O czym teraz myślisz?
-
- Posty: 203
- Rejestracja: śr gru 11, 2019 9:20 am
Re: O czym teraz myślisz?
Obawiam się, ze ciężko to ubrać w słowa. Zostało to dobrze opisane przez Fragen. Nie będę się rozwodzić nad wszystkimi objawami, dużo tego. Nie mam też ochoty, jestem w depresyjnym stanie i swędzi mnie dusza.
Re: O czym teraz myślisz?
Nawet jeśli mają wspólny rdzeń (co wydaje mi się pewnym uproszczeniem - w bpd nie ma u podstaw czegoś takiego jak "lęk przed pochłonięciem" ) , to poza tym wspólnym rdzeinem - drogi "radzenia sobie" z tym zupełnie się rozchodzą. Np. wydaje mi się, że bpd odczuwa cały czas bardzo silne emocje, których nie jest w stanie przetworzyć i które są jakby "na wierzchu"; schizoid w stanie zamrożenia natomiast odwrotnie - odczuwa bardzo małe spektrum emocji, poczucie jakiejś emocji sprawia wręcz trudność, a wszystkie impulsywne reakcje ma wręcz zablokowane.Fragen pisze: ↑wt mar 17, 2020 10:27 amSchizo i bdb mają wspólny rdzeń. Lęk przed odrzuceniem. Czyli schizo ucieka przed relacją i przed odrzuceniem bdb idzie do relacji ale odrzucenie prowokuje. Potem Schizo karze za ból jaki się na siebie ściągnięto i kółko się zamyka. W efekcie potwierdza się to w co się wierzy- jakby nie robić odrzucenie będzie.
Zgadzam się z chudzielcem, że jest tu wiele punktów na przeciwległych biegunach, które trudno połączyć.
"Było nie ma - poszło w dym. Tylko popiół został w rękach."
-
- Posty: 203
- Rejestracja: śr gru 11, 2019 9:20 am
Re: O czym teraz myślisz?
Ano lęk przed pochłonięciem jest. No, to teraz wyobraź sobie, że albo reaguję silnymi emocjami, albo zamrożeniem, ciekawe co? Z tym, że emocje kieruję w swoim kierunku, rzadko w inne osoby (np. moja matka). Przykładowo: coś mnie wyprowadzi z równowagi, mocno - wewnętrzny chaos, powierzchowne zdenerwowanie, próba krycia do momentu znalezienia się w miejscu, w którym mogę dać im upust, a to już zależne od siły, myśli, przypadku. A teraz ta sama sytuacja z tym, że reaguję zamrożeniem. Abstrakcja? Nie, to ja. Jeszcze nie rozgryzłam dlaczego raz tak, a raz tak, może to po prostu od mojego stanu sprzed sytuacji.
Re: O czym teraz myślisz?
Schizo bierze się z odrzucenia przez matkę w okresie w którym dziecko nie potrafi mówić. Stąd brak wewnętrznej matki w sobie czyli brak poczucia bezpieczeństwa. Border powstaje u dziewczynki w relacji z ojcem do którego opuszczone dziecko zwraca się po miłość i potrzeby narcystyczne czyli uwagę podziw itp. I też czuje się odrzucone zwłaszcza że ma już deficyt opieki od matki a ojciec tego nie zauważa . Czesto też ojciec nie umie sobie poradzić z zafascynowaniem córki czyli z kompleksem edypa. W dorosłości dziewczynka taka szuka oparcia u mężczyzn i przeżywa odrzucenie bo żaden z nich nie zapełni bo nie potrafi pustki po mamie. Tę trzeba zapełnić samemu najlepiej na terapii czyli stworzyć tzw wewnętrznego rodzica który da poczucie bezpieczeństwa i pozwoli wchodzić w relację z mężczyznami nie z poziomu zależności i poratowania ale ze stabilniejszej płaszczyzny spokoju i zaspokojenia pierwotnych potrzeb.
-
- Posty: 203
- Rejestracja: śr gru 11, 2019 9:20 am
Re: O czym teraz myślisz?
Dosyć odważne poglądy na temat genezy obu tych zaburzeń.Fragen pisze: ↑wt mar 17, 2020 4:03 pmSchizo bierze się z odrzucenia przez matkę w okresie w którym dziecko nie potrafi mówić. Stąd brak wewnętrznej matki w sobie czyli brak poczucia bezpieczeństwa. Border powstaje u dziewczynki w relacji z ojcem do którego opuszczone dziecko zwraca się po miłość i potrzeby narcystyczne czyli uwagę podziw itp. I też czuje się odrzucone zwłaszcza że ma już deficyt opieki od matki a ojciec tego nie zauważa . Czesto też ojciec nie umie sobie poradzić z zafascynowaniem córki czyli z kompleksem edypa. W dorosłości dziewczynka taka szuka oparcia u mężczyzn i przeżywa odrzucenie bo żaden z nich nie zapełni bo nie potrafi pustki po mamie. Tę trzeba zapełnić samemu najlepiej na terapii czyli stworzyć tzw wewnętrznego rodzica który da poczucie bezpieczeństwa i pozwoli wchodzić w relację z mężczyznami nie z poziomu zależności i poratowania ale ze stabilniejszej płaszczyzny spokoju i zaspokojenia pierwotnych potrzeb.
Re: O czym teraz myślisz?
O ile nie kupuję sprowadzania wszystkiego do wczesnych relacji z opiekunami, może w części przypadków tak właśnie jest, dla mnie to zbyt wąskie. Ale bez wątpienia buduje narrację do której można się odnieść i oprzeć się na niej. Chętnie zajrzę w statystki potwierdzające, że taki układ opiekunów prowadzi do takich problemów, o ile istnieją.
Natomiast, jeżeli spojrzymy na zaburzenia jako jakieś mechanizmy, potraktujemy kryteria diagnostyczne tylko jako krótki, powierzchowny opis służący rozpoznaniu, to różne złożenia, niekonieczne równolegle działające ale np. zależnie od sytuacji czy w cyklu, wydają mi się jak najbardziej możliwe. Kiedyś myślałem, że OS jest przeciwstawna do antyspołecznej. Możliwe, że niektóre mechanizmy są bardziej ..uniwersalne, może unikanie, jeśli w centrum OS postawimy dysocjację, to też jest powszechnym, uniwersalnym mechanizmem obronnym tylko niekoniecznie musi przyjmować postać pasującą do takiej lub innej jednostki diagnostycznej.
Patrząc znowu z moich własnych doświadczeń, część moich reakcji emocjonalnych jest po prostu zbyt silna, nie do obsłużenia przez mój umysł i tutaj pojawiają się te dysocjacyjne efekty. Stąd ten wewnętrzny chaos, przynajmniej częściowo. Mogę mieć też zupełnie głupie, nie na miejscu, nieoptymalne, wzruszenia czy reakcje, choć przeważnie ich ekspresję kontroluję lub ukrywam.
Może u niektórych dysocjacja bierze się z "odziedziczonego" po opiekunach lęku przed pochłonięciem, u innych z nadwrażliwości, jeszcze u innych pochodzi od jakiejś traumy.
Natomiast, jeżeli spojrzymy na zaburzenia jako jakieś mechanizmy, potraktujemy kryteria diagnostyczne tylko jako krótki, powierzchowny opis służący rozpoznaniu, to różne złożenia, niekonieczne równolegle działające ale np. zależnie od sytuacji czy w cyklu, wydają mi się jak najbardziej możliwe. Kiedyś myślałem, że OS jest przeciwstawna do antyspołecznej. Możliwe, że niektóre mechanizmy są bardziej ..uniwersalne, może unikanie, jeśli w centrum OS postawimy dysocjację, to też jest powszechnym, uniwersalnym mechanizmem obronnym tylko niekoniecznie musi przyjmować postać pasującą do takiej lub innej jednostki diagnostycznej.
Patrząc znowu z moich własnych doświadczeń, część moich reakcji emocjonalnych jest po prostu zbyt silna, nie do obsłużenia przez mój umysł i tutaj pojawiają się te dysocjacyjne efekty. Stąd ten wewnętrzny chaos, przynajmniej częściowo. Mogę mieć też zupełnie głupie, nie na miejscu, nieoptymalne, wzruszenia czy reakcje, choć przeważnie ich ekspresję kontroluję lub ukrywam.
Może u niektórych dysocjacja bierze się z "odziedziczonego" po opiekunach lęku przed pochłonięciem, u innych z nadwrażliwości, jeszcze u innych pochodzi od jakiejś traumy.
Re: O czym teraz myślisz?
.
Ostatnio zmieniony pt lip 24, 2020 9:05 pm przez i.j, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: O czym teraz myślisz?
Odważne? Nie to raczej bardzo duży skrót literatury przedmiotu. Każdy z tererapeutycznych nurtów w swojej podstawie prowadzi ostatecznie do relacji z obiektem czyli mamą i tatą. I dlatego też każdy człowiek ma nieco inne problemy bo jego historia i rodzice byli w końcu niepowtarzalni. A jednocześnie problemy te mieszczą się w ogólnych ramach typowych dla wielu ludzi.Schizoborder pisze: ↑wt mar 17, 2020 5:15 pmDosyć odważne poglądy na temat genezy obu tych zaburzeń.Fragen pisze: ↑wt mar 17, 2020 4:03 pmSchizo bierze się z odrzucenia przez matkę w okresie w którym dziecko nie potrafi mówić. Stąd brak wewnętrznej matki w sobie czyli brak poczucia bezpieczeństwa. Border powstaje u dziewczynki w relacji z ojcem do którego opuszczone dziecko zwraca się po miłość i potrzeby narcystyczne czyli uwagę podziw itp. I też czuje się odrzucone zwłaszcza że ma już deficyt opieki od matki a ojciec tego nie zauważa . Czesto też ojciec nie umie sobie poradzić z zafascynowaniem córki czyli z kompleksem edypa. W dorosłości dziewczynka taka szuka oparcia u mężczyzn i przeżywa odrzucenie bo żaden z nich nie zapełni bo nie potrafi pustki po mamie. Tę trzeba zapełnić samemu najlepiej na terapii czyli stworzyć tzw wewnętrznego rodzica który da poczucie bezpieczeństwa i pozwoli wchodzić w relację z mężczyznami nie z poziomu zależności i poratowania ale ze stabilniejszej płaszczyzny spokoju i zaspokojenia pierwotnych potrzeb.
Dla mnie wiedza ta ma przede wszystkim wymiar praktyczny w radzeniu sobie z kłopotami.
Mi osobiście dużo dało gdy moje postawy relacyjne i potrzeby zostały umieszczone w kontekście relacji z mamą i tatą. Dużo to wyjaśniło dało jakiś taki zdrowy ciężar mojej własnej historii i wyznaczyło kierunek pracy. Ogromnie też cenię terapię schematów za jej praktyczne podejście do radzenia sobie z konsekwencjami tych relacji. Online dostępny jest blog jednego z psychologów tego nurtu- psychowiedza gdzie jej podstawy i owe schematy są bardzo przejrzyście opisane.
Re: O czym teraz myślisz?
I.j super że tak ci dobrze się układa z terapeutką!
Mi nie było dane żeby ktoś mnie wziął w karby ( no dobra chyba na to nikomu nie pozwoliłam ale rozgrzeszam się po matce z borderline ) więc wzięłam się sama i teraz mogę powiedzieć że sama się w tym lubię
Mi nie było dane żeby ktoś mnie wziął w karby ( no dobra chyba na to nikomu nie pozwoliłam ale rozgrzeszam się po matce z borderline ) więc wzięłam się sama i teraz mogę powiedzieć że sama się w tym lubię
Re: O czym teraz myślisz?
ok. W tym coś jest, coś się zaczyna w mojej głowie układać. Muszę więcej poczytać i przetrawić. Widzę perspektywę, może nie na idealne wyjaśnienie, ale na względnie dobre narzędzie. Mój podstawowy zarzut jest nadal ten sam. jeśli u podstawy problemów leżą jakieś czynniki biologiczne, wrodzone, powodujące niedopasowanie do środowiska, to siłą rzeczy muszą powstać niekoniecznie zgrabne i elastyczne schematy radzenia sobie. To by oznaczało, że np. u osób z ZA też muszą powstać jakieś schematy. Jak to u nich jest? Ale faktycznie opiekunowie i dalsze środowisko mogą tu być aktywnym czynnikiem wpływającym na kształtowanie takich schematów.
Trudno jest mi też zobaczyć lęk jako źródło problematycznych zachowań i reakcji, przynajmniej u siebie, zamiast traktować go jako równoległy, obok zachowań i reakcji, skutek problematycznego dostosowania. Ciąg przyczynowy musiałby wyglądać jakoś tak:
cechy wrodzone + środowisko > +niewłaściwe ukształtowanie przez opiekunów > wywołują lęk > co prowadzi do nie najlepszego schemat radzenia sobie > co prowadzi do problemów w radzeniu sobie w dorosłym wieku > co wywołuje dodatkowy lęk > rozmontowanie pierwotnego lęku prowadzi do zmiany
Bardziej pasowałoby mi coś takiego:
cechy wrodzone + środowisko > +niewłaściwe ukształtowanie przez opiekunów > wywołują lęk + nie najlepszy schemat (równolegle) > co prowadzi do problemów ale nadal konflikt cechy – środowisko istnieje co utrzymuje lęk > zmiana wymaga znalezienia lepszego, praktycznego kompromisu dostosowawczego + obniża przy okazji lęk
Uwzględnienie lęku jako przyczyny musiałoby oznaczać, że chaos którego doświadczam jest tym lękiem. Tymczasem nawet jeśli się do tego dokłada to jestem przekonany, że zachodzi tutaj coś innego, silniejszego. Znalezienie lepszych sposobów na zaadresowanie i rozładowanie leku prowadzi do poprawy funkcjonowania? czy w praktyce zmienia się funkcjonowanie na bardziej dostosowane i to prowadzi do rozładowania lęku i dalszej poprawy? Zresztą najpierw trzeba mieć chociaż jakiś pomysł na to jak zmienić swoje funkcjonowanie, nie pisząc nawet o zebraniu motywacji.
Nadal mam silne wrażenie, że to wszystko jest bardziej złożone.
Jak to jest u ludzi, którzy żyją w bardzo niesprzyjających środowiskach? pewnie można ich uznać za zaburzonych z naszej perspektywy, ale czy nie zachodzi u nich dążenie do adaptacji?, musi być jakaś granica zdolności dopasowania, można to dalej pociągnąć na dopasowanie do kultury, np. ktoś introwertyczny będzie miał niższą jakość życia w azjatyckiej, bardziej społecznej i rodzinnej kulturze. Mogę podejrzewać, że gdyby moim przeznaczeniem było zostanie pastuchem na hali, to byłbym znacznie lepiej dostosowany, moja granica adaptacji jest po prostu biologicznie przesunięta.
A jak to ma wyglądać u „normalnej” osoby, nie ma schematów i trybów? czy też ma ich więcej, swobodniej przeskakuje pomiędzy różnymi? czy też nie ma „normalnych” osób?
Do tego też nie mam wątpliwości, że istnieją bardzo istotne różnice w tym jak kobiety i mężczyźni przetwarzają, zarządzają swoimi emocjami.
A skąd wzięłaś motywację do zabrania się za siebie?
Re: O czym teraz myślisz?
Ze strachu. Potwornie się bałam że małżonek wreszcie wykryje jaki że mnie zły człowiek i sobie pójdzie. Teraz po prostu chce mieć fajniej.
Re: O czym teraz myślisz?
.
Ostatnio zmieniony pt lip 24, 2020 9:05 pm przez i.j, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty: 203
- Rejestracja: śr gru 11, 2019 9:20 am
Re: O czym teraz myślisz?
Schizoborder tu nie chodziło o diagnozę. W moim przypadku stres pourazowy i ogólnie rzecz biorąc parentyfikację. Chodziło o dogłębne przekonanie że jestem jakimś tam człowiekiem który ma w sobie dużo poukrywanych złych rzeczy które jak wyjdą na jaw to spowodują katastrofę. To standardowy stan człowieka z dysfunkcyjnego domu bo dziecko zawsze uważa że to z nim jest coś nie w porządku nawet gdy zachowuje się potem i przeżywa siebie arogancko czy odrzucająco wobec innych. Dziś wszystkie te ' źłe rzeczy ' czyli zwykle ludzkie potrzeby i uczucia także te trudne czyli np złość smutek bezradność są po prostu mną i na wierzchu. I związek jest lepszy niż kiedykolwiek zaś mój mąż mega na tym skorzystał bo się mógl spotkać z własnymi krzywdami i je przepracować A stało się tak bo gdy ja zaczęłam integrować i rozbrajać mechanizmy obronne stałam się znacznie silniejsza i dojrzalsza. I wtedy zaczeło być widać gdzie on ma swoje dramaty i reaguje skrzywdzonym dzieckiem. A że wbrew moim strachom nie chciał mnie rzucać jak tata tylko wręcz przeciwnie to stałam się motywacja do jego pracy nad sobą i zmiany. Zwyczajnie też spodobało mu się że można inaczej funkcjonować i to działa też.
-
- Posty: 203
- Rejestracja: śr gru 11, 2019 9:20 am
Re: O czym teraz myślisz?
Fragen pisze: ↑śr mar 18, 2020 12:03 pmSchizoborder tu nie chodziło o diagnozę. W moim przypadku stres pourazowy i ogólnie rzecz biorąc parentyfikację. Chodziło o dogłębne przekonanie że jestem jakimś tam człowiekiem który ma w sobie dużo poukrywanych złych rzeczy które jak wyjdą na jaw to spowodują katastrofę. To standardowy stan człowieka z dysfunkcyjnego domu bo dziecko zawsze uważa że to z nim jest coś nie w porządku nawet gdy zachowuje się potem i przeżywa siebie arogancko czy odrzucająco wobec innych. Dziś wszystkie te ' źłe rzeczy ' czyli zwykle ludzkie potrzeby i uczucia także te trudne czyli np złość smutek bezradność są po prostu mną i na wierzchu. I związek jest lepszy niż kiedykolwiek zaś mój mąż mega na tym skorzystał bo się mógl spotkać z własnymi krzywdami i je przepracować A stało się tak bo gdy ja zaczęłam integrować i rozbrajać mechanizmy obronne stałam się znacznie silniejsza i dojrzalsza. I wtedy zaczeło być widać gdzie on ma swoje dramaty i reaguje skrzywdzonym dzieckiem. A że wbrew moim strachom nie chciał mnie rzucać jak tata tylko wręcz przeciwnie to stałam się motywacja do jego pracy nad sobą i zmiany. Zwyczajnie też spodobało mu się że można inaczej funkcjonować i to działa też.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości