiedziawszy myślałam, że psychiatra skieruje mnie na terapię grupową. Mam spore problemy w kontaktach z ludźmi, więc taki typ leczenia wydawał mi się najbardziej logiczny. Na pewno byłoby mi trudniej niż na aktualnej terapii indywidualnej, ale może właśnie o to chodzi. W końcu nie oswoję się z ludźmi mając z nimi mocno ograniczoną styczność, a taki kontakt kontrolowany zawsze daje jako takie poczucie bezpieczeństwa.
Szczerze powiedziawszy myślałam, że psychiatra skieruje mnie na terapię grupową. Mam spore problemy w kontaktach z ludźmi, więc taki typ leczenia wydawał mi się najbardziej logiczny. Na pewno byłoby mi trudniej niż na aktualnej terapii indywidualnej, ale może właśnie o to chodzi. W końcu nie oswoję się z ludźmi mając z nimi mocno ograniczoną styczność, a taki kontakt kontrolowany zawsze daje jako takie poczucie bezpieczeństwa.
Re: Psychoterapia
Medice, cura te ipsum! Kiedys lazilem chwile ale dalem sobie z tym spokoj. Psychiatra sama wygladala jakby potrzebowala specjalistycznej pomocy a mnie traktowala jak smietnik na tabletki, aha! a wiec to to i to 2 razy dziennie w razie nieprzewidzianych skutkow ubocznych prosze zaprzestac za 2 tyg zapraszam na konsultacje. A psycholozka jeszcze gorsza, jej mistyczna rada ktora miala zawazyc na calej mojej egzystencji to.. idz do kina pomjajac juz fakt ze patrzyla na zegarek omalze z olimpijska dokladnoscia i kiedy czas wizyty dobiegal konca przepotwarzala sie ze sztucznie cukierkowatej uprzejmej pani omalze w babe z tasakiem w reku jak ze sklepow miesnych jak u Bareji
Re: Psychoterapia
Z tym śmietnikiem na tabletki to święta prawda. Psychiatra mnie też chciał faszerować. Gdybyś zobaczył to oburzenie na jego twarzy, gdy mu odmówiłam. Lekarze nie lubią asertywności i pacjentów, którzy zadają pytania. Ogólnie uważam, że dzisiejsza medycyna ma za zadanie głównie nas wykańczać. Leczyć, a nie wyleczyć. Wywoływać kolejne choroby i tak w kółko. Służą koncernom farmaceutycznym, a nie ludzkiemu zdrowiu. Powinni darować sobie przysięgę Hipokratesa. Pieprzeni hipokryci.Trenzone pisze: ↑wt sty 16, 2018 2:49 amMedice, cura te ipsum! Kiedys lazilem chwile ale dalem sobie z tym spokoj. Psychiatra sama wygladala jakby potrzebowala specjalistycznej pomocy a mnie traktowala jak smietnik na tabletki, aha! a wiec to to i to 2 razy dziennie w razie nieprzewidzianych skutkow ubocznych prosze zaprzestac za 2 tyg zapraszam na konsultacje. A psycholozka jeszcze gorsza, jej mistyczna rada ktora miala zawazyc na calej mojej egzystencji to.. idz do kina pomjajac juz fakt ze patrzyla na zegarek omalze z olimpijska dokladnoscia i kiedy czas wizyty dobiegal konca przepotwarzala sie ze sztucznie cukierkowatej uprzejmej pani omalze w babe z tasakiem w reku jak ze sklepow miesnych jak u Bareji
Z tym kinem to wcale nie jest taki zły pomysł:D Sama myślałam nawet myślałam o takim terapeutycznym wypadzie, ale zgadzam się to raczej w ramach lekkiego rozruszania się, przebywania między ludźmi, a nie zmiany całego życia:D No bo niby cóż to może zmienić. No chyba, że spotkasz tam miłość swego życia chrupiącą popcorn:D
-
- Posty: 49
- Rejestracja: śr wrz 03, 2014 12:00 am
Re: Psychoterapia
Miałem psychoterapię przez niecałe 3 miesiące, potem musiałem przerwać. Była to psychoterapia indywidualna, na grupowej "zjadły" by mnie lęki i przytyki innych ludzi (a wobec takiego, jak ja, byłoby ich raczej bardzo dużo).
To co mi dała taka psychoterapia, to uświadomiła mi, że jestem dość trudnym, rzadkim i dziwnym przypadkiem oraz, że niektóre moje zaburzenia mają podłoże idiopatyczne.
To co mi dała taka psychoterapia, to uświadomiła mi, że jestem dość trudnym, rzadkim i dziwnym przypadkiem oraz, że niektóre moje zaburzenia mają podłoże idiopatyczne.
Re: Psychoterapia
Korzystam z psychoterapii systematycznie od ponad 4 lat, pracujemy w nurcie psychoterapii psychoanalitycznej, aktualnie w settingu 3 spotkania/tydzień, chociaż wcześniej to było 2/tydzień, przez pierwsze pół roku 1/tydzień. Przy czym Pan Terapeuta już na trzecim spotkaniu powiedział, że wskazane są 3 spotkania w tygodniu.. Długo mi zajęło żeby się do tego przekonać i nie, nie sądziłam, że zostanę tak długo.
Pierwszy raz na psychoterapię trafiłam po wskazaniach psychiatry z powodu silnej depresji, która została wstępnie okiełznana farmakoterapią, a było to 7 lat temu. Dopiero u obecnego Pana Terapeuty "wyszło", że depresja jest indukowana zaburzeniami w relacjach z ludźmi i brakiem dostępu do własnych emocji (które podobno gdzieś mam, chociaż, nie wiem, dawno nie widziałam), czyli silnymi objawami OS.
Terapia jest trudnym doświadczeniem i było wiele momentów, kiedy czułam się przez nią gorzej. Jest też kosztowna w sensie finansowym, ale też czasowym, organizacyjnym i emocjonalnym (być może dowód na to, że jednak mam jakieś życie emocjonalne). Jest też doświadczeniem dziwnym, nienaturalnym. Aktualnie przechodzę w niej kryzys, czy może raczej impas (nie pierwszy i zapewne nie ostatni).
Jednocześnie wiem, że w pewnym momencie korzystanie z psychoterapii uratowało mi życie w sensie dosłownym, ale też podniosło jakość tego życia, chociaż wcześniej nigdy nie narzekałam (po prostu miałam niskie oczekiwania i małe potrzeby). Największą wartością wyniesioną z psychoterapii jest poprawa mojego stosunku do mnie samej, lepsze rozumienie świata, ustąpienie zamiarów samobójczych.
Są też inne zalety, ale wymienione są kluczowe.
Wybór nurtu psychoterapii był całkowicie przypadkowy i mimo moim początkowym obiekcjom sprawdził się.
Ponieważ dla realizacji osobistych celów mam potrzebę pisania o swojej psychoterapii pozwolę sobie założyć osobny wątek, żeby nie zdominować tego.
Pierwszy raz na psychoterapię trafiłam po wskazaniach psychiatry z powodu silnej depresji, która została wstępnie okiełznana farmakoterapią, a było to 7 lat temu. Dopiero u obecnego Pana Terapeuty "wyszło", że depresja jest indukowana zaburzeniami w relacjach z ludźmi i brakiem dostępu do własnych emocji (które podobno gdzieś mam, chociaż, nie wiem, dawno nie widziałam), czyli silnymi objawami OS.
Terapia jest trudnym doświadczeniem i było wiele momentów, kiedy czułam się przez nią gorzej. Jest też kosztowna w sensie finansowym, ale też czasowym, organizacyjnym i emocjonalnym (być może dowód na to, że jednak mam jakieś życie emocjonalne). Jest też doświadczeniem dziwnym, nienaturalnym. Aktualnie przechodzę w niej kryzys, czy może raczej impas (nie pierwszy i zapewne nie ostatni).
Jednocześnie wiem, że w pewnym momencie korzystanie z psychoterapii uratowało mi życie w sensie dosłownym, ale też podniosło jakość tego życia, chociaż wcześniej nigdy nie narzekałam (po prostu miałam niskie oczekiwania i małe potrzeby). Największą wartością wyniesioną z psychoterapii jest poprawa mojego stosunku do mnie samej, lepsze rozumienie świata, ustąpienie zamiarów samobójczych.
Są też inne zalety, ale wymienione są kluczowe.
Wybór nurtu psychoterapii był całkowicie przypadkowy i mimo moim początkowym obiekcjom sprawdził się.
Ponieważ dla realizacji osobistych celów mam potrzebę pisania o swojej psychoterapii pozwolę sobie założyć osobny wątek, żeby nie zdominować tego.
Życie jest straszne, a potem się umiera.
Re: Psychoterapia
Witam,
to jest mój wpis na forum. Poniżej podsumowanie moich dotychczasowych przebytych spotkań ze specjalistami:
1. Terapuetka z MOPR. Spotkania trwały ok. 6 miesięcy. Rozwiązanie moich problemów zaproponowane przez specjalistę: Idź do pracy na pół etatu i spotkaj się z ludźmi. Według niej byłem nieśmiały. Psycholog z punktu 3. nie potwierdził tego.
2. Psycholog z Ośrodka Kryzysowego z MOPR. Po ok. 20 minutach otrzymałem odmowe pomocy.
3. Psycholog z NFZ. Na 5 spotkaniu stwierdziała że nie może mi pomóc. Uzasadniła to brakiem kompetencji. Skierowała mnie do terapeuty lub psychiatry.
4. Kolejny psycholog Z NFZ. Miał być dobry. Odmówił mi pomocy na pierwszej wizycie i skierował na terapię grupową.
5. Psycholog z NFZ: Terapia grupowa. W czasie rozmowy kwalifikacyjnej z psychologiem odmowa udziału w terapii grupowej. Czekałem ok. 8 miesięcy na rozmowę kwalifikacyjną:( Powód: Nie zna mnie w odróżnieniu do innych. Ze względu na liczbę osób biorących w terapii nie będzie mogła mi poświęcić wiele czasu.
6. Psychiatra (prywatnie). Jednyny specjalista, który postawił diagnozę : F21 Zaburzenia schizotypowe. Była miła. Dodała otuchy. Porównała do bohatera filmu pt. "Piękny umysł"
7. Planowane mam spotkanie z psychiatrą z NFZ i psychologiem. Na co przyjdzie mi długo czekać:(
Psychiatra z punktu 6. stwierdził że odmówiono mi pomocy na pierwszym spotkaniu bo uznali mnie za trudny przypadek:(
johnn
to jest mój wpis na forum. Poniżej podsumowanie moich dotychczasowych przebytych spotkań ze specjalistami:
1. Terapuetka z MOPR. Spotkania trwały ok. 6 miesięcy. Rozwiązanie moich problemów zaproponowane przez specjalistę: Idź do pracy na pół etatu i spotkaj się z ludźmi. Według niej byłem nieśmiały. Psycholog z punktu 3. nie potwierdził tego.
2. Psycholog z Ośrodka Kryzysowego z MOPR. Po ok. 20 minutach otrzymałem odmowe pomocy.
3. Psycholog z NFZ. Na 5 spotkaniu stwierdziała że nie może mi pomóc. Uzasadniła to brakiem kompetencji. Skierowała mnie do terapeuty lub psychiatry.
4. Kolejny psycholog Z NFZ. Miał być dobry. Odmówił mi pomocy na pierwszej wizycie i skierował na terapię grupową.
5. Psycholog z NFZ: Terapia grupowa. W czasie rozmowy kwalifikacyjnej z psychologiem odmowa udziału w terapii grupowej. Czekałem ok. 8 miesięcy na rozmowę kwalifikacyjną:( Powód: Nie zna mnie w odróżnieniu do innych. Ze względu na liczbę osób biorących w terapii nie będzie mogła mi poświęcić wiele czasu.
6. Psychiatra (prywatnie). Jednyny specjalista, który postawił diagnozę : F21 Zaburzenia schizotypowe. Była miła. Dodała otuchy. Porównała do bohatera filmu pt. "Piękny umysł"
7. Planowane mam spotkanie z psychiatrą z NFZ i psychologiem. Na co przyjdzie mi długo czekać:(
Psychiatra z punktu 6. stwierdził że odmówiono mi pomocy na pierwszym spotkaniu bo uznali mnie za trudny przypadek:(
johnn
Re: Psychoterapia
Cześć.
Moje doświadczenie z terapią trwa już 5 lat. Pierwsze 2 spędziłam na behawioralno-poznawczej, od 3 lat jestem w nurcie Gestalt, który sama dla siebie wybrałam, a międzyczasie zaliczyłam pół roku grupowej i pół roku pracy z ciałem metodą Lowena. Gdy zaczynałam ten proces niewiele wiedziałam o terapii i wydawało mi się, że terapeuta to ktoś w rodzaju lekarza o określonej specjalności i tyle. Teraz jestem ostrożniejsza i uważam, że trzeba dobrze wybrać i psychoterapeutę i nurt w jakim się pracuje. Widzę ogromną różnicę między tym co osiągnęłam na behawioralnej (głównie wzrost stanów lęków, bólów brzucha i paniczny strach przed terapautką itp) a Gestaltem zorientowanym na ciało i emocje.
Najtrudniejszym zadaniem w terapii w moim przypadku było nawiązanie więzi z terapeutą i zaufanie mu. To podstawa skutecznej pracy, ale sami wiecie jak to jest z oddawaniem kontroli itp. Ważna okazała się również płeć - dopiero gdy trafiłam do mężczyzny zrobiło się nieco łatwiej.
Chociaż koszty procesu są bardzo duże, jedna sesja kosztuje 120 zł, uważam, że to najlepsze co można dla siebie zrobić. Terapia bardzo poprawiła moje życie w obszarze odczuwania emocji, kontaktów międzyludzkich, rozumienia siebie i akceptacji.
Z mojego doświadczenia wynika też, że warto ją wspomóc pracą własną czyli lekturami, ćwiczeniami z ciałem itp. Można w ten sposób przyspieszyć nieco proces i szybciej wejść na właściwą ścieżkę.
Moje doświadczenie z terapią trwa już 5 lat. Pierwsze 2 spędziłam na behawioralno-poznawczej, od 3 lat jestem w nurcie Gestalt, który sama dla siebie wybrałam, a międzyczasie zaliczyłam pół roku grupowej i pół roku pracy z ciałem metodą Lowena. Gdy zaczynałam ten proces niewiele wiedziałam o terapii i wydawało mi się, że terapeuta to ktoś w rodzaju lekarza o określonej specjalności i tyle. Teraz jestem ostrożniejsza i uważam, że trzeba dobrze wybrać i psychoterapeutę i nurt w jakim się pracuje. Widzę ogromną różnicę między tym co osiągnęłam na behawioralnej (głównie wzrost stanów lęków, bólów brzucha i paniczny strach przed terapautką itp) a Gestaltem zorientowanym na ciało i emocje.
Najtrudniejszym zadaniem w terapii w moim przypadku było nawiązanie więzi z terapeutą i zaufanie mu. To podstawa skutecznej pracy, ale sami wiecie jak to jest z oddawaniem kontroli itp. Ważna okazała się również płeć - dopiero gdy trafiłam do mężczyzny zrobiło się nieco łatwiej.
Chociaż koszty procesu są bardzo duże, jedna sesja kosztuje 120 zł, uważam, że to najlepsze co można dla siebie zrobić. Terapia bardzo poprawiła moje życie w obszarze odczuwania emocji, kontaktów międzyludzkich, rozumienia siebie i akceptacji.
Z mojego doświadczenia wynika też, że warto ją wspomóc pracą własną czyli lekturami, ćwiczeniami z ciałem itp. Można w ten sposób przyspieszyć nieco proces i szybciej wejść na właściwą ścieżkę.
Re: Psychoterapia
Ostatnio zmieniony śr sie 22, 2018 5:31 pm przez Iluminacja, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Psychoterapia
Psychoterapia i decyzja pójścia na nią to sprawa bardzo indywidualna i szczęśliwie nikogo nie można do niej ani skutecznie zmusić ani skutecznie go odstraszyć jeśli tego bardzo chce. Podobnie jest z wyborem nurtu: jednym pasuje analiza innym nurt humanistyczny oparty na więzi i pracy z emocjami, zaś kolejni wolą szamanów. A jeszcze inni mają ją to wszystko gdzieś i to też jest opcja.
-
- Posty: 168
- Rejestracja: czw sty 05, 2017 12:22 pm
Re: Psychoterapia
Fragen, ja się podpisuję pod Iluminacją i jego pytaniami do Ciebie.
Jestem ciekawa, jak funkcjonujesz w sytuacji rodzinnej, jak funkcjonujesz jako matka, jeśli rzeczywiście masz w sobie jakiś element schizoidalny. Ja też mam pewne doświadczenia tego typu, ale u mnie moja schizoidalność kompletnie wykluczała tak dalekie levele, o jakich Ty piszesz. Ja nawet teraz, gdy mam głowę w różowej chmurce miłosnych endorfinek i gdy jest to tylko przyjaźń i przyjemna zabawa erotyczna, to dostaję wewnętrznego paraliżu i serce mam jak nastroszony jeż. I tylko trzeźwym rozsądkiem i obiektywizacją trzymam swoje obronne mechanizmy na wodzy, a to tylko jakieś tam zauroczenie. A macierzyństwo? Pomiając pomocną siłę genów, to jest to ogromne wyzwanie logistyczne dla własnej psychiki, bo trzeba potrafić się dostosować do zależnego, potrzebującego włąśnie mnie człowieka, rozmiękczając swoją zbroję. Już nie mówiąc o fizycznym, ciągłym kontakcie z taką rodziną, 24/dobę. Ja wtedy nie miałąm czym oddychać, dosłownie. Ja w tamtym okresie wylądowałam w szpitalu, a przeszło mi jak zmieniałam środowisko życia, znaczy na solo.
Więc jak Ty funkcjonujesz w czymś takim?
Jestem ciekawa, jak funkcjonujesz w sytuacji rodzinnej, jak funkcjonujesz jako matka, jeśli rzeczywiście masz w sobie jakiś element schizoidalny. Ja też mam pewne doświadczenia tego typu, ale u mnie moja schizoidalność kompletnie wykluczała tak dalekie levele, o jakich Ty piszesz. Ja nawet teraz, gdy mam głowę w różowej chmurce miłosnych endorfinek i gdy jest to tylko przyjaźń i przyjemna zabawa erotyczna, to dostaję wewnętrznego paraliżu i serce mam jak nastroszony jeż. I tylko trzeźwym rozsądkiem i obiektywizacją trzymam swoje obronne mechanizmy na wodzy, a to tylko jakieś tam zauroczenie. A macierzyństwo? Pomiając pomocną siłę genów, to jest to ogromne wyzwanie logistyczne dla własnej psychiki, bo trzeba potrafić się dostosować do zależnego, potrzebującego włąśnie mnie człowieka, rozmiękczając swoją zbroję. Już nie mówiąc o fizycznym, ciągłym kontakcie z taką rodziną, 24/dobę. Ja wtedy nie miałąm czym oddychać, dosłownie. Ja w tamtym okresie wylądowałam w szpitalu, a przeszło mi jak zmieniałam środowisko życia, znaczy na solo.
Więc jak Ty funkcjonujesz w czymś takim?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość